0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.plCezary Aszkielowicz ...

W Polsce schroniło się przed wojną w Ukrainie już ponad milion osób. Za chwilę zaczną się problemy: z mieszkaniami, pomocą psychologiczną, ochroną zdrowia, edukacją... Zaraz powiemy (już może mówimy): “nasze państwo nie działa”. “Ludzie pomogli, a państwo zawiodło”.

Tekst publikujemy w naszym cyklu „Widzę to tak” – w jego ramach od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.

Otóż nie. Nasze państwo wspaniale się sprawdziło i sprawdza. Może to ostatni moment, żeby sobie to wyraźnie powiedzieć i przez chwilę się nad tym zastanowić.

Nasze państwo jest jak internet. Nasz rząd i administracja centralna – jak telewizor gadający w jedną stronę i głuchy na sygnały zwrotne.

Przyjrzyjmy się dobrze relacjom o tym, co nie działa. Anna Dąbrowska z organizacji Homo Faber pisze bp. na Facebooku:

System, którym chwalą się rządzący, NIE DZIAŁA. W Lublinie w społecznym komitecie pracuje 17 zespołów plus koordynacja. Ponad setka ludzi. Ogarniamy infolinię 24/7, którą rząd wspaniałomyślnie umieścił na swoim portalu, produkujemy ulotki, które wozimy na granicę i rozmieszczamy na punktach, kwaterujemy tych, którzy nie dostali państwowego przydziału łóżka (także po 22), organizujemy transport (certyfikowanych kierowców), zapewniamy pomoc prawną, psychologiczną, medyczną, materialną, zajęcia dla dzieci, żywność, dostarczamy tłumaczy, także z ukraińskiego języka migowego, wolontariuszy mówiących po ukraińsku i rosyjsku na dworce (pracują dniami i nocami), kontaktujemy się ze stroną ukraińską…”.

Przeczytaj także:

O niepewności związanej z planowaną przez rząd ustawą o pomocy mówią aktywiści. W OKO.press mówiła Agnieszka Kosowicz z polskiego Forum Migracyjnego.

Ale nasze państwo to nie tylko niemrawy rząd – to także rządek wózeczków dziecięcych czekających na peronie na ukraińskie matki z dziećmi (jego zdjęcie obiegło w sieci cały świat).

Oddolne państwo

Bo państwo to obywatele, którzy porozumieli się i zadziałali, to organizacje pozarządowe, które mają wiedzę i sieć kontaktów, żeby pomoc koordynować. To samorządy, największy cud polskiej transformacji, które mają struktury i umiejętności. Oraz pracowników, którzy od lat pracują w taki sposób, żeby rozwiązywać problemy (tego nauczyły fundusze europejskie rozpisane na tysiące podprogramów, które rozlicza się efektami, a nie zapewnieniami, że się “bardzo staraliśmy”).

Tak, to są te same samorządy, które na co dzień nie nadążają ze żłobkami, ścieżkami rowerowymi i wycinają drzewa pod parkingi. Robią też jednak wiele super rzeczy, które uznajemy za oczywiste, bo należą się nam jak psu micha. A dzięki temu zdobywają kompetencje i umiejętności.

Ta struktura: obywatele + organizacje + samorządy i władze samorządowe od lat pracuje, zbierając informacje, analizując potrzeby i reagując na nie. Od klubików dziecięcych po hospicja. Od pomocy osobom z niepełnosprawnościami po rozszerzające zajęcia w szkołach.

Nasze państwo – to oddolne państwo – już szykuje się na świat w kryzysie. Bo choć wielu z nas ciągle myśli, że jeszcze będzie „jak przed wojną”, to to nasze państwo już wie, że to niemożliwe.

Sprawność, którą teraz widzimy, nasze państwo osiągnęło przez lata ćwiczeń. I dlatego na matki w Polsce czekały wózeczki, a nie – dajmy na to – muzyka Chopina i książki z myślami Jana Pawła II. Wiedzę, co jest potrzebne przemarzniętym ludziom, nasze państwo zdobywało, pomagając oddolnie uciekinierom w Puszczy Białowieskiej i ucząc się koordynować pomoc dla osób w kryzysie bezdomności w naszych miastach.

Problemy, jakie będą w edukacji czy ochronie zdrowia, nasze oddolne państwo rozwiązywało, wychwytując problemy pojedynczych ludzi i próbując pomóc i naprawić system (widziałam te działania pracując w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich).

Koordynacji szybkich działań uczyło się na akcjach obywatelskiego oporu wobec praktyk PiS – bo tam też trzeba było skoordynować robienie nagłośnienia, bannerów i ściągania ludzi. Dlaczego nie dziwi, że liderzy oporu są teraz wszędzie tam, gdzie trzeba nieść pomoc uciekinierom z Ukrainy?

Nasze oddolne państwo zbiera teraz informacje o rosnących potrzebach i nowych, nieznanych problemach. Zbiera informacje, szuka dobrych praktyk. Oczywiście, musi pomstować na rząd – bo w rozwiązaniu idealnym mielibyśmy jeszcze rząd, który pytałby się: Czego potrzebujecie? Jak pomóc?

Bezradność i fantazje władzy

Nasz rząd tego nie umie. Model centralistycznego zarządzania administracją PiS całkiem się zawalił. Zostały z niego: zadowolenie z siebie prezydenta Dudy i tyrady o “potrzebie nowej pedagogiki społecznej” wicepremiera Kaczyńskiego.

Dlatego powtórzę: to nie państwo się nie sprawdziło, ale PiS-owskie fantazje o nim.

Kaczyński chciał centralizować. Rozkazywać, nie koordynować i pytać, co jest potrzebne. Wychowywać, a nie się uczyć. Współpraca kojarzyła mu się z utratą niepodległości, konsultacje – z imposybilizmem.

Rząd (w sensie administracja centralna) na pewno się stara, ale nie ma potrzebnych dziś umiejętności.

  • Nie jest w stanie efektywnie nieść pomocy. Od 2016 roku niczego nie konsultuje z partnerami społecznymi – organ nieużywany ulega zanikowi. Służby policyjne przerobił na partyjną ochronę.
  • Policja, formacja sprywatyzowana przez partię polityczną, nie może sprawnie działać, co pokazało się w Przemyślu.
  • Zarządzanie kryzysowe oparte na strukturze wertykalnej w MSWiA, a na rozkazach, a nie szacowaniu potrzeb, jest mało efektywne (łączenie wiedzy i potrzeb próbował w zarządzaniu kryzysowym wprowadzić Michał Boni jako szef Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji w latach 2011-2014).
  • Rząd o mało nie rozwalił nam swoim Lex Czarnek edukacji – rozumianej jako sieć współpracy samorządów, organizacji pozarządowych i szkół. A ta sieć właśnie będzie asekurować teraz dzieci z Ukrainy i ich polskich kolegów.
  • Rząd odbierał samorządom pieniądze, po to, by następnie wspierać z centralnego skarbca „swoich” burmistrzów i wójtów. A samorządy i tak dają teraz radę!
  • Nie ma sieci partnerów, którzy mogliby teraz realnie go wesprzeć. Chyba że się od-obrazi i zwróci o pomoc do tych, którzy pomagali od zawsze, ale temu rządowi się nie podobali.
  • Rozdawał wozy strażackie jako przedwyborcze zachęty, z funduszu pomocy ofiarom przestępstw kupował Pegasusa, broń cybernetyczną do atakowania obywateli.
  • Rząd w końcu uchwalił nam dysfunkcyjny, niesprawiedliwy i głupi Polski Ład – to jest dokładnie to, czego można się po takiej centralistycznej, przestarzałej i głuchej strukturze spodziewać.

Ten rząd może wesprzeć grupę rekonstruującą dawno przegraną bitwę i postawić kawałek płotu w Puszczy Białowieskiej, z wyłączeniem prawa zamówień publicznych i przepisów o ochronie środowiska.

Ale z tego powodu nie obrażajmy swojego państwa.

Co mogą obywatele

Obywatele (poza tym, co już robią i robić będą) mogą jeszcze w tej sytuacji zrobić trzy rzeczy.

  1. Przyjąć do wiadomości, że władzę centralną mamy dysfunkcyjną, bo taką władzę sobie wybraliśmy. Ale wybraliśmy sobie też sprawne samorządy. Nie jest z nami najgorzej.
  2. Nie oskarżać o problemy wywoływane przez rząd całego naszego państwa. Bo ono jest i działa. I bardzo ciężkie czasy przed nim. Można władzy centralnej różne rzeczy podpowiadać – nie można liczyć, że wpadnie na to sama.
  3. Pilnować spraw praworządności.

Zapytacie, co ma piernik do wiatraka? Przestrzeganie praworządności, odwołanie absurdalnych przepisów o KRS i Izbie dyscyplinarnej, to jedyna rzecz, jakiej możemy od tej władzy wymagać, jeśli rzeczywiście chce pomóc Ukrainie. Nie dowiemy się wiele o szczegółach pomocy wojskowej czy dyplomatycznej.

Ale na zdrowy rozum szanse przyjęcia Ukrainy do Unii wzrosną, jeśli okaże się, że jej sąsiad, Polska – a konkretnie minister Ziobro z koleżankami i kolegami – zaczną przestrzegać praw Unii, a nie tylko brać z niej pieniądze.

Oczywiście rząd sam z siebie i tego zrobić nie potrafi. Fobie liderów obu partii koalicyjnych działają na tę strukturę obezwładniająco. Ale tego mogą się domagać obywatele.

Skoro byli w stanie dostarczyć wózeczki na dworzec, to to też potrafią.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze