0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by SERGEY BOBOK / AFPPhoto by SERGEY BOBO...

„Null” to najnowsza powieść Szczepana Twardocha. Opowiada o wojnie w Ukrainie. Chociaż jest to literacka fikcja, bez wątpienia nawiązuje do szeregu faktycznych wydarzeń, postaci i instytucji. Rozszyfrowanie tożsamości konkretnych postaci – albo chociaż tego, kim były inspirowane, jest dla osób śledzących przebieg wojny prostą łamigłówką. „Szakal”, jeden z wychwalanych dowódców to postać wprost nawiązująca do „Borsuka”, Wadyma Sucharewskiego. Fikcyjna, opisana w książce, sto czterdziesta piąta brygada bardzo przypomina faktyczną 59. samodzielną brygadę piechoty zmotoryzowanej.

Trudniejszym do rozszyfrowania nawiązaniem była historia polskiego wolontariusza Maxa i jego organizacji.

Twardoch opowiada o Maxie przez kolejnych kilka stron. Bohater przeżył drugą młodość jako wolontariusz cywilny, zbierał środki dla wojska w Ukrainie i wraz z upływem czasu miał coraz większe problemy z wywiązywaniem się ze swoich obietnic. „Mieli więc jego słowo, a on w końcu nie przywoził, a szweje, jak mówił o żołnierzach, czekały nań jak na kulę dobrodziejkę, Max nie dostarczał, a jeśli już, to za mało i za późno, defraudował niedużo, nie więcej jak dziesięć procent, z czym czuł się bardzo szlachetnie i z przerażeniem myślał o końcu wojny. Niech się nie skończy nigdy, wyznał ci, pijany, bo jak się skończy, to znowu będę nikim, a teraz jestem kimś”.

Choć nie wyłapie tego zwykły czytelnik, dla środowiska wolontariuszy, dziennikarzy i żołnierzy służących w Ukrainie, opis ten jest dziwnie znajomy. Wiele wskazuje na to, że Twardoch wzorował postać Maxa na Rafale Roszkiewiczu, który prowadził stowarzyszenie Pogoń Ruska.

Działacz

Roszkiewicz od lat angażuje się w różne inicjatywy społeczne. Ponad 20 lat temu był aktywny jako działacz Federacji Młodych Socjaldemokratów – młodzieżówki SLD. W sieci da się znaleźć ślady wielu jego inicjatyw.

W 2005 był inicjatorem obywatelskiego komitetu i akcji zbierania podpisów poparcia dla ułaskawienia Sławomira Sikory – pierwowzoru bohatera filmu Dług, skazanego za zabójstwo dwóch przestępców, którzy prześladowali jego i jego wspólnika. Popularność filmu pomogła, zebrano dziesiątki tysięcy podpisów, a Sikora został ułaskawiony w tym samym roku przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

W 2008 pomagał w sprawie naturalizacji Pawła Iwanowa – chorego na mukowiscydozę dziecka białoruskiego pochodzenia, które z racji zrzeczenia się praw rodzicielskich przez matkę oraz nieznanego ojca, miało być deportowane na Białoruś.

Bez powodzenia kandydował w wyborach samorządowych. W drugiej dekadzie XXI wieku jego działalność przycichła. Zapał do działania wrócił w 2022, podczas wybuchu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę.

Nazwa stowarzyszenia nawiązuje do polskiego herbu Pogoni Ruskiej, związanego z jednym z patronów stowarzyszenia i jej honorowym prezesem, Albertem Stanisławem Swiatopełkiem-Czetwertyńskim, znanym konserwatywnym monarchistą używającym tytułu księcia. Jest grą słów, obiecującą „pogonienie Ruska”. Żart ten stowarzyszenie wielokrotnie ogrywało w social mediach.

„Odważny, bystry, wulgarny, niesłowny"

„To szalenie inteligentny człowiek” – mówi jeden z wolontariuszy, współpracujących w przeszłości ze stowarzyszeniem, Arkadiusz Malicki. Spośród kilkunastu osób, z którymi rozmawiałem, większość podkreślała inteligencję i charyzmę Roszkiewicza. „Potrafił wzbudzać poczucie zobowiązania, powinności wobec siebie i innych, przekonywać ludzi do swoich racji. Zgubiła go wulgarność, alkohol i kłamstwa. Żartowaliśmy sobie ze znajomymi, że Rafał mówił prawdę, jak się pomylił”.

„Roszkiewicz był odważny, bystry. Ale też rubaszny, wulgarny, niesłowny, niezorganizowany. Pił na umór. Ciężko było na nim polegać, szczególnie w jakichkolwiek formalnych kwestiach” – opowiada Jakub Wojtuń, wolontariusz pomagający sprawie ukraińskiej od 2014. Był z Roszkiewiczem i jego Pogonią Ruską na kilkunastu wyjazdach w latach 2023 i 2024, zanim zrezygnował ze współpracy w pierwszych miesiącach 2024.

Pretekst do spotkania

Niesamowicie inteligentny, czarujący” – mówi o nim Monika Andruszewska, wolontariuszka i dziennikarka pracującą w Ukrainie od początku wojny w 2014.

Potwierdza to Malicki: „Roszkiewicz potrafił sprawić, że ludzie uznawali, że są zobowiązani do pomocy Ukrainie za wszelką cenę. Że trzeba pojechać już teraz, nawet jeśli autobus z pomocą był w połowie pusty. Że trzeba udostępniać zbiórki i namawiać znajomych, że natychmiast trzeba dostarczyć jakąś rzecz w dane miejsce, osobiście. Zdarzało się, że z racji potrzeby dostarczenia czegoś konkretnej osobie czy żołnierzowi nadkładaliśmy masę drogi i poświęcaliśmy czas – a ostatecznie okazywało się, że było to często po prostu pretekstem do spotkania towarzyskiego Rafała Roszkiewicza czy Aldony Hartwińskiej z jakimś żołnierzem, bo przekazywana rzecz wcale tak pilnie nie była potrzebna. Ładowaliśmy się w miejsca, w które można było po prostu taniej wysłać dany przedmiot pocztą. Często nie miało to sensu – i mam wrażenie, że do pewnego stopnia służyło promocji Stowarzyszenia, czy samego Roszkiewicza".

Aldona Hartwińska, o której mówi Malicki, jest wolontariuszką pomagającą Ukrainie, dziennikarką, a także jedyną osobą zatrudnioną w Pogoni i pracującą za wynagrodzenie. Od drugiej połowy 2023 do zakończenia działalności w 2024 była drugą twarzą stowarzyszenia Pogoń Ruska. W przeciwieństwie do Roszkiewicza zna język ukraiński, co sprawiało, że była kluczowa w organizacji pomocy, ustaleniach między stronami i składanych stronie ukraińskiej deklaracjach.

Rozkwit działalności Pogoni Ruskiej

Po wybuchu pełnoskalowej wojny Roszkiewicz początkowo przyłączał się do innych inicjatyw pomocowych. Wysyłał paczki i pomagał przy zbiórkach. Po kilku miesiącach zdecydował się na własną działalność.

Pogoń Ruską założył pod koniec 2022. Działała jako oddolna inicjatywa i stowarzyszenie zwykłe: do momentu zawieszenia działalności, mimo deklaracji, Pogoń nie została wpisana do KRS, ani jako stowarzyszenie rejestrowe, ani jako fundacja.

Stowarzyszenie zwykłe to uproszczona forma działalności – z ułomną osobowością prawną, uproszczoną księgowością, z pełną odpowiedzialnością majątkową zarządu. Zostało stworzone raczej dla kilkuosobowych grup np. rzemieślników czy środowisk lokalnych pasjonatów. Może mieć NIP i konto bankowe, ale zostało pomyślane jako podmiot obracający małymi kwotami, stanowiący pole do dodatkowej, pozazawodowej działalności obywatelskiej. Ta charakterystyka w ogóle do stowarzyszenia Roszkiewicza nie pasuje.

Przeczytaj także:

20 wyjazdów

Pogoń zebrała na swoich zrzutkach miliony złotych, urządzała dziesiątki konwojów, współpracowała z wieloma wolontariuszami. Zamknięta w czerwcu 2024 zbiórka Pogoni, widniejąca na koncie Aldony Hartwińskiej, jest opisana jako trzynasta z kolei. Zebrano ponad 200 tys. złotych. W przeszłości pojedyncze zbiórki stowarzyszenia osiągały jeszcze wyższe kwoty. Infografiki dostępne w mediach społecznościowych stowarzyszenia informują, że w 2023 Pogoń Ruska:

  • dostarczyła sprzęt o wartości 2 mln 453 tys. złotych;
  • odbyła 20 wyjazdów do Ukrainy;
  • otrzymała 42 dyplomy i podziękowania od instytucji i jednostek.

Niestety, główne konto zrzutkowe Pogoni – i w efekcie dostęp do pełnej historii jego zrzutek – zostało skasowane.

„Myślę, że w latach 2022-2024 Pogoń zebrała na zrzutkach oraz otrzymała towar o wartości przynajmniej kilku milionów złotych, raczej 4-5 niż dwóch” – mówi mi jeden z byłych współpracowników Pogoni, który chce pozostać anonimowy.

Imponujące liczby

Andruszewska: „Liczby, które podawał, były imponujące. Zapewniał, że Pogoń Ruska jest największą organizacją pomocową w Polsce i że 2023 roku stowarzyszenie przewiozło do Ukrainy 408 dronów, 47 samochodów i sprzęt o równowartości 2 milionów 453 tysięcy złotych, m.in. w generatorach prądu, lekach, medycynie bojowej, laptopach, powerbankach i innych. Trochę mnie zdziwiła ta dokładność wyliczeń, ale uznałam, że widać mają po prostu porządek w papierach i to dobrze o nich świadczy. Dziś mam podejrzenie, że te liczby mogły być mocno zawyżone”.

Roszkiewicz dla konserwatywnych mężczyzn miał opowieść o pomocy wojskowej, dronach i zabijaniu Rosjan. Osobom, które brzydziły się zabijaniem, proponował pomoc psom i innym zwierzętom dotkniętym wojną. Szukał jak najszerszego grona odbiorców, szukał pomocy celebrytów.

Współpracował z Fundacją Anji Rubik Sex Ed.pl, zajmując się kwestią ubóstwa menstruacyjnego i kobiet w ukraińskim wojsku. We współpracy z Desą Unicum zorganizował akcje dzieł sztuki polskich artystów, takich jak Karol Radziszewski (m.in. pomalowanych skrzynek na amunicję), z której zysk przekazano stowarzyszeniu.

Z Pogonią zbiórki organizował raper Ten Typ Mes, od początku działalności stowarzyszenie reklamowali pisarze Wojciech Chmielarz, Jakub Ćwiek czy dziennikarz Marcin Meller. Jacek Dehnel, znany pisarz, wybierał dla Pogoni i wystawiał na aukcje skarby wyszukane na targach antyków w Polsce i za granicą. W Ukrainie Pogoń reklamowała się materiałami z Serhijem Żadanem – legendarnym ukraińskim pisarzem i muzykiem.

Kiedy pracując nad tekstem, zwróciłem się do kilku z tych osób, między innymi do Jacka Dehnela, okazywało się, że nie wiedziały one nic o zarzutach, nieprawidłowościach i problemach, jakie potem towarzyszyły działalności stowarzyszenia.

Żerowanie na cudzej reputacji

Andruszewska: „Rafał za wszelką cenę dążył do tego, by poznać jak najwięcej osób i włączyć je w swoje działania. Znam sytuacje, gdy jechał w środku nocy wiele kilometrów, tylko po to, by kogoś poznać i zrobić sobie z nim zdjęcie.

Twierdził, że niebawem otworzy fundację i zależy mu na tym, by stworzyć Radę Fundacji, organ doradczy. Szczególnie interesowały go osoby, które pracują w Ukrainie od 2014 roku. Mówił, że chce po prostu korzystać z naszego doświadczenia, prosić o opinię co do wydatkowania środków. Wszyscy się zgadzali, bo czemu by nie pomóc, skoro może to sprawić, że pomoc będzie skuteczniejsza?

O większości z tych osób, w tym o mnie, tworzył potem optymistyczny wpis, chwaląc się współpracą. Obecnie te treści są już usunięte na żądanie oznaczanych osób – bo zorientowaliśmy się, że żadnej fundacji nie ma. Dziś rozumiem, że te wpisy i masowe oznaczanie w publikacjach miało na celu po prostu uwiarygodnienie się poprzez żerowanie na cudzej reputacji”.

Pozory mylą

Wojtuń: „Pogoń sprawiała wrażenie poważnej instytucji: auta, magazyn, współpraca ze znanymi ludźmi. Dziennikarze, artyści, politycy, znani wolontariusze z dorobkiem. Jeździło się do jednostek wojskowych, Roszkiewicz i Aldona znali tam ludzi.

W trakcie współpracy wychodziły jednak nieprawidłowości finansowe, niezdrowe zachowania, brak szacunku, alkohol. To sprawiło, że zdecydowałem się zerwać współpracę już w 2024”.

Pogoń promowała się, wrzucając zdjęcia z dostaw dóbr zorganizowanych przez inne podmioty, nie podpisując darczyńcy.

„Kiedyś przywiozłem kilka dużych, drogich dronów od jednej z zagranicznych Fundacji” – mówi anonimowy wolontariusz – „Poprosiliśmy Roszkiewicza o ich dostarczenie do konkretnych jednostek. I tak jak czasami nie robił żadnych zdjęć, szczególnie przy mniej imponujących transportach, tak te drony obfotografował w kilku miejscach. Udostępniał je bez wskazania podmiotu, który je zakupił, sprawiając wrażenie, że to w całości zasługa Pogoni. Zdjęcia te pojawiały się potem kilkukrotnie na ich mediach społecznościowych” – mówi Malicki.

W historiach opowiadanych przez wolontariuszy powtarzają się zarzuty m.in. o wydawaniu środków ze zbiórek na bardzo drogie hotele, drogie restauracje,

Budowanie i nadużywanie zaufania

Wszystko wskazuje jednak na to, że stowarzyszenie, mimo zebrania grubo ponad miliona złotych na swoich zrzutkach, nie regulowało swoich zobowiązań. Na przełomie 2023 i 2024 roku osoby powiązane ze Stowarzyszeniem – w tym Aldona Hartwińska i Rafał Roszkiewicz – otrzymywały wezwania do zapłaty od podmiotów, w których Roszkiewicz zadłużył stowarzyszenie na poczet dostarczanych dóbr. Konwersacji jednego wolontariuszy z Aldoną Hartwińską, którą widziałem, sugeruje, że zrzutki rozliczano na podstawie faktur, które nie zostały opłacone do dzisiaj.

Spośród moich rozmówców trzy osoby pożyczyły Roszkiewiczowi lub Pogoni kwoty rzędu kilkuset czy kilku tysięcy złotych, których nigdy nie odzyskały. Także inne osoby prywatne dochodzą swoich roszczeń za pożyczki na większe kwoty. Wiem o nieuregulowanych przez ponad rok długach za wynajęty dom w Donbasie, który był bazą wypadową organizacji, o zobowiązania w ukraińskich warsztatach, naprawiających flotę pojazdów stowarzyszenia.

Plotki – wtedy jeszcze powtarzane szeptem w środowisku – mówiły o niespłaconych długach sięgających setek tysięcy złotych.

„On miał taki schemat: pożyczał małe kwoty, raz, drugi, trzeci i oddawał, budując zaufanie. Potem pożyczał większą sumę, a potem zaraz jeszcze większą. Tych już nie oddawał” – mówi mi jeden z wolontariuszy.

Pojawiały się też krytyczne głosy ze strony ukraińskiej. Obiecana pomoc miała nie docierać lub docierać w mniejszej ilości. Pojawiały się kolejne informacje o mobbingu w stowarzyszeniu. Moi rozmówcy wspominali o naruszaniu zasad bezpieczeństwa, piciu alkoholu w Donbasie i innych miejscach zagrożonych, gdzie jest to niedopuszczalne. A nawet o bójkach między Roszkiewiczem a jednym z wolontariuszy.

Upadek

Do sierpnia 2024 stowarzyszenie działało pełną parą. Rafał Roszkiewicz występował w podcaście 8:10 „Gazety Wyborczej” i w Resecie Obywatelskim, gdzie opowiadał o swojej działalności. Wówczas wiarygodność Roszkiewicza była wciąż na tyle duża, że prowadzący rozmowę dziennikarz zachęcał do wpłat.

30 sierpnia, kilka dni po kolejnym konwoju do Ukrainy z Roszkiewiczem (o którym poświadczają inni wolontariusze), Aldona Hartwińska opublikowała oświadczenie:

„Nie jestem i nigdy nie byłam prawnie związana z żadną fundacją czy stowarzyszeniem, nie zasiadałam we władzach czy radach. Z kolei moja współpraca ze stowarzyszeniem Pogoń Ruska zakończyła się już jakiś czas temu […] Nadmienię, że nie zaciągałam żadnych zobowiązań finansowych w imieniu stowarzyszenia czy samego Rafała Roszkiewicza. Nie mam i nie miałam wglądu w finansową stronę działalności stowarzyszenia, nie miałam dostępu do rozliczeń, konta bankowego, zamówień czy faktur. Prowadzę swoje zbiórki i swoją działalność filmową, które w żaden sposób nie są związane ze stowarzyszeniem Pogoń Ruska”.

Tłumaczenie

11 września na profilu facebookowym stowarzyszenia ukazał się komunikat.

Rafał Roszkiewicz wyjaśnia w nim kontrowersje, które narosły wokół jego organizacji. Podkreśla, że w środowisku wolontariuszy często dochodzi do konfliktów, zazdrości i rozpowszechniania nieprawdziwych informacji, co odciąga uwagę od głównego celu, jakim jest pomoc. Przyznaje się do popełnionych błędów wynikających z wypalenia, zmęczenia i nadmiernego optymizmu.

Organizacja działa jako stowarzyszenie, a fundacja jest w trakcie rejestracji – przekonuje. Zadłużenie rzeczywiście istnieje, ale nie należy się nim martwić. To wynik spadku wpływów przy ciągle rosnących potrzebach. Jest spłacane regularnie, a całą odpowiedzialność Roszkiewicz bierze na siebie.

Odrzuca zarzuty o niegospodarność. Przekonuje, że w organizacji tylko jedna osoba – jak dowiadujemy się później, Aldona Hartwińska – otrzymywała wynagrodzenie, a główne koszty dotyczyły wynajmu busów. Sporadyczne wydatki na posiłki i alkohol miały służyć odreagowaniu po ciężkiej pracy i wynagrodzeniu wolontariuszy.

Pisze, że plotki o handlu samochodami przeznaczonymi dla wojska są nieprawdziwe — w jednym przypadku to sama brygada próbowała sprzedać przekazany pojazd, bez jego udziału. Na zakończenie podkreśla, że za wszystkie błędy odpowiada wyłącznie on sam. Przeprasza i prosi, aby jego potknięcia nie zniechęcały do wspierania Ukrainy.

Zapowiada, że nie będzie już komentował tej sprawy. A chwilę później Pogoń Ruska kończy działalność. Znikają ślady po zrzutkach, a w mediach społecznościowych nie pojawiają się nowe materiały.

Postępowanie

W jednej z warszawskich prokuratur trwa dziś postępowanie w sprawie Pogoni Ruskiej o oszustwo na kwotę ponad 1,6 mln zł. Biorą w nim udział przynajmniej dwie poszkodowane firmy. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów.

Dotarłem do kilku podmiotów, które były wierzycielami Stowarzyszenia i jego prezesa. Prosiły o anonimowość ze względu na dobro toczących się postępowań cywilnych i karnych. Otrzymałem też informacje o innych wierzycielach, które są w trakcie weryfikacji.

Prezes spółki zajmującej się militariami powiedział mi anonimowo:

„Złożyliśmy przeciwko Panu Roszkiewiczowi i Pogoni sprawę o wyłudzenie i działanie na szkodę firmy. W początkowym etapie współpracy, polecony przez zaufane i znane osoby, Pan Roszkiewicz wziął kilka małych faktur, po kilka tysięcy złotych, wszystkie opłacił.

Następnie wziął większą na medycynę taktyczną [specjalistyczne środki medyczne przeznaczone do zabezpieczenia typowych obrażeń powstających na wojnie], która nie została opłacona i było z nią wiele problemów formalnych: najpierw wziął ją na inny podmiot, który odmówił zapłaty. Fakturę wycofaliśmy i wystawiliśmy ją na Pogoń. Nie została opłacona, mimo że odebrano i wywieziono towar na Ukrainę”.

Roszkiewicz unika kontaktu

Prezes mówi jednak, że później Roszkiewiczowi udało się odbudować zaufanie.

„Na przełomie 2023 i 2024 roku pan Roszkiewicz zwrócił się z prośbą o wystawienie faktury na około 700 tysięcy złotych i przekazanie sprzętu o tej wartości: był to głównie nieregulowany ustawą sprzęt taktyczny, latarki, stacje energii, celowniki sportowe, ładownice, słuchawki wygłuszające, rękawiczki taktyczne. Miały być one opłacone przez jedno z ministerstw, jednak dopiero po przekroczeniu granicy i wydaniu środków. Sprzęt przekazaliśmy. Policzyliśmy go bardzo tanio – dawaliśmy 1-3 proc. marży – tyle, aby móc to rozliczyć jako faktyczną sprzedaż, a nie darowiznę – bo chcieliśmy pomóc Ukrainie. Faktura nigdy nie została opłacona, a nasze faktyczne straty były większe niż gdybyśmy wystawili fakturę na tę samą kwotę po standardowych cenach”.

Mój rozmówca przyznaje, że spółka zaangażowała się, bo i tak pomagała już Ukrainie. A przy stosunkowo wysokim obrocie mogła poczekać na faktyczne opłacenie faktur.

„Roszkiewicz zwodził mnie, pokazując screeny rozmów, informacje o zrzutkach. Mówił, że z Desy Unicum zbierze 940 tysięcy, którymi opłaci nasze należności, jednak zasłaniał się problemami prawnymi i trudną współpracą z Desą i artystami. Koniec końców okazało się, że z aukcji pozyskano nie 940 a 90 tysięcy i że oryginalnie miały iść na coś innego. Aktualnie nieopłacone faktury Pogoni i Roszkiewicza na wydany mu do wiosny 2024 sprzęt opiewają około półtora miliona złotych. Sam Roszkiewicz unika kontaktu, nie stawił się na w sądzie z racji zwolnienia lekarskiego”.

Przeciwko Rafałowi Roszkiewiczowi toczy się kilka spraw cywilnych. Widnieje on też na dwóch listach dłużników – na jednej ma zobowiązanie na niecałe 5 tys. złotych. Na innej – sięgający ponad 350 tysięcy wraz z odsetkami dług za wynajem mieszkania. Przynajmniej częściowo został on zaciągnięty jeszcze przed pełnoskalową wojną w Ukrainie. Według dostępnych autorowi tekstu informacji, długi i roszczenia wobec Pogoni Ruskiej i Rafała Roszkiewicza przekraczają dwa miliony złotych.

Roszkiewicz znika

Andruszewska: „Rafał po prostu uciekł. Napisał oświadczenie i zniknął. Środowisko podzieliło się na tych, którzy uważali, że temat należy opisać w mediach – i na osoby bezpośrednio związane z Pogonią Ruską, które dążyły do przekonania wszystkich, że były ofiarami Roszkiewicza, a opisanie sprawy »zakończy polską pomoc dla Ukrainy«. Wiem, że jeden z wolontariuszy, który jednocześnie pracuje jako dziennikarz, po deklaracji, że opisze ten temat, był wręcz poddawany szykanom. Ja zaś, gdy do Pani Hartwińskiej dotarła wieść o tym, że powstaje ten tekst, dostałam od jej radcy prawnego kuriozalne wezwanie do powstrzymania się »od działań takich jak publikowanie postów lub komentarzy w mediach społecznościowych oraz kontaktu z osobami trzecimi«. Nigdy w życiu nie pisałam jeszcze o niej postów ani komentarzy, więc to bardzo wymowne”.

Zdaniem Andruszewskiej w efekcie tej „zmowy milczenia” długo po zakończeniu działalności Pogoni wielu wspierających dalej przekazywało środki na jej rzecz.

„Jak długo Pogoń przyjmowała jeszcze wpłaty, mimo że nie przekazywała już żadnej pomocy? Gdzie one trafiły?” – pyta Andruszewska.

Anonimowy wierzyciel Pogoni mówi nam:

„Współpracowałem z wieloma fundacjami i osobami pomagającymi Ukrainie. Ciężko mi winić Panią Aldonę i innych wolontariuszy, wydaje mi się, że Roszkiewicz po prostu zebrał dookoła siebie wiele osób naiwnych, ideowych, które chciały pomóc. Nie miały świadomości tego, że Stowarzyszenie tonie w długach, a pobierane dobra nie były rozliczane. Często miałem wrażenie, że Roszkiewicz celowo wysyłał do obioru i podpisywania dokumentów wolontariuszy, aby unikać odpowiedzialności za odebrane towary”.

Odpowiedź Pogoni Ruskiej

Skontaktowałem się z Aldoną Hartwińską i Rafałem Roszkiewiczem.

Hartwińska odmówiła komentarza, powołując się na artykuł 241 kk i trwające śledztwo.

Poprosiłem o komentarz adwokat Joannę Sowisło, która wskazała na brak zasadności tego tłumaczenia.

„Zgodnie z art. 241 kk karalne jest rozpowszechnianie publicznie wiadomości uzyskanych z postępowania przygotowawczego w okresie prowadzenia tego postępowania do ich ujawnienia w postępowaniu sądowym […] Nie są takimi wiadomościami informacje posiadane przez osobę występującą w postępowaniu w charakterze oskarżonego lub świadka, ale posiadane przez nią jeszcze przed wystąpieniem w tej roli, chociażby w wyniku tej czynności zostały wprowadzone do materiałów dochodzenia lub śledztwa”.

Rafał Roszkiewicz odpowiedział tylko na część pytań. Unikał tych dotyczących rozliczenia zbiórek.

Podkreślił, że nie obrażał wolontariuszy. Że ani on, ani wolontariusze nigdy nie spożywali alkoholu, ani w strefach podwyższonego zagrożenia, takich jak Bachmut czy Awdijiwka, ani w dniu poprzedzającym wyjazd do tych miejsc. Alkohol pojawiał się jedynie poza strefami frontowymi w niewielkich ilościach. Zaprzecza, by częstowano żołnierzy alkoholem i twierdzi, że z powodu grożących im kar sami go nie pili. Podczas wyjazdów w strefy zagrożenia zawsze zapewniano hełmy, kamizelki i apteczki i mimo nacisków nie zabierano tam osób bez odpowiedniego wyposażenia, co bywało powodem konfliktów z częścią wolontariuszy.

W odniesieniu do finansów zaznacza, że środki ze zbiórek były przeznaczane wyłącznie na paliwo, noclegi i wyżywienie wolontariuszy, natomiast alkohol pokrywany był z prywatnych funduszy. Przyznaje, że korzystano z hoteli, gdy skala wyjazdów uniemożliwiała nocleg u znajomych, choć tam, gdzie było to możliwe, zatrzymywano się np. w kościele. Z czasem stowarzyszenie ograniczyło wydatki, zakładając bazę w Donbasie i organizując podróże tak, by unikać noclegów po drodze. Podkreśla również, że wszystkie zbiórki były na bieżąco rozliczane w serwisie zrzutka.pl, co jest warunkiem wypłaty zgromadzonych środków.

Na pozostałe pytania regularnie, od kilku tygodni, obiecuje odpowiedzieć „jutro”.

Środowisko trzyma dystans

Aldona Hartwińska wydała książkę „Ani kroku w tył. Za nami tylko śmierć”, w której o wojnie opowiada przez rozmowy z osobami, które działały w Ukrainie i opisywały wojnę z pierwszej ręki.

W książce wypowiada się Damian Duda, prezes Fundacji w Międzyczasie, która organizuje pracę ochotniczych medyków bojowych, wspierających ukraińskie wojsko. Duda był często oznaczany w postach Pogoni, Rafała Roszkiewicza i Aldony Hartwińskiej. W rozmowie z nami mówi:

„Moja fundacja nie współpracowała w trybie ciągłym ze stowarzyszeniem »Pogoń Ruska«. Ciężko mówić o byciu beneficjentem, gdy przekazana nam pomoc sprowadzała się do kolimatora oraz banku energii. Ze względu na zauważane przez nas nieprawidłowości od samego początku trzymaliśmy wyraźny dystans i odmawialiśmy formalnego realizowania wspólnych projektów. Dla dobra prowadzonego postępowania, o którym wiem, nie chcę wypowiadać się o sprawie w detalach.”

Innym rozmówcą Hartwińskiej był korespondent wojenny Mateusz Lachowski. Jak mi mówi, nigdy nie współpracował z Pogonią.

“Kilka miesięcy temu dowiedziałem się o plotkach na temat Pogoni Ruskiej, o możliwych defraudacjach i nieuczciwych praktykach związanych z działalnością tego stowarzyszenia oraz bulwersujących sytuacjach, o których mówiło się w środowisku wolontariackim, w związku z tym zapobiegawczo ograniczyłem kontakt z Aldoną i przestałem udostępniać jej zbiórki.”

„W świetle informacji, które posiadam od osób trzecich, które miały kontakt z Roszkiewiczem, bądź w jakiś sposób współpracowały ze stowarzyszeniem, oceniam działalność tej organizacji skrajnie negatywnie” – mówi dziennikarz „Kilka osób, które znam i które próbowały działać w tym stowarzyszeniu, zostały przez Roszkiewicza oszukane i do dziś nie mogą odzyskać pożyczonych pieniędzy.

Według mojej wiedzy to stowarzyszenie dramatycznie obniżyło wiarygodność polskich organizacji na terytorium Ukrainy”.

Zmiana zdania

W ostatniej chwili Aldona Hartwińska zmieniła zdanie i skontaktowała się ze mną. Poinformowała, że widząc nieprawidłowości w Stowarzyszeniu, zbierała dowody, którymi wsparła sprawę wierzycieli przeciwko Pogoni, a jej wcześniejsza niechęć do rozmowy wynikała z polecenia polskich służb. „To ja poszłam z dowodami w sprawach, o które Pan pytał, tam, gdzie należy – do organów ścigania. Dzięki mojemu wkładowi sprawy mogły w ogóle się rozpocząć. Kiedy zorientowałam się, że coś jest nie tak – zgromadziłam informacje, dane i dowody, a potem przekazałam tam, gdzie należy.”

Zapytana jednak o to, czy zgłosiła możliwość popełnienia przestępstwa w prokuraturze, wezwała do rozpoczęcia postępowania z oskarżenia publicznego lub wezwała do zainicjowania śledztwa służby, czy też może była jedynie świadkiem w sprawie, Hartwińska odpowiedziała: „Na tamten moment i stan mojej wiedzy – to było za mało, by zgłosić na prokuraturę zgłoszenie o możliwości popełnienia przestępstwa, natomiast wystarczająco, by wesprzeć kolegę (jednego z wierzycieli), który szykował materiały dowodowe. Dostał ode mnie dokładnie to, co pozwoliło wytoczyć sprawę.”

Hartwińska podkreśla, że zerwała współpracę ze stowarzyszeniem w maju 2024, a w czerwcu zerwała już kontakty z Roszkiewiczem. Profil Pogoni pokazuje jednak ich wspólne zdjęcia z 30 czerwca 2024, a świadkowie potwierdzają wspólne wyjazdy latem 2024. Stanowiska innych wolontariuszy wskazują, że musiała, przynajmniej częściowo wiedzieć o nieprawidłowościach. Pierwsze wezwania do spłaty długów, adresowane też do niej, pojawiły się na przełomie 2023 i 2024 roku. Podjeła jednak działania wiele miesięcy później, pozostając przez miesiące jedynym wynagradzanym pracownikiem Stowarzyszenia.

„Jeśli teza jest taka, że ja o wszystkim wiedziałam i zakrywałam na to oczy, to jest to nieprawda. Wciąż współpracuję z różnymi organami w tych sprawach (bo jest ich kilka) i bardzo mi zależy, by sprawa została wyjaśniona.” – Broni się Hartwińska, podkreślając, że dostarczyła ważne dla trwającego postępowania materiały.

;
Paweł Jędral

Analityk Fundacji Kaleckiego, absolwent MISH, realizował projekty badawcze m.in. związane z Partnerstwem Wschodnim

Komentarze