Do tej pory uchodźcy z Ukrainy przez 120 dni od pierwszego wjazdu mogli liczyć na pomoc – bezpłatne zakwaterowanie i wyżywienie w ośrodku. Teraz Polska, kraj przyfrontowy, chce zrezygnować z podstawowego wsparcia dla ludzi uciekających przed wojną. Nie wszyscy potrzebujący wpisują się w określone w nowych przepisach grupy wrażliwe. A wojna trwa
W Sejmie procedowana jest nowelizacja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. Jest to kolejna zmiana tzw. specustawy ukraińskiej z 12 marca 2022 roku. Opisywaliśmy główne założenia noweli w tych tekstach:
Rząd w uzasadnieniu przekonuje, że nowelizacja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy opiera się na racjonalnych przesłankach.
Jedną z największych zmian miałoby być nieprzyjmowanie nowych uchodźców wojennych z Ukrainy do ośrodków zbiorowego zakwaterowania (OZZ) po 31 października 2025 roku. Wyjątek dotyczyłby osób należących do ściśle zdefiniowanych grup wrażliwych.
OKO.press rozmawia z wolontariuszami, którzy na co dzień niosą pomoc uchodźcom z Ukrainy i wiedzą, jak to wygląda w praktyce.
„Zmiany dotyczące zakwaterowania zbiorowego, choć nie tylko, naruszają dyrektywę europejską o masowym napływie ludności i decyzję wykonawczą Unii Europejskiej z marca 2022 roku, zgodnie z którą prawo do pomocy polegającej m.in. na zakwaterowaniu przysługuje wszystkim uchodźcom wojennym” – mówi Anna Mirkowska, wolontariuszka Rubikus Help UA, organizacji, która pomaga ukraińskim uchodźcom wyjechać z terenów przyfrontowych czy spod okupacji. „Teraz się nagle okazuje, że nie wszystkim”.
Od listopada 2025 roku wojewoda miałby obowiązek zapewnić pomoc (zakwaterowanie i wyżywienie) obywatelowi Ukrainy uciekającemu przed wojną, jeśli ma on PESEL UKR oraz gdy:
W ośrodkach nie będą już mogły mieszkać osoby, które nie znalazły się w żadnej z tych kategorii, choć ich sytuacja życiowa jest skomplikowana i potrzebują wsparcia (np. osoby w wieku przedemerytalnym, którym szczególnie trudno znaleźć pracę, czy samotne matki z dwójką dzieci powyżej 12. miesiąca życia).
„Projekt nie przewiduje mechanizmów indywidualnej oceny sytuacji danej osoby” – zaznacza w swojej opinii Rzecznik Praw Obywatelskich.
W nowelizacji zrezygnowano z punktu, który do tej pory obowiązywał – kryterium humanitarnego. Obecnie wojewoda na wniosek osoby, która uzasadniła swoją trudną sytuację, może udzielić jej wsparcia.
Według informacji MSWiA przekazanej OKO.press „w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania mieszka według stanu na 9 lipca 2025 roku 24,5 tysiąca osób”.
Zgodnie z uzasadnieniem ponad 50 proc. osób dopłaca do pobytu w ośrodku. Zdaniem ustawodawcy powinny się one usamodzielnić. W uzasadnieniu czytamy też, że „wygaszany jest częściowy system dopłat za zakwaterowanie”. Natomiast dzieci i emeryci, którzy pobierają polskie świadczenia, powinni dopłacać.
Tak to wygląda w przepisach. A jak w życiu?
Planowane rozwiązania będą miały negatywne skutki przede wszystkim dla nowo przybywających uchodźców. Do tej pory osoby z Ukrainy, przyjeżdżając do Polski, mogły w ciągu pierwszych 120 dni od pierwszego wjazdu liczyć na pomoc (bezpłatne zakwaterowanie i wyżywienie w OZZ). Jeśli po tym czasie się nie usamodzielniły, to mogły mieszkać w ośrodku, ale już odpłatnie (po 120 dniach uchodźcy płacili 40 zł za dobę od osoby, po 180 dniach – 60 zł). Wyjątek dotyczył grup wrażliwych.
„Osoba w wieku produkcyjnym – między 18. a 60. rokiem życia, czy matka, która przyjedzie z dwójką dzieci, nie będzie mogła skorzystać z pomocy ośrodka” – mówi OKO.press wolontariusz zaangażowany w pomoc ukraińskim uchodźcom.
„Taka matka na wstępie będzie musiała mieć ok. 6000 zł, żeby znaleźć mieszkanie (i to musi jeszcze znaleźć je, bo nie wszyscy chcą wynajmować osobom z Ukrainy), zapłacić czynsz, kaucję i mieć jeszcze jakieś pieniądze na życie na następny miesiąc, dopóki nie znajdzie pracy.
Uchodźca musi przyjechać z pieniędzmi, żeby móc nazywać się uchodźcą?” – mówi wolontariusz.
Dodaje, że wielu uchodźców nawet nie miało pieniędzy na wyjazd ze stref przyfrontowych. „Od roku na forach ukraińskich jest informacja, żeby Polskę omijać z daleka. Najczęstsze kierunki to Norwegia, Finlandia, Niemcy. Tam pomoc obowiązuje jeszcze w niezmienionym kształcie, warunki mieszkaniowe są zupełnie niewspółmierne do polskich” – mówi wolontariusz.
Do tych krajów jednak trzeba dojechać. Ukraińscy uchodźcy jadą przede wszystkim przez Polskę. Według Mirkowskiej z Rubikusa, który zajmuje się też relokacją ukraińskich uchodźców na Zachód, dużym problemem będzie ulokowanie osób potrzebujących zakwaterowania krótkoterminowego (chociaż tak naprawdę jest to problem od początku inwazji na pełną skalę). Jak już pisaliśmy, osoby jadące dalej z pomocą sieci wolontariuszy docierają do Polski (przez zachodnią granicę Ukrainy lub przez granicę białorusko-polską, jeśli wyjeżdżają z terenów okupowanych), gdzie – najczęściej w Warszawie, Przemyślu lub Krakowie – dzień, dwa, tydzień czekają na samolot czy autobus, na który bilety kupuje im Rubikus oraz inne międzynarodowe organizacje.
„Teraz w większości wyjeżdżają ludzie, którzy nigdzie nie zamierzali wyjeżdżać. Tacy, którzy na przykład całe życie spędzili w jednym obwodzie, ale do ewakuacji zmusiły ich okoliczności, bo np. rakieta uderzyła w ich dom. To są ludzie, którzy nie mają pieniędzy, nie mają planu, co dalej” – mówi nam wolontariuszka.
W Warszawie, która jest największym węzłem komunikacyjnym na ich drodze, wolontariuszom udało się wynegocjować możliwość zakwaterowania osób w tranzycie bez wyrobienia PESEL-u w wyznaczonych placówkach – w Warszawskim Ośrodku Interwencji Kryzysowej i w razie potrzeby w ośrodkach Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie. W zwykłych ośrodkach długoterminowego pobytu dla uchodźców można zamieszkać tylko mając specjalny PESEL UKR, dzięki któremu uchodźca też otrzymuje dostęp do opieki medycznej czy świadczeń socjalnych, ale dla osób w tranzycie, które za chwilę wyjadą, wyrobienie PESEL-u jest nieracjonalne, zwłaszcza że specustawa ukraińska przewiduje tę możliwość dla osób, które zamierzają pozostać w Polsce. Natomiast nie wiadomo, czy w związku ze zmianami wojewoda mazowiecki będzie kontynuował tę możliwość, nic go do tego nie będzie zobowiązywać.
„A jeśli ludzie przyjeżdżają w piątek wieczorem, a mają wyjazd w niedzielę? Nie wyrobią PESEL-u. Więc ośrodek ich nie przyjmie” – mówi wolontariuszka.
Mirkowska zaznacza, że w noweli jest też zmiana dotycząca sposobu wyrobienia PESEL-u UKR. Rząd chce zlikwidować możliwość załatwienia formalności związanych z PESEL-em UKR i z pobraniem odcisków palców w miejscu pobytu osoby niezdolnej z przyczyn zdrowotnych czy niepełnosprawności do stawienia się w urzędzie.
„Z tej możliwości skorzystały osoby takie jak na przykład pani Hałyna. Nie była naszą podopieczną, miała lecieć razem z mężem do dzieci do Kanady, ale nie wpuszczono jej do samolotu ze względu na stan zdrowia. Z lotniska w Warszawie trafiła do szpitala na Banacha. Miała raka mózgu. Po podróży z Ukrainy (jechali z mężem na własną rękę) stan jej zdrowia znacznie się pogorszył. Już nie była w stanie wstać z łóżka, właściwie nie było z nią kontaktu. Spędziła jakiś czas w szpitalu, potem udało się załatwić jej pobyt w hospicjum, w którym zmarła” – opowiada Mikowska.
„To, że udało jej się zrobić numer PESEL UKR, a więc w ogóle uporządkować jej sytuację pobytową w Polsce, zawdzięczamy tylko temu, że ustawa przewidywała możliwość wyrobienia tego numeru w miejscu pobytu uchodźcy. Ona fizycznie nie byłaby w stanie dotrzeć do urzędu. A szpital chciał ją i męża obarczyć pokaźnym rachunkiem za leczenie ze względu na to, że początkowo nie miała PESEL-u. Dzięki interwencji wolontariuszy z Fundacji Asymetryści, z którymi współpracujemy, udało się to odkręcić”.
Ustawodawca wyjaśnia, że „powyższa zmiana wynika z potrzeby racjonalnego zarządzania i efektywnego wykorzystywania sprzętu teleinformatycznego” i dodaje, że wniosek może zostać złożony przez przedstawiciela osoby, która ze względów zdrowotnych czy niepełnosprawności nie może zrobić tego sama. Jeśli osoba nie ma rodziców czy opiekunów, PESEL może zostać nadany z urzędu.
„A jak zostaną pobrane odciski palców, żeby urząd nadał PESEL?” – pyta Mirkowska. „Wielu urzędników nie wykazuje się dobrą wolą i nie zrobią nic, do czego nie zostaną jednoznacznie zobligowani przez przepisy. Widzę tutaj pole do nadużyć”.
Według RPO dotychczasowe rozwiązanie – mobilna obsługa w szczególnie uzasadnionych przypadkach – powinno być zachowane.
Mimo że prawo do bezpłatnego zakwaterowania zachowają osoby z wyznaczonych tzw. grup wrażliwych, nasi rozmówcy wskazują na kolejne problemy.
Po pierwsze, osoba z niepełnosprawnością, która przyjeżdża do Polski, ma ukraińskie orzeczenie i musi je potwierdzić –
bez polskiego orzeczenia nie będzie kwalifikować się do zamieszkania w ośrodku zbiorowego zakwaterowania.
„Będzie musiała przejść przez długą drogę” – mówi wolontariusz i wyjaśnia: „Osoba z niepełnosprawnością powinna pójść do lekarza rodzinnego, później – do specjalisty, który na podstawie badań lub swojej oceny powinien potwierdzić diagnozę. Potem ta osoba powinna wrócić do lekarza rodzinnego i składać dokumenty do komisji orzekania o niepełnosprawności”.
„Obecnie są takie kolejki, że w miastach proces średnio zajmuje około pięciu do sześciu miesięcy, w zależności od tego kto, jaką ma chorobę” – podkreśla wolontariusz.
„Gdzie osoba z niepełnosprawnością, która przyjedzie – sama czy z opiekunem – będzie do tego czasu mieszkać i co będzie jeść?” – pyta Mirkowska.
Na problem zwraca uwagę również RPO: „w obecnym kształcie projekt nie przewiduje też zapewnienia zakwaterowania m.in. dla osób z niepełnosprawnościami w okresie ich pobytu w Polsce przed uzyskaniem odpowiedniego orzeczenia potwierdzającego niepełnosprawność”.
„Oczywiście 120 dni bezpłatnego zakwaterowania przysługujące dotąd wszystkim uchodźcom często nie wystarczało, żeby wyrobić polskie orzeczenie o niepełnosprawności. Natomiast rekomendacja RPO była taka – i urzędy raczej się do niej stosowały – żeby w sytuacji, w której ten czas nie wystarczy, honorować orzeczenie ukraińskie, o ile dana osoba ma zaświadczenie z zespołu orzekającego o niepełnosprawności, że jest w trakcie wyrabiania polskiego orzeczenia. Nie umiem sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądać teraz” – mówi Mirkowska.
„Ustawodawca albo nie zdaje sobie sprawy, że powstanie duża luka czasowa pomiędzy przyjazdem a możliwością zakwaterowania, albo nie chce sobie z tego zdać sprawy”.
„Sytuację ratowałoby, jeśliby w ustawie napisać, że będzie okres przejściowy – sześć miesięcy – dla osób z niepełnosprawnością, które mają odpowiednie orzeczenia ukraińskie” – mówi wolontariusz.
Komisja może też nie przyznać orzeczenia.
„To, że ktoś ma grupę pierwszą albo drugą w Ukrainie nie znaczy, że w Polsce będzie miał równoważne stopnie, czyli stopień znaczny lub umiarkowany” – wyjaśnia wolontariusz. „Często jest tak, że osoba, która ma ukraińską grupę drugą, w Polsce dostaje według starego nazewnictwa tzw. grupę trzecią, czyli stopień lekki. A stopień lekki już nie kwalifikuje się do bezpłatnego zamieszkania w ośrodku. W praktyce więc nie wiadomo, jak skończą się kilkumiesięczne starania tej osoby”.
Do tego ważne jest, że nawet jeśli osoba z niepełnosprawnością – np. dziecko – ma polskie orzeczenie i kwalifikuje się do zamieszkania w OZZ, to jego opiekun – np. matka – może z nią zamieszkać w ośrodku, tylko jeśli nie pobiera świadczenia pielęgnacyjnego (w 2025 roku to 3287 złotych miesięcznie).
„Więc albo opiekun zrzeknie się świadczenia pielęgnacyjnego, o ile mu ono oczywiście przysługuje, i mieszka w OZZ z częściowym wyżywieniem (warunki są różne, czasem to wyżywienie to tylko obiad), albo pobiera to świadczenie, ale musi coś wynająć na wolnym rynku. A wiadomo, że ludziom bez stałej pracy, cudzoziemcom, osobom w sytuacjach niestandardowych niechętnie wynajmuje się mieszkania. Tu czynniki ryzyka się kumulują: mamy cudzoziemca, z osobą pod opieką, w dodatku niemogącego podjąć pracy. Zanim taka rodzina znajdzie kogoś, kto jej wynajmie lokal, minie czas” – opowiada Mirkowska. I kontynuuje:
„Wydawałoby się, że to są już spore pieniądze. Ale jeśli ktoś ma znaczną niepełnosprawność, to znaczy, że wymaga intensywniejszych wizyt lekarskich, turnusów rehabilitacyjnych. Możliwości systemowe są tu ograniczone. Opiekunowie (niezależnie od narodowości przecież) muszą często ponosić dodatkowe koszty związane z leczeniem, pielęgnacją czy rehabilitacją osoby będącej pod ich opieką, środowiska opiekunów osób z niepełnosprawnościami często zwracały uwagę, że pieniędzy ze świadczenia nie starcza. Natomiast tu opiekun będzie musiał za te około 3000 złotych opłacić wynajem, rachunki, wyżywić siebie i tę osobę, a często również inne osoby, bo są różne sytuacje. Dobrze, jeśli w rodzinie są dwie osoby zdolne do pracy i jedna może się gdzieś zatrudnić. Ale nie zawsze się tak dzieje”.
Drugą grupą wrażliwą, która może znaleźć się w trudnej sytuacji, są ukraińscy seniorzy. Według naszego rozmówcy obecnie proponowane w projekcie ustawy przepisy są niedoprecyzowane.
Do tej pory osoby starsze (kobiety po 60. roku życia, mężczyźni – po 65.) mogli mieszkać w OZZ bezpłatnie. Nowelizacja przewiduje, że oni dalej będą mogli mieszkać w ośrodkach, o ile nie pobierają polskiego świadczenia emerytalnego. Ci, którzy takie świadczenie pobierają, powinni płacić za pobyt 15 złotych dziennie.
Słowo „polskiego” pojawiło się w projekcie dzięki zaangażowaniu organizacji działających na rzecz ukraińskich uchodźców. Pierwotna wersja nie zaznaczała, o jakie świadczenie emerytalne chodzi. To ważne, ponieważ biorąc pod uwagę, że większość osób nie mogłaby się utrzymać w Polsce za ukraińską emeryturę – po przeliczeniu na złotówki to w większości ok. 200-300 złotych. Nie byłoby ich stać, żeby płacić 450 złotych miesięcznie za pobyt w ośrodku.
„Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej dopłaca do ukraińskiej emerytury zasiłek, chociaż są to niewielkie pieniądze. Pytanie, czy każdy, kto dostanie taki zasiłek – a praktycznie wszyscy [wnioskodawcy] dostają – będzie podlegać pod tę opłatę” – mówi wolontariusz.
W ośrodku mogłaby zamieszkać samotna matka z trójką dzieci, o ile przynajmniej jedno z dzieci nie ukończyło 7. roku życia. We wcześniejszej wersji projektu noweli było to 14 lat.
„Ta granica została mocno obniżona” – mówi wolontariusz. „Jeśli matka miałaby przykładowo dzieci w wieku 8 lat, 10 lat i 11 albo i więcej, to już nie jest zwolniona z opłaty. Mimo tego, że ma trójkę dzieci lub więcej”.
Według wolontariusza, jeśli Sejm uchwali nowelizację w takiej wersji, to skutki będą podobne, jak w lipcu 2024 roku (kiedy wchodziły zmiany poprzedniej nowelizacji z połowy maja). Wówczas m.in. zlikwidowano rekompensaty 40 złotych dziennie dla właścicieli mieszkań za przyjmowanie ukraińskich uchodźców. Nowelizacja wprowadziła też opłatę 15 złotych dziennie za dzieci (matka trójki i więcej dzieci za swój pobyt nie płaciła). Częściowe dopłaty – 40 lub 60 zł dziennie – do pobytu dla uchodźców, oprócz tzw. grup wrażliwych, zostały ustalone jeszcze wcześniej.
„Wtedy mnóstwo matek, które miały jedno lub dwójkę dzieci, musiało opuścić ośrodki, bo już podlegały opłacie. Matka – 1860 zł miesięcznie i dziecko w zależności ile miesiąc ma dni, 450 lub 465 zł. Matkę, która ma dwójkę dzieci, nie było stać na kwotę 2800 zł, żeby zapłacić za pobyt całej rodziny w ośrodku” – wyjaśnia wolontariusz.
„Wszystko zmierza do powolnego zamykania tej pomocy. Po tej zmianie nastąpi wielkie sito w ośrodkach, zostaną tylko nieliczne osoby”
– mówi nasz rozmówca, dodaje, że nastroje w społeczeństwie w ostatnim czasie się bardzo zmieniły i mniej obywateli i obywatelek chce pomagać ukraińskim uchodźcom.
„Umyka nam jako społeczeństwu, ale też umyka ustawodawcy, że uchodźcy wojenni z Ukrainy to nie tylko te osoby, które już są w Polsce. Uchodźcy przyjeżdżają codziennie” – podkreśla Mirkowska. „Nasiliły się ostrzały. Jeśli od dłuższego czasu mieliśmy dwa autobusy ewakuacyjne do Warszawy miesięcznie (a Rubikus koordynuje tylko ułamek ruchu uchodźczego), to w sierpniu mają być już trzy. Na każdy jest lista rezerwowa. Do tego coraz więcej osób jedzie z naszą pomocą autobusami liniowymi.
Codziennie dostajemy kilkadziesiąt zgłoszeń od rodzin, które potrzebują ewakuacji. Obawiam się, że trend jest raczej wzrostowy niż spadkowy”.
I dodaje:
„Oczywiście, nie są to takie liczby uchodźców, jak w 2022 roku, czy w 2023 po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce. Ale to nie oznacza, że nie ma już ruchu uchodźczego.
W dodatku przyjeżdżają ludzie w coraz trudniejszej sytuacji, wycieńczeni wojną. To, że zmieniła się skala, nie oznacza, że zmieniły się potrzeby”.
Niepełnosprawność
Uchodźcy i migranci
agresja Rosji na Ukrainę
uchodźcy z Ukrainy
Ukraina
wojna
wojna w Ukrainie
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Komentarze