0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Iga Kucharska / OKO.pressIl. Iga Kucharska / ...

Katarzyna Sroczyńska: 64 proc. badanych Polek i Polaków twierdzi, że ich stan psychiczny jest raczej dobry lub dobry – czytam w raporcie „Dobrostan psychiczny w Polsce. Co myślimy o pomocy psychologicznej?”, którego jesteście współautorkami. Komentujecie te wyniki jako niepokojące, dlaczego?

Marta Marchlewska*: Rzeczywiście kondycja psychiczna jest często oceniana przez badanych lepiej niż ogólny stan zdrowia. I gdyby się tylko na tych wynikach opierać, to moglibyśmy uznać, że generalnie nie jest źle.

Jednak 16 proc. Polek i Polaków deklaruje złą kondycję psychiczną, a 20 proc. określa ją jako średnią, co nie daje powodów do optymizmu.

W ramach projektu „Psychologia dla społeczeństwa” prowadzimy wiele badań, szczegółowo przyglądamy się takim aspektom zdrowia psychicznego, jak poczucie samotności, przewlekłe zmęczenie czy obniżony nastrój. I analizując te wyniki, widzimy, że sporo osób ma problemy.

Prawie 30 proc. Polek i Polaków deklaruje na przykład, że często lub bardzo często doświadczają zmęczenia, które nie ustępuje mimo odpoczynku i wiąże się nie tylko z osłabieniem fizycznym, ale także z pogorszeniem funkcji poznawczych, na przykład koncentracji uwagi.

Nazywacie to poczucie astenią.

Marta Rogoza**: Zdecydowana większość naszych badanych miała czasami lub częściej przejawy astenii, czyli stanu przewlekłego zmęczenia, który bywa związany z objawami depresyjnymi, ale nie jest tym samym co depresja.

Z badań, które przeprowadziłyście, wynika, że na astenię uskarżają się raczej młodsi niż starsi. W ogóle osoby z grupy 65+ oceniają swój ogólny dobrostan znacznie lepiej niż osoby z najmłodszej grupy wiekowej, czyli 18-24 lata. Czyli dziadkowie są bardziej zadowoleni z tego, jak się czują, niż ich wnukowie. Czy to potwierdzenie opinii, że młodzi są wyjątkowo delikatni, że to pokolenie płatków w śniegu?

Marta Marchlewska: Byłabym daleka od tego, by tak klasyfikować młodych dorosłych. Rzeczywiście, zgłaszają sporo problemów i nawet psychologiczny dobrostan, który nie wypada najgorzej w całej próbie, właśnie w tej grupie był najniższy.

Dlaczego tak jest?

Marta Marchlewska: Możemy jedynie formułować hipotezy. Z jednej strony można by się zastanawiać, w jakich warunkach te osoby dorastały, jak pandemia COVID-19, przypadająca na ważny etap życia młodych osób, wpłynęła na ich funkcjonowanie i postrzeganie relacji społecznych. Tutaj warto zwrócić uwagę na wysokie poczucie samotności, które też badaliśmy.

A z drugiej strony pozostaje kwestia, na ile te osoby mogą się odnaleźć w obecnym świecie jako ludzie efektywni, w jakim stopniu mogą realizować swoje cele i czy nie jest tak, że rzeczywistość społeczno-polityczna, z którą obcują, jest trudniejsza dla nich, niż była na przykład dla ich rodziców.

Marta Rogoza: W kontekście trudności, z którymi mierzą się różne grupy wiekowe, badaliśmy też postawy wobec tego, czy korzystać i jak korzystać z pomocy psychologicznej.

Osoby starsze miały najsilniejsze przekonanie, że z problemami natury psychologicznej trzeba się zmierzyć samemu. Że nie warto tym zawracać głowy innym.

Natomiast osoby młodsze mają przekonanie, że mogą poprosić o pomoc i że nie musi to być oznaką słabości. Są bardziej otwarte na pomoc psychologiczną. Tutaj dopatrywałabym się nadziei na to, że nie wszystko stracone.

Marta Marchlewska: Nadziei, że choć ta grupa ma problemy, to równocześnie specjalistyczna pomoc psychologiczna nie jest przez nich odrzucana. Musimy jednak zwrócić uwagę na to, jak niska jest świadomość społeczna na temat psychologii i pomocy psychologicznej – i jak wiele chaosu informacyjnego towarzyszy tej tematyce. Można zadać sobie pytanie, czy osoby, które nawet będą chciały sięgnąć po pomoc psychologiczną, trafią do właściwych osób.

Przeczytaj także:

Świadomość dotycząca pomocy psychologicznej w całym społeczeństwie jest dosyć niska, jak wynika z Waszych badań. Nie bardzo wiemy, kim jest psychoterapeuta, czego oczekiwać od psychologa, a czego od psychiatry.

Marta Marchlewska: A to stwarza pole do działań dla pseudopomagaczy, osób, które nie mają certyfikatów na przykład psychoterapeutów ani studiów psychologicznych, tylko uznają z dnia na dzień, że zajmą się pomocą psychologiczną i wymyślają autorskie terapie, niepotwierdzone w żaden sposób badaniami naukowymi. To wszystko może prowadzić do tragicznych skutków.

Z jednej strony ważne jest, żeby budować otwartość na pomoc psychologiczną, ale z drugiej – trzeba wprowadzać ludzi w świat psychologii w sposób bardzo świadomy.

Poza badaniami ilościowymi, których wyniki właśnie opublikowaliśmy, prowadzimy teraz badania jakościowe, polegające na pogłębionych rozmowach z respondentami, i możemy już powiedzieć, że problem tkwi w tym, że jako społeczeństwo nie wiemy, na czym polega pomoc psychologiczna.

Marta Rogoza: Wielu osobom wciąż trudno wyobrazić sobie, jak wygląda wizyta u specjalisty. Często opierają się na stereotypowym obrazie – że trzeba się położyć na kozetce i problemy znikną.

Liczą na to, że wyjdą po pierwszym spotkaniu z gotową receptą na szczęśliwe życie, że ktoś powie im krok po kroku, co mają zrobić, żeby odzyskać chęć do życia, być szczęśliwym, mieć szczęśliwy związek, szczęśliwą rodzinę, dobrą pracę itd.

Nie mają świadomości, że psychoterapia jest związana z wysiłkiem, z własną pracą, z interakcją.

Brak wiedzy widzimy też w innych aspektach: spora część badanych wyraziła głębokie przekonanie, że wszystkie leki psychotropowe są uzależniające. Wierzą w to, że psycholog potrafi czytać w myślach. Jest mnóstwo mitów funkcjonujących w naszym społeczeństwie, które dodatkowo utrudniają skorzystanie z pomocy.

Marta Marchlewska: Percepcja psychologii jest u części osób właśnie taka, jak Marta opisała: pójdę na terapię, to znaczy odwiedzę psychologa, powiem mu o swoim problemie, a on sprawi, że wszystkie moje kłopoty znikną. Takie przekonania wyrażały osoby, które miały styczność z pomocą psychologiczną i z niej zrezygnowały. Nie chcą więcej z niej korzystać, bo się okazało, że to wymaga pracy po stronie pacjenta i że ten proces będzie trochę trwał.

Z drugiej strony zaobserwowaliśmy inne przekonania, głównie stworzone na kanwie popkultury, połączone z lękiem, że jak już się udam po pomoc, to dostanę diagnozę, zostanę skierowana na przykład do szpitala psychiatrycznego i pochłonięta przez system, z którego będzie mi się ciężko wyzwolić. W rozmowach z badanymi pojawia się motyw złowrogiej pomocy psychologicznej, która może wyrządzić krzywdę. Paradoksalnie więc osoby, które najbardziej się boją i może mają problemy z lękiem, nie sięgną po profesjonalne wsparcie i błędne koło będzie się nakręcać.

Prawie połowa respondentów deklaruje, że rozważała skorzystanie z pomocy psychologa, psychiatry lub psychoterapeuty z powodu doświadczonego dyskomfortu psychicznego. Wśród nich 68 proc. myślało o tym w ciągu ostatniego roku. Znowu pytanie, to dużo czy mało?

Marta Marchlewska: Można tu mówić o problemie interpretacyjnym: trzeba odróżnić odpowiedzi powierzchowne, dość ogólne, które nie zawsze w pełni odzwierciedlają prawdziwe myśli, od tych bardziej szczegółowych. Pomyślmy na przykład o uprzedzeniach. Mało kto przyznaje: tak, jestem uprzedzona, nie lubię jakiejś grupy. Raczej tak o sobie nie mówmy w domenie publicznej, co nie zmienia faktu, że jak zaczynamy badać na głębszym poziomie, to te uprzedzenia się ujawniają i wiemy, że jest to istotny problem.

Podobnie jest w wypadku tych badań. Wydaje się, że społecznie nie jest dobrze postrzegane, że ktoś od razu mówi: nie, nie ma mowy, na pewno nie sięgnę po pomoc. Jednak, gdy ponad 70 proc. respondentów, którzy nigdy nie dostali diagnozy związanej ze zdrowiem psychicznym, twierdzi, że taka diagnoza wzbudziłaby w nich poczucie wstydu, to jest to dosyć znamienny rezultat.

Brakuje rzetelnej edukacji psychologicznej?

Marta Rogoza: Zdecydowanie tak. Ogromnym problemem jest to, że każdy może tworzyć dostępne w sieci i mediach społecznościowych treści psychologiczne czy dotyczące zdrowia psychicznego i zbierać grono odbiorców. Osoby, które zupełnie nie są związane z psychologią, nie posiadają odpowiedniego wykształcenia, mogą „produkować”, choćby z użyciem Chata GPT, i sprzedawać uproszczone lub wręcz nieprawdziwe treści, tworzyć kursy i szkolenia, i rozbudowywać bazę odbiorców, poszerzać zasięgi. Do chaosu w tej sferze przyczynia się brak uregulowań związanych z ustawą o zawodzie psychologa. W efekcie cała odpowiedzialność za informacje, które przyjmujemy, spoczywa na nas jako odbiorcach. To my musimy zweryfikować, od kogo wiedzę zdobywamy, a nie każdy ma zasoby, przestrzeń i możliwości, żeby to robić.

Marta Marchlewska: Sytuacji nie ułatwia to, że mamy wysyp treści psychologicznych, bo psychologia się dosyć dobrze sprzedaje. Równocześnie jest niedoceniana jako nauka. Brakuje świadomości, czym ona de facto jest, że jest nauką empiryczną, że w jej ramach prowadzi się wiele badań, do których analizy używa się zaawansowanych modeli statystycznych. Że wcale psychologia nie jest miękką dziedziną. Żeby opublikować artykuł w dobrym czasopiśmie psychologicznym, trzeba przeprowadzić badania poprawne metodologicznie na bardzo dużych próbach, często z różnych państw, by zobaczyć, czy efekty, które obserwujemy, utrzymują się międzykulturowo. Wydaje się, że ludzie nie są tego świadomi.

Dodatkowo komplikuje sprawę to, że poza psychiatrami i psychologami istnieją psychoterapeuci, że mamy wiele różnych nurtów psychoterapii, wiele ugruntowanych w nauce, ale ponieważ nie ma wystarczających uregulowań prawnych, psychoterapią można właściwie nazwać dowolne działanie.

Marta Rogoza: Wystarczy powiesić tabliczkę na drzwiach, że jestem psychoterapeutą. Brakuje też wytycznych przygotowanych przez nasze środowisko, niestety skonfliktowane.

Marta Marchlewska: A przecież te osoby, które szukają pomocy, to są osoby w potrzebie i przerzucanie na nie odpowiedzialności za to, żeby weryfikowały, kto jest rzetelny, a kto nie, jest w gruncie rzeczy nieetyczne.

Brak wiedzy to nie jedyna bariera w dostępie do pomocy psychologicznej. Wyniki Waszych badań potwierdzają przekonanie, że psychoterapia jest usługą dostępną dla dość zamożnej klasy średniej.

Marta Rogoza: Tak, osoby, które są najmniej zamożne, mają najwięcej problemów i największe potrzeby związane z pomocą psychologiczną, a jednocześnie najmniej możliwości, żeby z niej skorzystać.

Osoby, których miesięczne dochody wynoszą mniej 3 tys. zł, oceniają swoją kondycję psychiczną znacznie gorzej niż osoby zarabiające najwięcej. Poza tym czują się najbardziej samotne.

Marta Marchlewska: Jeżeli ktoś uważa, że psychologowie czytają w myślach, knują i są jakimiś złowrogimi postaciami, to nawet jeżeli ma pieniądze, to i tak nie skorzysta z pomocy psychologicznej. Natomiast jeżeli ma do tej formy pomocy pozytywny stosunek, to napotyka kolejne bariery – związane z finansami, ze słabą dostępnością ośrodków pomocy, z terminami. A biorąc pod uwagę to, że jednak sporo osób narzeka na swoją kondycję psychiczną i pamiętając o trudnych, wzmacniających poczucie zagrożenia, uwarunkowaniach społeczno-politycznych, w których żyjemy, też o tym, że za naszą granicą toczy się wojna, można prognozować, że ta pomoc będzie coraz bardziej potrzebna. To wszystko nie sprzyja temu, że będziemy się czuć dobrze. Jeżeli nie będzie wsparcia systemowego, ale też rzetelnej edukacji i uświadamiania ludziom, czym psychologia jest, kiedy i jakie może dać nam wsparcie, to nasza przyszłość nie wygląda zbyt optymistycznie.

W komentarzu do badań zwracacie uwagę, że Polska przeznacza na zdrowie psychiczne zaledwie 3 proc. budżetu ochrony zdrowia, tymczasem Wielka Brytania czy Niemcy – 10-15 proc. Ale też, co może niektórych dziwić, bo wydaje się, że wydziały psychologiczne od lat cieszą się ogromną popularnością wśród zdających na studia, mamy ciągle mało specjalistów na 100 tys. mieszkańców.

Marta Marchlewska: Psychologia jako nauka ma wiele zastosowań. Duża część osób, które kończą psychologię, wcale nie zajmuje się później pomocą psychologiczną, ale na przykład badaniami marketingowymi czy doradztwem HR. Poza tym absolwenci psychologii doskonale zdają sobie sprawę z tego, że żeby być psychoterapeutą, to niezbędne są dodatkowe wieloletnie i kosztowne szkolenia. To ścieżka zawodowa, której podjęcie wymaga środków finansowych. Wiedzą o tym absolwenci psychologii, ale niekoniecznie innych kierunków, którzy z dnia na dzień postanawiają, że zostaną psychoterapeutami.

Liczba zwolnień z powodu zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania w ciągu ostatnich pięciu lat wzrosła o blisko 40 proc., a liczba dni absencji w pracy – o 50 proc. – wynika z raportu ZUS z początku tego roku. A z Waszych badań można wyciągnąć wniosek, że niechętnie przyznajemy się do problemów ze zdrowiem psychicznym.

Marta Marchlewska: Na przestrzeni ostatnich lat sytuacja na pewno się zmieniła. Ludzie mają większą świadomość, że jeżeli np. przez dłuższy czas mają obniżony nastrój, to może warto to skonsultować ze specjalistą.

Marta Rogoza: Dają też sobie prawo, by zareagować wizytą u specjalisty i pójściem na zwolnienie w reakcji na przykład na stres, który się długo utrzymuje. 60 proc. osób w naszej grupie badanej spełnia pewne kryteria diagnostyczne depresji i to może być poważny sygnał społeczny, że jesteśmy społeczeństwem psychicznie wypalonym, przeciążonym.

Myślę, że być może zwolnienie lekarskie jest też rozpatrywane czasami jako jedyna dostępna forma pomocy, żeby dać sobie chwilę wytchnienia, bo nie ma innej opcji na skorzystanie z pomocy psychologicznej.

To może być także sygnał ostrzegawczy dla decydentów, że jest luka, że jest zapotrzebowanie na to, żeby tę pomoc nieść, także w wymiarze profilaktyki i edukacji.

64 proc. badanych mówi, że czasami, często lub cały czas tęskni za posiadaniem w pobliżu bliskich osób. Weszliśmy w stulecie samotności?

Marta Marchlewska: To jest kwestia tego, w jaki sposób wchodzimy w grupy społeczne, jak postrzegamy siebie na tle społeczeństwa. Dotykamy tematu polityki i kampanii wyborczej, która właśnie się zakończyła, a przede wszystkim budowania ogromnej polaryzacji politycznej, która przekłada się na to, jak na co dzień funkcjonujemy w społeczeństwie. Jak pokazują badania, osoby, które mają wysoki poziom polaryzacji, uważają, że wyborcy opozycyjnej partii bardzo się od nich różnią, na przykład wolą inne rodzaje muzyki, czytają inne książki, chodzą na spacery w inne miejsca, co innego jedzą. W takiej sytuacji polityka staje się tak ważna, że aż przelewa się na inne domeny życia człowieka. Nie należy więc być może oczekiwać, że będziemy łatwo wchodzić w relacje społeczne. A co gorsza, że z łatwością nam przyjdzie utrzymywanie tych, które już mamy. Często z powodu sporów politycznych kończymy znajomości z osobami, które były nam bliskie, bo nie jesteśmy w stanie z nimi normalnie rozmawiać.

Z jednej strony mamy więc kwestie dotyczące polityki, z drugiej zaś inne wyzwania, jak chociażby rozwój nowoczesnych technologii. Można się zastanawiać, czy na przykład rozwój i dostępność AI nie będzie zmierzać w takim kierunku, że ludzie coraz rzadziej będą polegali na relacjach, bo czat będzie im dostarczał odpowiedzi na wszystkie pytania. Dotychczas to jednak ludzie byli najłatwiejszym, najszybszym sposobem zdobywania informacji. Pytanie, jak ludzi aktywizować, zachęcać do podejmowania i utrzymywania relacji społecznych.

Marta Rogoza: Bo to właśnie wsparcie społeczne jest jednym z najważniejszych buforów problemów psychicznych. Może znacząco obniżać ryzyko depresji, zaburzeń lękowych i wypalenia zawodowego. Jest kluczowym czynnikiem w tym, żeby dojść do siebie, odbudować swoją siłę psychiczną po kryzysach, które przeżywamy. Jeśli spojrzymy na to, co się dzieje: że nie jesteśmy w stanie wsparcia społecznego dawać, ale też otrzymywać, ponieważ często nie tworzymy trwałych takich relacji społecznych, to jest to bardzo niebezpieczne.

Wśród rzeczy, o które się martwimy, jak czytam w Waszych badaniach, poza stanem gospodarki, naszym zdrowiem i sytuacją finansową, na czwartym miejscu jest wpływ decyzji politycznych na nasze życie, co w tym kontekście wydaje się znaczące.

Marta Marchlewska: Wydaje się, że coraz więcej osób – widać to na przykład po aktywizacji młodych wyborców – zdaje sobie sprawę z tego, jak silnie polityka wpływa na nasze życie i codzienne wybory. Wiemy, że to, jakie będą decyzje podejmowane przez polityków, dotknie nas bezpośrednio choćby w kwestiach bezpieczeństwa.

Równocześnie system polityczny nie odpowiada na wiele problemów, z którymi mierzą się Polki i Polacy. Dotyczy to chociażby kwestii pomocy psychologicznej: nawet jeśli chcielibyśmy, nie bardzo możemy z niej skorzystać, bo system jest niewydolny. Martwimy się, jak decyzje polityków będą się kształtowały, czy wyjdą naprzeciw naszym potrzebom i pozwolą nam normalnie żyć. To samo można by powiedzieć o kwestii gospodarki, dzietności, dostępu do mieszkań dla osób najmłodszych itd. To, że młodzi ludzie się odwracają od duopolu na scenie politycznej, wynika z tego, że ten duopol niekoniecznie odpowiada na ich potrzeby.

*dr hab. Marta Marchlewska – prof. Instytutu Psychologii PAN, kierowniczka Laboratorium Poznania Politycznego w Instytucie Psychologii PAN i współpracowniczka Political Psychology Lab na University of Kent. Specjalizuje się w badaniach nad tym, jak poczucie zagrożenia wpływa na człowieka, w tym jego postrzeganie świata politycznego. W swojej pracy łączy wiedzę akademicką z działaniami mającymi realny wpływ na społeczeństwo.

**dr Marta Rogoza – adiunktka w Pracowni Psychologii Osobowości Instytutu Psychologii PAN i badaczka ilościowa w Laboratorium Poznania Politycznego IP PAN, kierowniczka projektu MINIATURA NCN. Jej badania koncentrują się na strukturze cech osobowości, typach identyfikacji grupowej oraz wyzwań związanych z pomiarem w psychologii. Specjalizuje się w zaawansowanych analizach statystycznych, tworząc innowacyjne narzędzia do badania trudnych do uchwycenia zjawisk psychologicznych.

;

Komentarze