0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 10.01.2025 Warszawa , ulica Wiejska , Sejm . Europosel Grzegorz Braun podczas konferencji prasowej Konfedracji Korony Polskiej trzeciego dnia 26. posiedzenia Sejmu X Kadencji . Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl10.01.2025 Warszawa ...

Polska brunatnieje! – zakrzyknęli komentatorzy po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich. W tym alarmującym okrzyku chodziło między innymi o wynik polityka skrajnej prawicy Grzegorza Brauna. Zagłosowało na niego 1,2 miliona wyborców. Skąd takie poparcie?

Wynik Grzegorza Brauna nie jest zaskoczeniem dla kogoś, kto wcześniej obserwował jego działalność. Kiedy opinia publiczna skupiała uwagę na jego konkurencie Sławomirze Mentzenie, liderze Konfederacji (które to ugrupowanie właśnie rozstało się z Braunem z powodu jego startu w wyborach prezydenckich), ten polityk systematycznie robił swoje. Jak od lat.

Na wyborczych spotkaniach zawsze miał dużą publiczność. Na zdjęciach z kampanijnych wieców widać nie tylko pełne sale, ale też ludzi stojących pod ścianami, zajmujących każde wolne miejsce. Także na spotkaniach zewnętrznych Braun gromadził przynajmniej po kilkaset osób.

Trzeba wreszcie przyjąć do wiadomości, że ten poseł ma duże grupy fanów w całej Polsce. Podoba im się ekstremizm Brauna, jego agresja i bezkarność. Widzą w nim człowieka silnego i sprawczego, a nie przemocowca.

„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.

Teren, pozarządówki i głośne incydenty

Najważniejsze elementy aktywności Grzegorza Brauna, które z pewnością wpłynęły na jego wyborczy wynik, to:

  • Systematyczna praca w tak zwanym „terenie”, czyli w całej Polsce, a nie tylko w Warszawie, trwająca nieprzerwanie od lat.
  • Siatka wspierających organizacji pozarządowych.
  • Projekty parlamentarne gromadzące wokół niego antysystemowców i antyszczepionkowców, a także przeciwników wspierania Ukrainy i obecności Ukraińców w Polsce.
  • Kontrowersyjne, głośne medialnie akcje, budujące mu rozpoznawalność.

Dodajmy do tego niemrawość organów ścigania w reagowaniu na te działania polityka, które były sprzeczne z prawem, i brak determinacji prokuratury, by postawić go w stan oskarżenia, a będziemy mieli pełny obraz sytuacji wokół Grzegorza Brauna.

Przeczytaj także:

Na to nałożyły się globalne trendy. I teraz na chwilę wychodzimy z opowieści o Braunie, by opowiedzieć krótko o świecie, w którym żyjemy, i o emocjach, jakie się z tym wiążą. Dla zrozumienia popularności skrajnej prawicy to równie ważne, jak wiedza o tym, co robi Braun.

W poszukiwaniu łatwych rozwiązań

Od kilku lat funkcjonujemy w świecie, którego podstawową cechą jest niestabilność i nieprzewidywalność zmian. Najpierw pandemia, potem wojna w Ukrainie, do tego kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej, zmiany klimatyczne, podbijany przez polityków (głównie prawicowych) lęk przed migrantami, wreszcie przetasowania światowe generowane przez Donalda Trumpa.

W tym nieprzewidywalnym świecie zmęczeni ludzie poszukują bezpieczeństwa.

A niektórzy również łatwych rozwiązań skomplikowanych problemów. Takie podpowiada im właśnie skrajna prawica.

Nic dziwnego, że rośnie liczba osób, dla których staje się ona atrakcyjna. Obserwujemy to w niemal całej Zachodniej Europie: od sukcesów wyborczych niemieckiego AfD, przez sukcesy Frontu Narodowego we Francji, aż po nagły skok poparcia dla rumuńskiej partii AUR, której liderem jest George Simion (właśnie przegrał wybory prezydenckie, ale niewiele brakowało mu do zwycięstwa).

Warto dodać, że

w wielu przypadkach europejska skrajna prawica jest wspierana przez Rosję. Są już na to mocne dowody.

Nie ma co prawda dowodów w odniesieniu do takich ugrupowań w Polsce, możemy jedynie mówić o poszlakach i pośrednich powiązaniach, widocznych choćby w promowaniu narracji korzystnych dla Rosji. Ale też nie było w naszym kraju śledztw, w których analizowano by tę kwestię. Nikt do tej pory nie prześledził przepływów finansowych polskiej skrajnej prawicy, śledczy nie badali również powiązań personalnych radykalnych polityków ze Wschodem. W OKO.press wielokrotnie opisywaliśmy działania Grzegorza Brauna o wyraźnym wektorze prorosyjskim. Jednak tym razem nie skupiam się na wpływach rosyjskich, lecz na odbiorze skrajnej prawicy przez Polaków.

Bezpieczeństwo kosztem człowieczeństwa

Faktem jest, że skrajna prawica zyskuje także w Polsce. Jej politycy wydają się mieć panaceum na wszelki problemy współczesności. Imigrantów wyrzucimy, granice zamkniemy, Żydów usuniemy, wystąpimy z Unii Europejskiej, obniżymy podatki, zniesiemy obowiązek szczepień, z debaty publicznej usuniemy wszystkich, którzy mówią o zmianach klimatycznych, środowisko LGBT+ znów wciśniemy do podziemia, a z sąsiadami (czytaj: z Rosją) po prostu się dogadamy. No i przestaniemy wspierać Ukrainę, co zagwarantuje nam pokój i ograniczy wydatki. A wtedy świat znów stanie się piękny.

Skrajna prawica chyba w żadnym kraju nie rządzi samodzielnie, co ułatwia jej snucie tego rodzaju opowieści, którym bliżej do bajek niż do rzeczywistości. Dopóki skrajni politycy nie dojdą do władzy, ich wizje są trudne do weryfikacji. Z poziomu zdrowego rozsądku wiadomo, że są niespełnialne, ponieważ uwarunkowania świata, w których żyjemy, sprawiają, że prostych rozwiązań zwyczajnie nie ma.

Jednak wielu ludzi marzy, że się znajdą. Chcą choć przez chwile poczuć ulgę od lęku, frustracji i niepewności. Zaś ulga pojawia się wtedy, gdy świat wraca do znanych reguł funkcjonowania, a nie zmusza do konfrontacji z kolejnymi zmianami.

Politycy skrajnej prawicy właśnie to obiecują: powrót do znanej równowagi.

Część ludzi łapie się na taki przekaz, nawet jeśli osiągnięcie stabilności i bezpieczeństwa ma się odbywać kosztem ich człowieczeństwa. Bo czym innym, jeśli nie pozbywaniem się człowieczeństwa, jest zgoda na wyrzucanie z kraju słabszych, innych, dyskryminowanych? „No ale skoro dzięki temu ja będę bezpieczny, zróbmy tak” – myślą ci, którzy przyjmują skrajnie prawicową narrację.

„Bo on nas obroni”

Grzegorz Braun jest politykiem, który perfekcyjnie wykorzystuje w politycznej aktywności ludzkie zmęczenie, niechęć do zmian i pragnienie bezpieczeństwa. Działa wielotorowo i oddolnie, odcinając się od polityki głównego nurtu, co pozwala go uznać za wiarygodnego przez osoby nastawione antysystemowo. Kiedy rozmawiam z osobami popierającymi Brauna i pytam, czemu na niego głosują, zazwyczaj słyszę: „Jest prawdziwym patriotą”; „On naprawdę obroni nas i Polskę”, „Tylko on przeciwstawia się obowiązkowi szczepień” oraz „Tylko on naprawdę walczy o życie”.

Wyraźne jest przekonanie, że Braun reprezentuje jakiś unikatowy wzorzec polskiego patrioty, który ma moc obronienia Polaków przed wszelkimi zagrożeniami. Wejście w szczegóły obnaża jednak pozór owego przekonania. Braun ma być w stanie obronić Polskę, bo… potrafi zerwać ukraińską flagę z ratusza lub wynieść do kosza choinkę z bombką, która mu się nie podoba. Albo gaśnicą przeciwpożarową zgasić świecznik.

Jego zwolennicy nie widzą w tym absurdu ani agresji, lecz siłę, bezkompromisowość i konsekwencję.

Podoba im się nawet jego język – radykalny, agresywny, czasem wręcz przemocowy. Oraz to, że jasno wskazuje wrogów. To zawsze są osoby inne, słabsze, takie, których (teoretycznie) można się pozbyć, a na pewno można je łatwo zdehumanizować.

Zawsze są to też wrogowie wymyśleni. Jakoś skrajna prawica nie ogłasza wszem i wobec, że wrogiem Polski jest Rosja, nawet gdy ta realnie nam zagraża. Za to chętnie wskazuje na migrantów, mniejszości narodowe i religijne, osoby LGBT+ czy inne grupy słabsze społecznie. Niestety, absurd takich przekazów ani zaszyta w nich ksenofobia nie sprawiają, że stają się one nieskuteczne.

Braun na specjalnych prawach?

Jednocześnie Braun pokazuje swoim zwolennikom, że nie muszą żyć w zgodzie z tak zwaną „poprawnością polityczną”. Hasło to od kilku lat budzi niechęć w dużych grupach społeczeństwa, chociaż oznacza przecież uwzględnianie w swoim zachowaniu potrzeb grup dyskryminowanych i pomijanych. Ale wielu ludziom w Polsce kojarzy się raczej z brakiem swobody oraz koniecznością nadmiernego kontrolowania się.

Braun pokazuje, że taka kontrola nie jest konieczna. Ulega impulsom i instynktom. Nie podoba mu się uroczystość żydowskiego święta Chanuki w Sejmie? Więc ją zakłóca. Nie podoba mu się czyjeś publiczne wystąpienie? Podchodzi i wyłącza mikrofon. Nieodpowiednia flaga na ratuszu? Braun ją zrywa. Irytująca bombka na choince w holu sądu? Wyrzuci choinkę. Lekarka, która wykonuje ustawowe aborcje? Braun z kolegami wtargnie do szpitala. Przykłady można mnożyć.

To są zachowania niezgodne z normami społecznymi. Zazwyczaj są piętnowane i karane, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie żyć w społeczeństwie. W cywilizowanej wspólnocie są inne sposoby radzenia sobie z tym, co się nam nie podoba.

Braun jednak funkcjonuje w przestrzeni publicznej na jakichś wyjątkowych zasadach.

Od lat może liczyć na immunitet poselski i korzysta z tego, by zapewnić sobie bezkarność. Przećwiczył też już dwukrotnie, że nawet pozbawienie go immunitetu nie musi skutkować sprawą karną w sądzie, nie wspominając o wyroku skazującym. Teraz testuje to po raz trzeci.

Bezkarność wpływa na innych

Jego wyczyny są z perspektywy prawa karnego czynami niskiego kalibru, prokuratura więc zazwyczaj nie jest zdeterminowana do szybkiego postawienia mu zarzutów. A, jak słyszę od prokuratorów, kiedy zarzuty już są, Braun korzysta z rozmaitych zabiegów prawnych, by śledztwo przedłużać. Potem kończy się kadencja, Braun znów wchodzi do parlamentu, dostaje nowy immunitet i cała historia zaczyna się od początku.

Niestety, wybryki Brauna wpływają na emocje i postawy niektórych ludzi.

Jego bezkarność wzmacnia w nich przekonanie, że można w ten sposób funkcjonować, w każdym razie Braun może. A skoro tak, to zapewne będzie w stanie zrobić też inne rzeczy, które zapowiada wprost lub sugeruje: wyrzucić muzułmanów, Ukraińców i Żydów, wyjść z Unii Europejskiej, dogadać się z Rosją i odbudować znajomy, bezpieczny świat. To oczywiście utopia, ale odpowiadająca na tęsknoty części polskiego społeczeństwa.

Tyle o emocjach, jakie budzi Braun. Przyjrzyjmy się jeszcze, w jaki sposób ten polityk działa. Głośne medialne wyczyny to tylko fragment jego aktywności. Braun intensywnie pracuje w terenie, czyli z dala od wielkich politycznych ośrodków.

Polityczny ekosystem

Opisywałam to w OKO.press już dwa lata temu, gdy był jeszcze posłem w Sejmie:

„Jest zaangażowany w pielgrzymki rowerowe, rekolekcje, kościelne konferencje, obozy dla młodzieży czy szkolenia ze strzelectwa. (…) Prowadzi nieformalną »poselską komisję śledczą« na temat działań państwa w czasie pandemii, w której odwołuje się do postępowań karnych przeciw zbrodniarzom hitlerowskiej Rzeszy. Stąd nazwa projektu – Norymberga 2.0. (…) Dodajmy do tego fundację z wydawnictwem, sekcję łączności radiowej, intensywne kontakty międzynarodowe, pół miliona złotych zebranych od sympatyków oraz niejasności w wydatkach partyjnych. Wtedy będziemy mieli zarys realnej działalności Grzegorza Brauna”.

Braun zasiada we władzach sześciu organizacji pozarządowych. Jego bliscy współpracownicy – w kolejnych. Już tylko to tworzy szeroki ekosystem, który pozwala na docieranie do różnych grup społecznych. Te organizacje są aktywne także w mediach społecznościowych. Na swoich kontach, rzecz jasna, promują Brauna.

Polityk pisze również książki, wydawane w zaprzyjaźnionych wydawnictwach. Związana z nim organizacja Pobudka w marcu br. zachęcała do kupna jego książki „Rok w kondominium. Moja pierwsza Kampania Prezydencka. Wybory na Urząd Prezydenta RP 2015. Część I”. Można ją było kupić w sklepie internetowym Fundacji Osuchowa, czyli kolejnej organizacji, z którą związany jest Braun.

Zrzut ekranu oferty książki Brauna na stronie Fundacji Osuchowa

Gaśnica – symbol Brauna

Na okładce książki, w górnym lewym rogu, widać czerwoną gaśnicę. Po zgaszeniu chanukowego świecznika gaśnicą w Sejmie w grudniu 2023 r. ten przedmiot stał się symbolem Brauna – dla jego zwolenników oczywiście. Braun się na gaśnicach podpisywał, fotografował ze strażakami, gaśnice na spotkania z nim przynosili jego sympatycy.

Z ich perspektywy incydent w Sejmie był dokładnie tym, czego oczekiwali – pokazem siły i sprawczości wobec Żydów „panoszących się w Polsce”.

W drugiej połowie 2024 roku, jeszcze przed oficjalną kampanią, Braun objeżdżał Polskę ze swoim najnowszym filmem „Gietrzwałd 1877. Wojna Światów”. Pokazy były bezpłatne. Brauna nie zrażały odmowy wynajęcia sal przez ich właścicieli, szukał kolejnego miejsca i przekonywał nowe grupy ludzi do swojej wizji świata.

Podobnie było w czasie spotkań wyborczych. Ileś razy musiał zmieniać miejsce, bo właściciele nieruchomości wycofywali zgody, gdy orientowali się, z kim ma być spotkanie. Ale Braun jest na to uodporniony. Jest klasycznym przykładem osoby, która działa według zasady: „Wyrzucisz przez drzwi, to wejdzie oknem”.

29.03.2025 Rzeszow , Hotel Metropolitan . Kandydat na urzad Prezydenta RP , europosel Grzegorz Braun podczas spotkania wyborczego z mieszkancami .
Fot. Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.pl
Gaśnica podpisana przez Grzegorza Brauna podczas spotkania wyborczego w Rzeszowie. Fot. Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.pl

Do tego wszystkiego Braun ma własną partię – Konfederację Korony Polskiej (KKP). Ugrupowanie długo należało do Konfederacji. Dziś chyba już nikt nie wie, czy należy nadal, czy już nie. Do rozłamu doszło niedawno, z powodu startu Brauna w wyborach prezydenckich, ale był to rozłam w pewnym sensie niedokończony. Status KKP najlepiej więc teraz opisuje hasło znane z Facebooka: „To skomplikowane”.

Jeśli chcemy reagować – to teraz

KKP działa w całym kraju. Jak pisałam dwa lata temu: „Konfederacja Korony Polskiej ma struktury w 41 okręgach wyborczych, istnieją też dwa koła zagraniczne – w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Przynajmniej 38 struktur lokalnych założyło swoje fanpage na Facebooku. Największym zainteresowaniem cieszą się strony struktur w: Poznaniu (5 tys. fanów), Gdyni (2,6 tys. fanów), Radomiu (2,1 tys. fanów) i Lublinie (2 tys. fanów)”.

Terenowi działacze pomagają Braunowi zbierać podpisy, rozwieszać plakaty i organizować spotkania z filmami czy książkami. Werbują też kolejnych chętnych.

A niemal z każdą głośną akcją Brauna, po której polityk pozostaje bezkarny, chętnych przybywa.

Właśnie dlatego w ostatnich tygodniach kampanii Braun angażował się w grupowe zrywanie flagi ukraińskiej z ratusza w Białej Podlaskiej, podpalił flagę unijną, którą zabrał z siedziby Ministerstwa Przemysłu w Katowicach oraz zaatakował lekarkę, która wykonuje aborcje. Doskonale wiedział, że z każdym głośnym przemocowym działaniem przybędzie mu zwolenników. Oraz że organy ścigania nic mu nie zrobią.

Za dwa tygodnie będzie już po wyborach. Braun zniknie z pola widzenia, tym bardziej że zasiada w Parlamencie Europejskim, czyli daleko od Polski. W swoich środowiskach będzie jednak zapewne dalej aktywny. Jeśli teraz nie zrozumiemy, skąd bierze się jego atrakcyjność; jeśli państwo nie zareaguje na jego wykroczenia i agresję, przy kolejnych wyborach, niekoniecznie prezydenckich, Braun wróci jeszcze silniejszy.

Czas na reakcję na jego przemocową ksenofobiczną wizję świata jest właśnie teraz. Być może to ostatni moment, by skutecznie zareagować.

;
Na zdjęciu Anna Mierzyńska
Anna Mierzyńska

Analityczka mediów społecznościowych, ekspertka. Specjalizuje się w analizie zagrożeń informacyjnych, zwłaszcza rosyjskiej dezinformacji i manipulacji w sieci. Autorka książki „Efekt niszczący. Jak dezinformacja wpływa na nasze życie” oraz dwóch poradników na temat zwalczania dezinformacji. Z OKO.press współpracuje jako autorka zewnętrzna. Pisze o dezinformacji, bezpieczeństwie państwa, wojnie informacyjnej oraz o internetowych trendach dotyczących polityki. Zajmuje się też monitorowaniem ruchów skrajnie prawicowych i antysystemowych.

Komentarze