Nieistniejący dziennikarze, artykuły napisane przez chat AI, strona niewidoczna dla wyszukiwarek, materiały wideo kopiowane z innego kanału. Tak wygląda główny portal informacyjny „centrum medialnego”, na które wydano 2,5 miliona zł z budżetu państwa
Jak za niemal 2,5 miliona złotych stworzyć „centrum medialne”, o którym nikt nie słyszał? Wystarczy użyć sztucznej inteligencji do wygenerowania nieistniejących dziennikarzy i napisania artykułów. Zrobić stronę internetową, używając gotowego szablonu dla portali informacyjnych za kilkadziesiąt euro, a potem zablokować indeksowanie. Tak, aby żadna wyszukiwarka nie mogła tej strony znaleźć.
Aż wreszcie wskazać na tę stronę w sprawozdaniu z realizacji zadania publicznego jako na „anglojęzyczny portal informacyjno-publicystyczny”. Tak właśnie zrobiła Fundacja Action-Life z Warszawy. Jej „centrum medialne”, zbudowane za miliony pochodzące z publicznych (czyli naszych) pieniędzy, to sprzęt nagraniowy oraz portal widmo.
„Sprawozdanie Fundacji Action-Life za wykonanie tego zadania jest w trakcie szczegółowej analizy, zarówno pod względem merytorycznym, jak i finansowym” – zapewnia Maciej Wewiór, zastępca dyrektora Centrum Informacyjnego Rządu.
Jeśli urzędnicy uznają, że organizacja nie wykonała zadania właściwie, może być zmuszona do zwrotu dotacji. Pokazujemy po kolei, co powinno zdyskredytować ten projekt.
Wiosną 2023 roku informowaliśmy, że premier Mateusz Morawiecki przyznał wysoką dotację z rezerwy budżetowej państwa Fundacji Action-Life z Warszawy. Fundacja, na co dzień zajmująca się organizowaniem imprez biegowych, miała za 2,5 miliona zł stworzyć „centrum medialne”. Jego głównym elementem miał być anglojęzyczny portal informacyjno-publicystyczny.
Mimo wielokrotnych pytań nie udało się wówczas nam ustalić, dlaczego Mateusz Morawiecki uznał, że warto przyznać fundacji środki budżetowe. Organizacja dostała te pieniądze poza jakimikolwiek konkursami. Była to osobista decyzja premiera.
Prezesem Action-Life jest Jakub Nowak. To maratończyk, ale także były instruktor ZHR, kolega jednego z bliskich współpracowników byłego premiera Mateusza Morawieckiego – Michała Kuczmierowskiego, prezesa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.
Podejrzewaliśmy jednak, że
w rzeczywistości pieniądze ma dostać znany głównie z platformy X kanał Visegrad24, długo funkcjonujący jako anonimowy.
To OKO.press ujawniło, że stoi za nim prawicowy youtuber Stefana Tompson. Po naszej publikacji Tompson przyznał się do tego w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Jednocześnie zapewniał, że jest to inicjatywa prywatna i nie pozyskuje na nią żadnych pieniędzy z budżetu państwa.
Visegrad24 to kontrowersyjne konto. Intensywnie wspierało Donalda Trumpa (także wtedy, gdy już nie był prezydentem USA) oraz Victora Orbána (nawet gdy obrał wyraźny kurs prorosyjski). Zdarzało mu się rozpowszechniać fake newsy, zaś na jego koncie na Facebooku kilkukrotnie opublikowano materiały z rosyjskiego Sputnika.
To także Visegrad24 jako pierwsze duże anglojęzyczne konto opublikował w sieci słynny film z bawiącą się premierką Finlandii Sanną Marin. Nagranie wywołało kryzys gabinetowy w Finlandii. A był to moment wyjątkowo wrażliwy politycznie dla tego państwa – trwał proces jego przystępowania do NATO. Źródłem nagrania dla większości światowych mediów było właśnie Visegrad24.
Jednak wiosną 2023 roku ani Fundacja Action-Life, ani KPRM nie odpowiadały na pytanie, czy finansowane z budżetu centrum medialne będzie miało coś wspólnego z Visegrad24. Dopiero teraz, po zmianie władzy, ustaliliśmy fakty.
„Z treści przekazanej dokumentacji wynika, że w ramach realizacji wskazanego zadania utworzono anglojęzyczny portal informacyjno-publicystyczny – Central Eastern Europe News (ceenews.org) oraz wyposażono studio nagraniowe. W sprawozdaniu została przedstawiona lista zakupionego sprzętu” – takie informacje przekazało nam Centrum Informacyjne Rządu.
Głównym portalem Centrum Medialnego jest więc strona ceenews.org.
Domena tego portalu nie została jednak zarejestrowana na Fundację Action-Life, lecz na firmę Bracia Tompson. Jednym z jej właścicieli jest Stefan Tompson, założyciel kanału Visegrad24. Co więcej, CEE News na portalu zaprasza na swoje kanały w social media, lecz są to kanały należące do Visegrad24 – na YouTube, Facebooku i platformie X. Widać wyraźnie, że obie inicjatywy są ze sobą połączone.
Ale nie jest to partnerska współpraca. Visegrad24 nie publikuje linków prowadzących do CEE News, nie powołuje się na ten portal. Zresztą nikt tego nie robi. Na żadnej z głównych platform społecznościowych nie znaleźliśmy ani jednego przekierowania, prowadzącego do CEE News. Strona nie pojawia się także w wyszukiwarkach. Wygląda jakby powstała w jednym celu – wykazania jej istnienia w sprawozdaniu z realizacji zadania, składanym obowiązkowo w Kancelarii Premiera.
Dodatkowego smaku sprawie dodaje fakt, że choć dotację premier przyznał w marcu
domenę ceenews.org wykupiono 16 października 2023 roku, a więc w dniu ogłoszenia pierwszych wyników wyborów parlamentarnych.
Zapewne wtedy osoby dysponujące pieniędzmi z dotacji od Morawieckiego uświadomiły sobie, że sprawozdanie z realizacji zadania sprawdzać będą już nowe władze.
Co ciekawe, pierwsze publikowane na CEE News artykuły mają daty z połowy maja 2023 roku. Chronologicznie wygląda to tak: strona nie istniała (i to jeszcze przez pięć miesięcy), ale artykuły już się na niej pojawiały. Tego typu niespójności na CEE News jest dużo, podobnie jak innych niespodzianek.
Sam portal jest, ale jakby go nie było. Nie ma śladu po jakichkolwiek wejściach internautów na tę stronę w żadnych narzędziach analitycznych. Nie podawano do niej linków na żadnej innej stronie internetowej. Nawet w archiwum internetowym jej nie było. Zapytaliśmy profesjonalistę, zajmującego się na co dzień tworzeniem stron internetowych, jak to możliwe.
Po sprawdzeniu okazało się, że twórcy ceenews.org zablokowali indeksowanie tego portalu.
Taka blokada nie pozwala, by jakakolwiek wyszukiwarka internetowa mogła odczytać treści ze strony, by wyświetlać je w wynikach wyszukiwania.
To działanie przeciwne do tych, które podejmowane są standardowo podczas tworzenia tego rodzaju portali informacyjnych. Zazwyczaj autorom stron zależy, by treści z nich były widoczne w sieci. W tym celu podejmują wiele działań na rzecz lepszego pozycjonowania strony w wyszukiwarkach oraz udostępniają materiały w mediach społecznościowych. Tutaj zrobiono odwrotnie – postarano się, by na portal informacyjny, będący głównym efektem zadania za 2,48 mln zł z budżetu państwa, nikt nie trafił.
Dlaczego? Nie wiemy. Fundacja Action-Life nie odpowiedziała na nasze pytania, podobnie jak poprzednio. Możemy jedynie przypuszczać, że twórcom strony zależało, by nikt się jej dokładnie nie przyglądał. Bo niespodzianek jest tam więcej niż tylko blokada indeksowania.
Portal CEE News nie jest aktualizowany od grudnia 2023 roku, chociaż według umowy podpisanej z KPRM minimalny czas trwałości projektu to pięć lat. Najnowszy tekst ma datę 20 grudnia 2023 roku i jest podpisany przez Johna Smitha. John Smith w krajach anglojęzycznych to jak Jan Kowalski w Polsce. Zaczęliśmy przyglądać się innym autorom artykułów. Znaleźliśmy kilku dziennikarzy. Każda osoba ma zdjęcie i krótki biogram Są to: Marek Wiśniewski, Linda Varkaliene, Istvan Nagy, Sorin Ingea. Żadna z tych osób nie pojawiła się w sieci nigdzie poza CEE News.
Bliższe oględziny ich zdjęć, zamieszczonych na portalu, ujawniły, że każdy z „portretów dziennikarzy” ma w prawym dolnym rogu niewielki napis StyleGAN2. StyleGAN2 to program wykorzystujący AI (sztuczną inteligencję) do generowania twarzy nieistniejących osób.
Czyli na portalu jako zdjęcia autorów artykułów wstawiono fałszywe fotografie, stworzone przez AI.
Sprawdziliśmy też biogramy „dziennikarzy”. Są już w sieci narzędzia, które analizują, czy tekst został wygenerowany przez któryś z ogólnie dostępnych chatów, działających w oparciu o AI (tzw. „AI detektory”). Okazało się, że biogramy autorów tekstów zostały w stu procentach wytworzone przez sztuczną inteligencję. Żeby zachować rzetelność, użyliśmy czterech różnych detektorów. Za każdym razem otrzymywaliśmy tę samą informację.
Jednym słowem: osoby, wskazywane na CEE News jako autorzy i autorki tekstów, nie istnieją!
To tak zwane persony, nieistniejące postacie. Ich tworzenie uważa się za jedną z metod internetowej dezinformacji. Fałszywych dziennikarzy kreuje się, by uwiarygodnić artykuł, dać czytelnikom poczucie, że za materiałem stoi konkretna osoba, której można zaufać. W tym przypadku fejkowe persony miały uwiarygadniać teksty publikowane na portalu utworzonym za niemal 2,5 miliona zł z budżetu państwa.
Za pomocą detektorów AI sprawdziliśmy też część artykułów na portalu. Wiele z nich także powstało dzięki AI. Detektor wielokrotnie pokazywał, że sto procent sprawdzanego tekstu napisała sztuczna inteligencja.
Inne artykuły są przeróbkami depesz z anglojęzycznych agencji prasowych oraz z mediów państw Europy Środkowo-Wschodniej. Przeróbki były niewielkie, z reguły kopiowano duże partie źródłowych materiałów.
CEE News na portalu zaprasza do obserwowania swoich kanałów w mediach społecznościowych. Zamieszczone na stronie linki prowadzą jednak na kanały Visegrad24 – na YouTube, X i Facebook. A przecież CEE News ma własny kanał na YouTube. Powstał 15 listopada 2023 roku. Opublikowano na nim 67 filmów. Wszystkie znalazły się na YT w ciągu jednego tygodnia, od 7 do 12 grudnia 2023 roku. Większość z nich ma zaskakująco równą liczbę wyświetleń – 1 tysiąc.
To się nie zdarza w ruchu organicznym w sieci, czyli tym pochodzącym od prawdziwych internautów. Identyczne wyniki wyświetleń oglądalności kilkudziesięciu materiałów da się osiągnąć tylko w jeden sposób – kupując te wyświetlenia. Każdy rodzaj reakcji, widoczny w mediach społecznościowych, można kupić. To nieetyczne działanie, ale obecnie nie jest uznawane za niezgodne z prawem. Tyle że przekonywanie, iż tysiąc osób obejrzało dany film, na podstawie kupionych reakcji, to oszustwo.
Co więcej, część nagrań z kanału CEE News kilka miesięcy wcześniej była publikowana na kanale Visegrad24. Jednak na CEE News nie zamieszczono linku do źródła.
Zmieniono czołówkę, nieco przemontowano całość i wstawiono jako materiał własny.
Fundacja Action-Life stworzyła Centrum Medialne – widmo. Jego główny portal nie jest nigdzie widoczny, bo tak zdecydowali jego twórcy. Teksty na portal tworzą chaty AI, ich oficjalnymi autorami są nieistniejący dziennikarze. Nagrania w znacznej części pochodzą z kanału Visegrad24. Nawet domena portalu nie należy do Fundacji Action-Life, choć to ona dostała dotację z budżetu państwa, lecz do firmy Bracia Tompson – właścicieli kanału Visegrad24. Za to wszystko zapłacono z naszych, bo publicznych pieniędzy.
Trudno ustalić, na co rzeczywiście wydano 2,5 mln zł. Eksperci, których poprosiliśmy o wycenę, uważają, że koszt wykonania takiego portalu jak CEE News to zaledwie 300-400 euro, czyli około 2 tys. zł. Nawet gdyby wykonawca dostał pięć razy więcej, koszt całości zamknąłby się w 10 tysiącach zł. Dziś portal nie jest nawet aktualizowany. Od grudnia nikt się nim nie zajmuje.
Fundacja Action-Life nie odpowiedziała na nasze pytania. KPRM zapewnia, że trwa kontrola wykonania zadania. Jeśli urzędnicy stwierdzą, że zadanie nie zostało właściwie wykonane, mogą wystąpić o zwrot dotacji.
Afery
Mateusz Morawiecki
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Action Life
cee news
dotacje
dotacje premiera
fundacja action life
Visegrad24
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze