0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. VANO SHLAMOV / AFPFot. VANO SHLAMOV / ...

14 grudnia Gruzja otrzymała status kraju kandydata do Unii Europejskiej. Pod sam koniec roku swój wielki powrót do polityki ogłosił Bidzina Iwaniszwli (na zdjęciu u góry), miliarder, którego majątek szacuje się na 4,9 mld dolarów, nieformalny „właściciel” Gruzji i założyciel rządzącej partii Gruzińskie Marzenie. A pod koniec stycznia do dymisji podał się premier rządu. Wszystko to bezdyskusyjnie wiąże się z wyborami parlamentarnymi, które czekają Gruzję w październiku 2024 roku.

Przeczytaj także:

Ale po kolei.

Europa czy Rosja?

Gruzja złożyła wniosek o członkostwo w Unii Europejskiej zaraz po inwazji Rosji na Ukrainę, w marcu 2022 roku. Dokonała tego razem z Ukrainą i Mołdawią, niemniej sam akt nie wynikał z chęci zachowania się podobnie jak rządy dwóch pozostałych krajów, tylko był efektem nacisków społecznych. Według sondaży 89 proc. Gruzinów i Gruzinek popiera integrację europejską.

W czerwcu 2022 Rada Europejska przyznała status tylko Ukrainie i Mołdawii. Gruzja otrzymała jedynie perspektywę oraz plan naprawczy, który składał się z 12 zaleceń. Zajęcie się nimi miało być szansą na to, by kandydatura Gruzji po raz kolejny mogła zostać rozważona. Na wprowadzenie zmian UE dała jej ponad rok.

Czy Gruzja pomaga Putinowi?

Unia Europejska zarzucała Gruzji brak wolności mediów i słowa, polaryzację środowiska politycznego, izolowanie społeczeństwa obywatelskiego, brak ochrony praw mniejszości, problem z niezależnością sądów i brak działań na rzecz zwalczania oligarchów.

Jednak nieoficjalnie nie podobała się Unii postawa gruzińskiego rządu wobec inwazji Rosji na Ukrainę, której oficjalnie nie potępiła, ani nie przystąpiła do sankcji. Niepokój wzmagały także kłótnie na linii Tbilisi-Kijów i nie pomagała sytuacja zdrowotna więzionego byłego prezydenta, Michaela Saakaszwilego.

Rok, w którym rząd Gruzji powinien pracować nad europejskimi zaleceniami, był bardzo burzliwy

  • W marcu wybuchły silne protesty antyrządowe przeciwko próbie wprowadzenia ustawy o rejestrze tzw. zagranicznych agentów, wzorowanej na rosyjskim prawie.
  • W maju – zgodnie z decyzją Władimira Putina – wznowiono loty między Rosją a Gruzją, które prezydent Federacji Rosyjskiej zawiesił po tzw. Nocy Gawriłowa w 2019 roku (o co chodziło, piszę niżej).
  • Wczesną jesienią podjęto próbę impeachmentu prezydentki Salome Zurabiszwili z powodu jej zagranicznych podróży i lobbingu na rzecz integracji europejskiej.
  • W międzyczasie wiodący politycy rządzącego Gruzińskiego Marzenia stale podkreślali, że Zachód chce wciągnąć Gruzję w wojnę z Rosją i dąży do otwarcia drugiego frontu.

Oprócz tego Gruzja od początku inwazji przyjęła do siebie ponad 130 tys. rosyjskich relokantów, którzy otworzyli w tym czasie około 16 tys. firm. Nie nałożyła na nich obowiązku wizowego, ale za to zmniejszyła okres oczekiwania na otrzymanie obywatelstwa z 10 lat do 5.

Od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie znacznie pogłębiły się także relacje ekonomiczne między Rosją a Gruzją

i zaczęły pojawiać się – uzasadnione – podejrzenia o pomaganie Rosji w obchodzeniu sankcji.

Gruzja w znikomym stopniu zastosowała się do unijnych rekomendacji i mimo wprowadzenia zmian w prawodawstwie, niewiele się zmieniło, bo żadne z nich nie dotyczyły kluczowych kwestii. Mimo to Unia Europejska, szukając ochrony przed rosnącymi w Gruzji wpływami Rosji oraz Chin, w końcu 2023 roku przyznała jej status kandydata.

A tym samym dała silną kartę rządzącej partii w nadchodzących wyborach parlamentarnych.

Gruzińskie Marzenie zapewnia, że chce tylko pokoju

Gruzińskie Marzenie bowiem, rządząca partia w Gruzji, szybko wykorzystało ten fakt i przekuła na swój sukces. Jeszcze w grudniu premier Irakli Garibaszwili powiedział:

„Razem, przyjaciele, zwyciężyliśmy zewnętrznych i wewnętrznych wrogów. Te siły, które robiłby wszystko, by nasz kraj nie dostał statusu kandydata. Uniknęliśmy największego niebezpieczeństwa – wojny i katastrofy. Mamy pokój, uchroniliśmy nasz naród i nasz kraj, wzmocniliśmy swoją suwerenność i niezależność. Dziś Gruzja stała się krajem europejskim!”.

I upierał się przy tym, że Gruzja wypełniła wszystkie zalecenia Komisji Europejskiej, a otrzymanie statusu jest zasługą wyłącznie władzy. Wytrącił tym samym opozycji argument, że Gruzińskie Marzenie jest prorosyjskie.

„Powrót” oligarchy

Niecałe dwa tygodnie po tym wydarzeniu miliarder Bidzina Iwaniszwili ogłosił, że oficjalnie wraca do gruzińskiej polityki. Swoją decyzję umotywował tym, że grupa rządzących polityków na tyle wzmocniła swoje pozycje, że uznał za stosowne pomóc im, by „nie dosięgły ich ludzkie pokusy”.

Z początkiem roku objął w partii stanowisko „honorowego doradcy” i prezesa, co dało mu możliwość podejmowania personalnych decyzji. Oczywiście tylko oficjalną, bo tajemnicą poliszynela jest, że tego typu decyzje i tak podejmował osobiście i autorytarnie z tylnego siedzenia.

To już trzeci jego powrót do oficjalnej polityki, choć od samego początku podkreślał, że nie ma takich ambicji.

  • W 2003 roku wspierał finansowo Rewolucję róż, która wydźwignęła Saakaszwilego na fotel prezydenta. Kiedy jednak poczuł, że Saakaszwili stanowi zbyt wielkie zagrożenie, ogłosił w 2010 roku, że założy blok polityczny, którego celem będzie odsunięcie Zjednoczonego Ruchu Narodowego, partii Saakaszwilego od władzy. Udało mu się to w 2012 roku. Został wtedy premierem, ale po roku oddał władzę i usunął się cień.
  • Po raz drugi wrócił w 2018 roku, przed wyborami prezydenckimi. Jego powrót doprowadził do wygrania wyborów przez popieraną przez niego w tamtym czasie kandydatkę Salome Zurabiszwili.
  • Tym razem wrócił po raz trzeci i w grudniu 2023 zapowiedział, że nie planuje zmian na stanowisku szefa rządu. Mimo że podkreślał to trzy razy, zdanie zmienił już po trzydziestu dniach.

Zmiana pionków

29 stycznia premier Irakli Garibaszwili podał się do dymisji, by „dać szansę innym”. Oświadczył, że dostał propozycję objęcia stanowiska szefa partii. Szybko stało się jasne, że jego miejsce zajmie dotychczasowy lider Gruzińskiego Marzenia – Irakli Kobachidze, który

słynie z prowadzenia antyzachodniej narracji i oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Gruzji w wojnę.

Kobachidze pojawił się w Gruzińskim Marzeniu w 2015 roku i szybko zaczął robić karierę. Jako spiker parlamentu latem 2019 roku wpuścił na swój fotel deputowanego rosyjskiej Dumy Siergieja Gawriłowa, by ten z jego miejsca wygłosił przemówienie. Wywołało to masowe antyrosyjskie protesty, które przeszły do historii jako Noc Gawriłowa. Kobachidze podał się do dymisji, ale nie odszedł z polityki. Bidzina Iwaniszwili nazwał go wtedy „bardzo utalentowanym człowiekiem” i zaproponował stanowisko przewodniczącego partii.

Jak podają gruzińskie media, Kobachidze jest autorem takich określeń jak „partia wojny” czy „totalna opozycja” w odniesieniu do opozycyjnego Zjednoczonego Ruchu Narodowego, partii Michaela Saakaszwilego. To polityk, który podtrzymywał inicjatywę „Siły Narodu”, która w marcu 2023 roku złożyła projekt ustawy o rejestrze tzw. agentów zagranicznych, aktywnie oskarżał prezydentkę Samole Zurabiszwili o antykonstytucyjne działania i zainicjował wobec niej procedurę impeachmentu z powodu jej „nieuzasadnionych” podróży do krajów UE.

Powstaje więc pytanie – dlaczego Iwaniszwili dokonał roszady w rządzie?

Zdaniem gruzińskich mediów oligarcha odsunął Garibaszwilego od władzy, gdyż jego zdaniem były premier stał się zbyt silny, ze zbyt wpływowymi kontaktami za granicą oraz poważnymi powiązaniami biznesowymi. Mógł mu więc zaszkodzić, albo nawet stać się dla niego konkurencją.

Zresztą wokół jego postaci w ostatnim czasie wybuchło kilka skandali korupcyjnych i afer. Jedna z nich związana była z użytkowaniem służbowego samolotu w celach prywatnych. Miał nim zawieźć syna na prestiżową uczelnię. Drugi dotyczył niezwykłego prezentu dla swojej żony. Podarował jej las w kurorcie Bordżomi.

Zdaniem „Echo Kavkaza” zmiana wynika z trać wewnątrz partii i chęci zachowania przez Iwaniszwilego pełni władzy. Nowy premier Irakli Kobachidze nie stanowi dla oligarchy zagrożenia. Nie ma ani takich powiązań, ani takiego kapitału, by mu zaszkodzić. Co więcej, portal podkreśla, że jest posłusznym wykonawcą poleceń.

Z kolei portal sova.nevs podaje także hipotezę, że Iwaniszwili szykuje swojego „następcę”. Ma nim zostać jego starszy syn Uta Iwaniszwili. Zdaniem portalu łatwiej będzie oligarsze zdyskredytować Kobachidzego w oczach opinii publicznej i zrobić z niego kozła ofiarnego, niż z wpływowego już Garibaszwilego.

Jak wyjaśnił portal, Uta Iwaniszwili zdobył dobre wykształcenie na zachodnich uniwersytetach, posiada dwa obywatelstwa francuskie i gruzińskie, choć istnieje podejrzenie, że posługuje się także rosyjskim paszportem i jest właścicielem kilku nieruchomości w Moskwie.

Chodzi o interesy Iwaniszwilego

Jedno jest pewne, Bidzina Iwaniszwili zrobi wszystko, by utrzymać władzę, i ma na to wielkie szanse. Jak pokazują badania International Republic Institiute z jesieni 2023 roku, działania rządu pozytywnie ocenia 49 proc. badanych, a negatywnie 41 procent.

Główny oponent Gruzińskiego Marzenia – Zjednoczony Ruch Narodowy, partia założona przez Michaela Saakaszwilego, przeżywa poważny kryzys. Nie ma też wyraźnego lidera.

Kolejną sprawą jest to, że system władzy politycznej jest silnie powiązany z elitami, czyli z systemem ekonomicznym. To piramida zależności i połączeń, które sięgają głęboko w społeczeństwo.

Celem Iwaniszwilego jest przede wszystkim zachowanie stabilności swoich interesów, uspokojenie Rosji i uspokojenie Zachodu. Utrata władzy łączyłaby się poniesieniem odpowiedzialności.

Mamy więc do czynienia z cofaniem się demokracji. Jedno jest pewne, najważniejszych decyzji w Gruzji nie podejmuje szef rządu, ale oligarcha Bidzina Iwaniszwili, który zarządza nią niczym swoim folwarkiem.

;

Udostępnij:

Stasia Budzisz

Stasia Budzisz, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" (Wydawnictwo Poznańskie, 2019).  

Komentarze