0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Wyborcza.plFot. Agnieszka Sadow...

Korupcja, ręczne sterowanie, działania bez podstawy prawnej, kłamanie opinii publicznej oraz nieprzemyślane reagowanie na wydarzenia poza granicami Polski czy nowe potrzeby rynku pracy. To najpoważniejsze naruszenia i problemy polityki migracyjnej rządu PiS.

To, jak fatalnie wyglądała ówczesna polityka wizowa, opisała właśnie Najwyższa Izba Kontroli w raporcie pokontrolnym „Nadzór Ministra Spraw Zagranicznych nad działalnością konsularną”. Raport ten niedawno został upubliczniony w całości, wcześniej znany był jedynie z omówień. NIK w punktach wskazał tam najpoważniejsze nieprawidłowości i zaniechania, dając nowej władzy niemal instrukcję, co należy zmienić.

Wśród tych punktów nie ma jednak ani postulatu zmniejszenia liczby osób z krajów muzułmańskich i afrykańskich wjeżdżających do Polski, ani wskazówek w sprawie prawa azylowego. NIK nie zajmował się wnioskami o ochronę międzynarodową, stanowią one promil realizowanych w Polsce procedur, związanych z pobytem cudzoziemców w Polsce. A jednak to przede wszystkim na tych elementach koncentruje się dziś opinia publiczna.

Przeczytaj także:

Muzułmanie i Afrykanie – tylko 6 procent

W ogłaszanych przez polityków pomysłach na strategię migracyjną słabo słyszalne są postulaty mówiące o walce z korupcją, rozwiązaniu ogromnych problemów organizacyjnych z przyznawaniem wiz, stworzeniu istotnego dla bezpieczeństwa państwa spójnego systemu nadzoru nad decyzjami pobytowymi czy dbaniu o legalność wprowadzanych rozwiązań.

Nieadekwatnie dużo czasu (w odniesieniu do skali realnych problemów) poświęca się kwestii pochodzenia osób wjeżdżających do Polski.

Na cenzurowanym są osoby z państw muzułmańskich i afrykańskich. Migrantom z tych regionów (w sumie 76 państw) przyznano za czasów PiS zaledwie 6 procent wszystkich wydanych wiz. Niemal tyle samo dostali w tym okresie obywatele tylko jednego państwa – Rosji.

Mimo to, problem braku kontroli nad wjeżdżającymi Rosjanami, dużo istotniejszy, jeśli chodzi o bezpieczeństwo państwa, także wybrzmiewa słabo.

NIK w raporcie podał wreszcie dokładne dane na temat liczby wydanych wiz. Rok temu był to przedmiot sporu między rządzącą wówczas Zjednoczoną Prawicą a opozycją. Temat stał się jednym z głównych osi przekazowych kampanii wyborczych do parlamentu. Nareszcie możemy sprawę rozstrzygnąć.

Ponad 6 milionów wiz za czasów PiS

W latach 2018-2023 Polska wydała 6,16 miliona wiz. Większość przyjeżdżających do Polski w tym okresie to Ukraińcy. Przyznano im 3,4 miliona wiz. Przyczyna jest oczywista – wojna, a wcześniej – podejmowanie pracy w naszym kraju. 1,6 miliona wiz dostali Białorusini. Tu także powody są znane – represje wobec obywateli białoruskich, prowadzone przez administrację reżimu Łukaszenki po wyborach prezydenckich w 2020 roku.

Na trzecim miejscu znaleźli się Rosjanie – 357 tysięcy wiz. Co istotne, nie zakończono przyznawania im prawa do pobytu w Polsce także po wybuchu wojny w Ukrainie.

Nie były to przypadki jednostkowe, zarezerwowane tylko dla osób nękanych przez putinowski reżim. Przez brak kontroli oraz luki w rządowym programie Poland Business Harbour przynajmniej kilkuset Rosjan dostało polskie wizy po 1 marca 2022 roku – mimo obowiązujących już wtedy unijnych sankcji.

„Po agresji Rosji na Ukrainę Departament Konsularny (DK) poinformował mnie, że nie wydajemy wiz obywatelom Rosji, poza szczególnymi przypadkami np. dyplomaci, kierowcy przejeżdżający tranzytem, marynarze obcych statków. (…) Wydawaliśmy także wizy obywatelom Rosji w przypadkach, kiedy deklarowali, że byli prześladowani i potwierdzały to ustalenia naszych służb. Przypadków wydawania takich wiz było niewiele” – tłumaczył kontrolerom Piotr Wawrzyk, były wiceminister spraw zagranicznych, obecnie oskarżony o korupcję za aferę wizową.

NIK stoi jednak na stanowisku, że kilkaset wiz trudno uznać za „szczególne przypadki”.

Komu naprawdę wydawano wizy?

Na czwartym miejscu, jeśli chodzi o wydane wizy, znaleźli się obywatele Turcji (104 tys.), następnie Indii (87,7 tys. ) i Chin (83 tys.). Cytowana wielokrotnie liczba wydanych wiz w odniesieniu do osób pochodzących z państw muzułmańskich i afrykańskich – 366,5 tys. w latach 2018-2023, to liczba odnosząca się do migrantów z aż 76 państw. Wlicza się do niej także wymienioną wcześniej, a dominującą w tej grupie Turcję. Czyli na pozostałe 75 państw przypada 262 tys. wiz, wydanych w ciągu sześciu lat.

Na kolejnych miejscach w tej grupie znaleźli się obywatele byłych republik radzieckich – Kazachstanu, Uzbekistanu i Azerbejdżanu. Następna jest Indonezja. Jest również Afganistan, którego obywateli współpracujących z Zachodem Polska przyjmowała w 2022 roku po przejęciu tego państwa przez talibów, którzy zabijali wszystkich, którzy wspierali prozachodnie władze.

Łącznie są to obywatele 76 państw: Turcja, Kazachstan, Uzbekistan, Azerbejdżan, Indonezja, Egipt, Algieria, Republika Południowej Afryki, Jordania, Iran, Kirgistan, Kosowo, Zimbabwe, Pakistan, Nigeria, Turkmenistan, Liban, Etiopia, Maroko, Irak, Arabia Saudyjska, Tunezja, Rwanda, Kenia, Syria, Tadżykistan, Kuwejt, Afganistan, Palestyna, Tanzania, Angola, Jemen, Uganda, Albania, Ghana, Katar, Libia, Kamerun, Senegal, Republika Demokratyczna Konga (były Zair), Malezja, Sudan, Kongo, Burundi, Mozambik, Somalia, Namibia, Gambia, Zambia, Malawi, Gwinea, Wybrzeże Kości Słoniowej, Botswana, Oman, Sierra Leone, Mali, Bahrajn, Erytrea, Suazi, Czad, Sudan Południowy, Lesotho, Liberia, Dżibuti, Togo, Madagaskar, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Mauretania, Burkina Faso (Górna Wolta), Benin (Dahomej), Republika Środkowoafrykańska, Niger, Gabon, Gwinea – Bissau, Mauritius, Gwinea Równikowa.

Jeśli chodzi o wizy pracownicze (czyli zezwalające na pracę w Polsce), to znów najwięcej przyznano ich Ukraińcom (nieco ponad 3 miliony). Gdy kontrolerzy przyjrzeli się wydanym wizom tego typu w kolejnych latach rządów PiS, okazało się, że znacząco wzrosło zainteresowanie pracą w Polsce w państwach nienależących do grupy państw muzułmańskich i afrykańskich – poza Turcją, która także w zestawieniu wiz pracowniczych plasuje się bardzo wysoko.

Ponad 11 milionów zezwoleń na pracę

Zwiększyła się liczba migrantów z katolickich Filipin oraz Indii. Widać to zresztą nie tylko w statystykach konsularnych, ale również w tych pochodzących z urzędów wojewódzkich. Aby cudzoziemiec mógł pracować w Polsce, nie musi bowiem mieć wizy. Wystarczy zezwolenie na pobyt czasowy (na czas nie dłuższy niż 3 lata) oraz pozwolenie na pracę wydane przez wojewodę lub starostę (praca sezonowa). I tutaj dopiero robi się ciekawie.

„W latach 2018-2023 łączna liczba wydanych zezwoleń na pracę, zezwoleń na pracę sezonową oraz wpisanych do ewidencji oświadczeń o powierzeniu pracy cudzoziemcowi wyniosła 11 181 538” – podaje NIK.

Nie oznacza to oczywiście, że tyle osób wjechało do Polski. O takie zezwolenia występują cudzoziemcy z wizami pracowniczymi, więc do tych 11 milionów wliczają się też osoby występujące we wcześniejszych statystykach. Poza tym jedna osoba mogła dostać zezwolenie kilkukrotnie, jeżeli przebywała w Polsce już wcześniej. Mogła też dostać pozwolenie, lecz z niego nie skorzystać.

Kto chce pracować w Polsce?

Sprawdźmy, obywatele których państw dostali najwięcej pozwoleń na pracę w konkretnych województwach. Odpowiedź wcale nie jest oczywista.

W latach 2018-2021 generalnie dominowali Ukraińcy. Ale w województwie kujawsko-pomorskim byli to obywatele Indii, w warmińsko-mazurskim – obywatele Bangladeszu, a w Podlaskiem – Filipińczycy.

Natomiast w 2023 roku w dziesięciu województwach najwięcej pozwoleń wydano obywatelom Indii. Ale w pozostałych regionach było inaczej:

  • w województwach pomorskim i warmińsko-mazurskim najwięcej pozwoleń dostali obywatele Bangladeszu,
  • w woj. śląskim – Uzbecy,
  • zaś w województwach podlaskim i zachodniopomorskim – Filipińczycy.

NIK zwrócił też uwagę na wzrost liczby Kolumbijczyków. Jak wskazują kontrolerzy, w 2020 i 2022 roku „znaleźli się wśród dziesięciu państw, których obywatele otrzymali najwięcej zezwoleń na pracę w jednym województwie, natomiast w 2023 roku w dziewięciu województwach i otrzymali w tych województwach łącznie 9 323 zezwolenia na pracę”.

Polska gospodarka potrzebuje cudzoziemców

Cudzoziemcy przyjeżdżali pracować w Polsce nawet w czasie pandemii koronawirusa, mimo że wówczas ruch międzynarodowy podlegał znacznemu ograniczeniu. A jednak właśnie w czasie lockdownów w Polsce wydano łącznie największą liczbę zezwoleń na pracę (w różnych formach).

Wszystkie te dane pokazują jedynie, ile wiz i zezwoleń wydano, a nie ilu cudzoziemców wjechało do Polski. Takich danych nie ma w raporcie.

Ten wielomilionowy ruch międzynarodowy to dowód na to, że

w Polsce brakuje pracowników i aby polskie firmy mogły funkcjonować, cudzoziemcy są im niezbędni.

Ponadto wielu cudzoziemców pracuje na słabo opłacanych stanowiskach, nieatrakcyjnych dla Polaków. To właśnie obywatele wymienionych państw godzą się na taką pracę, ponieważ dla nich polskie zarobki są wysokie.

W Podlaskiem najwięcej… Filipińczyków

Ciekawy jest zwłaszcza przypadek województwa podlaskiego, graniczącego z Białorusią, na którego terenie trwa kryzys migracyjny wygenerowany przez Białoruś i Rosję.

Wydawać by się mogło, że najwięcej zezwoleń na pracę powinni tu dostać albo uciekający od Łukaszenki Białorusini, albo ewentualnie (choć to założenie mocno niepewne) obywatele państw muzułmańskich i afrykańskich, którzy nielegalnie przedostali się przez granicę polsko-białoruską, ale zyskali już prawo do pracy w Polsce. A jednak żadne z tych przypuszczeń nie jest prawdziwe. Najwięcej pozwoleń na pracę w Podlaskiem otrzymali Filipińczycy.

Wystarczy popatrzeć na powyższe liczby: ponad 6 milionów wiz, ponad 11 milionów pozwoleń na pracę, by uświadomić sobie, że

budowanie przekazu o tym, iż to właśnie migranci z państw muzułmańskich i afrykańskich (366 tys. wiz w tym samym okresie) są głównym problemem Polski, jest zafałszowywaniem rzeczywistości.

Podobnie ma się sprawa z ochroną międzynarodową, w tym z wnioskami o azyl.

Urząd ds. Cudzoziemców podaje, że w 2023 roku w Polsce złożono 9,5 tysięcy wniosków o azyl. W 2024 roku, do końca września – 12,3 tysięcy. Przy czym składali je głównie Ukraińcy (4,5 tys.), Białorusini (2,9 tys.) i Rosjanie (0,8 tys.).

Na kolejnych miejscach znalazły się Somalia i Erytrea (po 500 osób). Jednocześnie w tym czasie postępowanie umorzono wobec 300 osób z Syrii i 300 z Somalii. Taka sytuacja ma miejsce najczęściej wówczas, gdy cudzoziemcy wyjeżdżają z Polski, nie czekając na zakończenie procedury.

Wnioski o ochronę międzynarodową dotyczą więc promila wjeżdżających cudzoziemców, na dodatek składają je głównie osoby z sąsiadujących z Polską krajów wschodnich, a nie z Afryki czy Bliskiego Wschodu.

Pisowski MSZ kłamał

Jednocześnie warto wiedzieć, że MSZ w czasie ubiegłorocznej kampanii wyborczej do parlamentu przekazał opinii publicznej nieprawdziwe informacje dotyczące liczby wydawanych wiz. Chodziło o spór wyborczy między opozycją a rządzącymi na temat wiz wydawanych obywatelom państw muzułmańskich i afrykańskich.

MSZ opublikował 15 września 2023 roku na swojej stronie internetowej „Oświadczenie w sprawie nieprawdziwych informacji dotyczących procesu wizowego”.

NIK twierdzi, że znalazły się w nim

nierzetelne dane, dotyczące liczby wydanych wiz, poleceń wydawanych konsulom przez centralę MSZ oraz pozwoleń na wjazd do strefy Schengen.

Oto MSZ stwierdził, że nie jest prawdą, iż Polska jest liderem UE w wydawaniu pozwoleń na wjazd do strefy Schengen. Przedstawił zestawienie, w którym Polska znalazła się na piętnastym miejscu wśród państw Unii Europejskiej.

Ale w prezentowanych danych pominięto wizy krajowe, chociaż na ich podstawie także można wjechać do strefy Schengen. Kiedy kontrolerzy uzupełnili liczby, okazało się, że Polska przesunęła się z miejsca piętnastego na pierwsze, bijąc na głowę znajdujące się na kolejnych miejscach Hiszpanię i Niemcy.

Korupcja w centrali

Tak naprawdę jednak nie liczba wydanych wiz jest sprawą, którą powinniśmy się zajmować. Jak wykazał NIK,

polski system konsularny cierpi na poważne błędy i zaniedbania, które nie mają związku z tym, ilu muzułmanów czy Afrykanów wjeżdża do Polski.

Dowodem tego jest między innymi korupcja, do której doszło w centrali MSZ. Sprawa jest znana z wcześniejszych informacji prokuratury. NIK także w raporcie opisał tę sprawę.

Jak czytamy w dokumencie: „W MSZ funkcjonował przynajmniej od dnia 21 listopada 2022 roku do dnia 4 maja 2023 roku nietransparentny i korupcjogenny mechanizm wpływania na niektórych konsulów RP w zakresie przyspieszania rozpatrywania wniosków wizowych i uzyskiwania korzystnych rozstrzygnięć procedury wizowej. (…) W jego ramach Sekretarz Stanu Piotr Wawrzyk wielokrotnie przekroczył uprawnienia”.

Wawrzyk działał nie na rzecz państwa, ale na rzecz prywatnych firm. Aby ułatwić im działalność biznesową, przekazywał podległym sobie pracownikom listy z nazwiskami osób, wobec których procedury wizowe miały być przyspieszone. A czasami wprost wskazywał, jakie decyzje wobec konkretnych cudzoziemców mają podjąć polscy konsulowie.

Ogromny biznes

Takie praktyki stosowano wobec polskich placówek konsularnych w Doha, Abu Zabi, Singapurze, Bangkoku, Tajpej, Dżakarcie, Nairobi i Manili. Wskazywanie konkretnych nazwisk stosowano nawet wtedy, gdy konsulowie zaczęli alarmować, iż sytuacja jest nienormalna. Jeden z nich napisał w mailu do centrali MSZ: „Informuję, że łamiąc wszelkie zasady organizacji naszej pracy, właśnie przyjęliśmy wnioski od wspomnianych 2 obywateli Afganistanu”. Reakcji centrali nie było.

Wawrzyk wspierał wnioski firm, należących do jednej grupy biznesowej (NIK nie ujawnił jej nazwy). Zrekrutowani przez te firmy cudzoziemcy to około 3200 osób. Jak analizowano w Departamencie Konsularnym MSZ: „Jeżeli prawdą jest to, co mówił konsul z Singapuru, że

firma za każdego zrekrutowanego pracownika bierze kilkanaście do 30 tys. złotych, to jest to ogromny biznes”.

Ukrócenie korupcji to jedno, zbudowanie transparentnego systemu wizowego oraz kontrola nad wjeżdżającymi cudzoziemcami – drugie.

To właśnie te sprawy są największymi problemami polskiej polityki wizowej. Bez ich rozwiązania nie da się ani odpowiedzieć na potrzeby polskiej gospodarki, której brakuje pracowników, ani zadbać o bezpieczeństwo państwa.

Naprawa fundamentów zamiast straszenia

„Status znacznej części cudzoziemców, którzy otrzymali w ostatnich latach wizy wydane przez państwo polskie, pozostawał w późniejszym czasie i obecnie nieznany, co z jednej strony stawia pytania o bezpieczeństwo indywidualne tych osób, a z drugiej w skali makro – o bezpieczeństwo państwa i innych państw członkowskich strefy Schengen” – podkreśla NIK.

„Działania podejmowane przez MSZ w zakresie nadzoru nad komponentem wizowym działalności konsularnej były niezgodne z prawem, niecelowe i nierzetelne, oraz spowodowały niegospodarne rozdysponowanie środków publicznych”.

NIK wylicza w raporcie, co powinno się zmienić jak najszybciej. Niektóre zalecenia są tak oczywiste, że wydaje się dziwne, iż w ogóle trzeba o nich przypominać, np. aby podejmowane działania miały podstawę prawną. Główne rekomendacje to:

  • Zlikwidowanie patologii w formie korupcji;
  • Ukrócenie protekcji wobec konkretnych firm pośredniczących w werbowaniu cudzoziemców do pracy w Polsce;
  • Zwiększenie nadzoru nad zewnętrznymi firmami pośredniczącymi przy wydawaniu wiz;
  • Zadbanie o prawidłowe działanie systemu informatycznego dla pracowników konsularnych oraz o to, by wprowadzali do tego systemu pełne dane.

Dopiero zrealizowanie tych podstawowych, wydawałoby się, postulatów pokaże, kto i na jakich warunkach dostaje zgodę na wjazd do Polski. A to umożliwi stworzenie realistycznej polityki wizowej, która nie będzie opierać się o straszenie muzułmanami czy Afrykanami, lecz weźmie pod uwagę sytuację międzynarodową, potrzeby polskiego rynku pracy i możliwości państwa.

;
Na zdjęciu Anna Mierzyńska
Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze