0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

„Jednym z elementów strategii migracyjnej będzie czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu i będę się domagał uznania w Europie dla tej decyzji” – powiedział w sobotę 12 października na konwencji KO Donald Tusk, zapowiadając strategię migracyjną, której Polsce brakowało od wielu lat. To źle, ze strategii nie było, także dlatego, że sytuacja zmienia się w ekspresowym tempie i polska polityka musi na nią reagować.

Strategii nie poznaliśmy, bo wbrew temu, co premier zapowiadał jeszcze w środę to, co usłyszeliśmy w sobotę, żadną strategią nie było. Usłyszeliśmy kilka populistycznych haseł, które miały uspokoić centrowy i prawicowy elektorat, coraz bardziej przeciwny — jak wskazują badania — migracji do Europy.

Słowa o azylu wywołały jednak ostry sprzeciw środowisk prawniczych i organizacji pozarządowych zajmujących się prawami człowieka. Oraz polityków lewicy, rządowych i nie rządowych.

Analizujemy, co i dlaczego powiedział Tusk oraz jakie mogą być tego konsekwencje.

Przeczytaj także:

Woluntaryzm państwa

Warto na początku przypomnieć, jak miała powstawać strategia migracyjna. Jest to dokument, którego Polska potrzebuje jak kania dżdżu, ze względu na

  • sytuację na rynku pracy (brak pracowników),
  • kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej (trwa od 2021 r.),
  • naruszenie bezpieczeństwa (wojna w Ukrainie).

A także dlatego, że tego wymaga odpowiedzialna polityka, która dostrzega i odpowiada na bieżące problemy, takie jak kryzys klimatyczny i niepewna sytuacja międzynarodowa.

Te czynniki będą sprzyjać nasilonej migracji.

Strategię zapowiedział jeszcze w lutym 2024 r. wiceminister spraw wewnętrznych, prof. Maciej Duszczyk, ekspert z ośrodka badań nad migracjami UW. Przedstawił kalendarz powstawania dokumentu. Przewidziano na to niemal rok i tak powinno być. Problemu migracji nie rozwiązuje się w weekend.

Duszczyk zapowiedział szerokie konsultacje, pracę z ekspertami i organizacjami pozarządowymi. Według ministerialnej tabeli konsultacje przypadają właśnie na październik-listopad 2024 r.

Tymczasem strategia ma stanąć na rządzie już we wtorek, co oznacza, że jest gotowa. Oczywiście, projekt rządowy podlega dalszym konsultacjom, ale one nie zmienią jego głównego zamysłu, wizji. Mogą jedynie zmienić niektóre zapisy.

Marcin Sośniak z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka mówił OKO.press, że konsultacje ograniczyły się na razie do rozesłania ogólnej ankiety.

Strategią migracyjną miał zarządzać minister z MSWiA. Nie bez powodu mianowano nim naukowca z dużym dorobkiem. Tymczasem w prezentacji Tuska żadnych nawiązań do prac prof. Duszczyka nie było. A Duszczyk? Nie odzywa się, nie komentuje, nie odpowiada na pytania. Gdzie jest? Całą robotę odebrał mu Tusk.

Czy Duszczyk wiedział o pomyśle zawieszenia azylu? Czy zgodził się na to? I czy będzie to firmował? Jeżeli nie, czy poda się do dymisji?

Dowiemy się we wtorek, 15 października. Po raz kolejny obserwujemy takie działanie instytucji państwowych — odgórne decyzje podejmuje jeden człowiek, czasem minister lub ministra, czasem premier.

Wygląda to tak, jakby premier uznał, że taka deklaracja mu się opłaci i bez konsultacji z kimkolwiek — także ze swoimi koalicjantami – obwieścił kontrowersyjną decyzję. Do politycznych konsekwencji i niuansów jeszcze wrócimy.

Prawa człowieka — zadanie na szóstkę

Eksperci i ekspertki, organizacje humanitarne już nie zostawiły suchej nitki na pomyśle zawieszenia prawa do azylu. Ale warto to powiedzieć jeszcze raz. Nie wiemy jeszcze, na jakiej zasadzie premier chciałby wprowadzić w życie swój pomysł.

  • Warto jednak przypomnieć to, co m.in. w OKO.press mówił Marcin Sośniak (dziś Helsińska Fundacja Praw Człowieka, wcześniej ekspert Biura RPO): by zawiesić prawo do azylu, trzeba najpierw wypowiedzieć szereg traktatów europejskich, konwencję genewską i w końcu polską konstytucję. Wprowadzenie w życie tego pomysłu wypisałoby nas z całego porządku prawnego UE:
  • Po drugie, w ustach premiera prawa człowieka stają się niejako sprzeczne z kwestiami bezpieczeństwa. Są jak zadanie na szóstkę, zadanie z gwiazdką, dla chętnych. Nie, prawa człowieka to element praworządności i element porządku prawnego. Prawa człowieka są w to wpisane. To nie sprawa moralności (czy może — nie tylko moralności), ale obowiązku państwa;
  • Po trzecie wreszcie, zawieszenie prawa do azylu odbije się – o ile rząd je wprowadzi – bez zbędnej zwłoki na sytuacji osób na polsko-białoruskiej granicy. Nie tylko migrantów, ale również organizacji pomocowych. Obecnie osoby migrujące mogą przynajmniej próbować składać wniosek o azyl, co teoretycznie chroni je przed wypchnięciem do Białorusi. Wiemy, jak to działa w praktyce — push-backi ciągle mają miejsce. Ale niektórzy mają szansę. Co będzie teraz z tymi ludźmi, bo przypomnijmy premierowi, że są to ludzie? Z automatu będą lądować po białoruskiej stronie? To prosta recepta na więcej tragedii i śmierci, a właśnie premier chwalił się w sobotę, że ofiar jest mniej. Co z aktywistami i aktywistkami, które pomagają osobom na granicy? Czy po prostu wzrośnie liczba spraw o pomoc w nielegalnym przemycie, bo próba humanitarnej ochrony stanie się równoznaczna z przemytem?

Koalicja 15 października obiecała zarówno humanitarne traktowanie migrantów, jak i porozumienie i okrągły stół z organizacjami niosącymi pomoc. To faktyczny koniec tej obietnicy, a nawet gorzej – to wypowiedzenie wojny przez stronę rządową ludziom uciekającym do Europy oraz Polkom i Polakom, którzy widzą w nich ludzi, którzy mają swoje prawa.

Twierdza Polska

Chociaż na sobotniej konwencji strategii migracyjnej nie poznaliśmy, to zobaczyliśmy, jaka będzie główna myśl — kontrola i bezpieczeństwo. Same hasła nie wykluczają automatycznie dobrej i przemyślanej polityki migracyjnej, ale w całym kontekście najnowszej deklaracji premiera i jego poprzednich wypowiedzi, wiemy mniej więcej, co znaczą.

Oznaczają militaryzację granic, czyli de facto próbę stworzenia twierdzy Polska.

Od miesięcy obserwujemy wzmożenie wojskowe i militarne na granicy, politycy koalicji dopieszczają formacje wojskowe (chociaż, raczej dobrym słowem niż sprzętem lub szkoleniami), stają murem za mundurem. Takie pojmowanie bezpieczeństwa oznacza jedno — okopywanie się, zamykanie. Budowanie twierdzy Polska.

Wielu komentatorom hasło o „odzyskiwaniu kontroli” nad granicami kojarzy się z hasłem brexitu.

Do tego dochodzi również język, którym posługuje się koalicja. Jednym z ulubionych argumentów polityków KO jest tzw. afera wizowa. NIK właśnie opublikował raport w tej sprawie. Mimo że wizy wydawane niezgodnie z prawem osobom z „krajów afrykańskich i muzułmańskich ” stanowiły niewielki procent wszystkich wiz, rząd wziął te liczby na sztandar. I straszy nas „krajami afrykańskimi i muzułmańskimi”:

Podbijanie strachu wobec „obcych kulturowo” to droga do katastrofy. Dlaczego?

Nie będziemy tu powtarzać, jakie cechy powinna mieć naprawdę dobra i przemyślana strategia migracyjna. Odsyłam m.in. do dokumentu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Wypunktuję tylko kilka podstawowych zasad:

  • dobra strategia migracyjna, dopuszczająca składanie wniosków o ochronę międzynarodową i azyl oznacza, że państwo jest bezpieczne, bo może kontrolować i sprawdzać, kto wjeżdża do Polski. Oznacza dofinansowanie urzędów i instytucji, które przyjmują i sprawdzają przybyszów;
  • politycy w retoryce antymigracyjnej zapominają, że migracje z nami będą — i będą coraz większe. Konieczność poradzenia sobie z dużymi grupami osób migrujących wymusza na państwie coś, co będzie procentować — przygotowanie infrastruktury;
  • budowanie strachu przed migrantami zamiast tworzenia narzędzi integrujących i komunikacji, która uśmierza lęki przed „obcymi” to recepta na poważne konflikty społeczne.
  • granie lękiem i niechęcią to strategia skrajnie niebezpieczna — nie możemy bowiem zamknąć się całkowicie przed migrantami, bo potrzebuje ich nasza gospodarka (oraz będą po prostu stali pod naszymi drzwiami). Czy da się jedną ręką przyjmować uchodźców np. z Ukrainy i mówić, że ci są dobrzy, drugą zamykać drzwi przed innymi i mówić, że ci drudzy są źli? I liczyć, że społeczeństwo się w tym połapie? Nie, niechęć do każdego „obcego” będzie rosnąć.

Z tego punktu widzenia deklaracja Tuska i kierunek jego polityki migracyjnej wydają się nie tylko nieetyczne, ale nieracjonalne i nierealistyczne. Chyba że patrzymy na te deklaracje pod kątem czysto politycznym. To inna sprawa.

Czy to się wydarzy? I kto na tym zyska?

Od sobotniej konwencji politycy KO i koalicjanci albo nieudolnie się tłumaczą (jak np. Krzysztof Kwiatkowski, który w Polsat News stwierdził: „W określonych sytuacjach, gdy grozi nam kryzys humanitarny na danym terenie, mamy prawo czasowo zawiesić prawa związane z azylem”, co wydaje się spektakularnym fikołkiem logicznym) albo dystansują od Tuska. W Lewicy wrze, sprzeciw wyrażają także członkowie Polski 2050 (np. senator Maciej Żywno) czy nawet klubu KO (Franciszek Sterczewski).

Prawdą jest natomiast, że Tusk na tej deklaracji prawdopodobnie nie straci tak wiele. Od długiego już czasu widzimy wzrost nastrojów antymigranckich, które politycy rządzącej koalicji tylko wzmacniają. Gdy koalicja przegłosowywała skrajną ustawę o strzelaniu bez konsekwencji, poparcie społeczne dla możliwości użycia broni na granicy było ogromne.

Sondaże IPSOS dla OKO.press i TOK FM także pokazują stopniową zmianę postawy wobec migrantów w ciągu ostatnich lat. W czerwcu 2024 r. aż 67 proc. badanych uznało, że nie należy pozwalać osobom na granicy polsko-białoruskiej składać wniosków o azyl. We wrześniu 2021 r. i listopadzie 2022 r. było to 52 proc.

Stąd zapewne niezbite przekonanie premiera, że sprawa ujdzie mu na sucho — mimo sprzeciwu koalicjantów i organizacji pozarządowych, czy partnerów w Europie. Premier mógł natomiast nie docenić centrowo-lewicowego i lewicowego elektoratu, który poszedł do wyborów w 2023 r., by nie dopuścić do trzeciej kadencji PiS. To elektorat, któremu bliskie były kwestie praw mniejszości, praw kobiet, praw człowieka. Nawet jeżeli akurat prawo do azylu nie było dla tych głosujących na pierwszym miejscu, to kolejne rozczarowanie rządem w tej dziedzinie (m.in. po głosowaniu w sprawie aborcji) może mieć swoje skutki – negatywne dla koalicji rządzącej. Miarka może się w pewnym momencie przebrać.

Istnieje jeszcze inna możliwość – głośna zapowiedź to wrzutka na potrzeby właśnie centrowych i prawicowych wyborców, której celem ma być pokazanie siły i niezłomności w tych niepewnych czasach. A sama zapowiedź nie zostanie zrealizowana. Strategia będzie o czym innym, ale wrażenie silnego lidera pozostanie. To, rzecz jasna, czysty populizm. Szkodliwy, bo choć skuteczny politycznie, ma swoje złe skutki społeczne (np. podbijanie strachu przez „obcymi” czy wprowadzanie do dyskursu na poważnie propozycji zawieszania czyiś praw).

Wrażenie silnego, bezkompromisowego lidera jest korzystne politycznie dla Tuska, lecz nie dla nas.
  • Po pierwsze, pokazuje, że rządzą nami populiści, którzy są w stanie powiedzieć wszystko dla poparcia społecznego.
  • Po drugie, takie wypowiedzi oddalają nas od rzeczywistego poczucia zaufania do państwa, które ma dalekowzroczną wizję, postępuje racjonalnie i w interesie obywateli i obywatelek.
  • A po trzecie wreszcie, podważa nasze zaufanie do rządzących, o których wiemy, że są cyniczni, patrzą na słupki poparcia. Ale jednocześnie ufamy, że są tego cynizmu — nomen omen — granice i pewnych rzeczy państwo nie zrobi.
;
Na zdjęciu Magdalena Chrzczonowicz
Magdalena Chrzczonowicz

Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze