0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot.: Bertrand GUAY / AFPFot.: Bertrand GUAY ...

W niedzielę 14 stycznia 2024 przez Francję przetoczyła się kolejna fala protestów przeciwko nowemu prawu migracyjnemu. Ustawa zaostrzająca różne obszary polityki imigracyjnej została przegłosowana w grudniu 2023 i budzi kontrowersje nie tylko w wielu środowiskach, ale i na gruncie prawnym. Teraz zgodność jej niektórych zapisów z francuską konstytucją będzie weryfikowała Rada Konstytucyjna, odpowiednik naszego Trybunału Konstytucyjnego. W oczekiwaniu na decyzję Rady, która ma zapaść 25 stycznia, organizacje pozarządowe i środowiska lewicowe nawołują do kolejnych protestów.

Nowe prawo migracyjne jest nazywane „najbardziej restrykcyjnym od dekad”. Jego ostateczny kształt to wynik kompromisu między rządzącą partią Renesans a Republikanami. Za przyjęciem ustawy głosowało też skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe, a jego przewodnicząca, Marine le Pen, nazwała ją swoim „ideologicznym zwycięstwem”.

Zaprotestowała przeciwko niej cała lewica, a także niektórzy posłowie i posłanki partii Macrona, którzy wstrzymali się od głosu lub zagłosowali za jej odrzuceniem. Ostatecznie ustawa została przyjęta 349 głosami do 186.

Tuż po przyjęciu ustawy kilkoro ministrów zapowiedziało swoją rezygnację, a szef resortu zdrowia, Aurélien Rousseau podał się do dymisji. Sacha Houlié, prezydent parlamentarnej komisji prawnej, należący do lewicowej frakcji Renesansu, również opowiedział się przeciwko nowemu prawu. W radiu RTL skomentował, że „z takimi projektami prawnymi walczył przez całą swoją polityczną karierę”.

Nawet czołowi politycy, tacy jak była premierka Élizabeth Borne (którą zastąpił 9 stycznia nowy szef rządu Gabriel Atal) czy minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin (wciąż urzędujący), choć poparli prawo migracyjne, to przyznawali, że niektóre z jego zapisów mogą być niezgodne z francuską konstytucją.

Cięcia świadczeń socjalnych i utrudnienia w łączeniu rodzin

Do najbardziej krytykowanych zapisów należą te dotyczące świadczeń socjalnych oraz zaostrzenia kryteriów wjazdu do Francji.

Zgodnie z nowym prawem, imigranci spoza Unii Europejskiej muszą mieszkać we Francji minimum 5 lat, by nabyć prawo do otrzymywania zapomogi mieszkaniowej. Ten długi okres dotyczy jedynie osób niepracujących – dla zatrudnionych będzie wynosił 3 miesiące, a uchodźców i zagranicznych studentów w ogóle nie dotyczy. Wydłużony zostaje także okres, po którym rodziny oraz osoby po 60. roku życia mogą ubiegać się o prawo do zapomogi finansowej – dla niepracujących wynosi on również 5 lat; dla pracujących – 2,5 roku.

Przeczytaj także:

Ustawa wprowadza także kwoty migrantów, którzy otrzymają zgodę na wjazd do Francji (nie dotyczy to uchodźców i osób ubiegających się o azyl). Kwoty mają obowiązywać do 2026 roku i potem być rewidowane. Ten projekt został uznany za część polityków partii Macrona za niekonstytucyjny, jednak ostatecznie znalazł się w ustawie.

Utrudnienia pojawią się także w procedurach łączenia rodzin. Od tej pory osoby starające się o sprowadzenie do Francji najbliższych członków rodziny (małżonków i dzieci) będą musiały udowodnić, że mieszkają we Francji od 2 lat (wcześniej było to 1,5 roku) oraz że posiadają „stabilne, regularne i wystarczające” dochody i ubezpieczenie zdrowotne. Prawo migracyjne ogranicza też możliwości czasowej legalizacji pobytu dla osób podejmujących we Francji leczenie specjalistyczne – będzie można je uzyskać dopiero po udowodnieniu, że dane usługi medyczne nie są dostępne w kraju pochodzenia.

Ograniczanie świadczeń socjalnych i utrudnienia w łączeniu rodzin wskazują na kierunek polityki migracyjnej bardzo podobny do tego, który obrała Wielka Brytania i, choć w mniej restrykcyjnej skali, Niemcy.

Zmiany dla imigrantów z nieuregulowanym statusem

W negocjacjach nad zmianami dotyczącymi migrantów o nieuregulowanym statusie prawica próbowała jeszcze bardziej zaostrzyć kurs. Zjednoczenie Narodowe naciskało na pozbawienie imigrantów „bez papierów” dostępu do publicznej opieki zdrowotnej. Ten zapis ostatecznie nie znalazł się w ustawie, choć rząd zapowiadał, że wróci do dyskusji o nim na początku roku 2024.

Partia Le Pen postulowała także zaostrzenie zasad detencji i umieszczanie w niej również młodzieży poniżej 18. roku. Ten zapis ostatecznie nie wszedł do ustawy, jednak tylko we Francji kontynentalnej. Zakaz detencji nieletnich nie dotyczy terytoriów zamorskich – w Majotcie, Gwadelupie i Gujanie Francuskiej większość nieletnich imigrantów „bez papierów” przebywa w detencji.

Partia Marine le Pen sprzeciwiała się też jednemu zapisowi, który nieco poprawia sytuację nieudokumentowanych imigrantów, dając im szansę na legalizację pobytu przy spełnieniu pewnych warunków. Osoby przebywające we Francji od co najmniej 3 lat i zatrudnione przez co najmniej 12 ostatnich miesięcy będą mogły starać się o roczne zezwolenie na pobyt. Dotyczy to jednak tylko osób zatrudnionych w sektorach, które zmagają się z niedoborem pracowników.

Decyzję o czasowej legalizacji ich pobytu we Francji będą podejmowali prefekci (organy administracyjne na poziomie departamentu lub regionu) i będą one w dużej mierze uznaniowe i dostosowane do indywidualnych przypadków. Ten „eksperyment”, jak nazwali to politycy Renesansu, ma potrwać do 2026 roku. Przypomina rozwiązanie, które wprowadziły niedawno Niemcy – ułatwianie pobytu imigrantom zatrudnionym lub posiadającym kwalifikacje do sektorów z niedoborem pracowników.

Zmiany nastąpią też w procesach naturalizacji migrantów w drugim pokoleniu. Dzieci imigrantów urodzone we Francji nie będą już, jak dotychczas, uzyskiwać obywatelstwa automatycznie, ale będą musiały złożyć o nie wniosek między 16. a 18. rokiem życia. Tej możliwości zostaną pozbawione nastolatki skazane wcześniej za przestępstwa.

Natomiast osoby o podwójnej narodowości skazane za umyślne zabójstwo jakiegokolwiek funkcjonariusza publicznego (zarówno np. policjanta, jak i nauczyciela) będą pozbawiane obywatelstwa francuskiego.

Protestują lewicowi politycy, środowiska artystyczne, akademicy i związki zawodowe, a także regionalne władze

Przeprowadzony pod koniec 2023 roku sondaż pokazał, że ok. 70 proc. Francuzek i Francuzów popiera nowe prawo migracyjne. Od tygodni protestuje jednak przeciwko niemu wiele środowisk – oprócz zrzeszeń samych imigrantów, swój sprzeciw wyrażają m.in. partie lewicowe, regionalni politycy, związki zawodowe, organizacje pozarządowe, akademicy i ludzie kultury.

Część departamentów rządzonych przez lewicę zapowiedziała, że do najbardziej restrykcyjnych zmian po prostu się nie zastosuje. Do szerokiego protestu przeciwko prawu zachęcają też związki zawodowe, m.in. jeden z największych, CGT. Jego szefowa Sophie Binet nawoływała do okazania obywatelskiego nieposłuszeństwa przeciwko ustawie, która godzi w „republikańskie wartości” Francji. Binet zarzuciła Macronowi „pójście na polityczne i moralne dno”.

„Ten Titanic zaczął tonąć wraz z reformą emerytur. Teraz idziemy już na samo dno, wprowadzając prawo migracyjne, które odzwierciedla świat oparty na pieniądzach i ksenofobicznej ideologii skrajnej prawicy”

– mówiła w wywiadzie dla radia RMC.

21 grudnia magazyn „L'Humanité” opublikował list otwarty podpisany przez ponad tysiąc osób (m.in. Annie Ernaux, byłego piłkarza Erica Cantonę, burmistrz Paryża Anne Hidalgo i licznych lewicowych polityków, w tym Jeana-Luca Mélenchona czy lidera Partii Socjalistycznej Oliviera Faure’a). Autorzy listu nazwali ustawę „prawem nienawiści i podziałów” i „trampoliną dla nacjonalistycznej ideologii skrajnej prawicy” oraz „zdradą przyrzeczenia złożonego Francuzów”.

8 stycznia ten sam magazyn opublikował kolejny apel, podpisany przez 201 osób publicznych z różnych środowisk (m.in. związków zawodowych, organizacji pozarządowych, artystów i akademików), którzy nawołują do masowych protestów w niedzielę 21 stycznia, cztery dni przed planowanym ogłoszeniem wyroku trybunału konstytucyjnego w sprawie ustawy.

Wielotysięczne protesty odbyły się też w niedzielę 14 stycznia. Do przyłączenia się do nich zaapelowało ok. 450 organizacji (lewicowych partii, związków zawodowych, organizacji pozarządowych). Według organizatorów, w Paryżu na ulicę wyszło ponad 25 tysięcy osób, a w Marsylii – 2 500, podobnie jak w Lyonie i Bourdeax. Protestujący nieśli banery z hasłami takimi jak „Wszyscy jesteśmy dziećmi imigrantów”; „Francja nie może akceptować wszystkich rasistowskich praw świata”.

Członkowie stowarzyszeń migrantów, którzy przemawiali na demonstracji w Paryżu, wyrażali strach, że nowe prawo migracyjne pozbawi dziesiątki tysięcy osób jakichkolwiek świadczeń socjalnych i doprowadzi do pogłębienia ubóstwa.

Przeciwko ustawie zaprotestowało także środowisko akademickie, bo uderza ona w zagranicznych studentów, wprowadzając roczne limity oraz zobowiązując ich do wpłacania kaucji, która ma „pokryć ich ewentualne koszty usunięcia z kraju”. Tym zapisom początkowo sprzeciwiła się partia Macrona, jednak ostatecznie większość polityków je poparła.

Rektorzy ok. dwudziestu uniwersytetów publicznych i wielu prywatnych nazwali prawo migracyjne „sprzecznym z ideami Oświecenia” i „niegodnym naszego kraju”. Ocenili, że znacznie obniży konkurencyjność francuskich uczelni i zagrozi międzynarodowej współpracy.

Francuskie centrum skręca na prawo

Polityczni komentatorzy we Francji oceniali, że ustawa imigracyjna była drugim – po reformie emerytalnej wprowadzonej w kwietniu – testem, który musiała przejść partia Macrona w obecnej kadencji parlamentu. Rząd Elizabeth Borne nie posiadał większości w parlamencie i wiele innych ustaw, w tym budżetową, przyjmował z pominięciem ścieżki parlamentarnej, co spotykało się ze sprzeciwem opozycji. Do uchwalenia kontrowersyjnego prawa migracyjnego Renesans potrzebował natomiast głosów prawicy i skrajnej prawicy.

Już na początku 2024 roku pojawiły się pogłoski o planowanych zmianach w rządzie, które miałyby „odświeżyć” wizerunek partii Macrona przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. 8 stycznia premiera Borne podała się do dymisji, a na jej następcę Macron wyznaczył centrowego polityka Gabrial Attala, wcześniej ministra edukacji. Dokonał też zmian w składzie rządu, powołując ministra i ministrów o nieco bardziej prawicowych poglądach, niż poprzednia ekipa. O zmianie kierunku mają świadczyć m.in. nominacje dla centroprawicowych polityczek z partii Republikanów – ministrą kultury została Rachida Dati, szefowa resortu sprawiedliwości za czasów Nicolasa Sakozy’ego; a ministrą pracy i zdrowia – Catherine Vautrin, sekretarz stanu za kadencji Jacques’a Chiraca.

Zdaniem francuskich mediów, dotychczasowe centrum skręca coraz bardziej na prawo, a po piętach depcze mu skrajna prawica – na pięć miesięcy przed eurowyborami, ugrupowanie Macrona wyprzedza partię Marine le Pen tylko o dziesięć punktów procentowych.

Na zdjęciu: demonstranci na placu Republiki w centrum Paryża niosą transparent z napisem w języku francuskim „Przeciwko murom i granicom, Solidarność!”, 14 stycznia 2024.

;

Udostępnij:

Małgorzata Tomczak

Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.

Komentarze