0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

„W pierwszej kolejności myślimy o tych, którzy są najbardziej potrzebujący” – pisze premier do emerytów na łamach „Super Expressu”.

Premier już w pierwszym akapicie pokazuje, jak instrumentalnie traktuje seniorów. W pierwszych kilku zdaniach podkreśla, jak groźny jest nowy koronawirus.

„Wyjątkowość koronawirusa polega na tym, że zagraża on najbardziej osobom starszym lub cierpiącym na inne choroby. Trudno nazwać to inaczej niż niesprawiedliwością losu” – podkreśla premier

2 lipca, 10 dni przed II turą wyborów prezydenckich Morawiecki mówił, że jest to choroba jak każda inna. Zachęcał też zebranych na spotkaniu mieszkańców Bielska Podlaskiego, że nie ma się czego bać i należy do wyborów iść tłumnie. Dzień przed wyborami rząd wysłał do milionów Polaków alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, że osoby powyżej 60 roku życia będą w lokalach wyborczych obsługiwane bez kolejki.

Dwa miesiące później okazuje się, że wirus jednak jest groźny. Rząd zamierza to emerytom zrekompensować dodatkowymi świadczeniami. W liście Morawiecki ujawnił kilka dodatkowych informacji na temat przyszłorocznych emerytur. I ponownie zapewnił, że niezagrożona jest wypłata 14. emerytur.

Problemem jest nie tylko wybiórcza retoryka premiera. Kłopotliwe jest też zaprojektowanie trzynastek, czternastek oraz waloryzacji, a więc tak naprawdę całego podejścia PiS do tematu emerytur.

Emeryci przodem

Premier podkreśla, że środki dla emerytów zostały w ustawie budżetowej na 2021 zagwarantowane jako pierwsze. Pomysł jest jednak wciąż na poziomie projektu ustawy. Według projektu czternasta emerytura będzie przysługiwać tym, którzy otrzymują mniej niż 2900 złotych miesięcznie. Dla trzynastki ograniczeń nie ma. Oba świadczenia wypłacane są w wysokości minimalnej emerytury.

Można zastanawiać się, dlaczego emeryci mieli pierwszeństwo przed innymi grupami. Bo chociaż w świadomości społecznej zadomowił się obraz skrajnie biednego emeryta, to z danych wynika, że emeryci ogółem są mniej zagrożeni ubóstwem niż całość społeczeństwa. W 2019 roku wskaźnik ubóstwa skrajnego w całej populacji wynosił 4,2 proc. Wśród emerytów – 3,5 proc. Wśród rolników to aż 9,8 proc.

Źródło: GUS

To oczywiście nie znaczy, że nie ma ubogich i skrajnie ubogich emerytów - są i na ich problemy rząd powinien w pierwszej kolejności odpowiedzieć (jak wyjaśnimy, niekoniecznie to robi) Tłumaczenie dodatkowych świadczeń wyjątkowo złą sytuacją całej tej grupy kreuje jednak nieprawdziwy obraz.

PiS naprawia zaniedbania?

Dalej premier pisze:

„Naprawiamy zaniedbania, które narosły niemal przez 30 lat. Podnosimy konsekwentnie wysokość emerytur poprzez waloryzację i uzupełniliśmy świadczenia o 13. emeryturę”.

Nie wskazuje natomiast, jakie były to zaniedbania. Trudno tutaj mówić o 30 latach. Historia emerytur w III RP dzieli się na dwa okresy – przed i po 1999 rokiem. Wówczas rząd AWS zreformował cały system emerytalny. Mówiąc w skrócie – od tego momentu wysokość emerytury zależy przede wszystkim od ilości wpłaconych do systemu pieniędzy. Dziś ujawniają się podstawowe problemy tego systemu, o czym za chwilę.

Waloryzacja co roku

Jeśli premier uważa, że jego rząd poprawił zaniedbania w kwestii waloryzacji, to jest w sporym błędzie. Waloryzacja to mechanizm ustawowy, który następuje co roku. Wskaźnik waloryzacji jest obliczany na podstawie inflacji i wzrostu płac. Chodzi o dostosowanie świadczeń emerytalnych do rosnących cen. A to zjawisko neutralne. Wysoka waloryzacja nie oznacza, że rząd chce dać dużo, a niska – że mało.

Rząd ma natomiast furtkę, żeby zagwarantować minimalną wartość waloryzacji, jeżeli wskaźnik jest niski. Tak zrobił rząd PO-PSL w 2015 roku, tak zrobił PiS w tym i w kolejnym roku.

Morawiecki z pewnością o tym wszystkim wie, ale politycznie opłaca mu się mówić, że PO emerytom skąpiło, a PiS daje więcej. To samo opowiadał w 2018 roku. Tymczasem, jak wskazywaliśmy wówczas, przez większość czasu rządów PO-PSL wskaźnik waloryzacji był wyższy niż za rządów PiS.

Mniejsze niż minimalne

Jednym z najważniejszych zaniedbań III RP w kwestii emerytur są emeryci ze świadczeniem poniżej emerytury minimalnej.

Emerytura minimalna przysługuje:

  • Mężczyznom po 25 latach okresów składkowych i nieskładkowych,
  • Kobietom po 20 latach okresów składkowych i nieskładkowych.

Okresy nieskładkowe nie mogą przekroczyć jednej trzeciej okresów składkowych.

Okres składkowy to ten, w którym opłacaliśmy składki do ZUS, np. gdy byliśmy zatrudnieni na umowę o pracę. Okres nieskładkowy to np. czas, gdy pobieraliśmy zasiłek chorobowy lub uczyliśmy się w szkole wyższej. Wówczas składki nie są opłacane, ale czas ten liczy się, gdy sprawdzamy, czy przysługuje nam emerytura minimalna.

Brak wymaganego do emerytury stażu składkowego częściej dotyczy jednak kobiet, m.in. dlatego, że to one częściej rezygnują z pracy zawodowej, by zająć się opieką nad dziećmi lub rodzicami.

Osoby, które przechodzą na emeryturę teraz, większość swojego zawodowego życia spędziły już w nowym systemie. Jeśli nie wyrobiły wystarczającego stażu pracy, mogą nie otrzymać nawet emerytury minimalnej. Wszystko zależy bowiem od ilości pieniędzy odłożonych w systemie. Jeśli ktoś zbyt wiele lat pracował na nieoskładkowanych umowach śmieciowych i zarabiał zbyt mało, by odłożyć coś dodatkowo, może dostać bardzo niskie świadczenie.

Dla najbiedniejszych - kilka złotych

Mateusz Morawiecki mówi o minimalnej waloryzacji o przynajmniej 50 złotych w przyszłym roku. Ale nie dotyczy to emerytów poniżej emerytury minimalnej.

Najbiedniejsi dostaną tylko waloryzację procentową. W wielu przypadkach może to być zaledwie kilka-kilkanaście złotych.

Coraz większa grupa emerytów z głodowymi świadczeniami to problem, który narasta coraz szybciej. Najnowsze dane mówią, że jest to już 333 tys. osób. Do 2030 roku ma to być ponad 600 tys. osób. PiS nie zrobił z tym problemem nic przez prawie pięć lat rządów. Teraz Mateusz Morawiecki opowiada czytelnikom tabloidu, że gwarantują coś najbiedniejszym emerytom. A to nieprawda. Ci najbiedniejsi dostaną mniej niż 50 złotych waloryzacji.

(Trzeba pamiętać, że nie wszyscy emeryci z głodowymi świadczeniami żyją w nędzy. Nie mamy danych, ale mogą to również być osoby z bogatym małżonkiem, lub ze zgromadzonym sporym kapitałem. Jak duża jest to grupa? Najpewniej nie przeważająca, ale też zauważalna).

„Najlepiej ubóstwo wśród emerytów redukuje łatwiejszy dostęp do emerytury minimalnej” — mówił OKO.press prof. Szarfenberg, posiłkując się wynikami badań Joanny Ratajczak-Tuchołki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

„Okazuje się, że znacznie lepiej niż wydłużanie wieku emerytalnego, działa skrócenie wymagań stażowych do 10 lub 15 lat. Szczególnie zyskałyby na tym kobiety, dla których przerwy w pracy wciąż są największą przeszkodą w osiągnięciu świadczenia minimalnego”

— tłumaczył analityk i dodawał, że równolegle należałoby się rozprawić z nadużywaniem umów cywilnoprawnych na rynku pracy.

Przeczytaj także:

A może wyższa kwota wolna?

Dodatkowe świadczenia (trzynastka i czternastka) otrzymają również osoby z najniższymi świadczeniami poniżej minimalnej emerytury. To dobry pomysł, najbiedniejsi dostaną dodatkowy zastrzyk gotówki. Brakuje tu jednak elementu systemowego - wszystko zależy od doraźnej woli politycznej rządzących. PiS może więc powtarzać: głosujcie na nas, bo my damy wam kolejne emerytury, a nasi przeciwnicy tego nie zrobią.

Korekty w systemie emerytalnym można wprowadzać w zupełnie innych miejscach. Jednym z możliwych rozwiązań jest wyższa waloryzacja świadczeń oraz znacznie wyższa kwota wolna od podatku.

W 2019 roku, gdy kwotę wolną od podatku podniesiono do 8 tys. złotych dla osób zarabiających poniżej 13 tys., emeryci ze świadczeniem minimalnym zyskiwali nawet 100 złotych. Całkowita eliminacja podatku przy emeryturach oznaczałaby z kolei, że najwięcej zyskują najbogatsi emeryci. Ale można byłoby zastanowić się nad znacznym podniesieniem tego progu. Osoby ze świadczeniem minimalnym (w tym roku 1200 złotych) i nieco powyżej niego nie mogą zostać uznane za zamożne.

Taka operacja mogłaby kosztować podobnie, jak świadczenia dodatkowe. Ale nie byłaby tak atrakcyjna politycznie. Ze świadczeń dodatkowych można też w odpowiedniej chwili zrezygnować bez żadnych konsekwencji.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze