„Biorąc pod uwagę troskę o ochronę przyrody i lasy w Polsce, wątpliwości budzi zasadność wyodrębnienia z działu administracji rządowej środowiska – nowego działu leśnictwo i łowiectwo. Odpowiedzialność ministra właściwego do spraw środowiska za obszar leśnictwa i łowiectwa ma długą i dobrą tradycję” – pisał niedawno prezydent Andrzej Duda w piśmie wetującym nowelizację ustawy o działach administracji, która przesuwała Lasy Państwowe (LP) do Ministerstwa Rolnictwa (w OKO.press pozytywnie ocenialiśmy to weto, o czym tutaj).
Jak 20 stycznia 2021 przekazała „Wyborcza”, powołując się na anonimowego informatora z kręgów rządowych, między prezydentem Dudą a premierem Mateuszem Morawieckim doszło do porozumienia: Lasy Państwowe (LP) nie przejdą z resortu środowiska do rolnictwa.
Na spotkaniu, na którym oprócz premiera byli obecni m.in. szef kancelarii Michał Dworczyk, ministrowie Michał Kurtyka ze środowiska i Grzegorz Puda z rolnictwa oraz pełnomocnik ds. lasów Edward Siarka, byli też leśnicy.
Tych ostatnich, według relacji informatora, miał skrytykować Morawiecki: zwrócił uwagę, że na LP skarży się branża drzewna i głośno się zastanawiał, że być może nadszedł czas, by przyjrzeć się zarobkom w Lasach.
Nie jest to pierwszy sygnał, że premier, jako ekonomista, ma krytyczny stosunek do Lasów Państwowych, choć nigdy nie powiedział tego publicznie. „Jako ekonomista, Morawiecki ma z nimi na pieńku, bo to […] firma, która zarabia krocie gospodarując majątkiem państwowym i mało oddając z tego w zamian” – mówił w 2017 roku reporter TOK.fm Jakub Medek.
Branża drzewna: LP to monopolista nie rozumiejący rynku
Konflikt z branżą drzewną eskalował wiosną 2020 roku, 22 maja w „Pulsie Biznesu” ukazał się materiał prasowy przygotowany przez Polską Izbę Gospodarczą Przemysłu Drzewnego, PKN EPAL i Stowarzyszenie Przemysłu Tartacznego pod tytułem „Lasy Państwowe niszczą polski przemysł drzewny”. Rafał Szefler, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego, skarżył się, że przetwórcy drewna mają problem z dostępem do surowca.
„Brakuje drewna i dochodzi do tego w kraju, którego trzecią część stanowią lasy. Niestety ogromna większość lasów jest własnością państwa, a Lasy Państwowe prowadzą niezrozumiałą dla przetwórców drewna politykę podażową i cenową” – mówił Szefler.
Organizacje pisały, że LP, dyktując warunki na runku drewna z perspektywy monopolisty działają arbitralnie, bez wyczucia i zrozumienia mechanizmów rynkowych. „Pandemia i związane z nią zatrzymanie operacji rynkowych jest śmiertelnie niebezpieczne dla przetwórców drewna, ale brak dostępu do surowca jest równie groźny” – pisały organizacje.
Lasy Państwowe broniły się, że okresie pandemii przedsiębiorcy przestali kupować od nich surowiec, bo nie chcą zwiększać swoich strat przez produkcje „na magazyn” z powodu ograniczonego zbytu produktów. „Obecnie, gdy powoli wszystko wraca do »nowej normalności«, zapotrzebowanie na drewno znów rośnie, więc zwiększyliśmy jego pozyskanie odpowiednio do zamówień” – pisały w komunikacie prasowym LP.
Niezależnie od tego, kto miał rację w tym sporze, trzeba zaznaczyć, że nie był to pierwszy to konflikt LP z producentami z branży drzewnej. Podobnych napięć w okresie ostatnich kilkunastu lat było więcej.
Zarzuty o windowanie cen i reglamentowanie dostępu do surowca przedsiębiorcy drzewni stawiali LP m.in. w 2013 roku. W 2011 roku Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na LP 1,5 mln zł kary za to, że te nadużywają pozycji dominującej na krajowym rynku hurtowej sprzedaży drewna.
Lasy Państwowe: „chcemy uczciwie wynagradzać ludzi”
W uwadze Morawieckiego, że być może warto by się przyjrzeć zarobkom w LP raczej nie chodziło o to, że są one za niskie. Według ostatniego – z 2020 roku – „Rocznika Statystycznego Leśnictwa” przygotowanego przez GUS, w 2019 roku przeciętne miesięczne wynagrodzenie w LP wynosiło 8 831 zł brutto. Rekordowe zarobki mają nadleśniczowie – w Polsce jest ich 430 – którzy mogą zarabiać nawet ok. 18 tys. zł.
Dla porównania, jak podał w grudniu 2020 Główny Urząd Statystyczny, średnie zarobki w gospodarce narodowej – w tym tzw. budżetówce – wynosiły w trzecim kwartale tego roku 5 294,35 zł brutto. Inny punkt odniesienia to np. średnie płace urzędników, które w 2019 roku wynosiły 5 018 zł brutto.
W tym kontekście warto przypomnieć raport NIK z 2016 roku, który mówił, że prawie połowa kosztów funkcjonowania Lasów to działalność administracyjna. Z kolei wydatki na hodowlę i ochronę lasów stanowiły tylko 13 proc. wszystkich kosztów – trzykrotnie mniej niż koszty zarządzania!
Lasy Państwowe w odpowiedzi wskazywały, że nie są częścią sektora budżetowego ani sektora finansów publicznych i że w związku z tym same się finansują. Kolejnym argumentem było to, że kadry LP „tworzą pracownicy niemal wyłącznie z wykształceniem wyższym, pełniący funkcje zarządcze” i to, że „nieustannie rośnie obciążenie pracowników LP nowymi zadaniami”.
Prof. Wesołowski: „żyją jak pączki w maśle, a reszta społeczeństwa ma się tylko przyglądać”
„Chcemy uczciwie wynagradzać ludzi, stosownie do ich kompetencji, rozmiaru zadań i ponoszonej odpowiedzialności. Jeśli są inne podmioty, które zarządzają podobnie wielkim majątkiem, wymagają takich kwalifikacji i takiej odpowiedzialności, należą do największych przedsiębiorstw, pracodawców i podatników w kraju i prosperują dobrze bez sięgania po pieniądze podatników, a pracownicy są w nich dużo gorzej wynagradzani niż w LP – to problem nie jest w LP, lecz w tych podmiotach” – czytamy w stanowisku.
To prawda, LP nie są częścią budżetówki, bo utrzymują się same, głównie ze sprzedaży drewna, ale są firmą państwową i żyjącą z własności Skarbu Państwa, jakim są polskie lasy. Zaś argument „wyższego wykształcenia” jest o tyle nietrafiony, że w różnych sektorach „budżetówki” również pracuje wiele osób z dyplomami uczelni wyższych. W związku z tym trudno się dziwić, że wysokość zarobków w LP wywołuje kontrowersje.
„Nie ma drugiej takiej firmy, która w teorii wynajęta przez społeczeństwo do zarządzania wspólną własnością, w praktyce wszystko co wypracuje zużywa na swoje potrzeby. Żyją jak pączki w maśle, a reszta społeczeństwa ma się tylko przyglądać” – mówił OKO.press w 2017 roku prof. Tomasz Wesołowski, przyrodnik z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Budził się. Jakoś go nie interesują zarobki w sp sk państwa, bankach, instytucjach okołobudżetowych. Przy okazji: co z redukcja zatrudnienia w adm rządowej? Ilu nowych vice powołał w 2020?.
pinokio głąbie, ty się nie przyglądaj, tylko rozwal tą mafię leśną
Proszę nie obraża Pinokiów i Głąbów przyrównując ich do Morawieckiego!
>premier, jako ekonomista….
Pinokio ekonomista???? Żarty jakieś OKO się trzymają???
Zarobki to jedno, a drugie to to, że dostać się tam do pracy, nie mając żadnych"pleców" jest niemal niemożliwe. Państwo w państwie.
Dużo podróżuję po naszym pięknym kraju. Rżną lasy ino wióry lecą. I nie ma znaczenia czy to jest park krajobrazowy, czy Natura 2000. Sprawdziłem tną ok. 40 mln m3 rocznie to jest 50 % więcej niż przed 2015 rokiem. Tyle to nie wycinali nawet zaborcy przed 1918 rokiem. Szefowie LP wiedzą z kim trzymać, by utrzymać monopol. Pomiziali się z biskupami (przed 2015 w kościołach czytany był list w "obronie" lasów przed prywatyzacją), i teraz są za tarczą, a niekompetentny kler, często polujący ze strzelbami (a co na to św.Franciszek ?), gardłuje za tym co im leśnicy podsuną.
Ja też sprawdziłem… Pozyskanie drewna około 30 mln m3 trwa już dwie dekady. Nic dziwnego skoro przeciętny wiek i ilość drewna na hektarze rośnie i cały czas przyrasta całkowita powierzchnia lasów i ilość drewna. Lasy zaraz zmierzą się ze skutkami wielkich zalesień w latach powojennych, lasy te mają już 60-70 lat i jest ich tak dużo, że nie uda się ich zagospodarować bez rozłożenia tego na lata (około 6 procent powierzchni kraju). Jeśli się szkaluje kogoś i powołuje na fakty… lepiej by były rzeczowe.
PS. Zaborcy tyle nie wycinali bo nie było maszyn zdolnych wyciąć tyle co 50-80 ręcznych pilarzy dziennie, zerwać tyle co 30-50 koni. Jedna pilarka spalinowa zastępuje pracę około 10 ludzi z piłami ręcznymi i siekierami… Jeden samochód wywożący drewno zabiera ryle co 3-4 samochody typu ZIL, Praga, czy Tatra… a w czasach zaborców wszystko na wąskotorówkach lub konnych wozach (zazwyczaj z ilością rzędu 2-4 m3 drewna).
LP żerujące na majątku narodowym ręka w rękę z myślistwem, to obok wielu innych obszarów państwo w państwie. Podobnym problemem są spółki skarbu państwa. Nie mówiąc o politycznych rozdaniach kadrowych w Policji, PSP, edukacji czy innych służbach. Jednak jak do tej pory politycy nic nie zrobili, aby uporządkować te sfery. Nic nie zrobili z racji tej, iż są to obszary tzw. zdobyczy wyborczych kolejnych rządzących ekip partyjnych. To obszary podziału łupów i lukratywnych posad dla swoich BMW. Tak jak swego czasu pisał chyba Rzepa, poseł, senator w swoim obwodzie to ten rozdzielający posady i inne frukty niczym szef lokalnej mafii. Już od dawna w naszym kraju do polityki idzie się nie po to, aby służyć dobru wspólnemu, tylko po WŁADZĘ I KASĘ. Oczywiście nie wszystkich to dotyczy, ale są to tzw. rodzynki tylko na jedną kadencję. cdn
cd. A tę KASĘ w pierwszym okresie gwarantował dzika prywatyzacja, a następnie głównie spółki skarbu państwa i system finansowania partii. I tak trwa to do dzisiaj. Jeśli nie dokonamy faktycznej zmiany w tych obszarach, jak i nie spowodujemy odzyskania realnej kontroli OBYWATELI nad poczynaniami polityków, nic na dobre się raczej nie zmieni. Prof. Ludwig Stomma w wywiadzie dla Onetu w 2018 roku tak to co się dzieje u nas opisał cyt. „W Rzeczypospolitej nie było tytułów szlacheckich, za to był podczaszy i różne absolutnie bzdurne tytularne funkcje, które dawały poczucie godności. W Rosji zrobiono to na wzór wojska. Były rangi urzędnicze. We Francji były tytuły arystokratyczne, wicehrabia, wicebaron… A dzisiaj? Przepraszam, dzisiaj dokładnie taką bzdurą jest np. udział w radach nadzorczych spółek skarbu państwa. Przecież to funkcja przeważnie niepotrzebna. Ale tworzy się to i komuś daje. Bo wszędzie władza dawała swoim, ta też daje swoim, więc to jest dla mnie tak jak z wielką rewolucją społeczną w okresie stalinowskim. Wtedy było przejście chłopów do miast, do przemysłu. Dzisiaj taką rewolucją społeczną jest schlebianie miasteczkom, tym na Podkarpaciu itd. Powoływanie ludzi stamtąd na stanowiska i pokazywanie: teraz wy! Choć może to za wielkie słowo – rewolucja. Niech będzie przewrót społeczny. Link https://wiadomosci.onet.pl/kraj/prof-ludwik-stomma-nowa-elite-uczy-sie-falszywej-historii/0kyjfqz
Zrujnowali stadniny, zrujnują i lasy.
A różowe gogle ma?
mafia
nie rozumiem, jak 26 tys. pracowników lasów państwowych może trzymać w garści cały rząd i przy przychodach 9,15 mld zł w 2019 wyrabiają tylko 414,9 mln zł zysku!!!
nawet, jak dodamy do liczby pracowników ich małżonków, to w dalszym ciągu marna to ilość wyborców, żeby się z nią aż tak liczyć i tańczyć, jak zagrają.
a może coś źle liczę?
Sprawdź jakie przychody ma Orlen a jaki zysk osiąga… czy aby nie:
111 mld zł przychodu… 659 mln zysku?
Chyba że sądzisz, że orlen ma prawo, bo z majątku Skarbu Państwa wydzielono go i pozwolono gospodarować złożami?
Halo halo!
Mam wrażenie, że często kiedy mówimy o LP patrzymy na problem jednowymiarowo. Przecież LP mają więcej do roboty niż "liczenie drzew".
Ludzie zapominają, że leśniczowie są zazwyczaj ludźmi z powołania, naprawdę kochający przyrodę i siedzący w tym biznesie od dziada- pradziada.
Nie dziwię się, że większa część kosztów idzie na administrację.
Kiedy czytamy coś takiego, wyobrażamy sobie sekretarki pijące kawę co 15 minut. Myślę, że zarządzanie lasami może być trochę bardziej skomplikowane niż pielenie ogródka.
Lasy Państwowe nie tylko liczą drzewa.
Współpracują z kancelariami prawniczymi, stróżują te lasy,
użerają się z rolnikami co im dziki wpieprzają kukurydzę, edukują.
Ludzie myślą, że las powinien być pozostawiony samym sobie, że natura się zajmie wszystkim i lasy będą wyglądały jak z Władcy Pierścieni: mroczne, pełne mchu i pięknych powalonych drzew i się wszystko samo będzie działo.
No, nie wiem. Chyba trochę za późno na to.
Już od dobrych kilku pokoleń regulujemy ilość zwierząt w lasach, uprawiamy pola na których rośnie nasze jedzenie tuż obok.
Kiedyś dziki rodziły się raz do roku, teraz trzy razy do roku.
Myślę, że głównym problemem nie zawsze są nadleśnictwa i ludzie tam pracujący tylko zarządzanie z poziomu wyżej, który jest już bardzo upolityczniony i zmienny.
Na stołkach władzy powinniśmy mieć ludzi o piękniejszych duszach.
Zachowajcie otwarte głowy ludzie bo to nie zawsze takie czarno- białe.
Trochę bicie piany. Jak jest mediana zarobków nadleśniczych? Bo nawet 18 tys brzmi źle i sensacyjnie i może taki był zamiar autora. Uważam że drewno powinno być drewno powinno być drogie bo to dobro narodowe i działa pozytywnie ba ekosystem, powietrze itp. Nie jedtem pewiem ake chyba jesteśmy jednym z większych eksporterów mebli. Cieszyć sie czy nie? Pewnie trzeba by sorawdzic szczegóły bo z tych stolarni w Polsce to sporo jest Ikei (Swedwood) i pewnie innych międzynarodowych grup (Krono czy Krinospan itp l), które przt pomocy cen transferowych i spółek córek dają sprawnie radę wyprowadzić marze do Holandii czy gdzie tam stawki podatkowe są niskie. Dlatego drogi surowiec na wejściu może nie jest złym rozwiązaniem. Inny wątek to korupcja. Jeśli leśnik nie będzie zarabiał godziwie to jego motywacja do sprzedaży drewna "na lewo" jest większa. Ostatni wątek to zaufanie do PISiakow. Jesli Morawieckiemu nie podobaja się pensje w LP. To pewnie nie chodzi o LP tylko i bicie piany by coś innego przykryć.