0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Bartosz Banka / Agencja GazetaBartosz Banka / Agen...

Wtorek upłynął pod znakiem debaty o debacie prezydenckiej. Wyglada na to, że w czwartek Trzaskowski będzie sam odpowiadał na pytania TVN, Onetu i Wirtualnej Polski. Zamiast prezydenta Dudy będzie puste krzesło.

Obaj kandydaci prawdopodobnie spotkają się w poniedziałek w Końskich, choć - jak podaje "Wyborcza" - sztab Trzaskowskiego zaproszenia do Końskich jeszcze nie dostał.

Trzaskowski: Duda, cykorze

We wtorek przed południem Rafał Trzaskowski wysłał dwa tłity skierowane do Andrzeja Dudy.

Trzaskowski do Dudy: cykor, źródło: Twitter, 30 czerwca 2020

Kandydat KO pisze:

„Kiedyś nazwał Pan swojego konkurenta cykorem. Dziś tak mówią o Panu młodzi ludzie. Ta debata się Polakom po prostu należy".

Trzaskowski nawiązuje tu do wymiany tłitów między Andrzejem Dudą a Donaldem Tuskiem. Kiedy Tusk napisał, że kampania Dudy to „wstyd na cały świat", ten wytknął mu, że nie wystartował w wyborach prezydenckich. „Wie Pan jak się na taką postawę mówiło na podwórku? Cykor..." - napisał Duda. Kilka minut później Tusk ripostował: „Panie Andrzeju, interesowała mnie konfrontacja z pańskim przełożonym. Ale, jak to mówią na podwórku..."

Także dziś Duda uwagę o cykorze zignorował (nie zignorował jej internet, tysiące tłitów oznaczane były hasztagiem #cykorduda). Odpowiedział kilkadziesiąt minut później:

Duda do Trzaskowskiego: zróbmy debatę trzech telewizji, źródło: Twitter, 30 czerwca 2020

„Czas już skończyć z tą debatą o debacie. Debata powinna być dla wszystkich, a nie dla wybranych. Uważam, że trzy największe telewizje powinny się porozumieć, zrobić wspólnie debatę i doprosić inne media. To skończy debatę o debacie, niepotrzebne spekulacje i wzajemne oskarżenia” - napisał prezydent Duda. Ledwie chwilę wcześniej wypowiadał się nieco inaczej - dopuszczał do debaty nie tylko telewizje.

View post on Twitter

Multimedialna debata z Trzaskowskim bez Dudy?

Propozycję podchwycił Polsat, ale TVN oficjalnie zignorował. Polsat chce, by debatę zaproponowaną przez prezydenta prowadziło trzech dziennikarzy - po jednym z każdej stacji. Nieoficjalnie wiadomo, że dziennikarze TVN nie chcą stawać obok Michała Adamczyka z TVP.

TVN ma jednak inną propozycję: organizuje debatę stacji komercyjnych i największych portali internetowych: TVN24, Onet i Wirtualna Polska. Zaproszenie dostał też Polsat. Ma się ona odbyć w czwartek 2 lipca o 19:30 i ma być multimedialna.

Pytania mieliby zadawać nie tylko dziennikarze, ale też widzowie - za pośrednictwem wideo. A kandydaci mogliby ze sobą polemizować. Organizatorzy szacują, że mogłoby ją obejrzeć nawet 20 mln osób. Sygnał zostanie bezpłatnie udostępniony wszystkim innym mediom, w tym lokalnym.

Debatę poprowadzą: Monika Olejnik (TVN24), Grzegorz Kajdanowicz (TVN/TVN24), Andrzej Stankiewicz (Onet) i Marek Kacprzak (WP). Rafał Trzaskowski potwierdził, że weźmie w niej udział.

Do propozycji nie ustosunkowała się Telewizja Polska. Jedynie Jarosław Olechowski, szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, napisał, że TVP udostępni sygnał z Końskich wszystkim mediom.

Rzecznik Polsatu skomentował w rozmowie z Wirtualnymi Mediami: „Korzystniejsza dla milionów Polaków wydaje się być jednak nasza propozycja".

„Powiatowy” Duda chce łatwo wygrać

Debata w Końskich ma się odbyć w hali sportowej, a pytań nie będą zadawać prezenterzy TVP, tylko mieszkańcy. To format „town hall” popularny w krajach anglosaskich. Politycy otoczeni są publicznością, nie tylko odpowiadają na pytania uczestników, ale też wchodzą w interakcje ze sobą. „Wiadomości" jako przykład pokazały taką debatę z udziałem Hillary Clinton i Donalda Trumpa. To oczywista sugestia: Trump wygrał wybory w 2016 roku, a dziś wspiera Andrzeja Dudę.

Trump jest doświadczonym showmanem, który był w stanie przejmować prezydenckie debaty. Dziennikarze narzekali, że nie odpowiada na pytania i obraża konkurentkę, stojąc z nią w twarzą w twarz. Wypowiadał tyle kłamstw na minutę, że portale fact-checkingowe nie nadążały ich prostować.

PiS zapewne liczy na ewidentne przewagi Andrzeja Dudy: ma on markę „powiatowego prezydenta". Łatwo nawiązuje kontakt. „Wiadomości" mówiły niedawno, że prezydent nie poniża zwykłych Polaków swoim językiem angielskim, jak Trzaskowski. Ale „nie poniża" też językiem polskim. Mówi z kościelnym zaśpiewem, potoczyście, anegdotycznie, bez skomplikowanych językowych struktur i wyrażeń.

W Końskich będzie się czuł jak u siebie (więcej o tym - niżej).

W dodatku PiS rozegra swoją ulubioną różnicę: Duda - prezydent bliski zwykłych ludzi kontra Trzaskowski z wielkomiejskich elit.

Tyle że Duda i PiS mogą się przeliczyć.

W Końskich Trzaskowski będzie musiał się bić

Trzaskowski nie będzie faworytem. Będzie musiał się bić - czyli robić dokładnie to, co zapowiada i robi od początku swojej kampanii. Zapewne dostanie spory kredyt zaufania od swoich dotychczasowych wyborców. W tej kampanii liczyć się będzie każdy błąd, ale błędy popełnione na nieswoim terenie, w bardzo trudnych warunkach wyborcy mogą łatwiej wybaczyć.

Cała kampania Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich zbudowana jest wokół opowieści o bohaterze walczącym z przeciwnościami: za późno na kampanię, za mało czasu na zebranie podpisów, za dużo konkurentów. A jeszcze TVP rzuca kłody pod nogi. Cokolwiek się wydarzy w Końskich, Trzaskowski skończy ze szramami na twarzy. Kandydatowi, który legitymuje się plakatem z Garym Cooperem to nie szkodzi.

A łatwo nie będzie. Większość pytań można przewidzieć już dziś - wystarczy przepisać paski TVP. Zapewne znajdzie się osoba pokrzywdzona przez reprywatyzację, o dziwo! mieszkająca w Końskich, a nie w Warszawie. I osoba poszkodowana wyciekiem ścieków. I matka zatroskana, że Trzaskowski będzie uczył jej dziecko masturbacji.

TVP nie panuje nad swoją publicznością, co najlepiej widać w programie Studio Polska - o dokładnie takim formacie. Nie raz wygłaszano tam antysemickie tyrady, a politycy opozycji byli obiektem agresji. Zapewne to samo czeka Trzaskowskiego.

Będzie musiał radzić sobie z krytyką, może z agresją, nie ze strony pracowników TVP (z czym radził sobie z wdziękiem), ale ze strony mieszkańców. Nie z satyrycznymi wyczynami Konrada Węża - autora bodaj największej liczby materiałów „Wiadomości" o Trzaskowskim - lecz z osobistymi historiami opowiadanymi być może łamiącym się głosem.

Jeśli będzie atakował Dudę, tak jak dotychczas, może to zostać odebrane jako atak na jego wyborców, siedzących tuż przed nim i patrzących mu w oczy. Tę pułapkę będzie musiał ominąć. Publiczność i państwowe media będą też wypatrywać najdrobniejszego gestu lub słowa, którymi Trzaskowski miałby okazać wyższości. Ale to akurat dobry test - przecież prezydent Rzeczypospolitej nie może okazywać pogardy swoim obywatelom.

Przed pierwszą turą Trzaskowski nie dał się pogrążyć w TVP. Wypadł poprawnie, choć doświadczony w telewizyjnych formatach Szymon Hołownia - lepiej. Kandydat KO ewidentnie lepiej radzi sobie na wiecach niż w telewizyjnym studio. W Końskich dostanie dwa w jednym.

Problemem mogą być oczekiwania jego twardych zwolenników: jeśli nie „rozjedzie" Dudy, będą rozczarowani (ale i tak na niego zagłosują). A wyborcom Konfederacji waleczny Trzaskowski może się tylko spodobać.

Debata ma się odbyć w poniedziałek 6 lipca o godz. 19:30.

Końskie są za PiS-em. Bardziej niż Polska

Wybór Końskich na miejsce debaty jest nieprzypadkowy. To niewielkie miasto (ok. 2o tys. mieszkańców) i gmina w Świętokrzyskiem. Miejscowość stała się polityczną metaforą po tym, jak Grzegorz Schetyna powiedział, że „wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Warszawie".

Ówczesny przewodniczący Platformy Obywatelskiej w wyborach w 2015 roku był liderem listy PO w okręgu świętokrzyskim. Zdobył 42 tys. głosów, znacznie mniej niż Zbigniew Ziobro, który otwierał tam listę PiS - 67 tys.

O Końskich ponownie zrobiło się głośno w marcu 2020, bo to tam Andrzej Duda podpisał ustawę o transporcie kolejowym. Dworzec kolejowy w Końskich stoi pusty od 2009 roku, kiedy to zlikwidowano prowadzące tam połączenie kolejowe. PiS obiecuje, że je przywróci. Linia przechodząca przez Końskie ma być jedną ze "szprych" prowadzących do Centralnego Portu Komunikacyjnego.

04.03.2020 Konskie , dawny dworzec PKP przy ul. Sportowej . Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda podczas uroczystosci podpisania ustawy o transporcie kolejowym .
Fot. Pawel Malecki / Agencja Gazeta
04.03.2020 Konskie , dawny dworzec PKP przy ul. Sportowej . Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda podczas uroczystosci podpisania ustawy o transporcie kolejowym . Fot. Pawel Malecki / Agencja Gazeta

Kto wygrał w Końskich pierwszą turę wyborów prezydenckich? Podajemy wyniki dla całej gminy.

  • Andrzej Duda: 54,01 proc.
  • Rafał Trzaskowski: 23,09 proc.
  • Szymon Hołownia: 10,27 proc.
  • Krzysztof Bosak: 6,69 proc.
  • Władysław Kosiniak-Kamysz: 2,72 proc.
  • Robert Biedroń: 2,59 proc.

A tak mieszkańcy Końskich głosowali w wyborach parlamentarnych 2019:

  • PiS: 54,19
  • KO: 16,37
  • SLD: 16,11
  • PSL: 6,09
  • Konfederacja: 5,57

Jak widać, nie jest to reprezentatywna dla Polski gmina. W 2015 roku PiS zdobył tam 45 proc., a Andrzej Duda wygrał znacząco większą przewagą (60,31 proc.) niż w całej Polsce (51,55 proc.).

Nie zawsze tak było. W poprzedniej dekadzie różnice między poparciem dla PiS i PO były w Końskich mniejsze. W 2011 roku PiS dostał tu 32,89 proc., PO - 28,97 proc, SLD - 14 proc., PSL - 12 proc. W 2007 roku: PiS - 38,58, PO - 34,04, SLD - 16,65, PSL - 6,65.

Platforma Obywatelska nie wygrała tam nigdy. Tylko raz miała nieznaczną przewagę nad PiS-em: w 2001 roku, kiedy obie partie debiutowały. PiS miał 5,27, a Platforma - 7,6 proc. Wygrało SLD (49,84) przed Samoobroną (12,08).

Końskie to miejsce poszkodowane przez polską transformację. Jeszcze w 2005 roku bezrobocie przekraczało tam 30 proc., w 2014 wynosiło 20-25 proc., jeszcze w 2017 - 15 proc. teraz: 12,2 proc.

„To wielka okazja dla niego, by [Trzaskowski] mógł na własne oczy zobaczyć Polskę powiatową i spojrzeć na problemy Polaków z innej perspektywy niż metropolie i duże miasta" - mówił portalowi Echo Dnia świętokrzyski poseł PiS Michał Cieślik.

Trzaskowski już był w Świętokrzyskiem, odwiedził Kielce, kiedy zbierał podpisy. Witało go ok. tysiąca entuzjastycznych osób. Mówił tam: „Rzadko ostatnio dziękuję rządowi, ale za jedno PiS-owi chciałbym podziękować. Za te wszystkie triki, nierówne szanse w wyborach. Dzięki tego typu posunięciom mobilizujecie nas wszystkich. Im więcej ataków, tym będziemy silniejsi". Zapewne tak samo podejdzie do debaty w Końskich.

TVP już coś zorganizowała. Odlotową debatę

Wydarzenie, które TVP zorganizowała 17 czerwca, było kompromitacją państwowej telewizji. Nie tylko prowadzący Michał Adamczyk zaserwował zestaw odlotowych pytań (m.in. o pierwszą komunię i „etapowanie" Rabieja), na niekorzyść Rafała Trzaskowskiego działało nawet ustawienie kamer, a Andrzej Duda dostał dodatkowy czas antenowy na wypowiedzi bezpośrednio po debacie.

Skargę na TVP złożył do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusz Braun, członek Rady Mediów Narodowych. Zarzucił TVP brak bezstronności i faworyzowanie Andrzeja Dudy, m.in. przez dodatkowy czas na wypowiedź, a przez to naruszenie ustawy o KRRiT oraz kodeksu wyborczego.

Odlotowa debata już znalazła swoje miejsce w popkulturze. Trafiła do memów i wideo-parodii.

Przeczytaj także:

OBWE: TVP narzędzie kampanii dla prezydenta Dudy

„Podczas tej kampanii, w okresie badanym jakościowo przez ODIHR SEAM, TVP nie wywiązała się z ustawowego obowiązku zapewnienia zrównoważonych i bezstronnych relacji medialnych" - napisali obserwatorzy misji specjalnej ODIHR (OBWE) we wstępnym stanowisku na temat wyborów 28 czerwca.

„Zamiast tego [TVP] działała jako narzędzie kampanii dla prezydenta ubiegającego się o reelekcję i często przedstawiała jego głównego kontrkandydata jako zagrożenie dla polskich wartości i interesów narodowych”.

Obserwatorzy OBWE zwracają uwagę, że niektóre reportaże „miały wyraźnie wydźwięk ksenofobiczny oraz antysemicki". Jedyne pozytywy, o jakich piszą obserwatorzy, to zapewnienie wszystkim kandydatom bezpłatnego czasu antenowego i zorganizowanie jedynej wspólnej debaty telewizyjnej. Ale już samą debatę OBWE krytykuje:

„Format debaty, w którym wyrażano jednominutowe oświadczenia w odpowiedzi na identyczne pytania, nie pozwolił na istotne zaangażowanie, które umożliwiłoby wyborcom ocenę propozycji kandydatów na zasadzie konkurencji. Po debacie obecnie sprawujący urząd prezydent miał możliwość wypowiedzi podczas długiego wywiadu na żywo, podczas gdy emitowany były tylko krótkie, wcześniej nagrane setki innych kandydatów".

Do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT) wpłynęło 39 skarg w okresie poprzedzającym wybory, z czego 36 bezpośrednio dotyczyło relacji TVP z wyborów - piszą obserwatorzy. Krytyka z ich strony dotyczy też działalności Krajowej Rady:

„Pomimo posiadania mandatu KRRiT nie monitorowała niezależnie kampanii. Stronniczość redakcji w całym środowisku medialnym w połączeniu z brakiem skutecznego nadzoru ograniczyła dostępu wyborców do wyczerpujących informacji, które pomagają w dokonywaniu wyborów".

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze