0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Mariusz JałoszewskiFot. Mariusz Jałosze...

Ta sprawa to przykład na to jak traktuje się niezależnych i upominających się o przestrzeganie zasad prokuratorów. Prokurator Jarosław Hajducki z Prokuratury Rejonowej w Elblągu od kilku lat walczy o równe traktowanie wszystkich śledczych.

To doświadczony prokurator z 26-letnim stażem. Od lat ściga przestępców. Nigdy nie miał dyscyplinarki za jakość pracy, nie należy do broniącego niezależności prokuratury stowarzyszenia Lec Super Omnia. Ale za walkę o prawa pracownicze oraz o prawo do wolnych weekendów, sam jest teraz ścigany. I może trafić na ławę oskarżonych.

Bo Prokuratura Okręgowa w Toruniu chce mu uchylić immunitet i postawić zarzuty karne w dwóch sprawach. Hajducki na razie wygrał. Nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN dwa razy nieprawomocnie odmówiła uchylenia mu immunitetu. Ostatnie orzeczenie zapadło w środę 17 maja 2023 roku. Wydał je neo-sędzia SN Marek Siwek.

„Chce się ze mnie zrobić kryminalistę, bo domagam się tego, by równo wszystkich traktować. Zarzuty wobec mnie są absurdalne” - mówi prokurator Hajducki. Dodaje: „Immunitet wprowadzono, by chronić prokuratora przed naciskami zewnętrznymi. Ale wprowadzając go nikomu się nie śniło, że będzie też chronił on prokuratora przed przełożonymi”.

Jak prokurator Hajducki upomniał się o równe traktowanie

Prokurator Jarosław Hajducki o prawa pracownicze zaczął walczyć w 2016 roku. Wtedy Zbigniew Ziobro przejął kontrolę nad prokuraturą. W kwietniu 2016 roku pojawił się nowy regulamin urzędowania prokuratury, który określa organizację pracy i funkcjonowanie prokuratur.

Wydał go minister sprawiedliwości, czyli też Zbigniew Ziobro, który łączy tę funkcję ze stanowiskiem prokuratora generalnego. W artykułach 51 - 53 Regulaminu uregulowano zasady pełnienia przez śledczych dyżurów, poza normalnymi godzinami pracy. Na tych dyżurach są oni w gotowości do pracy na wypadek, gdy coś się wydarzy i trzeba szybko podjąć czynności. W tym czasie prokurator podpisuje wnioski o areszty, przesłuchuje zatrzymanych, jeździ do wypadków, samobójstw czy zabójstw.

Dyżury są w nocy, weekendy i w święta. Nie są one dodatkowo płatne. Regulamin zakazuje przydzielania dyżurów w tym czasie jedynie kobietom w ciąży i osobom sprawującym pieczę nad osobą wymagającą stałej opieki oraz zajmującymi się dziećmi do lat 8.

Przeczytaj także:

Nie ma w nim mowy o tym, że dyżury pełnią głównie prokuratorzy rejonowi - czyli najniższego szczebla - a prokuratorzy okręgowi są z nich zwolnieni lub mają ich mniej. Jarosław Hajducki: „Przez pierwsze dwa i pół miesiąca prokuratorzy okręgowi w ogóle u nas nie dyżurowali. Dopiero monit Prokuratury Krajowej przypomniał, że są zasady dyżurowania. I wtedy ówczesny Prokurator Okręgowy w Elblągu wydał zarządzenie o ich współdyżurowaniu”.

Ale nie pracowali oni tyle na dyżurach, co prokuratorzy liniowi z rejonów. Jeździli głównie na czynności, gdy ofiara przestępstwa była martwa. „Prokuratorzy okręgowi mieli wtedy jeden dyżur na miesiąc i tylko w dni robocze. A rejonowi mieli po 4-5 dyżurów, również w weekendy i w święta. Tę dysproporcję widać było zwłaszcza latem, jak były urlopy” - mówi Hajducki.

Prokurator Jarosław Hajducki przed swoją macierzystą prokuraturą w Elblągu. Fot. Bartosz Bańka/Agencja Wyborcza.pl.

Niepokorny prokurator nie odpuszczał. Stał się liderem prokuratorów rejonowych domagających się równego obciążenia dyżurami. Pisał z kolegami z prokuratury pisma do przełożonych, w tym do Prokuratury Krajowej, na której czele stał wtedy Bogdan Święczkowski. I w marcu 2019 roku Święczkowski przyznał im rację. Prokuratorzy okręgowi z Elbląga zaczęli też dyżurować w dni wolne od pracy. Ale, jak podkreśla Hajducki, obsadzają oni dyżury tylko w część takich dni. Nadal nie dyżurują w soboty i w święta. A on przez trzy lata miał aż 92 dyżury, w tym 31 z sobotami, niedzielami i świętami.

Hajduckiego spotkała wtedy pierwsza represja za upór. Prokurator Okręgowy w Elblągu wysłał go na dwa miesiące karnej delegacji do pracy w prokuraturze w Iławie. Codziennie dojeżdżał tam 92 kilometry w jedną stronę.

Ale to go nie uciszyło. Wrócił po dwóch miesiącach z delegacji i złożył pozew do sądu przeciwko pracodawcy - czyli Prokuraturze Okręgowej i Rejonowej w Elblągu - o odszkodowanie za dyskryminację. W pozwie domaga się też, by sąd ustalił egalitarny podział dyżurów. Proces toczy się przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Południe. Jego walkę o sprawiedliwy podział dyżurów opisała gdańska „Gazeta Wyborcza”.

Jak prokuratura zaczęła ścigać Hajduckiego

W celu wykazania swoich racji prokurator Hajducki dołączył do pozwu dokumentację procesową z czynności, które wykonywał na dyżurze. To materiał dotyczący konkretnych spraw. Dołączył też grafik z dyżurami. I tu zaczęły się jego kolejne problemy.

O tych materiałach dowiedział się ówczesny Prokurator Okręgowy z Elbląga Jan Hrybek. Nie było to trudne, wszak to ta prokuratura jest pozwana. I złożono donos na Hajduckiego do prokuratury. Sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Toruniu, która wystąpiła o uchylenie mu immunitetu, by postawić zarzuty karne. Hajduckiemu zrobiono dwie sprawy karne - dotyczą one różnych dokumentów, które złożył do pozwu.

Prokuratura chce mu postawić zarzuty ujawnienia na grafiku adresów prokuratorów i ich prywatnych telefonów. Zarzuca mu też, że ujawnił dokumenty procesowe z czynności podejmowanych na dyżurach, w których też były dane osobowe. Ale Hajducki złożył je do sądu jako dowód, więc ujawnił je tylko sędziemu. Zresztą sąd i tak mógłby po te dokumenty wystąpić.

Prokuratura chce mu postawić dwa zarzuty karne. Pierwszy z artykułu 266 paragraf 2 kodeksu karnego, który mówi: „Funkcjonariusz publiczny, który ujawnia osobie nieuprawnionej informację niejawną o klauzuli »zastrzeżone«” lub »poufne« lub informację, którą uzyskał w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a której ujawnienie może narazić na szkodę prawnie chroniony interes, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

A drugi zarzut jest z artykułu 107 ustęp 1 ustawy o ochronie danych osobowych, który mówi: „Kto przetwarza dane osobowe, choć ich przetwarzanie nie jest dopuszczalne albo do ich przetwarzania nie jest uprawniony, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch”.

Jak prokuratura przegrała dwa razy

Hajducki jednak już dwa razy wygrał nieprawomocnie z prokuraturą w nowej Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN. W jednej sprawie odmówiła ona uchylenia jego immunitetu 16 marca 2023 roku. A w drugiej sprawie 17 maja 2023 roku.

Orzeczenie w tej drugiej sprawie wydał neo-sędzia SN Marek Siwek - został powołany do SN przez nielegalną neo-KRS. Siwek nie uwzględnił wniosku prokuratury o uchylenie immunitetu. Uzasadniał ustnie, że prokuratura uprawdopodobniła czyn Hajduckiego. Bo wykorzystał on materiały ze spraw prowadzonych na dyżurze do swojego pozwu. Ocenił, że nie mógł tego zrobić.

Jednak żeby można było uchylić immunitet, musi być uprawdopodobnienie przestępstwa. Marek Siwek orzekł, że czyn Hajduckiego ma niską szkodliwość społeczną. Bo działał w celu obrony swoich praw w sądzie. Nigdzie tych materiałów nie wynosił i nie ujawniał. Zapoznał się z nimi tylko sędzia. Zresztą mógł złożyć wniosek do sądu, by prokuratura sama przekazała te materiały. „Efekt tego byłyby identyczny, stąd niska szkodliwość” - uzasadniał Marek Siwek. Dodał:

„Nie sposób uznać, że prokuratura uprawdopodobniła popełnienie przestępstwa”.

Na ogłoszeniu orzeczenia nowej Izby SN nikt z prokuratury się nie pojawił. Był tylko niepokorny Hajducki. Cieszył się z wygranej. Mówił po niej: „Ta sprawa ma charakter kafkowski. Nie chcą zgodzić się z moimi argumentami pracowniczymi, więc chcą się ze mną rozprawić stawiając mi zarzuty karne. Jestem ścigany, bo walczę o poszanowanie praw pracowniczych i o respektowanie Regulaminu urzędowania prokuratury oraz wytycznych Prokuratury Krajowej”.

W połowie 2022 roku Hajducki nie dostał nagrody z okazji święta prokuratury. Takiej nagrody nie dostało tylko kilku elbląskich śledczych. Hajducki odbiera to jako kolejną szykanę.

Neo-sędzia SN Marek Siwek odmówił uchylenia immunitetu prokuratorowi Hajduckiemu. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze