Media publiczne stały się sprawną maszynką całkowicie podporządkowaną interesom formacji rządzącej, co było i jest szczególnie widoczne podczas kampanii wyborczych. W ten sposób ostatecznie straciły swoją niezależność i stały się zakładnikiem władzy - pisze prof. Stanisław Jędrzejewski*, socjolog mediów. Co zrobić z mediami publicznymi?
TVP i w mniejszym stopniu Polskie Radio, w warunkach de facto likwidacji abonamentu i otrzymując z budżetu łącznie ok. 2 mld zł, świadczą codziennie i jawnie lenno w postaci "Wiadomości" TVP i TV Info oraz radiowych serwisów informacyjnych i PR24.
Kiedy 7 stycznia 2016 roku prezydent Andrzej Duda podpisywał nowelę ustawy o radiofonii i telewizji nazwaną później abordażową, na mocy której minister skarbu powołał nowe kierownictwa publicznego radia i telewizji, nikt chyba nie przewidywał, że to, co się będzie działo z mediami publicznymi i w mediach publicznych przybierze taki obrót.
Dla partii rządzącej Polskie Radio i Telewizja Polska stały się narzędziem „wyrównywania rachunków” z III RP. A także tubą propagandową PiS-u o nieznanym poprzednio znaczeniu i wpływie na postawy i zachowania odbiorców, choć w warunkach stale zmniejszających się audytoriów.
Symbolem utraty niezależności mediów publicznych stał się podczas obecnej kampanii wyborczej do parlamentu Przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański, który tylko we wrześniu wystąpił na antenach Polskiego Radia jedenaście razy,
a okręg wyborczy nr 5 na Kujawach, w którym kandyduje, jest najczęściej wspominanym w Polskim Radiu okręgiem wyborczym w Polsce.
Nie udało się, mimo szumnych zapowiedzi, ustanowić nowego, transparentnego i wydajnego systemu finansowania publicznego radia i telewizji. Nie udało się wiele innych rzeczy, np. stworzenie wspólnego portalu internetowego.
W rozwoju mediów publicznych ogromne dzisiaj znaczenie mają zmiany technologiczne. Oznaczają one konieczność przekraczania dotychczasowych granic funkcjonowania oraz sprostanie pojawiającym się ciągle nowym wyzwaniom.
Przede wszystkim chodzi o odpowiedź na wyzwania rewolucji cyfrowej. Digitalizacja oznacza nie tylko mnożenie kanałów programowych, lecz także przechodzenie z broadcastingu (radio i telewizja rozsiewcza) do silnej obecności na platformach multimedialnych w sieci.
W dojrzałych krajach demokratycznych media publiczne rozwijają się dzięki ekspansji nowych mediów elastycznie, wychodząc naprzeciw potrzebom odbiorców i użytkowników.
Aktywność mediów publicznych na nowych platformach cyfrowych pozwala na dotarcie z ofertą programową do nowej grupy odbiorców, którą stanowią głównie młodzi, sprawnie i chętnie posługujący się nowymi technologiami.
Niestety, w Polsce rozwój radia cyfrowego DAB+ z jego możliwościami interaktywnymi i partycypacyjnymi został praktycznie wstrzymany jeszcze przez prezes Barbarę Stanisławczyk (szefowa Polskiego Radia w latach 2016-2017). Z kolei telewizja publiczna nie rozwija w dostatecznym stopniu ani serwisu VOD, ani tych narzędzi, które oferują współdziałanie z internetem.
Rozproszone audytoria składające się z wąskich grup odbiorców, wykorzystując pomysłowość, aktywność, kreatywność przeobrażają dotychczas biernych konsumentów w użytkowników - prosumentów. Do przeszłości przechodzi stereotypowy wizerunek widza telewizji jako "siedzącego kartofla" coaching potatos, tak silnie ugruntowany, że trudno byłoby przekonywać odpowiedzialnych za program w mediach publicznych, by zmienili strukturę produkcji i organizację instytucji, którymi kierują, uwzględniając aktywność użytkowników jako tworzących treści.
Tymczasem to
media publiczne, wykorzystując nowe technologie, powinny dostarczać użytkownikom narzędzi do tworzenia, przetwarzania i przekazywania oryginalnych przekazów medialnych, bo to stanowi również szansę na ożywienie kanonu kultury narodowej.
Byłoby to, jak pisał medioznawca prof. Wiesław Godzic, swoiste oddanie kultury obywatelom – nie tylko poprzez ułatwianie im dostępu do kultury, ale również włączając użytkowników sfery audiowizualnej, a więc niemal wszystkich nas, w proces tworzenia kultury.
Idąc dalej w tym myśleniu o mediach, powstaje pytanie, czy możliwe jest świadczenie usług medialnych o charakterze publicznym poza istniejącą strukturą organizacyjną. Związane jest to z innowacjami technologicznymi na poziomie strukturalnym (przemysł medialny, polityka medialna) i zachodzącymi zmianami społecznymi, które najszybciej docierają do poziomu grassroots (dziennikarstwo obywatelskie, strony non-profit, społeczności blogerów, mikro media itd).
Pojawiają się w związku z tym nowe modele i podejścia do funkcjonowania mediów publicznych. Obok tradycyjnego, według którego media publiczne powinny zapełniać luki w zawartości i usługach ignorowanych przez sektor komercyjny, istnieje podejście radykalnie demokratyczne, polegające na wyróżniającej się ofercie nadawców publicznych i służbie interesowi publicznemu.
To oznacza, że nadawcy publiczni powinni podawać informacje, oferować dobre jakościowo dziennikarstwo, muzykę poważną, literaturę, programy dziecięce i zajmować się istotnymi wydarzeniami o znaczeniu ogólnokrajowym.
Wreszcie ostatnio, zaznacza się dodatkowo podejście alternatywne polegające na realizacji przez media publiczne misji związanej z ochroną środowiska naturalnego, zdrowym stylem życia, ochroną praw człowieka i obywatela itd.
W najbardziej radykalnej wersji tego modelu nadawcy publiczni, działając w środowisku sieciowym, wskazywaliby zagrożenia realizacji tych praw, proponowali nowe rozwiązania prawne, w ten sposób stając się strażnikiem tych praw.
Byliby też mediatorem w przemianach i interakcjach między mediami tradycyjnymi i sieciowymi. Pełniliby rolę publicznej pamięci, wykorzystując zasoby BigData jako bazy podejmowania decyzji w celu lepszej obsługi audytorium.
Takie media publiczne, już 2.0 czy nawet 3.0, nie musiałyby być związane z istniejącymi organizacjami mediów publicznych, lecz byłyby nimi de jure i de facto. Można by więc wyobrazić sobie sytuację, w której np. telewizja komercyjna i jakaś grupa social media mogłyby pełnić funkcję nadawców czy też wydawców publicznych.
W każdym razie, media publiczne powinny być skupione na obywatelu jako użytkowniku, pozostając zróżnicowane ze względu na specyficzne problemy i zainteresowania użytkowników, skalę (ogólnokrajowe, lokalne) i kontekst międzynarodowy. Niestety, obydwie organizacje publiczne w Polsce – radiowa i telewizyjna, dalekie są dzisiaj od tego typu refleksji ujętych w projekty strategiczne i plany rozwoju.
Pozostaje też do rozważenia jeszcze jedna propozycja - brytyjska koncepcja tzw. wydawców publicznych.
Treść dostarczana przez tych dostawców powinna mieć przede wszystkim charakter interaktywny oraz partycypacyjny, odbiegający od tradycyjnych programów linearnych przekazywanych przez stacje telewizyjne. W ten sposób zacierać się ma charakterystyczna dla paleotelewizji asymetria pozycji i roli producenta i konsumenta.
Warto w tym miejscu spytać, co to wszystko oznacza dla Polski: co należałoby zrobić, by nawiązać do tych tendencji i debat, które toczą się dzisiaj w Europie w związku z przyszłością mediów publicznych? Jak powyższe rozwiązania mają się do tego, co dzieje się dzisiaj w polskich mediach publicznych?
Co należałoby zrobić, by przywrócić dzisiejsze media partyjno-państwowe społeczeństwu i czy w ogóle to jest jeszcze możliwe?
Znane są dzisiaj trzy koncepcje zmian i naprawy istniejącego stanu rzeczy. Jedna opracowana przez grupę ekspertów i posłów związanych ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej, druga - z Fundacją Sztuka-Media-Film, trzecia związana ze środowiskiem Obywateli Kultury.
1. Pierwsza koncepcja zakłada m.in. przekształcenie obecnej struktury mediów publicznych w holding radiowo-telewizyjny, który miałby składać się z kilku centralnych spółek TVP i PR oraz 16 regionalnych z jednoosobowymi zarządami, a także Portalu Mediów Publicznych[1].
Innym rozwiązaniem byłoby pozostawienie oddzielonych od siebie radia i telewizji publicznej, ale zarządzanych przez wspólną Radę Dyrektorów Mediów Publicznych. Przedstawiciele regionalnych Rad Medialnych stanowiliby część krajowej Rady Medialnej. Rady te pełniłyby funkcje rad nadzorczych.
Do rozważenia pozostaje status prawno-organizacyjny mediów publicznych. Czy dalej mają działać w postaci spółek skarbu państwa, czy też przekształcić je w państwowe osoby prawne?
Istotną zmianą miałby być również sposób powoływania władz mediów publicznych. Byłyby powoływane według kryteriów merytorycznych przez krajową Radę Mediów Publicznych i rady regionalne składające się z przedstawicieli środowisk twórczych i samorządowych. Rada/rady nie tylko powoływałaby kierownictwa organizacji nadawców publicznych, ale również rozliczałaby je.
Kolejną zmianą miałaby być likwidacja abonamentu radiowo-telewizyjnego (obecnie w Polsce płaci go zaledwie ok. milion gospodarstw domowych).
System finansowania mediów publicznych miałby zostać przekształcony w system składki audiowizualnej.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji powinna tworzyć z Urzędem Komunikacji Elektronicznej jeden organ zintegrowany, pełniąc funkcje regulatora rynku medialnego, wydawania koncesji i rozsądzania sporów. Członkowie KRRiT mieliby pełnić swoje funkcje rotacyjnie, tzn. byliby powoływani na kadencje różnej długości, co miałoby spowodować, że aktualnie rządzący nie mieliby wskazywać pełnego składu KRRiT.
Zlikwidowana zostałaby Rada Mediów Narodowych.
2. Drugi projekt, związany z Fundacją Sztuka-Media-Film, opiera się na pięciu wartościach: niezależności, wiarygodności, inkluzywności, kulturze, dziedzictwie, edukacji[2].
Postępowanie nadawców publicznych regulowałby Kodeks Etyczny, na straży którego stałaby 27 osobowa Rada Programowa Mediów Publicznych KRRiT. Rada byłaby powoływana na 6-letnią kadencję i rotacyjnie, a więc, co 3 lata zmieniana i składałaby się z przedstawicieli: prezydenta, marszałków województw, prezydentów miast powyżej 100 tys. mieszkańców, rektorów uczelni badawczych, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka.
Istniałaby dalej KRRiT, z 5-letnią kadencją i coroczną rotacją, wybierając Rady Nadzorcze spółek, rozdzielając środki publiczne. Członków KRRiT wybieraliby, tak jak obecnie, Sejm, Senat i Prezydent.
Nowym organem regulacyjnym na rynku mediów byłby Urząd Mediów Elektronicznych zastępując UKE.
Organ ten byłby odpowiedzialny, m.in. za kontrolę działalności dostawców usług medialnych, ochronę nieletnich przez treściami szkodliwymi, walkę z mową nienawiści i fake newsami.
Istotną zmianą byłoby przekształcenie TVP SA w Nową TVP SA. Rozgłośnie Regionalne PR i ośrodki terenowe TVP tworzyłyby wspólnie w 17 województwach Polskie Media Regionalne SA. Instytut Audiowizualny i Filmoteka Narodowa zostałaby przekształcone w Polską Telewizję Interaktywną SA. Wreszcie powstałaby Platforma Mediów Publicznych (online).
Finansowanie mediów publicznych zapewniałyby odpis budżetowy w wysokości 5 zł miesięcznie od każdego mieszkańca, niezależnie od wieku, co dawałoby ok. 2,5 mld zł rocznie. Polskie Media Regionalne S.A. finansowane byłyby z budżetów partycypacyjnych samorządów wojewódzkich.
3. Ciągle też w grze pozostaje zaprezentowany w 2016 roku podczas Kongresu Kultury Obywatelski Pakt na rzecz Mediów Publicznych. Wyraża się w pięciu tezach i dotyczy:
*Prof. dr hab. Stanisław Jędrzejewski - socjolog mediów. Wykłada w Akademii Leona Koźmińskiego. Jest autorem książek, redaktorem zbiorów prac badawczych i ponad stu artykułów z socjologii mediów, w tym przede wszystkim radia.
W latach 1994-98 był wiceprezesem Polskiego Radia S.A, w latach 2003-2005 Dyrektorem Programu I Polskiego Radia, zaś w 2005 roku – członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W latach 1995-2007 był członkiem Komisji Radiowej EBU (Europejskiej Unii Nadawców Publicznych) w Genewie.
W latach 2011- 2014 był Przewodniczącym Rady Nadzorczej Polskiego Radia S.A.
[1] Raport "Media publiczne 2015-2019: studium upadku. I co dalej” (red. Jan Dworak i inni)
[2] W. Wojciech Dziomdziora "Telewizja jakiej potrzeba" Rzeczpospolita 10.07.2019
Komentarze