Strachów i nieufności mamy dużo, opozycja nie może ich bagatelizować. Można je oswajać i redukować, przekształcać w wiarygodne plany działania, atrakcyjne wyzwania dla różnych grup społecznych - Polakom po wyborach przygląda się psycholog społeczny prof. Krystyna Skarżyńska*
Tegoroczne lato nie jest sezonem ogórkowym ani czasem relaksu. To czas dużej niepewności. Żyjemy w mniej lub bardziej skrywanym lęku przed zachorowaniem na Covid-19, przed konsekwencjami pandemii (ekonomicznymi, społecznymi, politycznymi) oraz doświadczamy kryzysu klimatycznego. Ten ostatni dotyka zwłaszcza młodych, pierwszy - raczej starszych.
To zrozumiałe, ale niebezpieczne dla spójności społecznej oraz zmniejszające siłę obywatelskiego nacisku na takie działania władzy i opozycji, które doprowadziłyby nie tylko do obniżenia społecznych lęków, ale także przyniosły realną poprawę jakości życia i pozycji Polski w świecie.
W powyborczej Polsce dyskutujemy o przyczynach i konsekwencjach zwycięstwa Andrzeja Dudy i kolejnej porażce opozycji. Wewnątrz i zewnątrz różnych partii rozmawiamy o tym, co trzeba zrobić dzisiaj i w kolejnych latach, by nie przegrać następnych wyborów.
Spieramy się o to, czy Zjednoczona Prawica wygrywa odwołując się do rozmaitych obszarów strachu, czy raczej opiera swoją atrakcyjność dając i obiecując nagrody. Ich dawcy i biorcy nie myślą o tym, że to nagrody doraźne, złudne, na dłuższą metę degradujące społeczeństwo i gospodarkę.
Żeby stworzyć program pociągający miliony ludzi, trzeba ich poznać. Proponuję, by bliżej przyjrzeć się tym charakterystykom mentalnym, które widzimy u większości dorosłych obywateli, czyli takim, które przejawia i deklaruje w badaniach zdecydowanie więcej niż 51 proc. Polaków.
Są wśród tych cech takie, które sprzyjają akceptacji propozycji autorytarnych i takie, do których można się odwoływać w demokratycznych i progresywnych projektach politycznych.
Ważnym rysem naszej mentalności, utrzymującym się na podobnym (z małymi wahnięciami) poziomie przez 30 lat, jest zgeneralizowana nieufność.
Od lat plasujemy się na szarym końcu europejskich społeczeństw pod względem zaufania do ludzi spoza rodziny i najbliższego grona przyjaciół.
Pandemia nie zmieniła poziomu nieufności. Zarówno w pierwszej fazie zachorowań (trzeci tydzień marca), jak i dwa miesiące później,
(Badanie „Społeczeństwo wobec pandemii”, próba ogólnopolska, n = 1080 osób dorosłych, finansowane przez SWPS).
W tym roku poziom nieufności jest bardzo słabo związany ze zmiennymi społeczno-demograficznymi: stosunkowo najwyższy jest wśród osób między 45. a 54. rokiem życia, osoby z wykształceniem zasadniczym zawodowym są bardziej nieufne niż osoby z wyższym wykształceniem, kobiety nieco mniej nieufne niż mężczyźni.
Zgeneralizowana nieufność utrudnia współpracę między jednostkami, instytucjami i społecznymi organizacjami.
Brak porozumienia między partiami demokratycznej opozycji jest także efektem wzajemnej nieufności.
Przy wysokiej nieufności trudniej o innowacyjność, zwłaszcza przy planowaniu inwestycji, wiążących się z ryzykiem (np. takich jak Centralny Port Lotniczy, czy budowanie elektrowni atomowej).
W okresie zagrożenia Covid-19 nieufność wiązała się silnie z przestrzeganiem restrykcji rządowych; przyniosła więc efekt pozytywny, bo większość nieufnych Polaków zachowywało dystans fizyczny, nosiła maski, akceptowała kary za ucieczki z kwarantanny, itp. Uznaliśmy, że to jedyny sposób, żeby zmniejszyć ryzyko zachorowania.
Warto jednak zauważyć, że w kilku badaniach
stwierdzono dodatni związek między nieufnością a narodowo-katolickim światopoglądem, a ten charakteryzuje elektorat rządzącej prawicy.
Przestrzeganie anty-covidowych zaleceń było więc wzmacniane nie tylko przez nieufność wobec innych ludzi, ale i przez akceptację źródła tych zaleceń i restrykcji.
Stopniowo słabło, im wyraźniejsze były zaniedbania i nieczyste interesy władzy oraz wypowiedzi ważnych polityków, lekceważące zagrożenie. W końcu maja (tydzień przez tzw. poluzowaniem ograniczeń) postawa Polaków wobec restrykcji związanych z pandemią wyraźnie „upolityczniła się”:
zwolennicy Zjednoczonej Prawicy istotnie bardziej je akceptowali niż elektoraty wszystkich innych partii.
Wieloletnie badania z serii Światowego Sondażu Wartości dowodzą, że niski poziom zaufania charakteryzuje społeczeństwa silnie przywiązane do tak zwanych „wartości przetrwania”, takich jak: posiadanie i powiększanie zasobów materialnych, bezpieczeństwo, ciągłość tradycji.
Natomiast nie sprzyja zainteresowaniu partycypacją w decyzjach politycznych, aktywności na rzecz środowiska, praw kobiet i praw mniejszości.
Dane z 65 społeczeństw wskazują, że trudniej jest zbudować stabilną demokrację a łatwiej znosić dyktaturę, gdy nieufność, brak tolerancji wobec różnych form odmienności i inne wartości przetrwania są wyraźnie obecne w społecznej świadomości.
Najnowsze dane o naszym społeczeństwie potwierdzają tezę, że nieufność silnie wiąże się z poczuciem zagrożenia w otaczającym świecie społecznym oraz z silnym motywem kolektywnego bezpieczeństwa.
Deklarowany poziom zagrożenia w marcu i maju tego roku był wyższy niż w ostatnich dziesięciu latach, na przykład:
- 60 proc. badanych zgadzało się z twierdzeniem, że „Jest wielu ludzi w naszym kraju, którzy mogą zaatakować bez powodu, ze zwykłej podłości”;
- 44 proc. sądzi, że „Z każdy dniem rośnie społeczne bezprawie i brutalność, a ryzyko, że zwykły człowiek zostanie obrabowany, napadnięty, a nawet zabity – jest coraz większe”.
Być może jest to związane z obserwowanym w sieci, mediach, w polityce, występowaniem coraz bardziej agresywnych wypowiedzi oraz z rządową polityką straszenia społeczeństwa uchodźcami, zachodnią kulturą, LGBT, feministkami, zdrajcami, rzekomo wrogo do nas nastawioną UE. A może być także odroczonym i społecznie dziedziczonym efektem naszej bliższej i odległej historii.
Tak czy owak, opozycja musi wiedzieć, jak wiele podejrzliwości, niechęci, obaw wobec innych ludzi jest dzisiaj w Polakach. Nic dziwnego, że pragniemy kolektywnego bezpieczeństwa.
Motywacja ta oznacza tendencję grup społecznych, by maksymalizować w nich bezpieczeństwo, porządek, stabilność, przewidywalność - a ograniczać chaos, zmniejszać zagrożenie i wewnętrzne zróżnicowanie.
Badania prowadzone w trzech ostatnich dekadach w Nowej Zelandii, RPA i USA dowodzą, że wysoki poziom tej motywacji w społeczeństwie zwiększa prawdopodobieństwo autorytarnej reakcji (w postaci poparcia dla autorytarnych przywódców i wzrostu uprzedzeń wobec obcych) w sytuacji pojawienia się zagrożenia.
U nas poziom tej motywacji jest wysoki: 70 proc. dorosłych respondentów uważa, że „Potrzebujemy więcej porządku, stabilności i bezpieczeństwa” oraz że „Ważne jest, by redukować chaos i brak porządku w naszym społeczeństwie”.
Wyższy jest wśród kobiet niż mężczyzn i rośnie z wiekiem respondentów. Jednak
nie stwierdzono istotnych różnic między elektoratami (i władza, i opozycja odwołuje się do bezpieczeństwa i redukcji chaosu).
Ciekawe, że nie stwierdzono także, by silniejszej motywacji bezpieczeństwa towarzyszyła mniejsza skłonność do dostrzegania autorytaryzmu władzy, choć wyższej motywacji bezpieczeństwa towarzyszy istotnie silniejsza aprobata dla restrykcji władzy, związanych z pandemią.
Strachów i nieufności mamy dużo, opozycja nie może ich bagatelizować, ale nie powinna tworzyć nowych. Eksperci z różnych dziedzin snują pesymistyczne prognozy ekonomiczne, ekologiczne i społeczne, ale politycy muszą stawiać im pytania o różne sposoby redukowania zagrożeń i przedstawiać na tej podstawie własne plany działania, szeroko konsultowane ze społeczeństwem.
Trudno to robić przy niskim zaufaniu społecznym, ale nie mamy innego wyjścia. Jeżeli strachy i niepokoje społeczne szeroko i otwarcie się dyskutuje, można je oswajać i redukować, zwłaszcza gdy wspólnie przekształci się lęki w wiarygodne plany działania, w atrakcyjne, ciekawe wyzwania dla różnych grup społecznych.
Trzeba i można przekształcić poważne obawy dużej części społeczeństwa o odchodzenie od praworządności i demokracji w zbiorowe działania, dające poczucie wpływu, sprawczości i lepsze funkcjonowanie instytucji państwa. To jest nagrodą za zaangażowanie, jakie dziś może zaoferować opozycja.
Najpierw o tym, jak silne są te obawy. Na początku czerwca:
- 70 proc. dorosłych Polaków (a więc nie tylko zwolenników opozycji) uznało, że prawo jest tworzone niestarannie i nierozważnie;
- 67 proc. sądziło, że rządzący podejmują decyzje niezgodne z prawem;
- 64 proc. miało poczucie, że sędziowie rozstrzygający sprawę faworyzują jedną ze stron sporu;
- 64 proc. uważało, że mandaty wystawiane przez policję nie odpowiadają powadze wykroczenia (badanie „Dobrostan psychospołeczny Polaków a orientacja liberalna i komunitarna”, finansowane przez NCN; próba ogólnopolska n = 1072 osoby, 27 maja - 3 czerwca).
W świetle tych danych nie jest prawdą, że Polaków nie obchodzi praworządność. Jak najbardziej obchodzi, choć raczej nie używają w codziennych rozmowach tego słowa.
Jeśli tak - to tu jest obszar dla szerokiego obywatelskiego zaangażowania. Opozycja powinna jak najszerzej otworzyć Sejm i Senat, tak by każdy obywatel mógł obserwować obrady tych instytucji ustawodawczych, zachęcać grupy obywateli do składnia petycji i wnoszenia obywatelskich prodemokratycznych propozycji ustaw.
Trzeba popularyzować wiedzę prawniczą, tak by więcej ludzi chciało bardziej świadomie pełnić rolę ławników. W ten sposób można rozszerzać prodemokratyczną bazę społeczną.
Nie zgadzam się z pesymistycznym osądem Hioba Dylana - śpiewającego o współczesnej Polsce - że „połączyć nas mogą tylko wódka i narkotyki”. One raczej dzielą. Łączą nas codzienne problemy i wyzwania, a dzieli brak tolerancji wobec odmiennych propozycji ich rozwiązywania wynikający z nieufności.
Zacznijmy od wzajemnego wysłuchania różnych grup. Może się okazać, że więcej nas łączy niż dzieli, a uwzględnienie w programach partii i ruchów społecznych wielu punktów widzenia poprawi ich jakość i skuteczność.
* Prof. Krystyna Skarżyńska – psycholog, profesor zwyczajna Uniwersytetu Humanistycznospołecznego SWPS, specjalistka w zakresie psychologii polityki i psychologii społecznej. Ostatnio wydała książkę: „My. Portret psychologiczno-społeczny Polaków z polityką w tle” (Wydawnictwo Naukowe Scholar)
Psycholog, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny SWPS -Uniwersytet Humanistycznospołeczny, Rada Programowa Instytutu Spraw Publicznych i Międzynarodowego Instytutu Społeczeństwa Obywatelskiego (MISO)
Psycholog, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny SWPS -Uniwersytet Humanistycznospołeczny, Rada Programowa Instytutu Spraw Publicznych i Międzynarodowego Instytutu Społeczeństwa Obywatelskiego (MISO)
Komentarze