0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.plFot. Marcin Onufryju...

Ta góra wyglądała na łatwą do zdobycia. Ale z daleka. Kiedy Koalicja 15 października pod nią podeszła, okazało się, że ani w 100 dni, ani nawet w rok jej nie zdobędzie. Chodzi o ustawę o asystencji osobistej.

“Stworzymy system usług asystenckich dla osób niesamodzielnych, w ramach którego profesjonalni, certyfikowani opiekunowie będą wspierali osoby niesamodzielne. W ciągu pierwszych 100 dni złożymy projekt ustawy i rozpoczniemy szkolenia i certyfikacje” – napisała KO w swoich 100 konkretach.

„Program asystencji osobistej będzie uregulowany ustawowo. Każda osoba z niepełnosprawnością będzie mieć dostęp do asystenta” – napisała w programie wyborczym Lewica.

„Uchwalimy ustawę o asystencji osobistej, która da osobom z niepełnosprawnościami stałe wsparcie wykwalifikowanych asystentów. Liczba godzin asystencji będzie ściśle powiązana z potrzebami i aktywnościami konkretnej osoby” – to jedna z „12 gwarancji” Trzeciej Drogi.

Nic dziwnego, że asystencję osobistą wpisano to do umowy koalicyjnej.

100 dni minęło, a projektu nie ma. Choć ten karkołomny termin zapisano tylko w programie KO, nie zmienia to faktu, że cały rząd wyłożył się na minie. Nie docenił bowiem jak ważna i jak szalenie skomplikowana to sprawa.

Po co asystent?

Opisała to we wstrząsającym tekście Agnieszka Szpila, pisarka i matka dwojga dzieci z niepełnosprawnością intelektualną.

Przeczytaj także:

Asystencja to usługa społeczna, którą państwo powinno świadczyć osobom bez takiej pomocy niebędącym w stanie niezależnie funkcjonować. Są więc zależne od swoich opiekunów.

Jeszcze według deklaracji poprzedniego rządu, ustawa o asystencji miała towarzyszyć tej o świadczeniu wspierającym – czyli o dodatku finansowym ustalanym po to, by zrekompensować osobom z niepełnosprawnościami ich dodatkowe wydatki, dzięki którym mogą prowadzić niezależne życie. Ta “niezależność” to podstawowe pojęcie z Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami, którą Polska ratyfikowała w 2012 roku, ale nie wdrożyła. Usługi asystenckie funkcjonują tylko w ramach projektów finansowanych konkursowo (czyli jak są konkursy, to usługi są, a jak nie – to nie).

Świadczenie wspierające weszło od 1 stycznia, osoby z niepełnosprawnościami stają teraz przed komisjami, które oceniają potrzebę wsparcia w indywidualnej sytuacji. Dane, jak to wygląda w całym kraju, będą znane w połowie roku. Tak samo miały być przyznawane usługi asystenckie: indywidualnie, po rozeznaniu potrzeb danej osoby.

Kontrprojekt z innego świata

Tymczasem cześć środowiska OzN i opiekunek wystąpiła z inicjatywą z innego porządku: by podnieść rentę socjalną, czyli inne szczególne świadczenie, przyznawane osobom, które nigdy nie pracowały – bo niepełnosprawność dotknęła je w dzieciństwie. Projekt obywatelski z podpisami 200 tys. osób trafił do Sejmu i jest tam rozpatrywany. Jego promotorką jest posłanka KO Iwona Hartwich.

Projekt jest z innego porządku, bo nie skupia się na zindywidualizowanym wsparciu osób z niepełnoprawnościami. Jego korzenie tkwią w nieludzkim systemie, jaki obowiązuje w Polsce: państwo zrzuciło obowiązek wsparcia i opieki nad osobami z niepełnosprawnościami na barki ich rodzin. Trwa to od dziesięcioleci, więc rodzice, a zwłaszcza matki przez lata zajmują się swoimi dziećmi z niepełnosprawnościami. Zmiana systemu zostawi je z niczym. Projekt społeczny wynika też z głębokiej i uzasadnionej – bo sprawdzonej w tysiącach sytuacji – nieufności do państwa.

Rodziny mówią więc: podnieście świadczenia naszym dzieciom, które od dzieciństwa borykają się z niepełnosprawnościami, a my już załatwimy resztę. Podnieście wszystkim równo, bo tyle umiecie – w zindywidualizowane wsparcie nie wierzymy. To, że chodzi tylko o jedno świadczenie – i nie dotyczy osób, które straciły sprawność jako osoby dorosłe, to już nie nasza sprawa. My walczymy o nasze dzieci.

Problem polega na tym, że choć obecna władza wsparła i ten projekt i zapowiedziała ustawę o asystencji, to obu na raz zrealizować raczej się nie da. Po pierwsze – dlatego że może nie starczyć pieniędzy. Podwyżka renty socjalnej do poziomu wynagrodzenia minimalnego to co najmniej 10 mld zł rocznie, a w skrajnym scenariuszu nawet 20 mld zł; asystencja osobista kosztuje 5 mld zł rocznie nawet w „prezydenckim” projekcie, krytykowanym za to, że da niewystarczający dostęp do usługi).

A po drugie – że to rodzi mnóstwo prawnych, w tym konstytucyjnych problemów (Rzecznik Praw Obywatelskich mówi o "istotnym ryzyku naruszenia konstytucyjnej zasady równego traktowania oraz sprawiedliwości społecznej”).

OKO.press pyta, gdzie jest projekt

Odkąd więc Sejm zajął się ustawą o rencie socjalnej, zaczęliśmy pytać Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, co z asystencją. Czy ktoś zauważa problem? Korespondencja trwała grubo ponad miesiąc. Udało nam się ustalić, że urzędnicy ministerialni rozumieją problem, choć nie chcą go tak nazwać – by nie mieszać się w politykę.

Na pierwsze pytanie, co z ustawą o asystencji, Ministerstwo odpisało nam, że... nie zajmuje się prezydenckim projektem. Rzeczywiście, Kancelaria Prezydenta pracowała nad ustawą o asystencji. Tylko że my nie pytaliśmy o prezydenta, bo wiadomo było, że nie dotrzymał słowa: obiecywał ustawę o asystencji na koniec 2021 roku. Jednak obecna władza miała mieć projekt do końca 100 pierwszych dni. Gdzie on jest?

Skoro na kolejne pytanie dziennikarskie biuro prasowe Ministerstwa w ogóle nie odpowiedziało, złożyliśmy jako obywatele pytanie o dostęp do informacji publicznej. Zapytaliśmy:

  • Czy Ministerstwo zajmuje się projektem ustawy o asystencji?
  • Na jakim etapie są te prace?
  • Jaki jest harmonogram? Czy ustawa ma szansę wejść w życie od 1 stycznia 2025 roku?

Na taki wniosek władza musi odpowiedzieć, choć nie od razu – ale w 14 dni. I tę odpowiedź dostaliśmy. Wynika z niej, że na razie w planach legislacyjnych Ministerstwo ustawy nie ma, ale prowadzi analizy. A dokładnie bada i sam projekt prezydencki (zgłoszony w międzyczasie do Sejmu), i dorobek ministerialny z poprzedniej kadencji (projekt ustawy przygotowany wspólnie z organizacjami pozarządowymi).

Nic więcej nie ma. Więc Ministerstwo dzieli się z nami długą historią zmagań o asystencję. Tę jednak znamy – więc o nią nie pytaliśmy.

W tym tygodniu manifestacja pod Sejmem

Na 21 marca (Dzień Syndromu Downa) zwolennicy “projektu posłanki Hartwich” zapowiadają protest pod Sejmem. Rząd chce odpowiedzieć na tę presję nowym projektem, który jakoś podniesie świadczenia, nie naruszając przy okazji konstytucyjnych zasad. Z nieoficjalnych przecieków wynika, że ustawa o asystencji mogłaby być w tej sytuacji częścią pakietu rządowych propozycji.

Wiceminister Krasoń w wywiadzie dla PAP zapowiada “rozpoczęcie prac nad ustawą o asystencji osobistej”. "Mam wiele planów, to między innymi wprowadzenie usług asystencji osobistej, realne wsparcie finansowe osób z niepełnosprawnościami, ale także deinstytucjonalizacja i rozwój różnych form mieszkalnictwa. Chciałbym także, aby osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi i psychicznymi otrzymały odpowiednie wsparcie. Ważnym wyzwaniem jest nowy system orzekania o niepełnosprawności. Chciałbym, żeby powstał jeszcze w tej kadencji rządu i to zdecydowanie szybciej niż później”.

Jednak ustawa o asystencji, żeby miała sens, musi mieć skalę, wedle której to wsparcie się przyznaje. Takiej skali nie ma – a ta, którą wstawiono do ustawy o świadczeniu wspierającym, się do tego nie nadaje. Bo — ponieważ PiS przyjmował ustawę w pośpiechu — skalę ustawiono tak, by jak najwięcej osób dostawało wysokie wsparcie finansowe. A tak samo “wysokich” usług asystenckich nie można przyznawać wszystkim.

I to tylko jeden problem z ustawą. Bo np. prezydent proponował, by usługi asystenckie nie przysługiwały dzieciom – a tylko dorosłym. Tak ma być?

Przyszłość nieznana

Na pytanie, czy ustawa o asystencji ma szansę wejść do końca roku, Ministerstwo odpowiada, że prawo do uzyskania odpowiedzi na wniosek do informacji publicznej nie obejmuje zdarzeń przyszłych (“Dodatkowo wyjaśniam, że prawo dostępu do informacji publicznej obejmuje prawo żądania udzielenia informacji o określonych faktach i stanach istniejących w chwili udzielania informacji. Informacja publiczna dotyczy sfery istniejących już danych i faktów”).

Czyli raczej nie.

Plany Ministerstwa można dedukować z wywiadu ministra Krasonia dla PAP.

Po pierwsze – chce on poprawić skalę z ustawy o świadczeniu wspierającym.

“Krokiem w dobrą stronę było również dodanie [przez poprzednią władzę] do polskiego systemu prawnego funkcjonalnej skali określającej poziom potrzeby wsparcia. Można mieć pretensje do trybu, w jakim to się odbywało i do poszczególnych zapisów ustawy, ale z perspektywy czasu wydaje się to pomocnym elementem w budowaniu dobrego systemu orzecznictwa, szczególnie kiedy naniesiemy poprawki.

Będę chciał to wszystko rozbudowywać i nadać temu tempa".

Po drugie – chce coś dać opiekunom

Krasoń: Wydaje mi się, że w Polsce wciąż nie wszyscy rozumieją, jak wiele ta grupa poświęciła i poświęca na rzecz swoich najbliższych, de facto wyręczając państwo. Przy nowelizowaniu ustawy o świadczeniu wspierającym będziemy starali się zawrzeć elementy poświęcone właśnie opiekunom, szczególnie tym, którzy tracić będą świadczenie pielęgnacyjne (świadczenie ze starego porządku – wypłacane opiekunom za to, że zajmują się swoimi bliskimi; od końca 2023 roku wiązało się ono z zakazem pracy zarobkowej, było jednak dochodem będącym w rozporządzeniu opiekuna – nowe świadczenia należą do samej osoby z niepełnosprawnością – red.)

Po trzecie – z ustawą o podniesieniu renty socjalnej nie będzie tak łatwo

PAP: Czy jest szansa na wdrożenie obywatelskiego projektu ustawy o rencie socjalnej, który zakłada podwyższenie renty do kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę? Ministerstwo Finansów mówi, że z powodu zwiększonych wydatków na obronność, to raczej nie będzie możliwe.

Krasoń: W obecnym systemie świadczeń społecznych każde zwiększenie wsparcia finansowego osób z niepełnosprawnościami wydaje się na wagę złota. Życie za 1780,96 zł, nawet jeśli dodamy do tego zasiłek pielęgnacyjny – 215 zł, czy świadczenie uzupełniające – 500 zł, to i tak kwoty wysoce niewystarczające. Wokół ustawy z druku numer 30 pojawiają się jednak wątpliwości. Wybrzmiały one na sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny 5 marca. (...)

Dalej Krasoń:

Musimy podejść do tego tematu odpowiedzialnie. Biuro Analiz Sejmowych, RPO oraz strona społeczna podnosiły wątek, czy aby na pewno dzielenie osób z niepełnosprawnościami kluczem czasu, w którym powstała dana niepełnosprawność, jest odpowiednie. Oczywiście chcę, aby środki, które płyną do osób z niepełnosprawnościami, były większe, ale zależy mi też na tym, żeby ludzie nie mieli poczucia, że jest ktoś lepszy i ktoś gorszy. Głównym kryterium powinna być realna potrzeba wsparcia, a nie wiek powstania niepełnosprawności. Osoby potrzebujące największego wsparcia powinny takowe otrzymywać w największym stopniu”.

Mamy więc w perspektywie poważny kryzys nowego rządu. Który – jak wszystkie ekipy przed nim – przegapił sprawy osób z niepełnosprawnościami. Bo też opinia publiczna nie uważała tego za ważne. Tylko że tym razem tak łatwo się władzy nie upiecze.

Odpowiedź z Ministerstwa Polityki Społecznej pokazuje, że administracja świadoma jest kryzysu. Ale cała reszta? Z wypowiedzi ministra Krasonia nie wynika, by ogłoszono alarm.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze