0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Państwowa komisja do spraw pedofilii w swoim raporcie z 26 lipca zawarła oficjalne stanowisko Prokuratury Krajowej w sprawie interpretacji art. 240 kodeksu karnego. Przepis ten został znowelizowany 13 lipca 2017 roku. Od tamtego czasu do trzech lat więzienia grozi tym, którzy nie zawiadamiają niezwłocznie organów ścigania, “mając wiarygodną wiadomość” o niektórych przestępstwach seksualnych, w tym pedofilskich.

  • obcowanie płciowe z małoletnim poniżej lat 15;
  • prezentowanie małoletniemu poniżej lat 15 pornografii lub czynności seksualnych;
  • zgwałcenie małoletniego poniżej lat 15;
  • zgwałcenie zbiorowe,
  • kazirodcze
  • lub ze szczególnym okrucieństwem.

Wydawało się, że ta nowelizacja będzie postrachem biskupów tuszujących przestępstwa pedofilskie swoich podwładnych. W ostatnich latach media opisały jednak co najmniej kilka spraw, w których biskupi mieli “wiarygodną wiadomość”, ale nie przekazywali jej organom ścigania nawet po 2017 roku. Do dzisiaj prokuratura nie postawiła zarzutów żadnemu z nich.

Raport komisji ds. pedofilii ujawnił, że za bezkarność biskupów odpowiada podległa Zbigniewowi Ziobrze Prokuratura Krajowa. Czytamy w nim, że komisja złożyła wniosek do PK, w którym prosiła o uchylenie decyzji odmawiającej wszczęcia śledztwa w sprawie biskupa, który nie zawiadomił o czynach popełnionych przez podległych mu księży i wznowienie postępowania.

W odpowiedzi z 21 kwietnia 2021 roku. Prokuratura Krajowa odpisała, że zgodnie z jej stanowiskiem “zarówno powzięcie wiadomości, jak i zaniechanie jej niezwłocznego przekazania organowi ścigania muszą zaistnieć po wprowadzeniu przez ustawodawcę sankcjonowanego obowiązku”, czyli po 13 lipca 2017.

Oznacza to, że wszyscy - a przynajmniej biskupi - którzy przed tą datą dowiedzieli się o przestępstwach seksualnych i o nich milczą, mogą spać spokojnie. Można bowiem śmiało przyjąć, że stanowisko Prokuratury Krajowej musi być zarazem stanowiskiem Zbigniewa Ziobry. A on jako Prokurator Generalny ma pełną władzę nad prokuratorami i prowadzonymi przez nich postępowaniami. W przypadku niesubordynacji - jak już wiele razy się zdarzało - może odsunąć śledczego od sprawy, zdegradować go, a jego decyzje uchylić.

Komisja naciska na zmianę interpretacji

Komisja ds. pedofilii z interpretacją Prokuratury Krajowej nie zgadza się i apeluje o jej zmianę. Powołuje się na nadesłane jej ekspertyzy karnistów (niewymienionych z nazwiska), którzy podkreślają, że art. 240 kodeksu karnego używa sformułowania “mając wiadomość”, a nie “powziąwszy wiadomość”.

“Tym samym mowa o procesie psychicznym, w którym dana osoba posiada już uświadomioną informację, a nie wyłącznie uzyskała ją w danej chwili, w tym przypadku po połowie lipca 2017 r. Przepis ten dotyczy zatem osób, które określoną wiedzę posiadały wcześniej” - konkludują autorzy raportu.

Komisja podkreśla też, że “niezwłocznie” oznacza “od razu, natychmiast po powzięciu wiadomości, gdy tylko stanie się to możliwe, z wyłączeniem oczywiście wypadków, gdy odsunięcie wykonania obowiązku było wynikiem jakiejś uzasadnionej kolizji interesów”.

Obowiązek niezwłocznego zawiadomienia pojawił w pierwszym dniu obowiązywania nowelizacji, czyli 13 lipca 2017 roku. Po tej dacie niektórzy biskupi z własnej woli zawiadomili o przestępstwach, o których im doniesiono. Był wśród nich opolski biskup Andrzej Czaja, który powiadomił prokuraturę o sprawie Mariusza K., byłego już księdza, który wykorzystał seksualnie 13-letniego Dariusza Kołodzieja.

Precedensowy wyrok

Jak ujawniła jego matka, oficjał polskiej kurii, czyli urzędnik sprawujący w imieniu biskupa funkcje sędziowskie, zataił przed sądem informację o innych skrzywdzonych chłopcach i w 2012 roku ją także namawiał do milczenia. W 2018 roku OKO.press zawiadomiło o tym prokuraturę. Po trzech latach, w marcu 2021, sąd w I instancji skazał ks. Piotra K. za niezawiadomienie o przestępstwie pedofilskim, a także za składanie fałszywych zeznań i nakłanianie do nich.

Prokuratura nie postawiła jednak żadnego zarzutu biskupowi Czai, któremu Mariusz K. wyznawał swoje winy. Biskup miał także dostęp do akt kościelnego postępowania, które - jak ujawnił sąd - zawierały informację o kolejnych ofiarach księdza.

To pierwszy przypadek, jaki znamy, w którym prokuratura postawiła zarzuty duchownemu z art. 240 k.k. I pierwszy, w którym udało się go skazać, choć kara jest śmiesznie niska - były oficjał kurii musi zapłacić 4 tys. zł grzywny i pokryć część kosztów sądowych.

To także prawdopodobnie ostatni za rządów PiS wyrok z art. 240 k.k. za niezawiadomienie o przestępstwie pedofilskim, o którym duchowny dowiedział się przed lipcem 2017 roku. Po wydaniu oficjalnego stanowiska przez Prokuraturę Krajową toczące się obecnie i przyszłe śledztwa zakończą się umorzeniem lub odmową wszczęcia postępowania.

Odpowiedzialności karnej uniknie co najmniej kilku biskupów.

Przeczytaj także:

Sprawa Dziwisza

Komisja nie zdradziła, w sprawie którego biskupa Prokuratura Krajowa zajęła swoje stanowisko. W raporcie czytamy, że z własnej inicjatywy komisja powiadomiła dwukrotnie prokuraturę o ukrywaniu przestępstw seksualnych przez zwierzchników księży.

Pierwsze zawiadomienie z marca 2021 roku dotyczyło biskupów Tadeusza Rakoczego (biskupa seniora diecezji bielsko-żywieckiej), Romana Pindla (obecnego biskupa diecezji bielsko-żywieckiej), Piotra Gregera i kard. Stanisława Dziwisza. Trzej pierwsi to hierarchowie z diecezji bielsko-żywieckiej: odpowiednio biskup emeryt, obecny ordynariusz i biskup pomocniczy. W maju 2021 Watykan zakazał Rakoczemu m.in. uczestniczenia w celebracjach publicznych. Najprawdopodobniej była to kara za zignorowanie zgłoszenia Janusza Szymika, wykorzystywanego seksualnie przez bielskiego księdza Jana Wodniaka w latach 1984-1989.

Stolica Apostolska wszczęła także śledztwo w sprawie kard. Dziwisza. Zarzucano mu m.in. zatajenie przestępstw wspomnianego wyżej ks. Wodniaka. W 2012 roku jego historię osobiście przedstawił kardynałowi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Według nieoficjalnych informacji Onetu watykańska komisja oczyściła byłego sekretarza Jana Pawła II z zarzutów.

O tuszowaniu przestępstw pedofilskich przez kard. Dziwisza prokuraturę zawiadomił też europoseł Wiosny Łukasz Kohut. Krakowska prokuratura okręgowa odmówiła wszczęcia śledztwa. W uzasadnieniu napisała - zgodnie z obecnym stanowiskiem Prokuratury Krajowej - że “nie popełnił przestępstwa, ponieważ w latach 2006-2012, kiedy miał dowiedzieć się o ewentualnych czynach zarzucanych księżom, nie było obowiązku zawiadamiania policji lub prokuratury o tego typu przestępstwach”.

Kohut złożył zażalenie do sądu na tę decyzję, ale ten ją podtrzymał, ponieważ do zażalenia ma prawo tylko osoba bezpośrednio pokrzywdzona lub jej rodzina. Takie uprawnienie nie przysługuje także państwowej komisji ds. pedofilii, co dodatkowo utrudnia ściganie osób ukrywających przestępców seksualnych.

Bezkarny jak bp Janiak

Drugie zawiadomienie komisji dotyczyło byłego metropolity gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia oraz byłego biskupa bydgoskiego Jana Tyrawy. Obaj zostali uznani przez Watykan za odpowiedzialnych za “zaniedbania” w sprawie przestępstw seksualnych.

Poza tym komisja przekazała prokuraturze 36 zawiadomień o popełnieniu przestępstwa z art. 240 k.k. na podstawie zgłoszeń, które do niej wpłynęły. Nie wiemy, ile z nich dotyczyło biskupów.

Z pewnością należało do nich zgłoszenie Joanny Scheuring-Wielgus i Agaty Diduszko-Zyglewskiej. Na podstawie doniesień medialnych przygotowały listę 22 biskupów, którzy w różny sposób chronili sprawców przestępstw seksualnych. Komisja miała obowiązek przekazać ją organom ścigania, choć tylko w sprawach niektórych udało się zgromadzić dowody na zatajanie przestępstw seksualnych po lipcu 2017 roku.

Lista biskupów, którzy dzięki prokuraturze Ziobry unikną odpowiedzialności może więc być długa. Oprócz wyżej wspomnianych warto przywołać także biskupa kaliskiego Edwarda Janiaka, antybohatera filmu braci Sekielskich.

W zamieszczonym w nim nagraniu widzimy, jak Janiak opędza się od rodziców chłopaka wykorzystanego seksualnie przez księdza. Przekonuje ich, że nie może przyjąć zgłoszenia wszczynającego postępowanie kanoniczne od osoby trzeciej (co nie jest prawdą) i żegna się z nimi słowami „Lepiej nie mogłem was potraktować”.

Do spotkania doszło w 2016 roku. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie w grudniu 2018 po zawiadomieniu pokrzywdzonych. Biskup Janiak nie zawiadamiał więc prokuratury o zgłoszonym mu przestępstwie przez półtora roku po nowelizacji artykułu 240. Po zawiadomieniu Joanny Scheuring-Wielgus prokuratura odmówiła jednak wszczęcia śledztwa, stwierdzając “brak znamion czynu zabronionego”.

Bp Dziuba czeka na zarzuty

Stanowisko Prokuratury Krajowej może też wpłynąć na toczące się śledztwo w sprawie łowickiego biskupa Andrzeja Dziuby.

Jak ujawniliśmy w OKO.press, od 2011 roku kuria łowicka prowadziła postępowania kanoniczne w sprawie księży Piotra S. i Jarosława W., oskarżanych o wykorzystywanie seksualne nastolatków, którzy nie ukończyli 15 lat. Wszczęcie postępowania kanonicznego oznacza, że biskupi sąd uznał oskarżenia za co najmniej prawdopodobne.

Biskup Dziuba nie powiadomił jednak o tych oskarżeniach prokuratury. Zrobił to jeden z pokrzywdzonych w 2019 roku, gdy przestał wierzyć, że doczeka się wyroku kościelnego sądu.

Co więcej, jak ujawniliśmy, we wrześniu 2017 prokuratura poinformowała kurię, że przyjęła zawiadomienie, według którego m.in. ks. Jarosław W. oglądał filmy pornograficzne z ministrantami. Śledztwo nie zostało wszczęte z powodu przedawnienia. Śledczy zalecili jednak biskupowi Dziubie przeprowadzenie wewnątrzkościelnego dochodzenia. Pouczyli go też o prawnym obowiązku zawiadamiania o przestępstwach seksualnych wobec małoletnich.

Biskup Dziuba został więc wprost poinformowany, że ks. Jarosław W. może być niebezpieczny i że o przestępstwach seksualnych podwładnych mu księży musi zawiadamiać prokuraturę pod groźbą więzienia. Tymczasem Dziuba nie tylko nie wszczął dochodzenia w sprawie księdza W., ale na dodatek mianował go proboszczem oraz katechetą w szkole podstawowej.

Dowody przeciwko biskupowi nie pozostawiają więc wiele pola do interpretacji. Mimo to Prokuratura Rejonowa Łódź-Górna bada sprawę od ponad dwóch lat.

Jasna strona?

Choć stanowisko Prokuratury Krajowej chroni biskupów, może mieć pozytywny wpływ na ściganie przestępców seksualnych. Artykuł 240 k.k. na potencjalnych sygnalistów w Kościele i nie tylko mógł wywierać efekt mrożący. Dochodziły do nas nieoficjalne informacje, że księża boją się dzielenia z prokuraturą wiedzą o przestępstwach seksualnych swoich kolegów z obawy, że to oni zostaną skazani za to, że nie zgłosili ich wcześniej. Oficjalna wykładnia Prokuratury Krajowej może sprawić, że przestaną się bać.

Trzeba jednak pamiętać, że była to wykładnia przygotowana na potrzeby sprawy dotyczącej biskupa. W sprawach szeregowych księży udzielających informacji dotyczących biskupów może nie być przestrzegana.

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Przeczytaj także:

Komentarze