Sobota: nie wiadomo, co będzie. Niedziela: To Putin swym porannym przemówieniem sprawił, że bunt stopniał jak śnieg. Naród zjednoczył się wokół Putina. Nazwisko Prigożyna pada ze dwa razy w trzygodzinnych telewizyjnych “Wiestiach Niedieli”, nazwisko Łukaszenki – raz, mimochodem. A najważniejsza informacja to?
Zaraz do tego dojdziemy.
Warto docenić całkowite wygumkowanie z niedzielnego przekazu Łukaszenki. A to przecież on – wedle oficjalnych oświadczeń propagandy z soboty – wynegocjował z Prigożynem zatrzymanie marszu na Moskwę. I nawet dwa razy rozmawiał z Putinem „długo, szczerze, ciepło i bardzo konstruktywnie”. Ale z „Wiesti Niedieli” („Wiadomości Tygodnia”) go wycięto.
W niedzielę propaganda odbudowywała autorytet Putina. I – jak się wydaje – ratowała własną skórę.
Wersja wydarzeń obowiązująca od niedzieli wieczorem brzmi: to Putin osobiście zatrzymał Prigożyna. Bo Rosjanie go posłuchali, nie dołączyli do buntowników. I dlatego Prigożyn musiał się wycofać.
Jest to wersja sprytna, bo oczywiście nikt się teraz nie przyzna do tego, że Putina nie popierał w sobotę, albo że było mu wszystko jedno.
(W niedzielę wieczorem, 25 czerwca 2023, dostaliśmy osobny reportaż o tym, jak Putin przemawiał, ratując Rosję. Wiele różnych ujęć – wybrałam na główne zdjęcie to, na którym Putin wygląda na kogoś, kto coś gasi. Były też zdjęcia Putina za biurkiem – co miało dowodzić, że nie uciekł z Moskwy).
Do tego propaganda stara się pokazać, że Putin jest potężny i bezwzględny. Co prawda Pieskow w jego imieniu obiecał w sobotę, że Prigożyn i jego żołnierze nie będą ścigani. Ale “Wiesti Niedieli” zaczęły w niedzielę wieczorem się od cytatu z wywiadu z Putinem sprzed 4 lat:
“Umiem wybaczyć, ale nie wszystko. Nie wybaczam zdrady”.
A Prigożyn zdradził – to właśnie powiedział Putin w porannym sobotnim wystąpieniu puszczanym przez dwa dni w kółko, w każdym wydaniu wiadomości.
W odbudowie strzaskanego wizerunku Putina istotne są dwa elementy:
To bardzo ciekawy wątek, bo propaganda wprost polemizuje tu z zarzutami Prigożyna (zakłada więc, że odbiorca je zna, choć nie było o tym w telewizji – nie bez powodu w sobotę władze próbowały zakłócić dostęp do kanałów grupy Wagnera w Telegramie).
A Prigożyn (zwany obecnie w “Wiestiach„ ”dowódcą kompanii Wagner”, bez nazwiska) mówił: wojna w Ukrainą nie ma sensu, straty po rosyjskiej stronie są olbrzymie i bezsensowne, zaś dane o rzekomych kolosalnych stratach ukraińskiego sprzętu to kłamstwa, którymi Szojgu karmi Putina. Opowieści o rzekomo zniszczonych czołgach Leopard to brednie. Znakomity materiał zrobiła z tego Andromeda.
I tu zaczyna się najciekawsze: jak pisałam w GOWORIT MOSKWA, od początku ukraińskiej kontrofensywy propaganda Kremla informowała o tym, co dzieje się na froncie ustami Putina. Wydawało mi się, że to taka propagandowa asekuracja – nie wiadomo co naprawdę dzieje się na froncie, to schowajmy się za Putina.
Zmiana była duża: już nie rzecznik MON Konaszenkow recytował do kamery dane o ukraińskich stratach. Robił to teraz Putin: na spotkaniu z blogerami i korespondentami z frontu, na petersburskim forum ekonomicznym w zeszłym tygodniu – odpowiadając na pytanie pracownika TV “A jak tam sytuacja na foncie”. I propaganda te wypowiedzi zwielokrotniała. Nawet w relacjach z frontu cytowała nie wojskowych, ale Putina.
Dlaczego? Przecież od podawania statystyk z frontu jest rzecznik armii.
Od początku pełnoskalowej inwazji na Ukrainę to właśnie generał Konaszenkow opowiadał o rosyjskich sukcesach, wymieniając ogromne ilości zniszczonego ukraińskiego sprzętu. Wielokrotnie sprawdzono przy tym, że mija się z prawdą, zaokrągla w górę, wielokrotnie zlicza to samo. Ale od tego są rzecznicy, żeby kłamać, a poza tym jest wojna.
Bo kiedy Putin mówi do kamery, że “dziś w nocy” rosyjskie wojsko zniszczyło “678 pojazdów opancerzonych różnych typów”, to skąd wie, że 678, a nie 677? Nie jest wojskowym, nigdy w armii nie był, nie widział też frontu. Kto mu podsuwa te dane? (widać, że ma je na kartkach – propaganda to pokazywała):
Czyżby propaganda szykowała tło pod argumentację Prigożyna: “Putin jest oszukiwany. Szojgu podaje mu fałszywe dane. Szojgu go okłamuje”? To by potwierdzało doniesienia, że pucz Prigożyna nie był indywidualnym wybrykiem, ale starannie zaplanowaną operacją.
To oczywiście spekulacje, pewności nie ma – ale też nie da się tego wykluczyć. Zwłaszcza, że propaganda zmieniła front w niedzielę.
Zaraz po pierwszej informacji, że Putin stłumił bunt przemówieniem, “Wiesti Niedieli” nadały 20-minutowy reportaż z czwartkowego (!) posiedzenia Rady Bezpieczeństwa. Dźwięk był bardzo słabej jakości – najwyraźniej nikt nie planował, że ten materiał będzie kiedykolwiek pokazywany. Telewizja musiała posłużyć się napisami.
Materiał ten pokazywał, skąd się u Putina wzięła liczba “678” i inne. Że podaje je minister Szojgu, ale też Nikołaj Patruszew, sekretarz Rady Bezpieczeństwa. Że w posiedzeniu biorą udział wszyscy członkowie Rady – cała kremlowska elita: liderzy parlamentu, rządu, zastępca Dmitrij Miedwiediew, sekretarz Patruszew. Więc nikt z nich nie może potem powiedzieć, że Szojgu okłamywał Putina. Oni tam byli i dyskutowali o tych danych.
Patruszew podaje dane o 595 zniszczonych maszynach bojowych, Szojgu – o 272 haubicach M 155
Putin pyta się o czołgi i dowiaduje się, że Rosjanie zniszczyli Ukraińcom co szósty czołg. Szojgu: to 246 czołgów, w tym 13 zachodnich. Putin podsumowuje dyskusję: Ukraińcy dostaną nowy sprzęt, natomiast straty w ludziach są kluczowe. Bo ludzi Zachód nie da. “Na razie jednak potencjał Ukrainy jest nienaruszony”.
Żeby wszystko wszyscy zrozumieli, prowadzący program propagandysta Dmitrij Kisielow komentuje: “Wszystkie dane są pewne, bo dokładnie się je sprawdza”.
Od tego momentu w “Wiestiach” do łask wraca generał Konaszenkow. To on, a nie Putin, zaczyna z powrotem informować o liczbie “zniszczonej techniki”.
Więc tak – teraz myślę, że Prigożyn naprawdę dobrze się przygotowywał do puczu. Ale Putin umie zbierać haki: nagrał kolegów, jak biorą odpowiedzialność za “678”.
Odbudowa wizerunku Putina następuje też poprzez straszenie wojną jądrową. Bo po nagraniach z dyskusji o „578”, zaczyna się 30-minutowy materiał o tym, kiedy Putin może użyć bomby atomowej. Pretekstem jest jego wypowiedź z czwartku, z zakończenia roku w uczelniach wojskowych, że Rosja rozwija broń atomową.
“Wiesti Niedieli” puszczają do tego dwie długie wypowiedzi ekspertów (Dmitrija Trienina i Siergieja Karaganowa), którzy tłumaczą, kiedy Putin ma prawo użyć broni jądrowej.
Nagrania wyglądają na archiwalne – widać to po tym, o jakim sprzęcie na froncie mówią eksperci. Ale najważniejsze, co mają do powiedzenia to to, że Putin ma już [czyli teraz, 25 czerwca] prawo do użycia broni jądrowej. Choć jeszcze niedawno mówił, że to niepotrzebne. Bo rosyjska doktryna pozwala na użycie broni jądrowej, kiedy zagrożone jest bezpieczeństwo i jedność państwa. A – tu cytat z kolejnego eksperta, Aleksandra Dugina, przegrana w Ukrainie byłaby końcem Rosji.
Dalej pokazują nam mapkę, gdzie należy uderzyć. Bo raczej nie w Ukrainę (“omamieni czy nie, to jednak nasi ludzie”). Ale za to w Wielką Brytanię, potem w Polskę, Niemcy i na koniec w Brukselę. A podwodna broń jądrowa spowoduje takie tsunami, że fale zmyją Nowy Jork.
Tu „Wiesti Niedieli” dodają archiwalne cytaty z Putina, że oczywiście konflikt jądrowy skończyłby się globalną katastrofą. ”Ale – he he – my pójdziemy do nieba, a oni [Zachód] sczezną”.
Straszenie bombą atomową było obliczone na wewnętrzny rynek. Żeby publiczność przestała się z Putina śmiać, musiała zacząć się go bać. I propaganda dostarczyła do tego powodów. Tak po ludzku sobota i niedziela musiały być dla odbiorców propagandy horrorem.
Przy czym te wszystkie informacje pojawiały się w sobotę pomiędzy teleturniejami i filmami – jak ten wyświetlany wczesnym południem, gdy Prigożyn zdobył już Woroneż. O dramacie żony milionera, która urodziła trzy córki, a mąż chciał syna.
A do tego bez przerwy leciały reklamy: o nowych zniżkach i promocjach.
Obywatelom odwołano po drodze niektóre imprezy masowe (zwłaszcza w Moskwie, i ucierpiała na tym młodzież – bo akurat był to dzień jej święta, z pompą zapowiadany przez propagandę). Ale już w Petersburgu odbył się pokaz sztucznych ogni i parada żaglowców.
W niedzielę okazało się, że pogłoski o istnieniu niejakiego Aleksandra Łukaszenki okazały się przedwczesne. A w poniedziałek – że śledztwo w sprawie Prigożyna jednak trwa, choć Putin dawał słowo, że gwarantuje bezpieczeństwo. Poniedziałek zaś był dniem wolnym w Moskwie i okolicach. Wiele godzin po tym, jak rzekomo przemówienie Putina miało powstrzymać bunt, władze wprowadziły dzień wolny z okazji buntu. I go już nie odwołały – tyle że w niedzielę w ogóle tego faktu nie wspominały. Więc ludzie mieli czas o tym wszystkim pomyśleć.
Jedyna odnotowana reakcja obywateli? Ustawienie się w kolejce po benzynę.
Propaganda, która – być może – brała udział w puczu, ogłosiła więc sukces. Ludzie zachowali obojętność. Bo rzeczywiście stała mieszanka informacji z okopów, reklam i teleturniejów skutecznie ubezwłasnowolnia. Odkryciem propagandy Putina jest to, że sprawy życia, śmierci i wojny należy mieszać z popularną rozrywką – a nie podniosłą muzyką klasyczną (jak to bywało w czasie poprzednich przewrotów i puczów).
W środku przewrotu propaganda nadawała stały program pieśni biesiadnych. Wodzirej grał na akordeonie i w punkcie kulminacyjnym zaczął skandować i klaskać “RO-SI-JA". Muzyka nie umilkła, bo to wszystko było z playbacku.
„W najbliższej przyszłości nie będzie żadnego nowego przemówienia prezydenta Rosji Władimira Putina” – powiedział Pieskow.
Ale wbrew obietnicy Pieskowa Putin jednak wystąpił w telewizji i to jeszcze tego samego dnia. Telewizja musiała przerwac w tym celu wieczorny film: Putin podziękował obywatelom za poparcie. I skromnie potwierdził wersję, jaką zdołała już wypracować propaganda: „Podkreślam, że od samego początku wydarzeń podjęto natychmiast wszystkie niezbędne decyzje w celu zneutralizowania zaistniałego zagrożenia, w celu ochrony porządku konstytucyjnego, życia i bezpieczeństwa naszych obywateli (...) Wymagało to czasu, w tym dania go tym, którzy popełnili błąd, [oraz dania szansy] szansy na ponowne przemyślenie, zrozumienie, że ich działania są zdecydowanie odrzucane przez społeczeństwo ”.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze