Propaganda złapała drugi oddech i znów jest, jak było: Rosja wygrywa. Przedtem wygrywała, choć nie zdołała przerwać ukraińskiej obrony. Teraz wygrywa, bo jej linie obrony wciąż trwają mimo ukraińskiej kontrofensywy. Ale dlaczego Putin machał przed kamerami projektem porozumienia z Ukrainą z marca 2022? I dlaczego przypomniała mu się Rzeź Wołyńska?
Relacje w wojny zalegalizował Putin – występował w ostatnim tygodniu kilka razy, powtarzał w kółko to samo. Cytował z karteczek dane od wojskowych. Propaganda uznała więc, że tych danych można się trzymać. Ale na wszelki wypadek do każdej informacji dodaje, że tak powiedział Putin.
Relacji z wojny jest nadal mniej niż przed rozpoczęciem ukraińskiej ofensywy i składają się one z dwóch elementów:
Nie ma natomiast żadnych relacji, jak wygląda sytuacja na froncie. Zniknęły mapki sprzed kilku dni pokazujące, jak trzyma się front rosyjski. Zamiast tego są opowieść, że na różnych “kierunkach” ataki zostały odparte. Ale czy front stoi, czy się przesuwa – nie wiadomo.
W mijającym tygodniu Putin przedstawiał swoje wizje polityczny czterokrotnie, co jest ewenementem. Rzadko publiczność dostaje aż tyle Putina na raz. Tymczasem:
Powtarzał w czasie tych spotkań w kółko to samo – mamy więc w miarę kompletną propagandową ocenę i wizję sytuacji Rosji.
Putin zakłada, że uda mu się zatrzymać ukraińską ofensywę i wyniszczyć jej siły tak bardzo, że pojawi się szansa dla Rosji na wyjście z kryzysu. Poparcie Zachodu dla Ukrainie w końcu się wyczerpie, zaś Putin rozkręca wojenną produkcję i ma pod kontrolą nastroje społeczne. Choć więc być może nie zrealizuje w Ukrainie wszystkich celów, to uda mu się ubić korzystny deal.
Cały ten plan opiera się – jak wynika z tego, co propaganda nam puszcza – na przekonaniu Putina, że “Leopardy pięknie się palą”, a “F-16 też będą pięknie się palić”.
"Jeśli chodzi o to, czy musimy prowadzić z nimi [z Zachodem] dialog, czy nie, powtarzam raz jeszcze, nie odmówiliśmy tego dialogu. To oni postanowili przerwać ten dialog z nami. Cóż, nie chcą rozmawiać, to nie. W końcu zmienią zdanie i wtedy zobaczymy, o czym będziemy z nimi rozmawiać” – powiedział Putin na sesji plenarnej Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Petersburgu.
Ciekawe jest, że propaganda ujawnia, skąd Putin wie to, co wie. Otóż Putin nie dowierza raportom wojskowych, więc każe się łączyć telefonicznie z dowódcami niższego szczebla. A kiedy mu mówią, że ci dowódcy są na linii frontu, to się nie zniechęca i mówi, że poczeka.
[Tu kamera na spotkaniu z “wojenkorami” pokazuje bardzo zadowolonego z siebie Putina].
Jeśli chodzi o sytuację po stronie Ukrainy i o skali ukraińskich strat, to Putin wszystko wie z podsłuchów ukraińskiej komunikacji. Ba, wie nawet, że generał Załużny, głównodowodzący ukraińską armią, został wyeliminowany i przebywa gdzieś, gdzie mówią “różnymi językami” (wszystko to padło na “niejawnej” części spotkania z "wojenkorami” z wtorku 13 czerwca, a telewizja, po namyśle puściła to w niedzielę 18 czerwca).
„Powiem ci: wróg… no, powiedzmy wróg… znasz środki komunikacji. A wróg używa tych środków komunikacji. A my. I oni nas słuchają, a my. I wiele rzeczy do mnie dociera. Nawiasem mówiąc, to, co ci mówię, mówiło o stratach wroga – potwierdzają to między sobą w rozmowach. Jest wiele kanałów" – powiedział Putin.
Gdyby to była prawda, to byłoby to niesłychane – dowódca naczelny ujawnia źródła informacji i technikę pracy wywiadu wojskowego. Ale być może naprawdę Putin żyje w równoległej rzeczywistości, gdzie szczytem osiągnięć technicznych jest telefon? I wierzy, że tak działa wojsko?
Należałoby wtedy zapytać, od kiedy taki system zarządzania danymi na Kremlu wykorzystują do dezinformacji Putina armie ukraińska i rosyjska? I jak długo Putin będzie utrzymywany w przekonaniu, że to, o czym rozmawiają przez radio Ukraińcy, i to, co mu mówią rosyjscy dowódcy liniowi, to prawda?
Jako że za zniszczony ukraiński sprzęt rosyjskim żołnierzom należą się premie, armia raportuje górze o sukcesach (trudno sobie wyobrazić, że dowódcy frontowi nie przyznają się Putinowi do trafień, które zaraportowała góra). I – jakże by nie – już się okazało, że szeregowi żołnierze swoich premii nie dostają, bo te gdzieś znikają. O czym Putin ze zdumieniem dowiedział się na spotkaniu z “wojenkorami”
Oczywiście dzień później armia w oficjalnym komunikacie ogłosiła, że wszystkie premie wypłaciła.
A 19 czerwca dowiedzieliśmy się, jak konkretnie zarabia się na trafieniach:
„Rosyjscy żołnierze otrzymali zapłatę za zniszczenie amerykańskiego systemu HIMARS przy pomocy rosyjskiego pocisku rakietowego Tornado-S MLRS” – poinformowało rosyjskie Ministerstwo Obrony.
"Zniszczono pojazdy kołowe, gąsienicowe, systemy artyleryjskie, pickupy z DRG i moździerze. Żołnierze otrzymują wynagrodzenie za każdy trafiony cel. Żartują – jeśli rekonesans jest skuteczny, to efekty widać na rachunku bankowym”.
Płatności przychodzą do wszystkich „po pewnym czasie”. Przy czym nagroda jest dzielona i jej cześć trafia do wszystkich żołnierzy w jednostce, nie tylko do tych, którzy zaliczyli trafienie.
Ale prawdopodobnie wszystko to jest nieprawda – propaganda odwołuje się opowieścią o Putinie wydzwaniającym na front do mitu o dobrym carze i złych bojarach.
No i podpowiada, że jednak tym, kto za obecną sytuację odpowiada, jest Putin. I nikt więcej.
Z czterech wypowiedzi Putina i komentarzy jego zaplecza wynika, że władza na Kremlu nie wyklucza na razie żadnej opcji. Powtarza przy tym, że w zasadzie cele wojny są już prawie-prawie osiągnięte.
Uważny Czytelnik pamięta, że Putin chciał Ukrainę zdemilitaryzować, zdenazyfikować, pozbawić broni jądrowej i wymusić jej neutralny status. Te pojęcia nabrały właśnie nowego znaczenia.
Ta już się dokonała albo jest „praktycznie zakończona”. Bo już nie chodzi w niej – jak na początku wojny – o zniszczenie potencjały wojennego Ukrainyk, by nie budził lęku na Kremlu. Nie. Skuteczna demilitaryzacja Ukrainy polega na tym, że nie ma ona już własnej broni – tylko zachodnią. A Rosja ma swoją broń. I cały czas ją produkuje. Więc już wygrała.
Więcej – mówi Putin – gdyby nie wojna, to rosyjski przemysł zbrojeniowy tak szybko by się nie przestawił na bardziej wydajną produkcję (nie jest ona jednak aż tak wydajna, by minister obrony Szojgu nie musiał jeździć po fabrykach i dopominać się o więcej)
A ponieważ sprzęt zachodni “pali się świetnie”, a wszystkie cztery systemy Patriot broniące Kijowa „zostały już zniszczone” (tak zameldowało Putinowi wojsko – Ukraińcy twierdzą, że Patrioty mają się dobrze), to nie ma zagrożenia. I w ogóle nie ma teraz powodu opowiadać o zagrożeniu jądrowym. Czyli też sukces.
„Wszyscy tylko czekają, aż zaczniemy naciskać guziki. Ale nie ma takiej potrzeby. To jest pierwsza uwaga. Nie ma takiej potrzeby, ponieważ wróg na linii frontu nie odnosi sukcesów, o to właśnie chodzi. Że sukces jest mało prawdopodobny, tutaj prowokujemy w odpowiedzi jakieś twarde działania w nadziei, że później wskażemy na nas palcem i powiemy: no, patrzcie, jacy oni są podli, jacy oni są okrutni i nie można sobie z nimi poradzić, i wskazać wszystkim naszym partnerom” – powiedział Putin na forum w Petersburgu.
Chodziło w niej przed rokiem, by usunąć obecne ukraińskie władze oraz wymordować albo reedukować Ukraińców, którzy nie uważają się za Rosjan. Teraz denazyfikacja polega na domaganiu się, by Ukraina odcięła się od Symona Petlury. Czyli chodzi tu raczej o polityczną deklarację niż o czystkę etniczną.
A ta deklaracja – kiedy posłucha się Putina – powinna przypominać coś, czego polska prawica domaga się od Ukrainy w związku z rocznicą Rzezi Wołyńskiej z 1943 r. jej obchody przypadają na 11 lipca.
Tu warto zauważyć, że Putin przemawiający na forum ekonomicznym w Petersburgu nagle przypomniał sobie o Rzezi Wołyńskiej. I tak się akurat dobrze złożyło, że realizatorzy mieli pod ręką telewizyjny materiał o tym – więc Putin poprosił o wyświetlenie go. Publiczność obejrzała sobie na wielkim ekranie archiwalne zdjęcia zamordowanych cywili, a lektor uzupełnił to makabrycznymi szczegółami. Oczywiście telewizja w “Wiestiach Niedieli” (“Wiadomościach Tygodnia”) też ten materiał w całości wyświetliła.
Tak rozumiana “denazyfikacja” skazuję Rosję na sukces. Wystarczy jakakolwiek polska deklaracja i polskie roszczenia wobec Ukrainy w związku z krwawą rocznicą, by ogłosić zwycięstwo Putina.
Jest to niewątpliwie wytyczna dla całej propagandy Kremla, która teraz wszędzie – także w polskim internecie – będzie przypominać o Rzezi Wołyńskiej (nie sposób “Wiesti Niedieli” traktować inaczej jak wskazówkę dla propagandy – ostatni program trwał trzy godziny i 15 minut, więc żaden normalny człowiek nie mógłby dotrwać do jego końca trzeźwy. Co innego politruki i władcy propagandy niższego szczebla. Ci musieli dokładnie notować, jaka jest teraz obowiązująca linia).
Tu dochodzimy do propagandowego obrazka, który podbił internety: w sobotę na spotkaniu z afrykańską misją pokojową Putin machał projektem „porozumienia” z marca 2022 zapewniającego Ukrainie neutralność (na zdjęciu u góry).
Tę neutralność gwarantować miały Ukrainie poza Rosją: Wielka Brytania, Chiny, USA, Turcja, Francja i Białoruś. Ale porozumienie nie zostało podpisane.
Propaganda Kremla zrobiła z tej kartki wielkie wydarzenie. Pokazywała na stopklatce jej powiększenie. Pokazywała, że dokument pozwalał Ukrainie na zachowanie armii. Że miał kilkanaście kartek.
Wedle Putina dokument był już wstępnie uzgodniony i Rosja w “geście dobrej woli” wycofała się spod Kijowa. I wtedy Ukraina odmówiła podpisania go – pod naciskiem “swoich zachodnich kuratorów”, a szczególnie USA.
Putin nie powiedział – ale afrykańscy dyplomaci na pewno to wiedzieli – że wycofująca się w “geście dobrej woli” rosyjska armia zostawiła w Buczy i Irpieniu ciała zamordowanych cywili. I jakiekolwiek rozmowy z Rosją przestały być dla Ukrainy wyobrażalne.
Po co więc Putin machał przed kamerami kartką z czasów sprzed Buczy? I sprzed HIMAR-sów, Leopardów i systemu Patriot?
Wydaje się, że jest to kolejna próba zmiany parametrów sukcesu.
Propaganda kładzie nacisk na inne zdanie Putina ze spotkania z wojenkorami: Nie będzie w Rosji mobilizacji, ponieważ Putin nie widzi potrzeby ponownego zdobywania Kijowa.
Przypomniawszy Rzeź Wołyńską Putin ponownie składa Polsce ofertę: zachodnia Ukraina w zamian za odstąpienie od pomocy Zełenskiemu. To bardzo ciekawe, że Kreml i jego propaganda ciągle wierzy, że takie odwrócenie sojuszy jest możliwe.
W każdym razie Putin w Petersburgu mówi tak:
„Polacy – mają swoje cele, śpią/śnią i zastanawiają się/marzą, jak odzyskać Zachodnią Ukrainę. I, jak wszystko na to wskazuje, cały czas do tego dążą”.
(Поляки спят и видят, как вернуть Западную Украину, судя по всему, все к этому и идет)
Zaś rzecznik Putina Pieskow podzielił się (2 czerwca) taką oto myślą na temat więzi Rosji i Polski: „Nie zapominajmy, że przecież przez dość długi czas w historii Polska była częścią naszego państwa. Dlatego mamy wiele wspólnego. Prawie przez resztę czasu Polska była naszym wrogiem, szkodziła naszemu państwu, prowadziła z nami wojny, wspierali tych, którzy toczą z nami wojny i tak dalej”.
Zaś samo to terytorium Rosji zaczyna mieć mgliste granice – bo nagle Putin zaczyna opowiadać, że Chersońszczyzna, Zaporoże, Donieck i Ługańsk nie są jakby częścią Rosji. Ona po prostu uznała prawo mieszkańców tych terenów do samostanowienia (wypowiedź dla delegacji afrykańskiej – wzbudziła ona paniczną reakcję putinowskiego zarządcy “Donieckiej Republiki Ludowej” Puszylina, który ogłosił, że nie wierzy, by Putin nie chciał wyzwalać do końca “DRL”).
Pojawiły się jednak doniesienia o “smutnych danych” dotyczących liczny obywateli anektowanych terenów, którzy przyjęli rosyjskie obywatelstwo. Otóż na terenach tych miało mieszkać 8 mln osób, a od początku wojny rosyjskie paszporty udało się wmusić jedynie 2,5 mln. I to jest wina lokalnych władz (czyli ludzi takich jak Puszylin) – ogłosiły “Wiesti Niedieli” 18 czerwca.
Więc tak: granice są być może jakby do negocjacji, a kordon sanitarny nie musi oznaczać – jak początkowo sądziłam – ziemi spalonej i nienadającej się do życia, ale może jakąś strefę rozgraniczenia pod międzynarodowym nadzorem? No i wielkość strefy jest “do negocjacji”.
Tak czy siak będzie to sukces Rosji.
Wszystko zależy od tego, czym się skończy ukraińska ofensywa. Putin nie widzi na razie potrzeby straszenia bronią atomową. A może już nie może tego zrobić: „Rosja jest w stanie zburzyć każdy budynek w centrum Kijowa, ale tego nie robi, bo nie ma potrzeby tak ostrych działań” – powiedział na forum ekonomicznym w Petersburgu.
Wśród licznych obrazków, które mignęły w zeszłym tygodniu, był propagandowy spot nakręcony na tzw. Dzień Rosji obchodzony 12 czerwca. Wynikało z niego, że Rosja odnosi same sukcesy a Putin jest wybitny – jakże i inaczej. Ale gdzieś w środku pojawiła informacja, że te fantastyczne sukcesy kosztowały Rosję kilkadziesiąt tysięcy poległych...
Kilkadziesiąt tysięcy. Ośmioletnia sowiecka wojna w Afganistanie pochłonęła życie 15 tys. żołnierzy. Propaganda nigdy do tej pory nie przyznała się do takich strat. Oficjalnie zginęło 6008 rosyjskich żołnierzy.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze