0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plJakub Orzechowski / ...

Zdanie „Niedzielski to morderca” pojawia się w narracji antyszczepionkowców tak często, że w zasadzie stało się swoistym hasłem, po którym członkowie tych środowisk mogą szybko się rozpoznać.

Sieciowe dane, ale i badania sondażowe wskazują, że grupa zdeklarowanych przeciwników szczepienia przeciwko koronawirusowi nie jest w Polsce duża – ale za to coraz bardziej zdeterminowana. Mimo potężnej piątej fali pandemii aktywność tych środowisk eskaluje, na co ma wpływ zarówno słabość rządzącej koalicji, jak i umiędzynarodowienie ruchu antyszczepionkowego.

Grupy te mobilizują do działania wszelkie zapowiedzi władz dotyczące wprowadzenia antypandemicznych obostrzeń czy obowiązku szczepień. Widać to było także teraz, podczas trwającego sporu o tzw. ustawę Hoca, nazywaną wśród jej przeciwników ustawą o segregacji sanitarnej. Wywołał kolejną falę protestów, w Warszawie i innych polskich miejscowościach. Ale na protestach się nie kończy.

Przeczytaj także:

Ilu ich jest?

Liczbę zaangażowanych przeciwników szczepień i obostrzeń w Polsce trudno ocenić, by więc choć zarysować ilościową skalę problemu, sięgnijmy po dostępne dane.

Środowisko to, mobilizując się w sprzeciwie wobec ustawy Hoca (pozwalającej pracodawcom przetwarzać dane dotyczące zaszczepienia przeciwko Cvovid-19, statusu ozdrowieńca czy wyniku testu), używało hashtagu #stopsegregacjisanitarnej.

Z monitoringu sieci, obejmującego wszystkie duże platformy społecznościowe poza Telegramem wynika, że w ciągu ostatniego miesiąca powstało 11,8 tys. wzmianek z tym hashtagiem. To niedużo – średnia dzienna wyniosła tylko 393 wzmianki.

Miesięczny potencjalny zasięg to ok. 18 milionów – porównajmy to choćby z dyskusją publiczną nad tzw. lex TVN – wtedy w ciągu miesiąca powstało 40 tys. wzmianek, a ich zasięg wyniósł 715 milionów.

Oczywiście, przy tematach pandemicznych dane z sieci nie muszą w pełni oddawać aktywności społecznej. Popatrzmy więc na dane sondażowe.

Pracownia CBOS regularnie bada nastawienie Polaków do szczepień przeciwko COVID-19. Z listopadowego sondażu wynikało, że tylko 15 proc. badanych zdecydowanie nie chce się zaszczepić, a 9 proc. – raczej nie chce. To dużo niższy odsetek niż ten z listopada 2020 roku, tuż przed pojawieniem się szczepionek w Polsce – wtedy odpowiedź „zdecydowanie nie” wybrało aż 27 proc. ankietowanych, a „raczej nie” - 20 proc.

Wydaje się więc, że Polaków głęboko niechętnych tym szczepieniom nie jest zbyt wielu. Ale za to dla części z nich nastawienie antyszczepionkowe oraz walka z obostrzeniami antypandemicznymi powoli staje się elementem tożsamości.

Postrzegają siebie i innych podobnie myślących jako grupę dyskryminowaną i zniewoloną przez władze, co prowadzi do coraz gwałtowniejszych działań w celu „oswobodzenia”. Wolnością jest dla nich brak ograniczeń, związanych z pandemią. Każde obostrzenie odczytują jako zamach na osobistą wolność.

Są zdeterminowani i sfrustrowani, do tego jasno określają wroga, z którym walczą. W perspektywie społecznej ich determinacja i eskalowanie aktywności robią się groźne dla innych.

Wizja wojny domowej

Już na początku stycznia, gdy sejmowa komisja zdrowia zorganizowała wysłuchanie publiczne na temat projektu Hoca, wśród przeciwników szczepień zawrzało. Przygotowali się do tego wysłuchania – wzięło w nim udział kilkadziesiąt osób, w efekcie narracja antyszczepionkowa zdominowała całe przedsięwzięcie.

„Państwo jesteście problemem, a nie choroba. Ludzie mniej boją się tej choroby niż kolejnych waszych pomysłów” – mówiła do polityków Kaja Godek.

Stwierdziła, że wszystkie szczepionki powstały na bazie komórek z abortowanych płodów (to nieprawda): „Zaakceptowaliście zbrodnie, za nasze pieniądze i bez naszej zgody kupiliście miliony dawek, a teraz zmuszacie Polaków, by je przyjmowali, bo z własnej woli nie chcą tego robić. Ci, którzy je przyjmowali mówią, że robią to, bo są do tego zmuszeni” – stwierdziła. I dodała: „Covid można skutecznie leczyć”.

Jak relacjonowała na OKO.press Agnieszka Jędrzejczak, uczestnicy wysłuchania grozili politykom Trybunałem Stanu i Międzynarodowym Trybunałem Karnym. „Wzywali do »zapoznania się z prawdą« i zmianę narracji w mediach »głównego ścieku«. Cytowali zagraniczne publikacje i obce nazwiska. Posługiwali się naukowym słownictwem, najczęściej dalekim od ich specjalizacji zawodowej”.

Z kolei Piotr Rubas stwierdził: „Ktoś, kto mówi, że mamy pandemię, kłamie. Liczba niewydolności oddechowych i infekcji grypopochodnych od lat się nie zmienia – są tylko wahania. Ta szczepionka to terapia genowa”.

Z kolei Jakub Kuśpit ze stowarzyszenia Brońmy Munduru ostrzegał: „Alarmujemy i ostrzegamy, że wprowadzenie tego projektu ustawy zdestabilizuje bezpieczeństwo wewnętrzne Polski tak, jak to się stało w każdym innym kraju, w którym ustawa tego typu została już wprowadzona. Doprowadzi to do masowych protestów, rozrób na ulicach miast, dewastacji mienia publicznego i prywatnego, co w ostateczności może doprowadzić nawet do wojny domowej”.

Nagrania z wysłuchania krążą od 5 stycznia w sieci, rozpowszechniane na kolejnych grupach i fanpage`ach. Stają się dowodem na to, że w ten sposób można w Polsce publicznie mówić – i to w Sejmie. Dają przykład następnym osobom oraz uwiarygadniają niezgodne z naukową wiedzą argumenty.

„Byśmy tam poszli i wyrzucali ich oknami”

Gdy w parlamencie trwało wysłuchanie, inni przeciwnicy ustawy spotkali się pod budynkiem parlamentu, na manifestacji pod hasłem „Auschwitz nie spadło z nieba” (protesty w tym tygodniu także przebiegają pod tym hasłem).

To bezpośrednie nawiązanie do słów Mariana Turskiego, wygłoszonych podczas wystąpienia na uroczystości 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau w 2020 r. Antyszczepionkowcy wykorzystują jego słowa, sytuując je w kontekście obowiązku szczepień i wprowadzania ograniczeń dostępu dla osób niezaszczepionych. Porównywanie sytuacji niezaszczepionych do Holocaustu i II wojny światowej jest stałym elementem tej narracji.

W proteście wziął udział między innymi duet Wojciech Olszański-Marcin Osadowski. Ci kontrowersyjni aktywiści, którzy prowadzą w sieci kanał NPTV, w listopadzie 2021 trafili do aresztu. W czasie organizowanego przez nich nacjonalistycznego marszu w Kaliszu miało dojść do publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych i znieważenie grupy ludności.

Chodziło przede wszystkim o antysemickie wypowiedzi i zachowania. Mężczyźni jednak już wyszli z aresztu i kontynuują swoją działalność.

5 stycznia Olszański na proteście pod Sejmem mówił: „Wiem, że gdyby była taka sytuacja, że policjanci obróciliby się plecami i otworzyliby nam drzwi, a tam w środku zapadłyby decyzje o naszej niewoli, to byśmy tam poszli i wyrzucali ich oknami, wiem to, wiem to! Nie robimy tego, dlatego, że jeszcze nie moment!”. Tłum zaczął wówczas skandować: „Otwórzcie drzwi! Otwórzcie drzwi!”.

Olszański podkreślał też, że poza Warszawą mieszkańcy wiedzą, gdzie mieszkają posłowie i że w czasie wyborów „zrobimy im niespodziankę”.

Straszenie nie tylko polityków, ale też samorządowców i innych osób publicznych najściami na ich prywatne domy staje się w tych środowiskach coraz częstsze. W zamieszczanych na stronie stowarzyszenia STOP NOP ogłoszeniach o protestach przeciwko ustawie Hoca, które w tym tygodniu organizowane są w wielu polskich miejscowościach (najczęściej to zaledwie kilku-kilkunastoosobowe demonstracje) pojawiły się grafiki dotyczące województwa podlaskiego.

Najczęściej zapowiadały protesty właśnie pod domami samorządowców, a w jednym przypadku pod domem dyrektora miejscowej szkoły.

Chodziło o miejsce zamieszkania prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego, burmistrza Goniądza Grzegorza Dudkiewicza, burmistrza Grajewa Dariusza Latarowskiego oraz dyrektora augustowskiej szkoły Andrzeja Kaszkiela (nie wiadomo, czy autorzy grafik znają rzeczywiste adresy zamieszkania tych osób, na plakatach nie podano takich danych).

Samozwańczy trybuni i „wyroki śmierci”

Na Facebooku te same grafiki rozpowszechniał Robert P., który kilka dni temu usłyszał zarzut gróźb karalnych na szkodę sześciu ustalonych osób pokrzywdzonych.

Drugą osobą, której przedstawiono podobne zarzuty, jest Marzanna G., znajoma Roberta P. Oboje mieszkają w Goniądzu, są aktywni na Facebooku, gdzie między innymi udostępniają „wyroki śmierci”, a czasem także „wyroki” konfiskaty mienia, wystawiane przez anonimową, samozwańczą grupę, nazywającą się Podlaskim Trybunałem Sprawiedliwości.

Taki wyrok Robert P. i Marzanna G. pokazywali na proteście w Białymstoku 15 stycznia. W uzasadnieniu pisma wskazano, że „wyrok” wystawiono za „propagowanie segregacji sanitarnej, żerowanie na majątku publicznym, zmuszanie mieszkańców do niezgodnego z prawem działania czy uczestnictwo w zorganizowanej zbrojnej grupie przestępczej”.

Na zdjęciu w "Gazecie Wyborczej" widać też prezentowany podczas tej samej manifestacji transparent z napisem: „Wyrok: kara śmierci!!! Twórcom i wykonawcom reżimu sanitarnego!!!”.

Po proteście Robert P. i Marzanna G. poszli – jak napisali na Facebooku – pod dom prezydenta Truskolaskiego. „Znamy adres prezydenta Białegostoku, a nawet byliśmy pod jego domem. Następnym razem czując się zaproszonym wejdziemy na kawę, by porozmawiać” – napisał Robert P., komentując nagranie z „wycieczki” pod dom prezydenta.

Prezydent Białegostoku zawiadomił prokuraturę. Na konferencji prasowej (wypowiedzi podajemy za „Gazetą Wyborczą”) podkreślał, że po zamachu na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza groźba śmierci wydaje się realna: „Ta trucizna, ten jad, jaki jest wlewany, przyniosła już trzy lata temu tak straszliwy owoc”.

Zaś uczestniczący w konferencji prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i lekarzy Chorób Zakaźnych prof. Robert Flisiak nie krył emocji w komentarzu do „wyroku śmierci”: „Ta informacja zmroziła mnie. To zaczyna przypominać najczarniejsze karty z dziejów ludzkości. Jeżeli nie zostaną podjęte ostre działania policji, będę bardzo zdumiony” - powiedział.

Truskolaski oczekuje też reakcji na poziomie centralnym - napisał w tej sprawie do premiera Morawieckiego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Straszenie najściami na prywatne domy

Kilka dni później, 23 stycznia, na antenie internetowego kanału Radio Bez Granic Robert P. skomentował te wydarzenia.:

„Prezydent Truskolaski się przestraszył tego, że jest upubliczniony na niego wyrok śmierci. (…) Była fajna jego konferencja, na której było widać: starszy człowiek, nie najzdrowszy, przerażony tym, że ktoś mu może zrobić krzywdę” – mówił.

Tak wyjaśniał zajście w Białymstoku: „Ludzie w Polsce są coraz bardziej sfrustrowani i oni pójdą do konkretnych osób, bo my w Polsce wiemy, gdzie mieszka jeden włodarz, drugi, trzeci, prokurator, sędzia. (…) Ludzie sami wskażą tych winnych. Oni do tej pory czuli się bezkarni, a teraz się boją, że zostaną rozliczeni – i to nie będzie przyjemne rozliczenie”.

Roberta P. objęto dozorem policyjnym – ma się meldować cztery razy w miesiącu na komisariacie, dostał też zakaz zbliżania się do niektórych osób. Kilka dni po nałożeniu na niego tych ograniczeń udostępnił na swoim koncie plakaty z zaproszeniami na protesty przeciwko segregacji sanitarnej pod domami samorządowców i dyrektora augustowskiej szkoły.

Podczas protestu w Białymstoku antyszczepionkowcy poinformowali, że „wyrok” śmierci wydano nie tylko na Tadeusza Truskolaskiego – takich samozwańczo wystawianych „wyroków” ma być już około sześciuset – adresowane do tych, którzy chcą w Polsce wprowadzić nazizm”.

Jeszcze w grudniu 2021 roku o otrzymaniu listu z „wyrokiem” informował poseł PO Michał Krawczyk, podobne miały trafić też do Marty Wcisło, Magdalena Łośko, Konrada Frysztaka, posła Koalicji Obywatelskiej oraz Jacka Czerniaka z Nowej Lewicy.

Groźbę wysłaną do Krawczyka podpisano „Polski Trybunał Narodowy”, a w uzasadnieniu także wskazano kwestię segregacji sanitarnej.

„To jest wojna”

Eskalacja działań polskich antyszczepionkowców nie zaskakuje, kiedy spojrzymy na aktywność podobnych grup w innych państwach. W ostatni weekend w Brukseli odbył się duży protest przeciwko obostrzeniom antypandemicznym „1 milion, 1 team”.

Według informacji policji uczestniczyło w nim 50 tysięcy osób. W trakcie manifestacji doszło do zamieszek. Jak podały belgijskie służby, zamaskowane osoby rzucały w policję krzesłami i kamieniami. Funkcjonariusze rozpylili gaz, użyli armatek wodnych. Po zajściach organizatorzy odcięli się od agresywnych uczestników.

Protestujący pochodzili z różnych państw. Do Brukseli na protest pojechała też grupa z Polski. Na kanale You Tube powiązanym z jedną z poznańskich inicjatyw (grupa nosi nazwę Kedyw Poznań – kolejne świadome nawiązanie do II wojny światowej, KEDYW to był skrót od Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej) zamieszczono jedną z licznych polskich relacji z tego wydarzenia.

Na nagraniu z początku protestu Polacy wznoszą okrzyki: „Cała Polska zjednoczona” oraz znane z wydarzeń sportowych: „Polska biało-czerwoni”, „Ole, ole, ole, nie damy się, nie damy się”.

Relacje już po interwencji policji miały inny charakter. Opowiadająca o wydarzeniach aktywistka mówiła: „To, co się tutaj wydarzyło, to jest wojna. Uwierzcie mi, to jest wojna. (…) Jeżeli tak w Europie wygląda wolność, to naprawdę dziękujmy Bogu, że jesteśmy Polakami i mamy własną konstytucję, bo tu nie ma żadnych praw człowieka”.

Wśród organizatorów brukselskiego protestu również była Polka – Justyna Walker, wokalistka, kilka miesięcy temu rywalizująca o pozycję liderki polskich przeciwników szczepień z Justyną Sochą, szefową stowarzyszenia STOP NOP.

Teraz obie mają własne grupy (takich grup i liderów jest w Polsce kilkadziesiąt). Walker jest także aktywistką międzynarodowego World Wide Demonstration, który razem z Europeans United organizował belgijską manifestację.

Na początku był Kennedy junior

Niderlandzcy dziennikarze prześledzili, kim byli międzynarodowi mówcy, zaproszeni przez organizatorów do wystąpień w czasie protestu w Brukseli lub na konferencji przed marszem.

Okazało się, że wielu z nich jest związanych z Children's Health Defense Europe - międzynarodową grupą, która powstała w USA w 2011 roku i jest skupiona wokół światowego guru antyszczepionkowców Roberta F. Kennedy'ego Jr.

Według ubiegłorocznego raportu Centre for Countering Digital Hate Robert Kennedy jest jedną z dwunastu osób na świecie, które odpowiadają za większość nieprawdziwych i zmanipulowanych treści na temat szczepionek przeciwko koronawirusowi, rozpowszechnianych w mediach społecznościowych.

Sam Kennedy ma odpowiadać aż za 65 procent z nich. Kennedy szerzy swoje treści także w Polsce - był zapraszany na posiedzenia (online) parlamentarnych zespołów ds. szczepień, tworzonych przez posłów Konfederacji.

Ruch antyszczepionkowy ma więc już swoje międzynarodowe organizacje, liderów, zapewne także finansowanie, choć o nim wiadomo najmniej. Podobnie wygląda sytuacja w Polsce.

Mimo że do konsolidacji tego środowiska daleka droga, już dziś widać, że niektóre grupy pracują nad tworzeniem swoich struktur w całym kraju. Część myśli o udziale w nadchodzących wyborach (choćby samorządowych), inne definiują się antysystemowo, ale postulat przejęcia władzy jest w ich programach obecny.

Pomysł Konfederacji, by wszystkich antyszczepionkowców i negacjonistów pandemicznych zgromadzić pod swoimi skrzydłami, nie do końca się udał. Antyszczepionkowi liderzy mają własne ambicje i nie zamierzają dołączyć do Konfederacji.

Czy nowe ruchy będą na tyle istotne, by zaznaczyć swoją obecność na wyborczej scenie politycznej, nawet lokalnej - to się dopiero okaże.

Poza nimi są jednak także środowiska coraz bardziej radykalizujące swoje postawy i zachowania. To tym groźniejsze, że nie trzeba wcale wielu ludzi, by doszło do sytuacji zagrażającej bezpieczeństwu innych. Czasami wystarczy jedna osoba, która postanowi zrealizować groźby, coraz śmielej wyrażane przez przeciwników szczepień.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze