Rok temu pod budynkiem TVP mężczyzna podający się za pracownika telewizji wjechał motorem w protestujących obywateli. Jednak policja oskarżyła... jednego z manifestantów. Zarzut? Tamowanie ruchu
9 stycznia 2020 roku ok. 19:50 wokół budynku TVP na pl. Powstańców w Warszawie maszerowała grupa kilkunastu demonstrantów, sprzeciwiających się propagandzie w publicznej telewizji. Na pieszym pasażu między budynkiem telewizji a sąsiednimi domami pojawił się jadący z naprzeciwka motocyklista w kasku. Podjechał do grupy, na czele której szedł Karol Grabski – organizator tych codziennych demonstracji.
„Zatrzymałem się i czekałem aż nas wyminie. A on jechał prosto na nas" – opisuje Grabski. „Jechał zrywami, gazując, jakby chciał Karola nastraszyć" - dodaje Julia Łowkis, uczestniczka pikiety, która była kilka metrów od wydarzenia. „Dodawał gazu, popuszczał sprzęgło, chciał nas tym rozpędzić. Widać było, że jest wkurzony" – mówi inny świadek Janusz Gnyp. Twierdzi on, że motocyklista wjechał w grupę „agresywnie”. Według uczestników pikiety motor uderzył Grabskiego kołem, a ten stracił równowagę. „Byłam jakieś 1,5 metra od tego zdarzenia. Motocyklista specjalnie na Karola najechał" – nie ma wątpliwości Anna Wiktoria Rycombel.
„Poleciałem do tyłu i złapał mnie policjant" – opisuje Grabski.
Demonstracji cały czas towarzyszą mundurowi.
„Gdy wjechał w nogę Karola, a ten zaczął upadać, motocyklista natychmiast zeskoczył z motoru i udawał, że go pcha" – opisuje Julia Łowkis. Zagrodziła sprawcy drogę krzycząc: „Co pan robi?!”. Reszta manifestantów, wzburzona tym, co się stało, natychmiast otoczyła mężczyznę, by nie uciekł. Szybko przejęli go mundurowi. Spisali.
„Powiedziałem policji, że oczywiście zgłaszam sprawę. On w nas wjechał na chodniku! Zażądałem, by ściągnęli monitoring TVP z tego, co się stało"
– dodaje Grabski.
Wszystko działo się blisko głównego wejścia do telewizji na pl. Powstańców Warszawskich. Jak się potem okazało, owym motocyklistą był Łukasz M.
Na jego stronie na Facebooku można zobaczyć go w kasku i na szybkich motorach. Czytamy też, że jest: „Journalist w: TVP2 »Panorama«". Na serwisie Linkedin: „dziennikarz informacyjny TVP”. Jednak nie ma go w zespole Panoramy, trudno znaleźć jego nowe materiały na stronach TVP.
Biuro prasowe TVP odmówiło nam odpowiedzi na pytanie, czym zajmuje się mężczyzna w telewizji publicznej oraz czy jest pracownikiem lub współpracownikiem TVP.
„Informacje, o które Pan prosi objęte są ochroną na podstawie art. 4 pkt 1 , art. 5 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27.04.2016 r. oraz art. 23 Kodeksu Cywilnego” - czytamy w odpowiedzi.
Zadzwoniliśmy do M. Bagatelizował sytuację. „Tam się nic nie stało" – twierdził. Sytuację opisywał używając osoby trzeciej - motor pchał „pieszy”. Potem przyznał, że to on był tym "pieszym". Twierdził, że nie wjeżdżał w grupę. „Jeden z protestujących udawał, że się przewrócił, bo potrącił go pchany motocykl przez pieszego" – mówił.
Dodał, że nie składał zawiadomienia na policji. Nie chciał odpowiedzieć na pytania, czy grupa tamowała mu przejście, czy był przez policję w tej sprawie przesłuchiwany. „Do widzenia!" – przerwał rozmowę po półtorej minuty.
Miesiąc po zdarzeniu, 5 lutego 2020, Karol Grabski po telefonicznym wezwaniu pojechał na Komendę Rejonową Policji na ul. Zakroczymskiej. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że zarzut wykroczenia postawiono... jemu. Podinsp. Robert Szumiata, oficer prasowy Komendanta Rejonowego Policji Warszawa, potwierdza: „zarzut tamowania i utrudniania ruchu (art.90 kw)”.
Jak to możliwe, skoro to Grabski, przy policji i kilkunastu świadkach, został potrącony przez motocyklistę i to na chodniku?
„Policjantka, która mnie przesłuchiwała powiedziała, że ona ma taką notatkę policyjną i tyle" – opisuje Grabski. Policja nie ujawnia, kto sporządził tę notatkę, podaje jedynie, iż to mundurowy z oddziałów prewencji „będący w dyspozycji KRP Warszawa”.
Okazało się, że zarzuty Grabskiemu faktycznie postawiono jedynie na podstawie notatki policji. Nie przesłuchano żadnego ze świadków, nie przesłuchano motocyklisty, nie przejrzano zapisów monitoringu.
W rozmowie telefonicznej nadkomisarz wielokrotnie unikał odpowiedzi na pytanie, czy standardowym działaniem policji jest stawianie zarzutów bez oglądania zabezpieczonego monitoringu ze zdarzenia, przesłuchania świadków i/ lub poszkodowanego. 35 dni później napisał: „Do przedstawienia zarzutu może wystarczyć np. informacja z notatki sporządzonej przez policjanta”.
Całe zdarzenie i działania policji opisujemy wysokiemu oficerowi z Komendy Stołecznej w Pałacu Mostowskich. Pytamy znowu, czy to normalne, że stawia się zarzuty bez sprawdzania nawet monitoringu i przesłuchania świadków.
„Tak policja nie powinna robić. Sytuacja dziwna, wręcz w oparach absurdu" – komentuje oficer. „Pan Karol powinien się cieszyć, że nie dostał zarzutu naruszenia nietykalności cielesnej od policjanta, który go uratował przed upadkiem" – ironizuje funkcjonariusz z Pałacu Mostowskich.
Karol Grabski złożył na komendzie zawiadomienie o jeździe M. po chodniku, wjechaniu w grupę, potrąceniu pieszego oraz zakłócaniu legalnego zgromadzenia. Po ponad 2 miesiącach od wydarzenia, oraz opisaniu sprawy w mediach społecznościowych przez autora tej publikacji, policja przejrzała monitoring. „Na nagraniu nie widać, aby motocyklista najechał na kogokolwiek, widać natomiast, że mężczyzna został otoczony przez pieszych, co uniemożliwiło mu wypchnięcie motocykla” – napisał oficer prasowy KSP.
Policja zignorowała naszą prośbę o możliwość obejrzenia nagrań ze zdarzenia.
Po roku od zajścia Grabski nadal ma postawione zarzuty. „Pani Agnieszka Arciszewska z komendy na Zakroczymskiej nie chce udzielić mi informacji. Mam czekać na pisemne orzeczenie, czy dalej przekazują (do prokuratury – red.), czy nie" – twierdzi Karol Grabski. W tym roku osobiście odwiedził komendę dwukrotnie w tej sprawie.
Ale policja postanowiła również sprawdzić, czy motocyklista nie naruszył art.97 kw w związku z art.26 ust. 3 pkt.3 ustawy prawo o ruchu drogowym („Naruszenie przepisów o bezpieczeństwie lub porządku w ruchu drogowym” w związku z tym, że „kierującemu pojazdem zabrania się jazdy wzdłuż po chodniku lub przejściu dla pieszych”.)
Radość nie trwała długo.
1 lutego 2021 roku Grabski dostał pismo z komendy, iż w sprawie przeciwko Łukaszowi M. „przeprowadzone czynności wyjaśniające nie dostarczyły podstaw do skierowania wniosku do Sądu Rejonowego”.
Więc „czyn nie zawiera znamion wykroczenia”.
Policja twierdzi, że w sprawie przesłuchała trzech świadków, w tym motocyklistę. Kogo jeszcze? 11 świadków tego, co się zdarzyło – uczestników demonstracji, do których dotarliśmy, twierdzi, że nie byli ani wzywani na przesłuchania, ani przesłuchiwani w tej sprawie.
Dlaczego Grabski ma nadal postawione zarzuty? Prowadząca sprawę Agnieszka Arciszewska z komendy na Zakroczymskiej odmówiła nam odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Odesłała do rzecznika prasowego. Tymczasem podinsp. Szumiata przemilcza większość z naszych pytań.
„Mamy do czynienia z odwróceniem sprawstwa, jak w przypadku sprawy Andrzeja Majdana" – uważa Aneta Miechowicz, radczyni prawna.
Andrzej Majdan to operator i działacz KOD, który latem 2017 roku na demonstracji w Radomiu został zaatakowany przez grupę pięciu członków Młodzieży Wszechpolskiej. Kopali go także, gdy powalali już na ziemię. Tymczasem prokuratura po roku analizowania sprawy oskarżyła Majdana o „udział w bójce” oraz „narażenie na utratę życia”.
Sprawa ciągnie się już trzeci rok. Majdan już kilkanaście razy musiał jechać na proces do Radomia. Według niego prokuratura przewleka sprawę, aby go zmęczyć – przesłuchuje kolejnych świadków, niektórych po dwa razy. Każda rozprawa to dla niego koszty i czas.
Grabski nadal codziennie o godz. 19:30 – gdy rozpoczynają się „Wiadomości” – organizuje demonstracje pod TVP. 13 stycznia, w drugą rocznicę morderstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, Grabski poprowadził 600. pikietę pod TVP przeciwko propagandzie w programach publicznego nadawcy. W ciągu dwóch lat nie maszerował tam tylko w awaryjnych sytuacjach. Raz wiosną 2020 roku, gdy policja całkowicie uniemożliwiła im demonstrowanie, drugi raz, gdy na długo wylądował w szpitalu.
Grabski był też jednym z 10 demonstrantów, którzy dwa lata temu protestowali przed opuszczającą TVP Magdaleną Ogórek. „Wiadomości" TVP wówczas pokazały ich twarze, co skończyło się falą hejtu, która zalała ich konta, a nawet zwolnieniami z pracy.
Prawnicy oceniali, że działania TVP były bezprawne, zaś dziesiątka demonstrantów została w połowie 2020 roku uniewinniona od stawianych im zarzutów.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Komentarze