O przełomowej decyzji rządu niemieckiego poinformowali na podstawie swoich źródeł w niemieckim rządzie tygodnik "Der Spiegel" i agencja prasowa DPA. Natomiast wg portalu Politico również rząd USA jest bardzo bliski decyzji o przekazaniu Ukrainie czołgów M1 Abrams
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz podjął decyzję o przekazaniu Ukrainie czołgów Leopard 2 oraz zezwoleniu na to innym krajom, poinformował we wtorek 24 stycznia tygodnik "Der Spiegel". Rzecznik niemieckiego rządu ani Ministerstwo Obrony nie skomentowało jeszcze tych doniesień, ale na podstawie swoich źródeł w urzędzie kanclerskim o tym samym informuje niemiecka agencja DPA. Jak podaje "Spiegel", decyzja dotyczy co najmniej jednej kompanii czołgów Leopard 2 A6, które zostaną dostarczone z zapasów Bundeswehry.
Wcześniej w ciągu dnia o spodziewanej decyzji niemieckiego rządu pisał Bloomberg. Polski rząd formalnie wystąpił o zezwolenie na przekazanie Leopardów (zgodnie z prawem reeksport wyprodukowanego przez Niemcy sprzętu wojskowego wymaga zgody niemieckiego rządu). "Berlin chce szybko podjąć decyzję w tej sprawie, aby stłumić rosnącą frustrację wśród sojuszników" - twierdzi anonimowe źródło Bloomberga.
Leopardy to sprzęt wagi ciężkiej, nowoczesne czołgi wyposażone są w armaty kalibru 120 mm (takie same armaty mają amerykańskie Abramsy i koreańskie K2). Ukraina domaga się Leopardów od kwietnia 2022 roku — już wtedy umieściła je na liście potrzeb, którą dostali Niemcy. Wówczas nie było jednak o tym mowy — Zachód wysyłał Ukrainie stosunkowo lekki sprzęt, obawiając się posądzenia o jakiekolwiek działania zaczepne.
Jeszcze na początku stycznia niemiecki minister gospodarki Robert Habeck stwierdził, że nie może wykluczyć przekazania Ukrainie Leopardów. Jednak podczas zakończonego w ubiegłym tygodniu szczytu w Davos Niemcy ogłosiły, że przekażą Ukrainie Leopardy tylko pod warunkiem, że Amerykanie wyślą swoje czołgi - Abramsy.
Dużą rolę w rozgrywce o Leopardy odegrała także Polska. Podczas niedawnej wizyty we Lwowie prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że Polska jest gotowa przekazać Ukrainie Leopardy, zaznaczając, że miałoby się to dziać w ramach międzynarodowej koalicji.
W czwartek 19 stycznia polski premier Mateusz Morawiecki podbił stawkę: stwierdził, że zgoda Niemiec jest drugorzędna. „My ją albo uzyskamy szybko, albo sami postąpimy tak, jak trzeba” — powiedział w rozmowie z Polsat News. Wypowiedź tę cytowały wszystkie międzynarodowe media, opisujące stan gry wokół Leopardów.
„Cała debata w Niemczech i na Zachodzie została wywołana przez polskie deklaracje. To był kamyczek, który poruszył lawinę w obozie zachodnim. Potrzeba takich proaktywnych działań, żeby poszerzać możliwości, granice dostaw” – oceniała w rozmowie z OKO.press Justyna Gotkowska z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Polska oficjalnie zapowiedziała przekazanie Ukrainie 14 czołgów Leopard 2. Wielka Brytania - 14 czołgów Challenger 2. Do podobnego ruchu skłaniają się m.in. Dania, Finlandia, Hiszpania i Szwecja.
Początek 2023 roku to nowy etap w dostawach broni dla Ukrainy. To m.in. pojazdy AMX-10 RC (Francja), wozy bojowe M2 Bradley (USA) i 40 BWP Marder (Niemcy). A przede wszystkim baterie Patriot, które wzmocnią ukraińską obronę przeciwlotniczą. Holenderski rząd rozważa wysłanie Ukrainie nie tylko Leopardów, ale nawet F-16, jeśli Ukraina o nie poprosi.
Niemcy ostatecznie zdecydowały się przyłączyć do działań sojuszników i przekazać czołgi. Dlaczego jednak zwlekali, gdy dla tylu krajów było to oczywiste? Ze względów historycznych Niemcy nie chcą być posądzane o odgrywanie przywódczej roli w kwestiach militarnych. Nie chcą też doprowadzić do zaostrzenia toczącego się konfliktu, także ze względu na własne bezpieczeństwo.
Na niemieckiej scenie politycznej nie było konsensusu w kwestii rozszerzenia dostaw sprzętu wojskowego. Domagały się do partie koalicyjne i opozycyjna chadecja, SPD, partia kanclerza Olafa Scholza, miała w tej kwestii dużo bardziej wstrzemięźliwą postawę.
Podzielone w tej kwestii jest także niemieckie społeczeństwo. W sondażu przeprowadzonym przez Ipsos dla OKO.press i TOK.FM pytaliśmy Niemców, czy Ukrainie należy udzielać długofalowej pomocy aż do zwycięstwa tego kraju w wojnie z Rosją, czy raczej dążyć do zawarcia porozumienia pokojowego - nawet niekorzystnego dla Ukrainy.
Za wspieraniem Ukrainy aż do wygranej w wojnie opowiada się 42 procent Niemek i Niemców. Prawie tyle samo (39 procent) osób w Niemczech uważa jednak, że zamiast tego UE i NATO powinny dążyć do wynegocjowania porozumienia pokojowego – nawet kosztem części terytorium Ukrainy.
W kontekście wyników tego badania postawa niemieckiego rządu wydaje się nieco bardziej zrozumiała - przynajmniej w kontekście niemieckiej polityki wewnętrznej. Jeśli chodzi o wspieranie militarne Ukrainy rząd Olafa Scholza mierzy się i będzie mierzył ze sceptycyzmem sporej części opinii publicznej. W tym znacznej części własnych wyborców. Nawet część elektoratu niemieckiej lewicy i centrolewicy opowiada się bowiem raczej za dążeniem do porozumienia pokojowego - także kosztem Ukrainy.
Podobne wnioski dotyczące samej kwestii przekazania Ukrainie niemieckiej produkcji czołgów wynikają z innych badań. Za wysłaniem Leopardów Ukrainie jest 46 proc. badanych w sondażu dla niemieckiego „Morgenmagazin”. Jednak niemal tyle samo jest przeciw: 43 proc.
Również we wtorek 24 stycznia portal Polictico napisał, że bliski decyzji przekazania Ukrainie czołgów M1 Abrams jest administracja prezydenta USA Joe Bidena. Według dwóch źródeł w amerykańskim rządzie taka decyzja może zapaść jeszcze w tym tygodniu.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze