Na tym wielkim mocarstwie europejskim spoczywa wielka odpowiedzialność wobec napadniętej demokracji na wschodzie Europy. I ma też ono środki, by jej pomóc.
Na Niemczech spoczywa wyjątkowa, historyczna odpowiedzialność nakazująca przyjść z pomocą w obronie wolnej i suwerennej Ukrainy. To europejskie mocarstwo ma również wyjątkowe predyspozycje, by nadać kształt szerszej europejskiej odpowiedzi i doprowadzić do zakończenia zbrodniczej terrorystycznej wojny Władimira Putina w sposób, który odstraszy również przyszłą agresję na takie miejsca jak Tajwan.
Ten tekst ukazuje się równocześnie w OKO.press i w dzienniku „The Guardian”. Timothy Garton Ash jest brytyjskim intelektualistą i historykiem, profesorem na Uniwersytecie Oksfordzkim. Świadkiem i uczestnikiem przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego „Wiosny obywateli”, jest także autorem książek „Polska rewolucja: Solidarność” oraz „Wolny świat: dlaczego kryzys Zachodu jest szansą naszych czasów”
Berliński rząd powinien na spotkaniu grupy kontaktowej ds. obrony Ukrainy w Ramstein w Niemczech w najbliższy piątek nie tylko zezwolić krajom takim jak Polska i Finlandia wysłanie na front w Ukrainie niemieckich czołgów Leopard 2, ale także samemu uczynić podobnie, w ramach skoordynowanej akcji europejskiej. Będzie to sygnał strategicznego zamiaru wywiązania się z tego podwójnego zobowiązania, z przeszłości i na przyszłość,
Nazwijmy to europejskim Planem Leopard.
Historyczna odpowiedzialność Niemiec ukształtowała się w trzech historycznych etapach. Osiemdziesiąt lat temu nazistowskie Niemcy prowadziły terrorystyczną wojnę na tej samej ukraińskiej ziemi: ofiarami były te same miasta, miasteczka i wsie, które teraz padają ofiarą Rosji, a czasem nawet ofiarami są ci sami ludzie.
Na przykład Borys Romanczenko, który przeżył cztery nazistowskie obozy koncentracyjne i został teraz zabity przez rosyjski pocisk w Charkowie.
Porównania historyczne nigdy nie są doskonałe, ale podjęta przez Putina próba zniszczenia niepodległego istnienia sąsiedniego narodu, zbrodnie wojenne, akty ludobójstwa i nieustanne atakowanie ludności cywilnej, są w Europie po 1945 roku najbliższe temu, co robił Adolf Hitler podczas II wojny światowej.
Lekcja, którą należy wyciągnąć z historii, nie sprowadza się do tego, że niemieckie czołgi nigdy nie powinny być używane przeciwko Rosji, niezależnie od tego, co by zrobił Kreml, ale że powinny być użyte do ochrony Ukraińców, którzy byli jednymi z największych ofiar zarówno Hitlera, jak i Stalina.
Drugi etap historycznej odpowiedzialności wynika z tego, co niemiecki prezydent Frank-Walter Steinmeier uczciwie określił jako „gorzką porażkę” niemieckiej polityki wobec Rosji po aneksji Krymu i rosyjskiej agresji na wschodzie Ukrainy w 2014 roku.
Politykę tę można trafnie scharakteryzować jako politykę ustępstw, appeasement. (W niedawnym wywiadzie była kanclerz Angela Merkel chwaliła serial Netflixa „Monachium” za sugestię, że Neville Chamberlain [brytyjski premier, który w 1938 r. podpisał układ z Hitlerem] może być również postrzegany w bardziej pozytywnym świetle).
Na nieszczęście, Niemcy po 2014 roku jeszcze bardziej zwiększyły zależność energetyczną od Rosji, do ponad 50 proc. całkowitego importu gazu, a ponadto zbudowały gazociąg Nordstream 2, który zresztą nigdy nie wszedł do eksploatacji.
Ten historyczny błąd doprowadził do trzeciego i najnowszego etapu. Miesiąc po inwazji Rosji na Ukrainę grupa czołowych niemieckich osobistości sformułowała apel o natychmiastowy bojkot importu paliw kopalnych z Rosji. Napisali w nim: „Patrząc wstecz na swoją historię, Niemcy wielokrotnie ślubowały, że NIGDY WIĘCEJ nie mogą powtórzyć się podboje wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Dziś nadeszła godzina, by dotrzymać tej przysięgi”.
(Dla jasności: ja też podpisałem ten apel).
Kanclerz Scholz nie zdecydował się na tak radykalny kurs, twierdząc, że zagroziłby on „setkom tysięcy miejsc pracy” i pogrążyłby zarówno Niemcy jak i Europę w recesji. Zamiast tego Niemcy podjęły imponujące wysiłki, pod kierunkiem „zielonego" ministra gospodarki Roberta Habecka, by odejść od rosyjskiej energii.
Równocześnie jednak Niemcy płaciły Rosji ogromne kwoty, które wzrosły właśnie z powodu wpływu wojny na ceny energii. Według dokładnej analizy Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem
w pierwszych sześciu miesiącach wojny Niemcy zapłaciły Rosji około 19 miliardów euro za ropę, gaz i węgiel.
Dla porównania: całkowity budżet wojskowy Rosji przez sześć miesięcy w 2021 roku wynosił około 30 miliardów euro. (Nie są dostępne wiarygodne dane za rok 2022).
Ponieważ duża część dochodów budżetowych Rosji pochodzi z energii, nieunikniony jest wniosek, że Niemcy zasilały budżet wojskowy Putina, gdy ten już prowadził terrorystyczną wojnę na tej samej ziemi, na której 80 lat wcześniej nazistowskie Niemcy prowadziły taką wojnę. Owszem, inne kraje europejskie również płaciły Rosji za energię, ale żaden z nich nie ponosił wyjątkowej historycznej odpowiedzialności Niemiec wobec Ukrainy.
Trzeba przyznać, że stanowisko niemieckiego rządu w sprawie militarnego wsparcia Ukrainy od początku rosyjskiej inwazji przeszło długą ewolucję. Jeśli chodzi o łączną kwotę deklarowanej pomocy wojskowej, Niemcy należą do czołówki wspierających Ukrainę, podobnie jest w przypadku wsparcia humanitarnego, gospodarczego i finansowego.
Ale w kwestii dostaw broni są niezdecydowane i zagubione, ciągnące się w ogonie zachodniego konwoju. Jak cierpko komentuje ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba, „Schemat jest zawsze taki sam: najpierw [Niemcy] mówią «nie», potem zaciekle bronią swojej decyzji, by na końcu powiedzieć «tak»”.
Warto zauważyć, że Niemcy mają potężny przemysł obronny, który bardzo zyskownie eksportował śmiercionośny sprzęt do wielu dość podejrzanych reżimów na świecie. Dlaczego więc nie wysłać go do obrony europejskiej demokracji przed nowym Hitlerem?
Obawy Berlina przed rosyjską eskalacją w odpowiedzi na dostawy z Zachodu cięższej broni – do nawet być może użycia broni jądrowej – podziela administracja Bidena w Waszyngtonie.
Nie ma jednak wolnej od ryzyka drogi naprzód. Poprzez systematyczne atakowanie ludności cywilnej Ukrainy, Putin już dokonał eskalacji. Teraz mobilizuje ogromne rezerwy ludzkie Federacji Rosyjskiej i prawdopodobnie jeszcze w tym roku zamierza rozpocząć nową ofensywę.
Z trzeźwej analizy strategicznej wynika, że jedyną realistyczną drogą do trwałego pokoju jest zwiększenie wsparcia wojskowego dla Ukrainy, aby mogła odwojować większość swojego terytorium, a następnie negocjować pokój z pozycji siły.
Alternatywą jest niestabilny pat, tymczasowe zawieszenie broni lub faktyczna porażka Ukrainy.
Putin pokazałby wtedy Xi Jinpingowi i innym dyktatorom na całym świecie, że zbrojna agresja i szantaż nuklearny mogą się sowicie opłacić. Następny przystanek – Tajwan.
Dokładne ustalenie, jakiego sprzętu wojskowego potrzebuje Ukraina leży w gestii ekspertów. Potrzeba więcej obrony powietrznej, systemów rozpoznania, amunicji i sprzętu łączności, a także pojazdów opancerzonych.
Ale każda większa ukraińska kontrofensywa będzie teraz wymagała nowoczesnych czołgów bojowych. Leopard 2 jest najlepiej nadającym się i najszerzej dostępnym tego typu czołgiem, a ponad dwa tysiące z nich – aż tak skuteczny jest eksport niemieckiej broni – znajduje się w posiadaniu dwunastu innych armii europejskich poza Bundeswehrą.
Sprawa Leopardów to także papierek lakmusowy odwagi Niemiec, by przeciwstawić się nuklearnemu szantażowi Putina, pokonać swoją mieszankę lęków i wątpliwości oraz by bronić wolnej i suwerennej Ukrainy.
Wczorajsze przemówienie Scholza na Światowym Forum Ekonomicznym nie zdradzało takiej odwagi. Stając na czele Europejskiego Planu Leopard dla Ukrainy, Scholz pokazałby taki rodzaj niemieckiego przywództwa, jakie cały Zachód przyjąłby z zadowoleniem. Wyciągnąłby też właściwe wnioski z nowożytnej oraz najnowszej historii Niemiec.
-----
Książka autora Homelands: A Personal History of Europe ukaże się wiosną tego roku.
Tłumaczyła Anna Halbersztat
Brytyjski historyk, profesor na Uniwersytecie Oksfordzkim, wykłada też na Uniwersytecie Stanforda. Europejczyk. Świadek i uczestnik przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego "Wiosny obywateli".
Brytyjski historyk, profesor na Uniwersytecie Oksfordzkim, wykłada też na Uniwersytecie Stanforda. Europejczyk. Świadek i uczestnik przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego "Wiosny obywateli".
Komentarze