Andrzej Rzepliński zapowiedział, że przekaże swoje obowiązki wiceprezesowi Trybunału Konstytucyjnego, Stanisławowi Biernatowi, ponieważ tak nakazuje mu konstytucja. Ma rację - urząd wiceprezesa Trybunału wynika z zapisów konstytucji, więc PiS nie może go wygumkować zapisami ustawy
Po roku wojny o Trybunał Konstytucyjny głównym celem PiS stało się przejęcie kluczowego stanowiska prezesa Trybunału Konstytucyjnego. W tym celu Sejm uchwalił ustawę, w której wprowadzono nowe zasady regulujące tryb wyboru kandydatów na stanowisko prezesa oraz sposób wyboru sędziego, któremu powierzone zostaną obowiązki prezesa, gdy Trybunał zostanie bez szefa.
Przepisy ustawy zostały tak skonstruowane, żeby nie dało się przeprowadzić posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK. Art. 15 ust. 2 ustawy stanowi, że do Zgromadzenie "podejmuje uchwały, jeżeli bierze w nim udział co najmniej 10 z ogólnej liczby sędziów". To oznaczało, że uchwały ZO byłyby nieważne bez udziału przynajmniej jednego z trójki sędziów Trybunału, którzy wykonują polecenia PiS.
Miało to uniemożliwić wybór kandydatów na następcę Rzeplińskiego - artykuły 16-22 ustawy przygotowywanej przez posła Piotrowicza w Sejmie stanowią, że w sytuacji braku prezesa Trybunału jego na stanowisko "pełniącego obowiązki prezesa TK" prezydent powołuje" sędziego "o najdłuższym stażu pracy w sądownictwie powszechnym lub w administracji państwowej szczebla centralnego na stanowiskach związanych ze stosowaniem prawa". "Zupełnie przypadkiem" okazało się, że gdy Rzepliński odejdzie, to zastąpi go Julia Przyłębska - czyli sędzia powołana do Trybunału przez PiS.
Po piątkowym wywiadzie profesora Andrzeja Rzeplińskiego dla TVN24 wiadomo, że PiS pokpiło sprawę i może liczyć co najwyżej na to, że powoła fikcyjne, równoległe kierownictwo Trybunału, a dwuwładza będzie dalej paraliżować tę instytucję.
Zgromadzenie wybrało kandydatów
To czyni konstytucja - wiceprezes jest, z mocy konstytucji, wtedy kiedy nie ma prezesa. A nie będzie prezesa, bo rozumiem, że prezydent nie zdąży powołać spośród tych trzech [kandydatów, których przedstawiło Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK].
Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego rozmontowali intrygę PiS, podejmując w dziewięć osób uchwałę Zgromadzenia Ogólnego o wyborze trzech kandydatów na stanowisko prezesa. Prezydent Marek Zubik, Stanisław Rymar i Piotr Tuleja. Mimo, że sędziowie powołani przez PiS jednocześnie się rozchorowali i nie wzięli udziału w posiedzeniu Zgromadzenia Ogólnego, uchwała jest zgodna z prawem.
Obowiązek przedstawienia kandydatów nakłada na sędziów konstytucja, a ustawowe ograniczenie nie wiąże sędziów TK, którzy - zgodnie z art. 195 ust. 1 konstytucji "w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji”.
Andrzej Duda może teraz wybrać jednego z trzech sędziów, który 19 grudnia zastąpi prof. Andrzeja Rzeplińskiego na stanowisku prezesa Trybunału. Jeśli tego nie zrobi, to obowiązki przejmie wiceprezes Trybunału, a nie wskazana przez prezydenta Julia Przyłębska.
Konstytucja powierza [kierowanie Trybunałem Konstytucyjnym wiceprezesowi]. [Ustawa, która powierza kierowanie Trybunałem Konstytucyjnym sędziemu z najdłuższym stażem, czyli sędzi Julii Przyłębskiej] będzie na sto procent niekonstytucyjna.
Andrzejowi Rzeplińskiemu nie grozi już, że będzie musiał orzekać o zgodności z konstytucją ustawy przygotowanej przez posłów Prawa i Sprawiedliwości kierowanych przez Stanisława Piotrowicza, więc pozwolił sobie w programie telewizyjny stwierdzić, że nie ma szans na to, by konstytucyjny okazał się przepis pozwalający prezydentowi powołać Julię Przyłębską na - nieznane konstytucji - stanowisko "pełniącego obowiązki prezesa Trybunału", skoro w polskim ustroju przewidziana jest już instytucja wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego.
Rzeczywiście, artykuł 194 ust. 2 konstytucji RP stanowi, że "Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego" - i to jest jedyny artykuł konstytucji, w którym określony zostaje skład oraz organy Trybunału.
Fundamentalne jest to, że obsada stanowisk prezesa i wiceprezesa nie jest automatycznie zsynchronizowana - to dwa niezależne stanowiska.
Andrzej Rzepliński i Stanisław Biernat zostali powołani na stanowiska prezesa i wiceprezesa TK 3 grudnia 2010 roku. Jednak, ponieważ Rzepliński sędzią Trybunału Konstytucyjnego został w 2007 roku, a Biernat w 2008 roku, to w tym roku zwolni się tylko fotel prezesa - dlatego, że kończy się 9-letnia kadencja prof. Rzeplińskiego. Dziewięcioletnia kadencja sędziowska Biernata upływa dopiero w czerwcu przyszłego roku - wtedy też Zgromadzenie Ogóle będzie musiało wybrać trzech kandydatów na to stanowisko.
Do czerwca przyszłego roku Trybunał ma osobę, która będzie kierować jego pracami - i to osobę, której mandat do pełnienia tej roli wynika z konstytucji.
Skład sądu musi być zgodny z konstytucją. Ktoś, kto został wybrany wbrew konstytucji; udział jego w składzie orzekającym będzie oczywiście kontestowany, nie tylko przed sądem polskim, ale również przed Trybunałem w Strasburgu i Europejskim, w Luksemborgu
Największym niebezpieczeństwem jest scenariusz w którym, mimo iż Stanisław Biernat zacznie kierować pracami Trybunału, prezydent powoła Julię Przyłębską na "pełniącą obowiązki prezesa Trybunału". Powstanie wtedy dwuwładza w Trybunale - obok legalnie pracującego wiceprezesa pojawi się druga osoba, wydająca decyzje. Co gorsza - to te wadliwe postanowienia będą honorowane przez rząd.
Po drugie, Julia Przyłębska prawdopodobnie dopuści do składów orzekających trzech sędziów, których Sejm VIII kadencji wybrał na już zajęte miejsca. Wtedy zacznie się prawny armagedon.
Rzepliński ma rację, że rząd i prezydent nie mogą oczekiwać, że europejskie trybunały będą honorować postanowienia Trybunału Konstytucyjnego wydane z naruszeniem prawa. Postępowanie PiS w tej sprawie może być bardzo, bardzo kosztowne, ponieważ zaskarżalne ze względów proceduralnych - nielegalny skład orzekający - będą właściwie wszystkie decyzje w Polsce wydane na podstawie wyroków wydanych przez osoby pozbawione prawa do wykonywania funkcji sędziego TK.
Określenie "trzech sędziów Trybunału" opisuje obecnie aż trzy różne grupy: legalnych, dublerów oraz chorowitych.
Pierwsza to "trzech sędziów" wybranych w październiku 2015 roku przez Sejm poprzedniej, siódmej kadencji (w którym większość miała PO-PSL), od których Andrzej Duda nie odebrał ślubowania (czym złamał konstytucję, ponieważ Trybunał uznał odebranie ślubowania za jego obowiązek). Legalność i prawidłowość ich wyboru TK potwierdził wyrokiem z 3 grudnia 2015 roku. Tych "trzech sędziów" to Roman Hauser, Krzysztof Ślebzak oraz Andrzej Jakubecki;
Drugą jest "trzech sędziów" wybranych na te same miejsca przez Sejm obecnej, ósmej kadencji (w którym większość ma PiS), co Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z konstytucją. Choć TK nie orzekał o zgodności uchwał z konstytucją, to wyrokiem z 9 grudnia 2015 roku stwierdził, że niezgodna z konstytucją była podstawa prawna dokonania ponownego wyboru, więc tych trzech sędziów tak naprawdę sędziami nie jest. To Henryk Cioch, Lech Morawski i Mariusz Muszyński.
Trzecią trójką jest "trzech sędziów", którzy zostali powołani już za rządów PiS, ale zostali powołani legalnie, więc zostali normalnie dopuszczeni do orzekania i przez jakiś czas normalnie wykonywali swoją pracę. To Julia Przyłębska, Piotr Pszczółkowski oraz Zbigniew Jędrzejewski - sedziowie, którzy zachorowali, gdy trzeba było wybrać kandydatów na stanowisko prezesa TK
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze