0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by Federico SCOPPA / AFPPhoto by Federico SC...

W poniedziałek 1 września około 24 statków i jachtów żeglownych wchodzących w skład Globalnej Flotylli Sumud wypłynęło z portu w Barcelonie. W nocy, z powodu ekstremalnych warunków pogodowych, pięć mniejszych jednostek musiało zawrócić. „Kiedy to małe jednostki cywilne muszą wykonywać zadania, których nie podjęły się rządy, płynąc, aby przełamać blokadę i zakończyć ludobójstwo, takie wyzwania są codziennością” – piszą aktywiści.

„Gdyby choć jeden z rządów wysłał swoje o wiele lepiej przygotowane statki do Gazy, takie przeszkody nie spadałyby na barki zwykłych ludzi”.

Kolejne statki mają w ciągu najbliższych dni wyruszyć z Włoch i Tunezji. To największa tego typu akcja od początku izraelskiej blokady Gazy w 2007 roku. Jak dotąd w ciągu tych 18 lat zorganizowano aż 37 oddolnych międzynarodowych misji z pomocą humanitarną dla objętej restrykcyjną blokadą enklawy.

Przeczytaj także:

Pięć statków w 2008 roku

Z dotychczasowych flotylli do portu w Gazie udało się do tej pory dopłynąć tylko pięciu statkom w 2008 roku, czyli w drugim roku izraelskiej blokady. Wszystkim kolejnym jednostkom zagrodziła drogę marynarka wojenna Izraela. Tak samo było w przypadku niedawnego jachtu żaglowego, którym płynęła aktywistka klimatyczna Greta Thunberg.

Ewa Jasiewicz, urodzona w Londynie Polka płynęła ostatnim z tych pięciu statków, które 17 lat temu dotarły do Gazy. Aktywiści na pokładach tych jednostek byli nie tylko ostatnimi, ale także pierwszymi od dawna osobami, które przekroczyły tę granicę morską. Urzędnicy w porcie stworzyli dla nich nawet prowizoryczne pieczątki.

Pierwsza rzeź Gazy

W poniedziałek Ewa po raz kolejny wyruszyła do Gazy, choć doskonale zdaje sobie sprawę z zagrożenia. Za pierwszym razem spędziła tam pół roku, z czego 23 dni pod izraelskimi bombami. Niedługo po tym, jak jej statek przybił do opustoszałego gazańskiego portu, w grudniu 2008 roku rozpoczęła się izraelska „operacja Płynny Ołów”, którą świat arabski nazwał wtedy „masakrą Gazy”.

„To była prawdziwa rzeź” – wspomina ze zgrozą – „Zaczęło się od jakiejś parady służb mundurowych, którą zbombardowali Izraelczycy. Zrównali z ziemią wszystko, co miało jakikolwiek związek z Hamasem. Tyle że Hamas to nie tylko grupa zbrojna. To też ruch społeczny, który ma również infrastrukturę cywilną, cywilnych pracowników i działaczy. Izraelczycy tego nie rozróżniali, uderzali we wszystko. To, co się wtedy działo, było straszne, ale czułam, że mam jakąś sprawczość. Choć było bardzo niebezpiecznie, nie chowałam się w domu, tylko jeździłam karetką po całej Gazie. Za każdym razem, kiedy wychodziłam, nie byłam pewna, czy wrócę w jednym kawałku. Wojsko celowało również w karetki, zabili trzynaście osób z Czerwonego Krzyża i Obrony Cywilnej”.

Według danych ONZ zginęło wówczas 1371 Palestyńczyków. Szacuje się, że wśród ofiar było przynajmniej 350 dzieci, zaś sześć tysięcy palestyńskich domów zrównano z ziemią. Podobnie jak obecnie, w Gazie brakowało wówczas zagranicznych dziennikarzy, bo o ich wpuszczeniu decyduje Izrael. Ewa opisała później to, czego była świadkiem w książce zatytułowanej „Podpalić Gazę”.

Drugi rejs

Gdy opowiadała mi o wojnie, którą wtedy przeżyła, czułam w jej głosie trwogę. Jednocześnie wiem, że już półtora roku później wsiadła na kolejny statek z pomocą. Pytam, czy się nie bała.

„Nie spodziewałam się, że zmasakrują ludzi na tych statkach” – odpowiada z przejęciem.

Statki ówczesnej Flotylli Wolności znajdowały się jeszcze na wodach międzynarodowych, gdy Izraelczycy skontaktowali się z nimi przez krótkofalówkę.

„Pytali, dokąd płyniemy i kazali nam zawrócić” – opowiada aktywistka – „Mówili, że jesteśmy na izraelskich wodach terytorialnych, ale to było kłamstwo. Tłumaczyliśmy, że płyniemy do Gazy, nie do Izraela, że jesteśmy cywilnym statkiem i nie stanowimy dla nich żadnego zagrożenia”.

Izraelska marynarka wojenna dokonała abordażu i obezwładniła załogę statku.

„Do dziś pamiętam swój strach. Związali nam ręce za plecami, a na tak małej jednostce to bardzo niebezpieczne. Jeden z nich nadepnął mi na twarz swoim wielkim butem” – opowiadała mi Ewa kilka dni przed obecnym rejsem. – „Nas tylko poturbowali i aresztowali, ale później dowiedziałam się, że zabili dziesięcioro pasażerów innego statku”.

Świat zapomniał o zabitych aktywistach

Do najpoważniejszego starcia doszło na pokładzie statku Mavi Marmara, który wyruszył ze Stambułu. Izraelczycy otworzyli ogień, zabijając 10 aktywistów. Statek, na którym płynęła Ewa, przechwycili, a ona razem z resztą załogi została aresztowana.

„To byli komandosi, oni są szkoleni, żeby zabijać. Dla mnie to wydarzenie było bardzo traumatyzujące, chyba nawet bardziej niż wojna w 2008 roku. Podczas „operacji płynny ołów” prawie wcale nie widziałam żołnierzy, na pewno nie z tak bliskiej odległości”.

Umieścili mnie w więzieniu dla kobiet, a tam dali nam jakąś bieliznę, dopuścili konsulów i prawniczkę, którą zresztą już znałam – reprezentowała mnie, kiedy po raz pierwszy zostałam aresztowana na lotnisku Ben Guriona, gdy Izraelczycy nie chcieli mnie wpuścić do Palestyny. Ta prawniczka reprezentowała także Palestyńczyków i Palestynki.

Powiedziała do nas: „Zmieniliście świat! Teraz wszyscy zobaczą, do czego ten kraj jest zdolny. Po tym, co zrobili, Izrael jest już skończony!” A my patrzyliśmy po sobie, myśląc: wow, oby to była prawda. Obie wiemy, że tak się nie stało. – Wizerunek Izraela pogorszył się tylko na chwilę, po czym świat zapomniał o tych ofiarach.

Przełamać blokadę

„Boję się, bo doświadczyłam przemocy izraelskiego wojska na własnej skórze” – mówi Ewa.

Mimo tego strachu, płynie do Gazy po raz kolejny. Mówi jednak stanowczo, że blokada łamie prawo międzynarodowe i trzeba ją przełamać.

„Przewozimy pomoc humanitarną, która realnie może uratować życie ludzi. W oblężonej Gazie brakuje dziś wszystkiego, w szpitalach nie ma nawet bandaży. Izrael nie wpuszcza dostaw pomocy, nawet agencje ONZ nie są w stanie jej dostarczyć drogą lądową. Dlatego my chcemy otworzyć drogę morską”.

Kilkaset osób z 44 krajów

Podobnie myśli przynajmniej 26 tysięcy osób z całego świata, które zgłosiły wsparcie dla Globalnej Flotylli Sumud. Kilkaset z nich popłynie do Strefy Gazy na jednej z blisko setki jednostek. W skład flotylli wchodzą delegacje z 44 krajów, w tym jedenaścioro Polaków.

Poza Ewą Jasiewicz płyną m.in. poseł KO Franek Sterczewski, dziennikarka Patrycja Wieczorkiewicz, prezes Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Palestyńczyków Polskich Omar Faris. Skład polskiej załogi nie był znany prawie do końca. Choć nie popełniają przestępstwa, obawiali się, że władze mogą ich powstrzymać przed wyjazdem.

„Bierzemy pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze, w tym te najgorsze, czyli zagrożenie naszego zdrowia lub życia” – mówi poseł Sterczewski.

Aktywiści nie są naiwni – wiedzą, że może im się nie udać dostarczyć pomocy.

„Staram się raczej patrzeć na sprawy realistycznie, więc wykluczam możliwość, że władze Izraela nam na to pozwolą” – mówi.

Rejs przeciwko propagandzie

„W ten sposób również osiągniemy pewien symboliczny cel, bo unaocznimy, że blokada cały czas funkcjonuje i że nieprawdą jest to, do czego Izrael stara się przekonywać świat – że to ONZ rzekomo blokuje pomoc. W rzeczywistości jest odwrotnie: to rząd Izraela blokuje udzielenie pomocy, którą cały świat stara się dostarczyć. Zależy nam na pokazaniu prawdy”.

Poseł nawiązuje do kampanii ambasady Izraela w mediach społecznościowych i na YouTube, gdzie ONZ oskarżany jest o niedystrybuowanie pomocy humanitarnej w Gazie, a innym razem informacje o panującym tam głodzie są negowane, choć potwierdził je ONZ.

Zdaniem ekspertów śmiercią głodową zagrożonych jest 500 tysięcy osób. „Gdy w Gazie szerzy się głód, a dostęp do pomocy humanitarnej jest blokowany, na YouTube nadal pojawiają się zakłamujące rzeczywistość reklamy sponsorowane przez izraelski rząd. To więcej niż brak etyki, to współudział w dezinformacji” – napisało Amnesty International. Organizacja złożyła skargę do Koordynatora ds. Usług Cyfrowych, domagając się usunięcia propagandowego materiału z platformy.

Co może się wydarzyć?

„Wydaje mi się, że w interesie Izraela jest pokazanie się z jak najlepszej strony. Będą wszystko robić w białych rękawiczkach – pewnie nas zatrzymają, ale nie będą chcieli, żebyśmy mieli jakiekolwiek dowody na przemoc z ich strony” – uważa poseł Sterczewski.

W czerwcu, gdy do Gazy płynął statek Madleen, na którego pokładzie była m.in. Greta Thunberg i francuska europosłanka palestyńskiego pochodzenia Rima Hassan, Izraelczycy podobnie jak przed laty dokonali abordażu i zatrzymali aktywistów. Ale nie tylko. Na koncie izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w portalu X pojawiło się zdjęcie Grety w zielonym kapeluszu, której izraelski żołnierz podaje kanapkę. „Greta Thunberg jest obecnie w drodze do Izraela, zdrowa i w dobrym nastroju”.

MSZ określił aktywistów „pasażerami jachtu selfie” i dodał: „Dostali kanapki i wodę. Przedstawienie skończone”. Z kolei minister obrony nazwał akcję „wysiłkami propagandowymi na rzecz Hamasu”.

„Tego się spodziewamy, ale z drugiej strony obawiam się, że też izraelskie służby mogą w różny sposób traktować ludzi. Osoby rozpoznawalne, z zasięgami czy z immunitetem mogą być traktowane lepiej, więc naszą rolą będzie zadbanie o bezpieczeństwo reszty załogi”.

„Nasze państwa milczą”

MSZ Izraela napisał także, że pomoc „której nie zjedli aktywiści” miała rzekomo zostać dostarczona „realnymi kanałami dostaw pomocy humanitarnej”. Tego typu komunikaty rozpowszechniały później zachodnie media, w tym polskie. Często nie wspominały o tym, że pomoc, która dociera dziś do Gazy, stanowi ułamek potrzeb jej populacji. A „oficjalne kanały” są w rzeczywistości pułapką i niewiele mają wspólnego z humanitaryzmem.

„Miesiąc temu syn mojej kuzynki Nasrin i jego kuzyn poszli po jedzenie do punktu dystrybucji żywności tzw. Gaza Humanitarian Fundation. Ten pierwszy ledwo uszedł z życiem, a drugi został zamordowany na jego oczach” – opowiada Wiktor Euejda, Polak i Palestyńczyk, którego ojciec pochodzi z miasta Gaza w Strefy Gazy – „Dystrybucja wyglądała w ten sposób, że żywność położono niedaleko izraelskich czołgów, które strzelały do głodujących ludzi. Wcześniej także syn kuzyna mojego ojca został zabity, gdy próbował zdobyć jedzenie”.

„To, co my robimy, powinien zrobić ONZ, a organizacje humanitarne powinny dystrybuować pomoc” – mówi Jasiewicz. – „Kiedy ludzie są głodzeni, wszystkie państwa, które dysponują marynarkami i załogami statków, powinny podejmować działania, by dostarczyć tam żywność. Niestety nasze państwa milczą. Więc my, zwyczajni ludzie, musimy podjąć tę inicjatywę, żeby przynajmniej zwrócić uwagę na to bezprawie. Flotylla to według mnie coś więcej niż protest” – uważa. – „Palestyńczycy i Palestynki w Strefie Gazy od wielu lat są bardzo odizolowani. Myślę, że fakt, że setki ludzi z całego świata jest gotowych zaryzykować własnym życiem, by im pomóc, ma dla nich ogromne znaczenie".

Skład polskiej delegacji

W skład polskiej delegacji w Globalnej Flotylli Sumud wchodzą:

  • Ewa Jasiewicz, dziennikarka i aktywistka, autorka książki „Podpalić Gazę”
  • Franciszek Sterczewski, poseł na Sejm RP
  • Omar Faris, prezes Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Palestyńczyków Polskich
  • Piotr Nasiadka, księgowy, członek Partii Razem
  • Nina Ptak, prezeska Stowarzyszenia Nomada
  • Patrycja Wieczorkiewicz, dziennikarka Krytyki Politycznej
  • Christian Kobluk, publicysta i autor zbioru esejów „Zapiski czarnego Polaka”
  • Łukasz Kozak, członek Stowarzyszenia Akcja Socjalistyczna
  • Marcin Kubiak, projektant graficzny, członek Grupy Granica
  • Agnieszka Tkaczyński, przedsiębiorca
  • Bartosz Ostrowski – choreograf i tancerz
;
Na zdjęciu Dalia Mikulska
Dalia Mikulska

Studiowała prawa człowieka w świecie arabskim (Arab Master's in Human Rights and Democratization) w Bejrucie, prawo i pomoc humanitarną, ukończyła także Polską Szkołę Reportażu i Szkołę Letnią Międzynarodowego Prawa Humanitarnego na Okupowanych Terytoriach Palestyny. Z zawodu pracowniczka humanitarna i reporterka. Stypendystka Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, nominowana do nagrody dziennikarskiej Człowiek z Pasją za reportaż o zbrodniach dokonywanych w syryjskich aresztach, finalistka konkursu Wydawnictwa Poznańskiego.

Komentarze