0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

7 sierpnia w wywiadzie dla PAP wicepremier, prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Jak tłumaczył, nie chodzi o to, by zupełnie przestała działać, lecz znacząco zmieniła sposób funkcjonowania. Dla PiS jest to pomysł na zakopanie przedmiotu sporu z Unią Europejską. Ten zaostrzył się po przełomowych orzeczeniach TSUE, który:

  • 14 lipca wydał postanowienie o środkach tymczasowych, zamrażające działalność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego w sprawach dotyczących sędziowskich immunitetów;
  • 15 lipca wydał wyrok, w którym uznał, że polski system dyscyplinarny, w tym Izba Dyscyplinarna SN, został ukształtowany tak, że zagraża niezależności sędziów – jest więc sprzeczny z prawem UE.

Przeczytaj także:

Jak tłumaczył w wywiadzie dla PAP Kaczyński, reforma ws. Izby Dyscyplinarnej jest częścią Polskiego Ładu. I choć jest gotowa od dłuższego czasu, czeka, by trafić w odpowiedni moment politycznego kalendarza. Pierwszy projekt możemy zobaczyć już we wrześniu.

"To będzie też sprawdzian, czy w UE jest choć pozór próby pokazywania dobrej woli czy taka zasada, że w Polsce mają rządzić ci, których organy unijne wskażą"

— mówił w wywiadzie dla PAP prezes Kaczyński.

O podobnym kursie: próbie częściowego "kompromisu" lub wykiwania UE mówiło się już od dłuższego czasu.

Wiceszefowa Komisji Europejskiej Věra Jourová ostrzegała, że niezastosowanie wyroku TSUE będzie skutkowało złożeniem przez KE wniosku do TSUE o nałożenie na Polskę kar finansowych.

"Poprosiliśmy Polskę o potwierdzenie, że w pełni zastosuje się do decyzji z 14 lipca w sprawie Izby Dyscyplinarnej. Polska powinna nas poinformować na temat przewidzianych środków w tej sprawie do 16 sierpnia. W przypadku niespełnienia tej prośby Komisja zwróci się do TSUE o nałożenie kary na Polskę" — mówiła Jourová.

Rozkroki I Prezes SN

Na razie, ponad trzy tygodnie po orzeczeniach TSUE, w systemie sądownictwa panuje chaos. Najpierw I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, nie czekając na polityczne decyzje, wysforowała, odwieszając Izbę Dyscyplinarną - zgodnie z wykładnią wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Praca ruszyła pełną parą, a na wokandę trafiły nawet zawieszone wcześniej sprawy dyscyplinarne sędziów.

Później, gdy okazało się, że na szczytach trwa przerzucanie gorącego kartofla, Manowska zaapelowała do władzy wykonawczej i sądowniczej o zmianę prawa. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" z 22 lipca twierdziła, że ma związane ręce i aby podjąć kolejne kroki, potrzebuje "informacji od premiera".

3 sierpnia Izba Dyscyplinarna miała wrócić do orzekania. Jednak wszystkie z trzech zaplanowanych spraw spadły z wokandy. Jak tłumaczył rzecznik SN Piotr Falkowski, decyzja nie miała nic wspólnego z orzeczeniami TSUE. Kolejne postępowania zaplanowane są na wrzesień i październik, ale raczej się nie odbędą, bo prezes Manowska wreszcie wcisnęła hamulec.

4 września TSUE wezwał Polskę do "natychmiastowego zawieszenia" przepisów dotyczących uprawnień nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Dzień później I prezes SN wydała zarządzanie, w myśl którego wszystkie pisma dotyczące odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, wniosków o uchylenie im immunitetów, a także spraw z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych dotyczących sędziów SN i przenoszenia sędziów w stan spoczynku mają trafiać do jej sekretariatu.

Ona zaś będzie je tam przechowywać do czasu „wprowadzenia do polskiego systemu prawnego rozwiązań legislacyjnych umożliwiających efektywne funkcjonowanie systemu odpowiedzialności zawodowej sędziów w Rzeczypospolitej Polskiej, jednak nie dłużej niż do dnia 15 listopada 2021 r.”.

Jak pisała w OKO.press Anna Wójcik, wydając te zarządzenia, Małgorzata Manowska zapewniła sobie „alibi”, że jako organ państwa polskiego chciała doprowadzić do wykonania orzeczenia TSUE. Ale dużą część odpowiedzialności przerzuciła na prezesa Izby Dyscyplinarnej Tomasza Przesławskiego oraz zasiadające w tej izbie osoby, którym przydzielono sprawy sędziów.

Ewa Siedlecka zwracała uwagę, że całość zarządzenia poprzedzała wzniosła preambuła: „Mając na względzie dobro Rzeczypospolitej Polskiej, Jej suwerenność oraz tożsamość konstytucyjną, gwarantującą ochronę praw człowieka i podstawowych wolności w zakresie nie mniejszym niż wynikający z członkostwa Polski w Unii Europejskiej oraz w Radzie Europy…”. W dokumentach pojawił się też apel do prezesa Izby Dyscyplinarnej, by wstrzymał bieg toczących postępowań i nie przydzielał nowych.

Eksperci wskazują, że nie jest to literalne wykonanie wyroku TSUE, tylko kolejny rozkrok, który ma powstrzymać katastrofalne skutki niepodporządkowania się orzeczeniom unijnego sądu - do czasu, aż rząd podejmie decyzję.

Przeciągnie liny

Sytuację komplikuje konflikt w rządzącej koalicji. Zarządzenie Manowskiej ostro skrytykował bowiem minister Zbigniew Ziobro.

W specjalnym oświadczeniu stwierdził, że "obowiązkiem pierwszej prezes Sądu Najwyższego jest stać na gruncie prawa, a rozwiązywanie sporów politycznych z instytucjami Unii Europejskiej pozostawić decyzjom właściwych organów Rzeczypospolitej Polskiej, jakim kompetencje w tym zakresie powierzyła Konstytucja". W jego opinii Manowska nie sprostała wyzwaniu niezależności, które wpisane jest w funkcję I Prezesa SN. Według Ziobry osoba piastująca taki urząd

"winna wykazywać się odpornością na groźby i presję, tak ze strony instytucji zagranicznych, jak rozpolitykowanej części środowiska sędziowskiego oraz wspierających ją mediów".

Najważniejszy zarzut dotyczy jednak podjęcia działań "sprzecznych z polskim prawem, rangi tak ustawowej, jak konstytucyjnej".

Ministrowi Ziobro nie w smak może być też zapowiedź zmian w funkcjonowaniu Izby Dyscyplinarnej zapowiedziana przez prezesa Kaczyńskiego, a to stawia pod znakiem zapytania pomyślność przeprowadzenia reformy przez Parlament. Nadwątlone poparcie dla Polskiego Ładu, które jest kluczowym projektem politycznym dla PiS, zepsuło już (i tak kruchą) koalicję z Porozumieniem. Jeśli obok zmian podatkowych, przedmiotem sporu stanie się sądownictwo, projekt na wiele tygodni może utknąć w sejmowych ławach.

Rząd i prezes SN mogą znów próbować ratować się orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Jak pisała w OKO.press Maria Pankowska, na rozstrzygnięcie czeka jeszcze wniosek premiera. Marionetkowy Trybunał może w nim przesądzić o wyższości polskiej konstytucji nad traktatami UE.

Tym samym „unieszkodliwione” mogą zostać nie tylko postanowienia o środkach tymczasowych, ale także wyroki TSUE. Takie, jak ten z 15 lipca.

Rozprawa była kilkukrotnie przekładana, ostatnio z 3 na 31 sierpnia.

W tle trwa też przeciąganie liny między polskim rządem a Komisją Europejską. Straszakiem ma być wizja odrzucenia Krajowego Planu Odbudowy. Na razie, Bruksela wstrzymuje jego akceptację, czym de facto opóźnia wypłatę miliardów na pomoc w ramach Funduszu Odbudowy. Pierwsza transza pieniędzy przesunęła się już co najmniej o kwartał: z września 2021 na mglisty "koniec roku".

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze