0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: FOT. ADAM WAJRAK / Agencja Wyborcza.plFOT. ADAM WAJRAK / A...

Nad wodą krzyczy stado dzikich gęsi, jest gwar, wrzawa, pełnia życia. Kilka strzałów myśliwskich i robi się pusto. Przerażone gęsi podrywają się do lotu. Ale nie wszystkie. Wyżeł przynosi martwego ptaka swojemu opiekunowi. W oddali w szuwary wpływa gęś, która wygląda na ranną. Nad sam staw na terenie prywatnym osoby postronne nie mogą wejść, ale myśliwi z psami rozstawiają się nad wodą. Zza ogrodzenia można tylko bezradnie obserwować krwawą zabawę. Chwila i kilka pięknych kaczek krzyżówek zamienia się w bezwładne worki trzymane za szuję w rękach myśliwych. To typowe obrazy z polowań na ptaki.

Polowania na ptaki są wyjątkowo okrutne i trudno je wytłumaczyć koniecznością ochrony upraw. Z gatunków łownych tylko gęsi wyrządzają szkody rolnikom.

W Polsce na liście gatunków łownych jest 13 gatunków ptaków. Jak podają statystyki Banku Danych o Lasach, w sezonie 2022/2023 (nowszych danych w BDL jeszcze nie ma) myśliwi zabili 49834 bażanty, 12775 dzikich gęsi, 44296 dzikich kaczek, 8852 gołębie grzywacze. W mniejszym zakresie poluje się na słonki, jarząbki, kuropatwy i łyski (na zdjęciu).

To są dane oficjalne i nie obejmują ptaków ranionych, których myśliwi nie znaleźli, a po polowaniach można ich na wodzie w nadbrzeżnych szuwarach wypatrzyć sporo.

Przeczytaj także:

Duże obietnice i jeszcze większe nadzieje

Organizacje przyrodnicze zrzeszone w koalicji Niech Żyją od lat walczą o wprowadzenie pięcioletniego moratorium na polowania na ptaki i powołanie interdyscyplinarnego zespołu eksperckiego i przeprowadzenie długofalowego programu monitorującego stan i trendy populacyjne wszystkich gatunków ptaków z listy łownych. Wniosek w tej sprawie trafił w 2020 r. do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, ale ówczesne władze nie były zainteresowane ograniczeniem polowań i odmówiły spełnienia postulatu przyrodników. Niedawno ograniczenia w polowaniach na ptaki zarekomendowała Państwowa Rada Ochrony Przyrody.

Po tym, gdy Koalicja 15 października objęła władzę, w obrońców zwierząt i miłośników przyrody wstąpiła nadzieja na to, że uda się ochronić ptaki przed konaniem w szuwarach i ochroną spadających populacji przed dalszym spadkiem na skutek polowań. Tym bardziej że resort klimatu i środowiska przypadł w udziale Polsce 2050, a szef tego ugrupowania, Szymon Hołownia, był ambasadorem kampanii Koalicji Niech Żyją w obronie ptaków. Odpowiedzialny m.in. za łowiectwo wiceminister klimatu i środowiska, Mikołaj Dorożała, rzeczywiście szybko zapowiedział zmiany i już w lutym mówił o wprowadzeniu moratorium na cztery gatunki ptaków, ale mamy sierpień, rusza właśnie sezon polowań na ptaki, a moratorium jako nie było, tak nie ma.

Samo powoływanie zespołu ds. reformy łowiectwa przy Ministerstwie Klimatu i Środowiska okazało się czasochłonne, a ledwie zespół zaczął działać, to myśliwi narobili rabanu i zawiesili w nim prace. Wydaje się jednak, że brak regulacji spowodowany jest względami politycznymi.

Polski Związek Łowiecki ma bardzo silne poparcie PSL, który nie da zrobić im krzywdy, a myśliwi jako krzywdę postrzegają jakiekolwiek ograniczenie ich przywilejów czy zwiększenie ochrony zwierząt poprzez ograniczenie ich zabijania.

Wicepremier i szef MON, Władysław Kosiniak-Kamysz, hołubi pasjonatów łowiectwa i podpisał porozumienie MON z myśliwymi (i to mimo tego, że kilka miesięcy temu myśliwy zastrzelił żołnierza, myląc go z dzikiem), a teraz trwają prace nad włączeniem Polskiego Związku Łowieckiego do grona podmiotów ochrony ludności. Trudno, żeby rząd jedną ręką dawał myśliwym przywileje, a drugą ograniczał ich prawa.

Polowania na ptaki: okrutne i szkodliwe dla przyrody

Przyrodnicy od dawna podkreślają szkodliwość polowań na ptaki. Zabijanie ze swojej istoty wpływa na zmniejszenie populacji. Spektakularnym przykładem jest historia gołębia wędrownego, który w XIX w. był jednym z najliczniejszych gatunków ptaków na świecie, a masowe polowania sprawiły, że wyginął.

W Polsce na liście ptaków łownych są gatunki, których populacje spadają. Przykładowo głowienka jest nawet zagrożona wyginięciem, a populacji kuropatwy w ciągu trzech ostatnich dekad spadła o 90 proc.

Jak podaje koalicja „Niech Żyją”, nawet polowania na ptaki, które występują w Polsce licznie, jak krzyżówki, są zagrożeniem dla rzadszych i chronionych gatunków. Myśliwi przepłaszają bowiem wszystkie ptaki na obszarze wykonywania polowania.

Przy polowaniach wiele ptaków zostaje ranionych, myśliwi nazywają je „ptakami zbarczonymi”. Los tych zwierząt jest okrutny. Lżej postrzelone, te które miały siłę, by jeszcze chwilę utrzymać się razem z migrującym na zimowiska rodzinnym stadem, będą musiały w końcu wylądować, gdzie umrą z upływu krwi i osłabienia albo padną łupem drapieżników.

Jeśli myśliwi odnajdą postrzelonego ptaka, to muszą go dobić. To często polega na tym, że chwytają dłonią ciężko rannego ptaka za głowę i kręcą jego całym tułowiem tak, aby przerwać rdzeń kręgowy. Niektórzy przebijają mózg ptaka szydłem rymarskim.

Wątpliwości dotyczą też kwestii związanych z ochroną przyrody. Myśliwi strzelają do ptaków także wzdłuż granic parków narodowych i rezerwatów, w ich otulinach. Od lat poluje się w rozlewiskach Ujścia Warty, przy granicy parku narodowego. Polowania płoszą ptaki i dochodzi do utraty i tak nielicznych siedlisk.

Według koalicji Niech Żyją nawet jedna trzecia ptaków zabijanych w Polsce na obszarach wodno-błotnych to gatunki ściśle chronione. Z ptaków objętych ochroną myśliwi najczęściej zabijają: mewy śmieszki, białogłowe, łabędzie nieme, cyranki i perkozy dwuczube. Problem zabijania ptaków ściśle chronionych wynika z tego, że myśliwi nie zawsze trafiają do tego ptaka, którego chcą zabić, a także nie rozróżniają gatunków. Potrafią nawet pozować z zastrzelonymi ptakami chronionymi i wrzucać zdjęcia do mediów społecznościowych, na co sobie pozwalają pewni tego, że i tak nie poniosą konsekwencji. Bo zawsze mogą powiedzieć, że to nie oni upolowali dane zwierzę.

Projekty są gotowe, ale pytanie: co dalej?

Członkowie zespołu ds. reformy łowiectwa otrzymali od MKiŚ wstępne robocze projekty rozporządzeń, które mają zwiększyć ochronę ptaków. Projekty opracowało ministerstwo, ale zespół miał pracować nad ich ostatecznym kształtem.

Jedną z proponowanych zmian jest wykreślenie z rozporządzenia Ministra Środowiska w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz punktu, pozwalającego na polowanie w nocy na gęsi i kaczki na zlotach i przelotach.

To jeden z tych zapisów, który swoim istnieniem budzi zdziwienie.

Bo jak to jest możliwe, że nocą można polować na ptaki, których gatunki trudno odróżnić nawet w dzień, a polowania te mogą się odbywać wtedy, gdy zwierzęta te odpoczywają w trakcie wysiłku, jakim są przeloty?

Zgodnie z tym projektem myśliwi nie mogliby strzelać do zwierząt, jeżeli „panują warunki zmniejszonej przejrzystości powietrza, spowodowanej mgłą, opadami atmosferycznymi lub innymi przyczynami”. Obecnie mogą to robić, a wiadomo, że w takich warunkach trudniej jest strzelać celnie, za to łatwiej jest ranić zwierzę, które później umiera w męczarniach, chyba że myśliwemu udaje się je odnaleźć i dobić.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaproponowało też objęcie całoroczną ochroną w okresie do dnia 31 sierpnia 2034 roku cyraneczki, czernice, głowienki, łyski i słonki. To faktycznie realizacja postulatu koalicji Niech Żyją, ale w odniesieniu wyłącznie do pięciu gatunków ptaków z pechowej trzynastki, do której można strzelać. Kłopotliwe jednak jest to, że ta decyzja mogłaby zapaść w uzgodnieniu z Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a rządzony przez PSL resort nie jest skłonny iść na rękę obrońcom przyrody, zaś koalicja bardziej zabiega o dobre samopoczucie PSL niż o przyrodę, której próbuje bronić Mikołaj Dorożała z PL2050. Jest więc mocno niepewne, czy uda się wprowadzić zmianę, nawet jeśli zespół ds. reformy łowiectwa, pracujący w składzie bez myśliwych, którzy z niego uciekli, zgodzi się na te zmiany.

I tak sprawy stanęły w martwym punkcie, a po obietnicach MKiŚ sprzed pół roku pozostało niewiele.

Do kwestii polowań na ptaki zespół wróci we wrześniu, czyli już w trakcie tegorocznego sezonu łowieckiego. Zatem będzie już „po ptokach”.

Ewentualne moratorium czy wyłączenie z listy gatunków łownych w najlepszym wypadku zacznie obowiązywać dopiero za rok. A i to nie jest pewne.

;
Regina Skibińska

Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.

Komentarze