0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Rossija 1 / A.JędrzejczykRossija 1 / A.Jędrze...

To nie to samo, co wystąpić z orędziem na strzeżonej sali, przed dygnitarzami, których uprzednio sprawdzono detektorami metalu i zmierzono im temperaturę – by wódz się nie zaraził.

Wizyta na stadionie w Łużnikach była wcześniej zapowiadana, ale teraz nie sposób jej nie porównywać z podróżą prezydenta Bidena do Kijowa. O której – jak teraz wiemy – Amerykanie uprzedzili Moskwę, ale nie dostali żadnych gwarancji bezpieczeństwa.

Przeczytaj także:

Skutek wizyty Bidena propaganda Kremla stara się zminimalizować

Podkreśla – wbrew faktom – że Biden nie pojechałby tak daleko, gdyby Moskwa nie zapewniła, że nic mu się nie stanie. Ale też pracownicy propagandy prowadzą trzeci dzień zupełnie poważne rozważania, dlaczego właściwie Putin nie zabił prezydenta USA.

Rozważania, jakby tu kogoś zabić, zniszczyć, znieść z powierzchni ziemi, są stałym elementem propagandy Kremla od wiosny zeszłego roku — wydają się jednak po prostu znakiem bezradności.

Tymczasem Putin poszedł na koncert

Na chwilkę — pojawił się na sam koniec. Widownia była zapełniona młodymi ludźmi. Dostali do rąk jednakowe, duże rosyjskie flagi. Wywijali nimi tak samo, jak przed rokiem – kiedy w tym samym miejscu Putin świętował rocznicę włączenia Krymu do Rosji.

Wtedy entuzjastyczny tłum skandował RO-SI-JA i śpiewał piosenki o wojennym losie. Teraz piosenki były podobne, ale więcej było o śmierci. I nie było już litery Z, symbolu putinowskiej technicznej „operacji specjalnej”.

Tym razem mieliśmy prawdziwą imprezę ku czci śmierci i krwi

A nie po prostu rocznicową akademię.

Artyści występowali w mundurach polowych, a jako specjalni goście występowali rodzice naprawdę poległych. Suportem dla popowych piosenek był armijny chór Aleksandrowa, a

do “Katiuszy” dopisano rapowaną zwrotkę, o tym, jak żołnierz, o którym myśli Katiusza, z dużą przyjemnością poległ na wojnie.

Jednak nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak wyrecytowany na stadionie wiersz-list z Mariupola od żołnierza, który poległ „wyzwalając” miasto, a teraz jego buty obmywa Morze Azowskie.

Mariupol, miasto, które broniło się do maja, było tu symbolem wielkiego zwycięstwa rosyjskiej armii

Nic innego po roku wojny nie udało się znaleźć. Ale udało się znaleźć zespół folkowy, który wykonał po ukraińsku pieśń o tym, jak ważne jest wyzwolenie ojczyzny od ciemnych sił, które skryły się w Azowstali (tak to rosyjska propaganda próbowała przekręcić legendę ukraińskiej obrony Azowstali, która na długo zatrzymała rosyjskie postępy, a potem HIMARSy zatrzymały je na dobre).

I wtedy wyszedł Putin. Uściskał dłonie wojskowych, a tłum po chwili wahania dał się porwać do skandowania SPA-SI-BO (dziękuję). I było to chyba do tych wojskowych, nie do Putina?

View post on Twitter

Putin mówił krótko, ale bez kartki. A wtedy nie buduje logicznych, gotowych zdań.

Propagandzie trochę czasu zajęło wyjęcie z tego czegoś, co może mieć sens

  • Rosja nie ma sobie równych, kiedy jej naród jest zjednoczony (dosłownie „Kiedy jesteśmy razem, nie mamy sobie równych. O jedność narodu rosyjskiego! Brawo!”).
  • Dziś wszyscy ludzie są obrońcami Ojczyzny (dosłownie: „W tym sensie dzisiaj, chroniąc nasze interesy, chroniąc nasz naród, broniąc naszej kultury, języka, terytoriów. Wszystko: wszyscy nasi ludzie są dziś obrońcami ojczyzny”).
  • W tej chwili na naszych historycznych terytoriach toczy się walka o nasz naród (dosłownie: „Właśnie teraz słuchałem [raportów] najwyższego dowództwa wojskowego kraju, że teraz toczy się bitwa na naszych historycznych granicach o nasz naród, toczą ją ci sami odważni żołnierze, którzy teraz stoją tutaj obok nas”).

W swobodnym tłumaczeniu chodziło o to, że Putinowi nazwa święta “Dzień Obrońców Ojczyzny (Dien Zaszczytnikow Otieczestwa)” skojarzyła się z modlitwą “Ojcze nasz (Otcze nasz)”, co uznał za dowód na mistyczny i święty związek święta z tym, co najcenniejsze: rodziną (sem'ja) i ojczyzna (rodina, otczyzna).

View post on Twitter

Warto zauważyć, że powiązanie kultu wojny z rodziną pojawia się u Putina nie po raz pierwszy. W orędziu o stanie państwa z 20 lutego z Biblii wywodził konieczność zbrojnej obrony Rosji przed dyskusją, czy małżeństwo mogą tworzyć osoby tej samej płci.

Na stadionie na Łużnikach Putin połączył jednak religię z koniecznością ogólnonarodowej mobilizacji dla frontu, co jest pewną nowością.

Przedtem tak mówił o wojnie metropolita Cyryl i jego koledzy — ale nie sama władza.

Putin pochwalił więc ludzi w mundurach, którzy postanowili bronić świętości rodziny i ojczyzny, która Putinowi przywodzi na myśl modlitwę “Ojcze nasz”. I natychmiast dodał, że obecnie obrońcami ojczyzny są wszyscy: robotnicy, lekarze, pielęgniarki i salowe (tak, znowu ten patriarchalny zestaw). I zapewnił zebranych, że też są obrońcami ojczyzny. Wobec tego wezwał ich do trzykrotnego "Ura!!!" na rzecz obrońców ojczyzny.

Stadion odkrzyknął Ura, ale nie było to najlepsze wykonanie

I na tym się cała impreza zakończyła, przynajmniej w telewizji. Naprawdę spodziewałam się czegoś mocniejszego.

Jeśli to jednak Czytelniczkom i Czytelnikom opowiadam, to z dwóch powodów:

  • żeby porównać to z oratorskimi możliwościami Bidena, z którym Putin ewidentnie toczy pojedynek. Nie da się jednak ukryć, że wykrywanie na żywo związków między słowem "Ojczyzna" a Pater Noster słabo wypada przy zdaniu "Autokraci rozumieją tylko jedno słowo: „Nie”. „Nie”. „Nie.”;
  • jako kolejny dowód, że pomysłem Putina na to, co zrobił w Ukrainie, nie jest teraz ani wojna, ani pokój. Tylko to, by wszystkich poddanych uczynić teraz za zbrodnie w Ukrainie współodpowiedzialnymi. Skusić ich możliwością dorobienia się na wojnie.

Tak GOWORIT MOSKWA odczytało wczorajsze orędzie Putina – i wygląda na to, że rzeczywiście Putin idzie w tę stronę.

***

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)

Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze