Putin w środę zdobył się na heroiczny gest: na pięć minut pojawił się na stadionie na Łużnikach, gdzie przywieziono kilkadziesiąt tysięcy ludzi, by świętowali “Dzień Obrońcy Ojczyzny”, dawniej – dzień Armii Czerwonej. Tak Putin czci swoją trzydniową "operację specjalną", która toczy się już rok
To nie to samo, co wystąpić z orędziem na strzeżonej sali, przed dygnitarzami, których uprzednio sprawdzono detektorami metalu i zmierzono im temperaturę – by wódz się nie zaraził.
Wizyta na stadionie w Łużnikach była wcześniej zapowiadana, ale teraz nie sposób jej nie porównywać z podróżą prezydenta Bidena do Kijowa. O której – jak teraz wiemy – Amerykanie uprzedzili Moskwę, ale nie dostali żadnych gwarancji bezpieczeństwa.
Podkreśla – wbrew faktom – że Biden nie pojechałby tak daleko, gdyby Moskwa nie zapewniła, że nic mu się nie stanie. Ale też pracownicy propagandy prowadzą trzeci dzień zupełnie poważne rozważania, dlaczego właściwie Putin nie zabił prezydenta USA.
Rozważania, jakby tu kogoś zabić, zniszczyć, znieść z powierzchni ziemi, są stałym elementem propagandy Kremla od wiosny zeszłego roku — wydają się jednak po prostu znakiem bezradności.
Na chwilkę — pojawił się na sam koniec. Widownia była zapełniona młodymi ludźmi. Dostali do rąk jednakowe, duże rosyjskie flagi. Wywijali nimi tak samo, jak przed rokiem – kiedy w tym samym miejscu Putin świętował rocznicę włączenia Krymu do Rosji.
Wtedy entuzjastyczny tłum skandował RO-SI-JA i śpiewał piosenki o wojennym losie. Teraz piosenki były podobne, ale więcej było o śmierci. I nie było już litery Z, symbolu putinowskiej technicznej „operacji specjalnej”.
A nie po prostu rocznicową akademię.
Artyści występowali w mundurach polowych, a jako specjalni goście występowali rodzice naprawdę poległych. Suportem dla popowych piosenek był armijny chór Aleksandrowa, a
do “Katiuszy” dopisano rapowaną zwrotkę, o tym, jak żołnierz, o którym myśli Katiusza, z dużą przyjemnością poległ na wojnie.
Jednak nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak wyrecytowany na stadionie wiersz-list z Mariupola od żołnierza, który poległ „wyzwalając” miasto, a teraz jego buty obmywa Morze Azowskie.
Nic innego po roku wojny nie udało się znaleźć. Ale udało się znaleźć zespół folkowy, który wykonał po ukraińsku pieśń o tym, jak ważne jest wyzwolenie ojczyzny od ciemnych sił, które skryły się w Azowstali (tak to rosyjska propaganda próbowała przekręcić legendę ukraińskiej obrony Azowstali, która na długo zatrzymała rosyjskie postępy, a potem HIMARSy zatrzymały je na dobre).
I wtedy wyszedł Putin. Uściskał dłonie wojskowych, a tłum po chwili wahania dał się porwać do skandowania SPA-SI-BO (dziękuję). I było to chyba do tych wojskowych, nie do Putina?
Putin mówił krótko, ale bez kartki. A wtedy nie buduje logicznych, gotowych zdań.
W swobodnym tłumaczeniu chodziło o to, że Putinowi nazwa święta “Dzień Obrońców Ojczyzny (Dien Zaszczytnikow Otieczestwa)” skojarzyła się z modlitwą “Ojcze nasz (Otcze nasz)”, co uznał za dowód na mistyczny i święty związek święta z tym, co najcenniejsze: rodziną (sem'ja) i ojczyzna (rodina, otczyzna).
Warto zauważyć, że powiązanie kultu wojny z rodziną pojawia się u Putina nie po raz pierwszy. W orędziu o stanie państwa z 20 lutego z Biblii wywodził konieczność zbrojnej obrony Rosji przed dyskusją, czy małżeństwo mogą tworzyć osoby tej samej płci.
Na stadionie na Łużnikach Putin połączył jednak religię z koniecznością ogólnonarodowej mobilizacji dla frontu, co jest pewną nowością.
Przedtem tak mówił o wojnie metropolita Cyryl i jego koledzy — ale nie sama władza.
Putin pochwalił więc ludzi w mundurach, którzy postanowili bronić świętości rodziny i ojczyzny, która Putinowi przywodzi na myśl modlitwę “Ojcze nasz”. I natychmiast dodał, że obecnie obrońcami ojczyzny są wszyscy: robotnicy, lekarze, pielęgniarki i salowe (tak, znowu ten patriarchalny zestaw). I zapewnił zebranych, że też są obrońcami ojczyzny. Wobec tego wezwał ich do trzykrotnego "Ura!!!" na rzecz obrońców ojczyzny.
I na tym się cała impreza zakończyła, przynajmniej w telewizji. Naprawdę spodziewałam się czegoś mocniejszego.
Jeśli to jednak Czytelniczkom i Czytelnikom opowiadam, to z dwóch powodów:
Tak GOWORIT MOSKWA odczytało wczorajsze orędzie Putina – i wygląda na to, że rzeczywiście Putin idzie w tę stronę.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze