Jewgienij Prigożyn miał się znajdować na liście pasażerów samolotu, który rozbił się dziś w obwodzie twerskim – podają rosyjskie media. Według BBC, która powołuje się na kanał na Telegramie związany z Grupą Wagnera, samolot miała zestrzelić rosyjska obrona powietrzna
Aktualizacja, 24 sierpnia godz. 9:35: Od rana rosyjskie media powtarzają komunikaty ze środy. Twórca największej najemniczej armii świata Jewgienij Prigożyn miał zginąć w katastrofie lotniczej pod Twerem. Dowód? Obecność kucharza Putina na liście pasażerów. Wśród ofiar, oprócz Prigożyna, ma być też jego „prawa ręka” Dmitrij Utkin. Wysoki rangą urzędnik na Kremlu w rozmowie z Financial Times stwierdził, że nie jest zaskoczony obrotem spraw. „Myślałem, że na pewno go wymażą. I tak się stało. Takich rzeczy nie można wybaczyć. Wszyscy rozumieją, że reakcja na zdradę będzie nieodwracalna i szybka. To sygnał dla całej elity” – mówi. Brytyjski Guardian cytuje słowa Iana Petchenika z portalu Flightradar24, który śledzi rejsy samolotów. „Samolot Prigożyna nie miał problemów z lotem aż do ostatnich 30 sekund, kiedy runął w kierunku ziemi. W ciągu około 30 sekund maszyna spadła na wysokość ponad 2,4 tys. metrów z wysokości lotu wynoszącej 8,5 tys. metrów. Cokolwiek się stało, wydarzyło się szybko” – powiedział Petchenik. W sieci nie brakuje komentarzy o „poetyckiej sprawiedliwości”, czy „chłodnej zemście” reżimu Putina. Media społecznościowe są także pełne teorii spiskowych, mówiących o upozorowanej katastrofie. Wszyscy analitycy zastanawiają się nad przyszłością najemników z grupy Wagnera.
Twórca Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn nie żyje? Tak wynika z doniesień rosyjskich mediów i związanych z grupą kanałów na Telegramie. Prigożyn miał zginąć w katastrofie lotniczej pod Twerem, niedaleko Moskwy, w środę 23 sierpnia 2023.
Jak podaje BBC, powołując się na powiązany z Grupą Wagnera kanał na Telegramie Grey Zone, prywatny Embraer został zestrzelony przez rosyjską obronę powietrzną niedaleko Tweru, na północ od Moskwy. W samolocie miał się znajdować również Dmitrij Utkin ps. Wagner, prawa ręka Prigożyna.
O godz. 21:30 naszego czasu kanał Grey Zone podał, że zidentyfikowano ciała Jewgienija Prigożyna i Dmitrija Utkina. Jednak informacja o ich śmierci wciąż nie jest oficjalnie potwierdzona.
Równo dwa miesiące temu Jewgienij Prigożyn stał na czele buntu przeciwko rosyjskim siłom zbrojnym.
We wtorek 22 sierpnia wystąpił w pierwszym od czasu puczu filmie opublikowanym w mediach społecznościowych. „Czynimy Rosję jeszcze bardziej wielką na wszystkich kontynentach, a Afrykę jeszcze bardziej wolną” – mówił w pełnym żołnierskim rynsztunku. Z nagrania wynikało, że Prigożyn znajduje się na kontynencie afrykańskim, ale żadne inne źródła nie potwierdziły tej informacji.
O katastrofie samolotu z Prigożynem na pokładzie rosyjskie media zaczęły informować krótko przed godziną 19:00 naszego czasu.
Jak informuje RIA Novosti, przekazując komunikat Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych, prywatny samolot Embraer Legacy z dziesięcioma osobami na pokładzie rozbił się w regionie Tweru, a „Na pokładzie znajdowało się dziesięć osób, w tym trzech członków załogi. Według wstępnych informacji wszyscy zginęli” – podkreślono w komunikacie.
Samolot leciał z Moskwy do Petersburga. Do katastrofy doszło w pobliżu miejscowości Kużenkino.
RosAwiacja poinformowała, że na liście pasażerów znajduje się imię i nazwisko szefa Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna.
Według Grey Zone powiązanego z Grupą Wagnera kanału na Telegramie, prywatny Embraer został zestrzelony przez rosyjską obronę powietrzną.
Grey Zone poinformował również, że okoliczni mieszkańcy słyszeli dwa huki przed katastrofą i widzieli dwie smugi dymu.
Według rosyjskiej agencji TASS, samolot zapalił się dopiero po uderzeniu w ziemię. Według agencji, do tej pory znaleziono osiem ciał.
Jak z kolei podaje portal Meduza, w katastrofie miał zginąć również Dmitrij Utkin ps. Wagner (od którego wzięła się nazwa grupy), prawa ręka Prigożyna.
Jak komentuje dziennikarka OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk, która od początku inwazji na Ukrainę śledzi rosyjską propagandę (cykl GOWORIT MOSKWA), niespotykane jest tempo, z jakim kremlowskie media informują o katastrofie.
Tuż przed godz. 19:00 naszego czasu rosyjskie oficjalne media podają, że koło Tweru rozbił się cywilny samolot. Chwilę później dodają, że na liście pasażerów miał być Prigożyn. Podają to natychmiast – ze zdjęciami – telewizyjne „Wiesti”. W sumie na pokładzie było 10 osób i wszyscy zginęli – podaje precyzyjnie propaganda. Przed godz. 20:00 wiadomo już, że znaleziono osiem ciał. Godzinę później okazuje się jednak, że tylko siedem. Nie wiadomo, kim są, ani co z pozostałą trójką.
Komitet Śledczy wszczyna sprawę kryminalną. Charakterystyczne, że wyklucza on możliwość zestrzelenia samolotu: śledztwo jest prowadzone z art. 263 Kodeksu karnego – naruszenie zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego i funkcjonowania transportu lotniczego.
W ciągu godziny od wypadku wiadomości o katastrofie pod Twerem przeplatają się z relacjami z wystąpienia Putina w czasie uroczystości rocznicowych bitwy pancernej na Łuku Kurskim w 1943. Putin nawiązuje do obecnej sytuacji na froncie i chwali walczących na froncie, w tym dowódców i żołnierzy. Brzmi to wyjątkowo cynicznie.
Dalej propaganda podaje, że samolot, który się rozbił, nie był własnością firmy Prigozyna tylko wyczarterowany do lotów biznesowych. Propaganda nie wspomina o drugim samolocie – który w tym samym czasie wystartował z Moskwy i przez jakiś czas krążył wokół niej, by następnie wylądować na lotnisku Wnukowo. Wedle informacji z Telegramu ten samolot miał też obsługiwać ludzi Prigożyna.
Po godz. 20:00 naszego czasu propaganda informuje, że na miejsce katastrofy zmierzają śledczy i że będzie prowadzone postępowanie kryminalistyczne. Z publikowanych w oficjalnych mediach zdjęć katastrofy wynika, że ciała ofiar są zmasakrowane (na zdjęciach szczątów wraku małe fragmenty są rozpikslowane).
Propaganda zostawia więc swoich odbiorców w niepewności: to, czy rzeczywiście Jewgenij Prigożyn zginął pod Twerem, wymaga oficjalnego, żmudnego potwierdzania. Nie wiadomo, kiedy to nastąpi.
Po 21:00 pojawia się na TASS zdumiewająca informacja: ekipa pogotowia (ratownik medyczny i kierowca) jest już na miejscu, „ale nie pozwalają im [nie wiadomo, kto – red.] zbliżać się do miejsca [katastrofy]”. I że – UWAGA – „nic nie wiadomo o liczbie [zabitych]”.
O 22:00 RosAwiacja wydaje pilny komunikat: Prigożyn i Utkin musieli zginąć, bo są na liście pasażerów. Agencja na dowód publikuje listę wszystkich osób na pokładzie Embraera – co jest swoją drogą niesłychane, skoro śmierci tych osób nie potwierdzono oficjalnie. Ale lista RosAwiacji to na razie jedyny dowód na śmierć Prigożyna.
Przekazy na temat katastrofy lotniczej, w której miał zginąć Prigożin, najszybciej zmieniały się na Telegramie. Dosłownie w ciągu godziny od zdarzenia niemal wszystkie wiodące kanały rosyjskie i białoruskie ogłosiły śmierć Prigożina. By potem nagle… zacząć się asekurować, że jeszcze nic nie wiadomo.
Ten trend zainicjował Władimir Sołowjow, czołowy rosyjski propagandzista telewizyjny. Tuż przed godziną 21:00 naszego czasu zaczął podkreślać, że nie ma żadnego oficjalnego potwierdzenia śmierci Prigożina i nie należy słuchać tych, którzy – jak malowniczo wyraził się Sołowjow – „karmią Was g… dla zrobienia szumu”. Potem wezwał Rosjan, by słuchali tylko oficjalnych źródeł informacji. A te śmierci Prigożina nie potwierdzały.
Nie wiadomo, skąd takie apele Sołowjowa. Jednak dla wszystkich propagandystów w Rosji jest jasne, że kiedy Sołowjow coś mówi, to znaczy, że dostał sygnał z samej góry. Zaraz więc kolejne duże kanały zaczęły się wycofywać z ogłaszania śmierci Prigożina. Po kilkunastu minutach Sołowjow dodał jeszcze: „Koledzy, świadomie milczę i wam teraz radzę to samo. Cisza teraz cenniejsza niż złoto”. I zaczął się zajmować… artykułem z New York Times o zagrożeniach dla demokracji, związanych z wyborami.
Na Telegramie przycichło. Duże rosyjskie kanały jakby nabrały wody w usta. Choć jednocześnie kanał Grey Zone, powiązany z wagnerowcami, ogłosił oficjalnie śmierć Prigożina. Zaś jeden z mniejszych kanałów podał informację, że na miejscu wypadku zidentyfikowano ciała Prigożina i Utkina. Pozostali jednak, wzorem Sołowjowa, milczeli. Albo w oczekiwaniu na oficjalne informacje, albo – co w Rosji najbardziej prawdopodobne – w oczekiwaniu na nowe przekazy i narracje. Niekoniecznie prawdziwe.
Prezydent USA Joe Biden powiedział, że „nie jest zaskoczony” wiadomością o katastrofie samolotu w Rosji. Zapytany przez dziennikarzy w Nevadzie, czy uważa, że Władimir Putin jest za nią odpowiedzialny, powiedział: „Niewiele rzeczy dzieje się w Rosji, za którymi nie stoi Putin” – informuje BBC.
Z kolei rzecznik rządu Wielkiej Brytanii powiedział, że „uważnie monitorujemy sytuację”.
Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, napisał na portalu X (dawniej Twitter): „W sprawie Prigożyna: trzeba poczekać na rozwianie mgły wojny... Ale jest to oczywiste, że Putin nikomu nie przebacza własnego zwierzęcego strachu – właśnie takiego, który unicestwił go w czerwcu 2023 roku... I czekał na moment”.
Zdaniem Podolaka „jest to też oczywiste, że Prigożyn wydał na siebie szczególny wyrok śmierci w chwili, kiedy uwierzył w dziwne gwarancje Łukaszenki i nie mniej absurdalne słowo Putina. Pokazowe usunięcie Prigożyna i dowództwa Wagnera dwa miesiące po próbie przewrotu to sygnał od Putina dla rosyjskich elit przed wyborami 2024 roku: Bójcie się! Nielojalność równa się śmierć”.
Do katastrofy odniosła się również Swiatłana Cichanouska, kandydatka na prezydenta Białorusi w wyborach prezydenckich w 2020 roku. „Na Białorusi nie będzie brakowało Prigożyna. Był zabójcą i jako takiego należy go pamiętać. Czekamy na likwidację grupy Wagnera na Białorusi, co zmniejszy zagrożenie dla naszego kraju i sąsiadów. Śmierć Prigożyna pokazała, ile warte są »gwarancje bezpieczeństwa« dane Łukaszence" – napisała Cichanouska na białoruskim kanale Zerkalo, należącym do opozycyjnego portalo tut.by.
Do katastrofy samolotu, na którego pokładzie miał się znajdować twórca Grupy Wagnera, doszło dokładnie dwa miesiące po tym, jak zaczął się bunt Jewgienija Prigożyna i jego najemników (23-24 czerwca 2023).
Miał być pucz i walka o Moskwę. Zamiast tego Jewgienij Prigożyn, założyciel PMC Wagner, prywatnej firmy wojskowej, postanowił zatrzymać swój „marsz sprawiedliwych” 330 km przed rosyjską stolicą w sobotę 24 czerwca wieczorem. Powód? Niechęć do rozlewu „rosyjskiej krwi”, który w tamtym momencie wydawał mu się nieunikniony. Wydarzenia z piątku wieczór i soboty relacjonowaliśmy w OKO.press na żywo. Zakończyliśmy informacją, że wojska Wagnera wycofują się z zajętego w sobotę Rostowa nad Donem.
Zgodnie z umową wynegocjowaną przez białoruskiego prezydenta Alaksandra Łukaszenkę
Prigożyn opuścił Rosję i jest już na terytorium Białorusi.
Umowa zakłada, że oddziały, które brały udział w marszu na Moskwę (po drodze zestrzeliwując co najmniej trzy śmigłowce i jeden samolot) nie poniosą żadnych konsekwencji w ramach uznania ich dotychczasowych dokonań dla Rosji. Pozostałe zostaną wcielone do rosyjskiego wojska.
O jednodniowym buncie rozmawialiśmy w OKO.press z prof. Włodzimierzem Marciniakiem, w latach 2016-2020 ambasadorem Polski w Moskwie.
„W mediach to się błędnie interpretuje, że Prigożyn schronił się na Białorusi – tymczasem on jest nadal pod jurysdykcją rosyjską. A dowódcą rosyjskiej grupy wojsk na terenie Białorusi jest generał Aleksandr Matownikow, który kiedyś był zastępcą dowódcy wojsk operacji specjalnych. I który aktywnie współpracował z Prigożynem jeszcze w trakcie aneksji Krymu. Wszystko się toczy właśnie w tym szczególnym kręgu wojskowych z sił specjalnych” – mówił prof. Marciniak kilka dni po puczu.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze