Czy Putin szuka pretekstu, by uderzyć? I w kogo? Czy to zaatakowało Państwo Islamskie? O krwawym zamachu pod Moskwą niewiele da się na razie powiedzieć, poza tym, że zginęły dziesiątki ludzi. Nie wiadomo, co się stało. I czy sam Putin to wie. Ale reakcja Ukrainy i USA pokazuje, jak bardzo ten zamach wystraszył świat
Moskwa podała oficjalnie, że do sali koncertowej pod Moskwą w piątek 22 marca 2024 wieczorem wtargnęło kilku, prawdopodobnie pięciu, napastników, którzy otworzyli do zebranych ogień z karabinów maszynowych. „Strzelali do ludzi z bliska, a także rzucali bomby zapalające” – relacjonowała propaganda. Zaczęła się chaotyczna ewakuacja. W budynku wybuchł pożar. Federalna Służba Bezpieczeństwa podała po dwóch godzinach, że zginęło 40 osób, a 100 kolejnych jest rannych. Ludzie nadal byli jednak w płonącym budynku, kiedy zawalił się jego dach. Górne piętra przestały istnieć.
Atak nastąpił w czasie trwania wieczornych telewizyjnych „Wiesti”, a te złamały swoją żelazną zasadę, że pokazują wydarzenia z poprzedniego dnia (chyba że to wystąpienie Putina) i zaczęły katastrofę relacjonować na żywo.
W Moskwie trwa obława, przeszukiwane jest metro. Jednocześnie w błyskawicznym tempie władze Moskwy, Petersburga, obwodów graniczących z Ukrainą i okupowanego Krymu ogłosiły stan podwyższonej gotowości i odwołały wszystkie imprezy masowe. W sumie – logiczne. Ale czy aż w takim tempie?
Światu to, co się zdarzyło, przypomniało natychmiast, że w czasie ćwierćwiecza swych rządów Putin organizował zamachy terrorystyczne, by skonsolidować władzę i uzasadniać podboje (II wojna czeczeńska). Strzelanie do ludzi w sali koncertowej od razu kojarzy się z zamachem w moskiewskim teatrze na Dubrowce w 2002 roku.
Reakcja świata była więc natychmiastowa. Biały Dom ogłosił, że nie ma żadnych śladów, by w zamachu mogli uczestniczyć Ukraińcy. A Kijów zapewnił, że to na pewno nie on. Niemcy, jeszcze niedawno rozważające, jak po sfałszowanych wyborach zakończonych 18 marca tytułować Putina („prezydent Putin” czy tylko „pan Putin”), pospieszyły z kondolencjami. Chwilę później zrobiła to Polska, a potem – cała Unia Europejska.
Dopiero po czterech godzinach w sieci pojawił się komunikat, że za zamachem stoi Państwo Islamskie. Nie jest to informacja potwierdzona niezależnie, ale rozprzestrzenia się w sieci, także w Rosji. I w końcu musiały ją podać władze – w wersji, że tak podaje CNN.
Nad Moskwą unosi się teraz dym z pożaru tak silny, że w całej dzielnicy władze zaleciły, by nie otwierać okien. Wysocy urzędnicy reżimu wzywają do rozprawy z „kreaturami”, które dokonały zamachu. Używany przez propagandę do najgorszych gróźb były prezydent Dmitrij Miedwiediew już napisał na Telegramie: „Terroryści rozumieją tylko terror odwetowy”.
I najważniejsze pytanie, jakie wisi teraz nad światem, brzmi: kogo Moskwa wskaże jako winnego.
Odbędzie się to zapewne w znany już nam sposób. FSB znajdzie absurdalnie proste rozwiązanie, historyjkę, która połączy zamach z tym, kogo upatrzy sobie Putin. I potem się zacznie. Kogo jednak Putin upatrzy sobie na ofiarę?
Przed godz. 23:00 propaganda relacjonowała pościg w Moskwie za „białym starym renault z przyciemnioną szybą”. Takim samochodem mieli uciekać sprawcy ataku.
Pieskow stwierdził po zamachu: „W pierwszych minutach wydarzeń w Crocus Hall prezydent został poinformowany o rozpoczęciu strzelaniny. Prezydent na bieżąco otrzymuje informacje o tym, co się dzieje i podjętych środkach, za pośrednictwem wszystkich odpowiednich służb. Prezydent wydał wszystkie niezbędne instrukcje”.
Czyli winnych jeszcze nie ma. Ale już wkrótce się pojawią i na pewno będą zgodni z interesem politycznym rosyjskiego dyktatora. I nie muszą mieć nic wspólnego z faktami.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze