0:000:00

0:00

„Muszę stawić się na przesłuchanie w IPN 16 grudnia” — mówi OKO.press Katarzyna Markusz, historyczka i dziennikarka, redaktorka portalu Jewish.pl. Z pisma, które otrzymała, wynika, że chodzi o art. 55 ustawy o IPN (tutaj). Nakłada on sankcje karne na osoby, które zaprzeczają zbrodniom popełnionym m.in. przez hitlerowską III Rzeszę.

„Kto publicznie i wbrew faktom zaprzecza zbrodniom, o których mowa w art. 1 pkt 1, podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3. Wyrok podawany jest do publicznej wiadomości”.

(Art. 1 pkt. 1 wymienia m.in. „zbrodnie nazistowskie”).

„Zostałam wezwana jako świadek - śledztwo toczy się »w sprawie«, nie postawiono mi na razie zarzutów” - mówi Markusz.

IPN napisał, że chodzi o „podważenie faktu planowej eksterminacji osób narodowości polskiej, jaką prowadziły władze III Rzeszy niemieckiej”.

Co napisała dziennikarka?

Chodzi o wpis Markusz na Twitterze z 26 czerwca 2021 roku (Markusz później skasowała swoje konto).

„Dla Polaków nie powstały nigdy obozy masowej zagłady, w czasie wojny mogli chodzić po ulicach, pracować, żyć. Nikt ich nie zabijał za to, że są Polakami. Polskich Żydów zginęło 90 proc., a etnicznych Polaków 10 proc.”

– napisała.

W lipcu 2021 roku OKO.press informowało, że zawiadomienie w sprawie wpisu Markusz na Twitterze złożył Dariusz Matecki, skrajnie prawicowy bloger, prezes założonego przez siebie „Ośrodka zapobiegania antypolonizmowi”.

„Moja fundacja ma wychwytywać w przestrzeni publicznej właśnie tego typu przestępstwa” – mówił Dariusz Matecki, (OKO.press pisało o nim wielokrotnie – między innymi tutaj). Z poważną miną, teatralnymi gestami stemplował na filmie zawiadomienia. Katarzynę Markusz nazywał „niby dziennikarką”.

Czy Markusz napisała prawdę?

OKO.press podkreślało wówczas, że w istocie dla Polaków nie powstały obozy masowej zagłady, takie jak Majdanek czy Treblinka, które służyły wyłącznie zabijaniu Żydów.

Polaków Niemcy więzili w obozach koncentracyjnych, które miały nieco inne zadanie (izolacja i praca przymusowa), a więźniowie mieli pewne (choć niewielkie) szanse przeżycia.

To także prawda, że w czasie wojny Polacy „mogli chodzić po ulicach, pracować, żyć” – w odróżnieniu od Żydów, którzy z racji samej przynależności „rasowej” byli przeznaczeni do eksterminacji i zamknięci w gettach.

Jest także prawdą, że polskich Żydów zginęło ok. 90 proc., a etnicznych Polaków zapewne mniej niż 10 proc. (szacunki są różne, a dokładna liczba ofiar jest trudna do oszacowania; podawane często liczba 6 mln ofiar została po wojnie „wzięta z kapelusza”).

Markusz: szkoda czasu i pieniędzy

„Eksterminacja planowa dotyczyła Żydów. Nie było obozów zagłady, przeznaczonych dla Polaków. Np. w Treblince istniały dwa obozy — Treblinka I i Treblinka II. Pierwszy to był obóz pracy, Polacy mogli z niego wyjść po odsiedzeniu kary lub wpłaceniu łapówki.

Nawet na stronie muzeum w Treblince są relacje ludzi, którzy przeżyli ten obóz. To jest sytuacja, której nie mieli Żydzi w obozie Treblinka II, w którym ich po prostu mordowano, w większości zaraz po przybyciu. Ta sytuacja była inna. Obozów zagłady nie było dla Polaków. Teraz ja się muszę z tego faktu historycznego tłumaczyć. To jest dziwne”.

— wyjaśnia Markusz OKO.press.

„Nie było planu »zabić wszystkich Polaków«. Chodzi mi o to rozróżnienie. Polacy ginęli w obozach koncentracyjnych. Ale nie było planu, żeby wszystkich Polaków pozabijać. Wobec Żydów taki plan był”

— stwierdza dziennikarka.

Pod ostrzałem

Redaktorka portalu jewish.pl – pisząca m.in. o współudziale Polaków w Zagładzie – jest często celem agresji w internecie.

W lutym 2021 Markusz została przesłuchana na policji w Sokołowie Podlaskim. Ktoś złożył na nią doniesienie, że „obraża naród polski”. Zdanie, które spowodowało oskarżenie, napisała w artykule dla „Krytyki Politycznej”. Brzmiało: „Czy doczekamy dnia, w którym polska władza również przyzna, że niechęć do Żydów była wśród Polaków nagminna, a polski współudział w Zagładzie jest faktem historycznym?”.

W listopadzie 2021 opisywaliśmy, jak hejter wysyłający Markusz obelżywe wiadomości i groźby na Facebooku został skazany w procesie karnym. Prokuratorowi tłumaczył, że „poczuł się obrażony jako Polak”.

Jak sprawa encyklopedystów?

„Na pewno tam muszę pójść. Zobaczymy, może się dowiem czegoś więcej. Szkoda czasu i pieniędzy podatników na takie sprawy. To jest odbicie lustrzane sprawy encyklopedystów z PWN”

- komentuje Markusz.

Przypomnijmy: w sierpniu 1967 r.oku władze PRL rozpoczęły nagonkę na redakcję Państwowego Wydawnictwa Naukowego, wydającego wówczas Wielką Encyklopedię Powszechną. Powodem było m.in. hasło o hitlerowskich obozach zagłady.

„Władze i propaganda oskarżały redaktorów o umyślne działania dywersyjne: umniejszanie martyrologii narodu polskiego, działanie na rzecz interesów Niemiec, zawyżanie liczby ofiar pochodzenia żydowskiego oraz eksponowanie żydowskiej historii i tradycji” — czytamy na portalu wirtualnysztetl.pl. Z PWN zwolniono ok. 40 osób, w większości żydowskiego pochodzenia, oraz redaktora naczelnego Adama Bromberga.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze