4 stycznia 2021 Szymon Hołownia w TOK FM przypomniał stanowisko ruchu Polska 2050 w sprawie aborcji: „My stoimy cały czas na stanowisku, że jedyną opcją w tej chwili jest referendum. Powinniśmy wszyscy usiąść i zastanowić się, co zrobić, żeby przygotować proces pisania pytań”. W ostatnich tygodniach o referendum wspominali także Grzegorz Schetyna i Jarosław Gowin.
Przeciwko referendum konsekwentnie opowiadają się aktywistki walczące o prawo do aborcji m.in. Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny i Aborcyjny Dream Team. Krystyna Kacpura, dyrektorka Federy, pisze w „GazecieWyborczej”: „Prawa człowieka nie podlegają ocenom w referendach”. ADT przypomina: „Dostępność żadnej interwencji medycznej nie może być głosowana przez społeczeństwo!”. To prawda.
Jest jednak jeszcze inna kwestia, która sprawia, że referendum nie powinno się odbyć: jakie zadać pytanie?
Tekst publikujemy w naszym cyklu „Widzę to tak” – od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik
Czy jesteś za życiem?
W lutym 2017 roku Ipsos na zlecenie Ordo Iuris zrobił sondaż, w którym zadał następujące pytanie: „Czy popiera Pan(i) pełną ochronę życia ludzkiego od momentu poczęcia?” 60 proc. odpowiedziało – tak. „Wiadomości” TVP (za Ordo Iuris) ogłosiły triumfalnie: 60 proc. Polek i Polaków jest przeciw aborcji.
W tym samym czasie w badaniach innych pracowni, a nawet w innym badaniu tego samego Ipsosa, wyniki były diametralnie różne. Dlaczego? To jasne, bo czy na pytanie o ochronę życia można odpowiedzieć inaczej? Czy można odpowiedzieć, że nie jest się za ochroną życia? Co za takim pytaniem stoi będą wiedzieć jedynie znawcy tematu (aborcji oraz sondaży). Przeciętny respondent i respondentka, nie zainteresowana przesadnie tematem aborcji, może nie złapać ukrytego sensu.
Pytanie jest więc nie tylko manipulacją, ale jest także nieprecyzyjne. Można je rozumieć m.in. jako poparcie dla pełnej ochrony medycznej dla kobiety w ciąży. Jesteś za? No jasne.
To oczywiście skrajny przykład. Zobaczmy inne.
Bez ograniczeń
W latach 90. pracownia CBOS zadawała kilka różnych rodzajów pytań o aborcję. Jednym z nich było „Czy aborcja powinna być dozwolona bez ograniczeń/z ograniczeniami, czy zakazana bez wyjątków/z wyjątkami?”. Głównym problemem tego pytania jest oczywiście znowu brak precyzji (jakimi ograniczeniami, jakimi wyjątkami?).
Ale nie tylko – pojawia się w nim określenie „bez ograniczeń”, które – możne to założyć – nie będzie chętnie wybierane przez respondentów. Dlaczego?
Na brak ograniczeń i przepisów respondent reaguje źle, szczególnie w tak ważnej sprawie jak przerywanie ciąży. A co, jeżeli ich brak oznacza aborcję do 9. miesiąca ciąży?
Nawet dziś w większości liberalnych demokracji tak późno przerwać ciążę można tylko w ściśle określonych warunkach (np. zagrożenie życia). Mało kto, także wspierający prawo do aborcji do 12. tygodnia ciąży (to już jakieś ograniczenie), zaznaczyłby taką odpowiedź.
Większość wybierze zatem „dozwolona z ograniczeniami”, a to z kolei może oznacza także dzisiejszy tzw. „kompromis”. Na poniższym wykresie widać jak na przestrzeni lat kształtowały się odpowiedzi na to pytanie:
Kobieta, czy matka?
W latach 1992-2016 CBOS zadawał także inne pytanie: „Czy przerywanie ciąży powinno być dopuszczalne przez prawo, gdy:…”. Wśród odpowiedzi znalazły się.: gdy zagrożone jest życie matki; zagrożone jest zdrowie matki; ciąża jest wynikiem gwałtu; wiadomo, że dziecko urodzi się upośledzone; kobieta jest w trudnej sytuacji materialnej; kobieta jest w trudnej sytuacji osobistej, kobieta po prostu nie chce mieć dziecka.
W pierwszej kolejności warto zwrócić uwagę na zmianę z „matki” na „kobietę”. Gdy chodziło o zagrożenie zdrowia, użyto słowa „matka”. Gdy o trudną sytuację lub niechęć do posiadania dziecka, użyto nagle słowa „kobieta”, wobec którego respondent ma z pewnością mniej empatii niż wobec „matki”.
Po drugie, stereotypowo aborcja jest złem, niekiedy koniecznym. Nawet jeżeli ktoś się na nią decyduje, decyzja powinna być trudna, a sam proces – bolesny. Powinny być ku temu jakieś poważne powody. Takich powodów wymagają nawet osoby, które popierają szersze prawo do aborcji niż tylko w przypadku np. uszkodzenia płodu. Wówczas wybierają odpowiedź „kobieta jest w trudnej sytuacji osobistej”, mimo, że często sprowadza się ona do ostatniej odpowiedzi – gdy kobieta po prostu nie chce mieć w danym momencie dziecka.
Pamiętamy, jak wielka krytyka spadła na wokalistkę Natalię Przybysz, gdy ta wyjawiła, że przerwała ciążę. Dla krytyków najgorsza nie była wcale aborcja, ale fakt, że Przybysz po prostu nie chciała mieć kolejnego dziecka: „Ja naprawdę nie chciałam tego dziecka. Nie widziałam się znów w pieleszach domowych, w pieluchach” – mówiła. Wspomniała także, że musiałaby szukać większego mieszkania, co szczególnie nie spodobało się opinii publicznej.
Tolerancja dla aborcji jest, ale pod warunkiem, że kobieta ma jakiś powód – lepszy niż „nie chcę mieć teraz dziecka”. W opowieści Anny pracującej w klinice aborcyjnej w Wiedniu, pojawia się rozmowa pary, która przyjechała przerwać ciążę i czekała na swoja kolej: „Mężczyzna zaczął się gorączkować, że te feministki i czarne marsze robią kobietom wodę z mózgu. Teraz tylko nogi będą rozkładać. Partnerka próbowała go uspokoić. Mówi: Stefan, ale my też tu przecież jesteśmy. Obruszył się: Ale my to inna sytuacja. Jesteśmy małżeństwem i jesteśmy dorośli”.
Prawo do aborcji
Od 1997 roku CBOS zaczął zadawać pytanie „W jakim stopniu zgadza się Pan(i) lub nie zgadza ze stwierdzeniem, że kobieta – jeśli tak zdecyduje – powinna mieć prawo do aborcji w pierwszych tygodniach ciąży?”
Wydaje się, że to pytanie jest w miarę neutralne – nie zawiera żadnych słów zachęcających lub zniechęcających do aborcji. Chociaż zapewne strona konserwatywna jako zachęcające do zabiegu zinterpretuje określenie „prawo do aborcji”.
Od razu też widać zresztą różnicę w rozkładzie głosów:
Na tych przykładach widać, jak zadane pytanie zmienia odpowiedzi. Gdy spojrzymy na rok 1997 w pytaniu pierwszym (pierwszy wykres) i pytaniu ostatnim (wykres powyżej) zobaczymy, jak wielkie są różnice. A to było przecież to samo badanie, z dwoma różnymi pytaniami!
W pierwszym pytaniu („Czy aborcja powinna być dozwolona bez ograniczeń/z ograniczeniami, czy zakazana bez wyjątków/z wyjątkami?”) badani jedynie w 14 proc. opowiedzieli się za aborcją „bez ograniczeń”. W polskich warunkach oznaczałoby to aborcję do 12 tyg. ciąży bez podania powodu.
W drugim pytaniu („W jakim stopniu zgadza się Pan(i) lub nie zgadza ze stwierdzeniem, że kobieta – jeśli tak zdecyduje – powinna mieć prawo do aborcji w pierwszych tygodniach ciąży?„) za prawem do aborcji opowiedziało się aż 65 proc. badanych! Tych samych badanych, bo to wciąż to samo badanie (komunikat CBOS z lipca 1997 roku).
Wykresy pokazują też, jak zmieniała się w czasie – i pod wpływem ideologii – zgoda na aborcję w III RP. Pisaliśmy o tym w tekście:
Co ciekawe, Ipsos na zlecenie OKO.press zadał prawie takie samo pytanie („Czy Pana/Pani zdaniem kobieta powinna mieć prawo do przerwania ciąży do 12. tygodnia jej trwania?” ) już dwa razy – w lutym 2019 roku i w listopadzie 2020. W najnowszym badaniu poparcie dla aborcji było spektakularne – aż 66 proc. Pojawiły się jednak głosy, że pytanie jest mylące, bo nie zostało dookreślone, czy chodzi o aborcję bez podania powodów. Być może również ze względu na przesuniętą daleko w prawo debatę publiczną o aborcji, Polacy różnie interpretują samo pojęcie prawa do przerwania ciąży. Pewien odsetek badanych może traktować ustawę z 1993 roku – zakazującą aborcji – jako prawo, które dopuszcza przerywanie ciąży i pozostawia wybór kobiecie.
Jest to jednak to samo pytanie, które zadawał przez lata CBOS. A nawet prawie ten sam wynik co w 1997 roku (65 proc.). Wyniki sondażu Ipsos opisaliśmy tutaj:
To samo badanie, inna odpowiedź
Dwa razy w badaniach Ipsos dla OKO.press zrobiliśmy tak samo jak CBOS – zadaliśmy dwa różne pytania o aborcję. I wyniki były całkowicie różne! W listopadzie 2020 roku obok pytania opisanego wyżej zadaliśmy jeszcze jedno:
„W dyskusji nad prawem dopuszczającym aborcję pada 5 opinii. Do której jest Panu/Pani najbliżej?”. Należało wybrać jedną z poniższych odpowiedzi:
- Należy całkowicie zakazać przerywania ciąży
- Należy zakazać z wyjątkiem przypadków, gdyby dziecko miało urodzić się martwe lub umrzeć po urodzeniu
- Należy zakazać z wyjątkiem przypadków, gdy płód jest ciężko upośledzony albo nieuleczalnie chory
- Przerywanie ciąży powinno być dopuszczane, gdy kobieta znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji
- Przerwanie ciąży powinno być dopuszczane, gdy kobieta podejmie taką decyzję”.
Ostatnią odpowiedź wybrało jednak dużo mniej respondentów niż „tak” w pierwszym pytaniu – tylko 34 proc.
Tak samo było w kwietniu 2018 roku. Zadaliśmy dwa pytania.
Pierwsze: „Prawo dopuszcza przerywanie ciąży w trzech przypadkach: zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety, ciężkiego upośledzenia lub choroby płodu, pochodzenia ciąży z gwałtu. Czy ustawę należałoby:
- zaostrzyć, zakazując aborcji całkowicie
- złagodzić, dopuszczając przerywanie ciąży ze względu na trudną sytuacje kobiet
- pozostawić bez zmian”
Drugie: „Proszę sobie wyobrazić, że Pana/Pani bliska znajoma chce przerwać ciążę z powodu trudnej sytuacji osobistej. Czy uważa Pan\i, że:
- prawo powinno jej tego zakazać
- prawo nie powinno jej tego zakazywać”.
W pierwszym pytaniu – tradycyjnie – zwyciężyli zwolennicy tzw. „kompromisu” – za pozostawieniem ustawy bez zmian opowiedziało się 44 proc. badanych. W drugim aż 55 proc. uznało, że prawo nie powinno zakazywać przerwania ciąży w przypadku trudnej sytuacji materialnej. Chodziło bowiem nie o abstrakcyjną sytuację prawną, ale o konkretne rozwiązanie dotyczące bliskiej osoby. Ona na pewno miałaby swój powód.
Kto układa pytania?
Sejm oczywiście. Według ustawy z marca 2003 roku o referendum ogólnokrajowym to Sejm „w uchwale o zarządzeniu referendum ustala treść pytań lub wariantów rozwiązania w sprawie poddanej pod referendum”. Dopóki więc Sejm zdominowany jest przez prawicę, która nie chce liberalizacji ustawy, nie doczekamy się uczciwego pytania w referendum. Prawdopodobnie zresztą dla obydwu stron sporu – zarówno dla pro-choice, jak i dla anty-choice – żadne pytanie nie będzie zadowalające.
Jednocześnie wynik referendum zablokuje na lata możliwość zmiany. Na każdą próbę zmiany prawa usłyszymy: „społeczeństwo się wypowiedziało, trzeba to uszanować”. Dlatego pomysł referendum jest tak niebezpieczny, zwłaszcza, jeśli pytania będzie układała radykalnie konserwatywna większość.
Referendum nt. aborcji w obecnej sytuacji nie ma sensu. Spowodowałoby kolejną wojnę między postępową, prozachodnią i pro-demokratyczną częścią społeczeństwa, a parafiańszczyzną pod wodzą Kościoła katolickiego – klientelą PiS-u. A skoro referenda nie są w Polsce wiążące, to byłaby długa i ciężka wojna o przysłowiową pietruszkę.
P.S. Zwolennikom pro-birth (nie „pro-life”!) zwracam uwagę, że w krajach dopuszczających przerywanie ciąży we wczesnym okresie nikt nie zmusza katolickich kobiet do poddawania się temu zabiegowi wbrew własnemu światopoglądowi.
Nie podoba mi się argumentacja Pani Chrzczonowicz. Kto jeśli nie społeczeństwo ma decydować o prawach człowieka, i o tym jakie wartości powinny być przez nie chronione? Ten kto mógłby wyznaczać jedynie słuszną interpretację tych praw miałby niespotykaną władzę, która pozostałaby poza kontrolą społeczną. Karta praw podstawowych nie spadła z nieba, jak zresztą żadne prawo. Jest ona próbą odzwierciedlenia tych wartości, których ochrony chce większa część naszej społeczności ludzkiej. Nie można więc powiedzieć, że prawa człowieka nie podlegają osądowi większości jeśli to właśnie wolę większości mają odzwierciedlać. To co napisałem wyżej to oczywiście pewne uproszczenie. Z przyjemnością napisałbym dłuższą polemikę, ale obawiam się, że brakuje mi kwalifikacji, żeby ją tutaj opublikowano.
Typowy błąd: prawa podstawowe mają odzwierciedlać wolę wszystkich, a nie większości. Oto chodzi w demokracji konstytucyjnej: wszyscy godzą się na rządy słabej większości (czyli zazwyczaj największej mniejszości), ale pod warunkiem, że każda inna mniejszość uzyska zabezpieczenie swoich praw w formie konstytucji.
@Ignacy Nalecz
Ale autorka nie twierdzi, że to "nie społeczeństwo ma decydować o prawach człowieka". Chyba pominąłeś 95% artykułu. Cały artykuł podaje przykłady jak pytanie/sposób jego zadania zmienia układ odpowiedzi.
Na socjologii uczą o tym, że nawet w tak banalnym pytaniu "czy uważa Pan/Pani, że jazda samochodem jest lepsza od jazdy rowerem" więcej odpowiedzi będzie na tak, a jednocześnie gdy zamienimy kolejność w pytaniu "jazda rowerem jest lepsza od jazdy samochodem" znowu więcej odpowiedzi będzie na tak.
Rzecz sprowadza się do pytania. A w obecnej chwili nie ma cienia szans na sformułowanie go "z głową".
@ Robert Klarecki
Na początku artykułu Pani Chrzczonowicz przytacza bezkrytycznie argument, do którego się odniosłem. Oczywiście w dalszej części tekstu autorka rozwija już zupełnie inny argument jednak nie wycofuje się z tego pierwszego.
Odniosę się również do drugiego argumentu, któremu poświęcona jest reszta artykułu.
Jak wykazuje Autorka, powołując się na liczne przykłady, zadanie dobrego pytania w sprawie prawa aborcyjnego jest trudne. Być może nawet każde pytanie będzie w jakimś stopniu tendencyjne. Z pewnością nie da się wymyślić takiego które będzie odpowiadało wszystkim środowiskom. Jednak nie przekonuje mnie ostateczny wniosek. To, że nie istnieje idealne pytanie nie oznacza, że nie należy zadawać żadnego. Wierzę, że można znaleźć wystarczająco dobre. Zresztą jeśli nie zapytamy o to w referendum, kto ma zdaniem Pani Redaktor rozstrzygnąć tę kwestię? Sejm, który nie umie nawet zadać dobrych pytań w referendum? TK?
Zadawać pytania to sobie możesz ale nie Ty jesteś od rozstrzygania. To zostawmy indywidualnie kobietom.
Może referenda będą rozstrzygać co jest prawdą?
Jak sobie społeczeństwo chce rodzic, to niech sobie zrobi dziecko i je urodzi a nie kobietom będzie narzucać co maja zrobic z owych kobiet płodem. To jest tych kobiet sumienie, ich wartości i życie. To one wiedza najlepiej czy są gotowe na macierzyństwo czy nie. Społeczeństwo i jego 'wartości' nagle się ulatniają jak się pojawia nowy człowiek, więc wara od nie swoich komórek.
Jest Pan taki cyniczny, czy nie odróżnia Pan naprawdę zaśniadu, embrionu czy plodu od człowieka? Konsekwencją Pańskiego sposobu myślenia powinny być msze żałobne po każdej menstruacji i miliardach "uśmierconych"" plemników. Tak trudno zrozumieć, że obecne wzmożenie niby-religijne nad owulacją i życiem prenatalnym nie ma nic wspólnego z "miłością bliźniego", jedna z podstawowych wartości chrzescijanstwa?
Już sama ta ekipa smutnych panów w niemodnych garniturach, którzy wbili sobie do głów to referendum jest mocnym argumentem za tym, żeby go nie robić. Holownia + Gowin + Schetyna… Brrrrrr… Piekło kobiet A.D. 2021
Czy zgadzasz się na przekształcenie Rzeczypospolitej Polskiej w państwo wyznaniowe i narzucenie prawa kościelnego wszystkim Obywatelom?
Czy zgadzasz się na:
1. Bezwzględny zakaz rozwodów, niezależnie od przynależności do KrK
2. Ograniczenie praw kobiet do edukacji, pracy zawodowej i decydowania o własnym ciele, z bezwzględnym nakazem świadczenia "obowiązku małżeńskiego", na każde rządanie męża
3. Obowiązek zachowania wstrzemięźliwości seksualnej do czasu zawarcia sakramentalnego związku małżeńskiego
4. Bezwzględny zakaz sprzedaży jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych na terenie Rzeczypospolitej Polskiej
5. Niezależny od wyników wyborów politycznych udział hierarchów KrK we wszystkich instytucjach politycznych RP: Sejmie, Senacie, Rządzie, itd
6. Dostosowanie programów nauczania na wszystkich poziomach edukacji oraz metodologii i zakresu badań naukowych wszystkich polskich uczelni, instytutów i Polskiej Akademii Nauk do doktryny KrK. Czy wiesz na czym polegać będą zmiany?
Terminacja ciąży jest tylko jednym z "przeznaczonych do wycinki drzew w lesie". Kiedy to padnie, za nim pójdą następne. Koncentrowanie się wyłącznie na nim, odwraca uwagę od "lasu" i szerszych zamiarów "drwali".
Ja jestem człowiekiem i nie rozumiem jak można przeprowadzać referendum nad moim prawem do decydowania o sobie? Moja postawa nie nakazuje nikomu postępować według mojej koncepcji, ale nie życzę sobie, żeby ktoś narzucał mi swój światopogląd.
Tej prostej prawdy tzw. prawa strona nigdy nie pojmie. W cokolwiek ona wierzy, musi obowiązywać wszystkich. Strażnicy moralności, rwa kulszowa…
To prawą stronę też trzeba uczyć. Ja szanuję ich religijność i poglądy na świat, ale oni też muszą się nauczyć, że inni mają prawo do innego oglądu rzeczywistości.
Na tym polega problem, że oni są głusi na wszelkie logiczne argumenty. Nawet te wywodzące się z ich własnej religii. Wiedzą lepiej niż papież. A każdy z nich wie lepiej niż drugi, co jest dobre dla mnie i dla Pani… Wszystko, co przeczy ich twierdzeniom, uważają za napad na Kościół, ojczyznę i takie tam. Trudno rozmawiać z kimś, kto myśli dogmatami stworzonymi przez siebie samego.
Widzi Pani, jakoś trzeba ustalić, co to znaczy "decydowanie o sobie". Mimo, że wydaje się to dosyć intuicyjne, zapewniam Panią, że intuicje odnośnie tego pojęcia bywają bardzo różne i nierzadko sprzeczne. Nie da się więc chronić ich prawnie, dopóki jakoś nie ustalimy czym dokładnie jest decydowanie o sobie i komu się ono należy. U mnie też referendum nie budzi ciepłych uczuć, ale po prostu nie przychodzi mi do głowy inna metoda doprecyzowania intuicji.
Proponuję jeszcze takie 2 pytania:
1. Czy jesteś za tym, żeby o sprawach dotyczących twojego ciała decydowało referendum?
2. Czy jesteś za tym, aby cały majątek pana Hołowni został przekazany najbiedniejszym?
Panie Doliński, Ka-Ka i jego trzoda nie są klientelą PiS-u. Jest odwrotnie. A co do przerywania ciąży to najwyraźniej trzeba wziąć sprawę we własne ręce. Jest coś takiego jak bezpieczny seks, są tabletki "dzień-po", no i w ostateczności kliniki np. na Słowacji. Walka z kato-pisem to kopanie się z koniem.
Trzeba się kopać z koniem ponieważ grozi na przeistoczenie w Salwador i kobiety będą więzione za samoistne poronienia.
Oczywiście! Co prawda na razie kobiety nie są za własną aborcję karane, ale przy takim rozpanoszeniu Odoru Rusi (Ordo Iuris) nie wiadomo, jak długo jeszcze.
PIS rok (dwa?) temu ograniczył dostęp do tabletki "dzień po". Gotują polskie społeczeństwo od zimnej wody. Już się pojawiły (zaraz po wyroku pseudo-TK) propozycje ograniczenia dostępu do antykoncepcji (od np. Godek i s-ka).
A to, że można pojechać do Słowacji, Czech, Niemiec itd. to o czym świadczy? To tylko dzieli Polskę na tych, których stać i tych, którzy mają w różny sposób cierpieć, bo ich nie stać. Należałoby raczej aspirować do wsparcia osób w trudnej sytuacji. Czy przypadkiem PIS tego nie deklaruje?
Dla autorki prodstawowym problemem o ktorym pisze na samym koncu jest to ze to sejm decyduje jakie beda pytania w referendum. Dla niej obecny sklad sejmu nie zatwierdzi pytan takich aby daly odpowiedni wynik tzn wiekszosc bioracych udzial opowie sie za antykoncepcja na zyczenie ( w tej formie jaka chca to miec wspolczesne feministki aborcja na zyczenie jest jeszcze jedna metoda antykoncepcji. Pimijam aborcje dopuszczana z innych przyczyn regulowanych w ustawach).
Rozumiem, że wystarczy zmienić ustawy i dla przykładu dopuścić ustawowo aborcję do 12 tygodnia ze względów socjalnych, abyś przestał nazywać aborcję antykoncepcją na życzenie? Wierzysz w cudowne działania ustawodawców. Tak samo jak wierzysz, że Polki zaprzestały aborcji w momencie wprowadzenia zakazu w 1993 roku.
Skoro tak chętnie mężczyźni chcą decydować o kobietach, i koniecznie muszą wyrazić swoje zdanie co myślą o tym trudnym orzechu do zgryzienia (na ile damy im wolności, popuścimy smycz trochę czy może miej). Chcecie kompromisu i tylko „wyjątkowych” sytuacji które wam pasują? Spoko, zgadzam się. Pod warunkiem, że wszyscy mężczyźni, od momentu dojrzewania będą poddawani obowiązkowej wazektomii. Jak już dojrzeją i będą w stanie DECYDOWAĆ O SOBIE, świadomie to mogą złożyć wniosek o odwrócenie zabiegu.
Problem z głowy. Wtedy wyjątki z kompromisu pasują w tej sytuacji, jako ze nie będzie potrzeby usuwania ciąż niechcianych.
Ojej, boli panów taki pomysł? Nie wolno zmuszać kogokolwiek (czyt. mężczyzn) do zabiegów wbrew sobie?
WIĘC WARA OD NASZYCH MACIC