Trzy dekady budowania ochrony mogą runąć przez jedną decyzję. W USA pod wpływem RFK Jr. zespół ds. szczepień porzucił standard podawania pierwszej dawki przeciw WZW B w pierwszej dobie życia. I otworzył przestrzeń dla ryzyka, o którym myślano, że już odeszło.
Noworodki od zawsze były najbardziej bezbronne wobec wirusa zapalenia wątroby typu B (HBV) – zakażenia, które potrafi naznaczyć całe życie i jeszcze do niedawna dotykało dzieci na całym świecie z dramatyczną regularnością.
Dziś ten los jest w ogromnej mierze możliwy do uniknięcia. Dawka szczepionki podana w pierwszych 24 godzinach po porodzie, rekomendowana nieprzerwanie od 1991 r., chroni przed zakażeniem od matki nawet w 90 procentach przypadków. A jeśli niemowlę otrzyma pełny cykl trzech dawek, 98 procent z nich zyskuje odporność na wirusa, którego nie da się wyleczyć, a ochrona ta utrzymuje się co najmniej 30 lat.
Dzięki temu uniwersalne szczepienie noworodków stało się jednym z najbardziej skutecznych narzędzi w historii zdrowia publicznego, zasadniczo zmniejszając liczbę zakażeń w pierwszych miesiącach życia.
Ten fundament został teraz podważony. Zespół doradczy ds. szczepień, którego skład zmienił sekretarz zdrowia USA Robert F. Kennedy Jr., przegłosował na początku grudnia 2025 r. odejście od uniwersalnej rekomendacji dla noworodków. Zamiast jednoznacznego zalecenia podania pierwszej dawki w ciągu 24 godzin od urodzenia pojawiła się formuła „indywidualnej decyzji”, uzależniająca szczepienie od statusu matki lub preferencji rodziców.
Oznacza to, że dzieci matek z ujemnym wynikiem testu na HBV mogą w ogóle nie dostać szczepionki przy porodzie.
Ta decyzja zaskoczyła nie tylko środowiska lekarskie, ale też naukowców, którzy od lat podkreślają, że testy wykonywane u kobiet w ciąży nie dają pełnej gwarancji bezpieczeństwa. Matka może zakazić się HBV między badaniem a porodem. Wynik może być fałszywie ujemny. A w wielu szpitalach wciąż zdarzają się sytuacje, w których status kobiety jest po prostu nieznany.
To właśnie dlatego amerykańskie towarzystwa pediatryczne od lat powtarzają: zasady muszą być proste, równe i obowiązujące dla każdego noworodka. Każda luka w takim systemie to szansa dla wirusa.
Wirusowe zapalenie wątroby typu B (WZW typu B) jest jednym z najpoważniejszych zagrożeń zdrowia publicznego na świecie. Według danych WHO
ok. 254 mln ludzi żyje z przewlekłym zakażeniem, a liczba nowych infekcji sięga ponad 1,2 mln rocznie.
Jeszcze bardziej alarmujący jest fakt, że corocznie ponad milion osób umiera na choroby związane z HBV, w tym na raka i marskość wątroby. WZW typu B zbiera większe żniwo niż malaria i bywa porównywane do HIV nie z powodu drogi zakażenia, ale z powodu skali konsekwencji zdrowotnych.
Największym dramatem jest jednak to, jak bardzo bezbronne wobec HBV są noworodki.
Układ odpornościowy dziecka dopiero zaczyna się organizować, a wirus HBV potrafi natychmiast wniknąć do hepatocytów, gdzie pozostaje w formie stabilnego cccDNA (ang. covalently closed circular DNA). Jeśli do zakażenia dojdzie w pierwszych miesiącach życia, prawdopodobieństwo przewlekłego zakażenia wynosi nawet 90 procent. Dla porównania, u dorosłych to jedynie kilka procent.
Ta przepaść tłumaczy, dlaczego WHO i amerykańskie CDC zgodnie rekomendują immunizację w pierwszej dobie życia. Szczepionka pełni rolę strażnika, który chroni przed zakażeniem jeszcze zanim wirus zdąży osadzić się w komórkach wątroby. W krajach, które stosują dawkę „o statusie natychmiastowym”, przypadki przewlekłego WZW B u dzieci niemal zniknęły. W krajach, które jej nie wprowadziły, HBV wciąż pozostaje jednym z głównych zabójców najmłodszych.
Robert F. Kennedy Jr. od lat tworzy narracje podważające bezpieczeństwo i sens szczepień. Jego działalność publiczna wielokrotnie była analizowana przez fact-checkerów i epidemiologów, którzy wykazywali, że promowane przez niego tezy stoją w sprzeczności z dorobkiem współczesnej immunologii — robiliśmy to również w OKO.press. Jego krytyka szczepionki przeciw WZW typu B nie jest więc zaskoczeniem — pojawiała się już wcześniej, w czasach gdy temat ten nie miał znaczenia politycznego.
W nowej kadencji RFK Jr. postanowił przeorganizować Amerykański Komitet Doradczy ds. Szczepień Ochronnych (ACIP), dopuszczając do niego osoby, które nie miały doświadczenia w zdrowiu publicznym ani immunologii. Podczas posiedzeń pojawiały się argumenty poboczne, niepoparte badaniami lub oparte na intuicjach, a nie nauce.
Sam Kennedy argumentował, że decyzja ma „przywracać prawa rodziców” oraz że „ryzyko zakażenia w pierwszych dobach życia jest minimalne”. Zmiana rekomendacji ma więc charakter ideologiczny, a nie epidemiologiczny.
To przesunięcie ciężaru decyzji z nauki na emocje, a z dowodów na polityczną narrację.
W Polsce szczepienie przeciw WZW typu B jest częścią obowiązkowego Programu Szczepień Ochronnych od końca lat 90., a pierwsza dawka jest podawana rutynowo już w oddziale noworodkowym, zwykle w ciągu kilku godzin po porodzie. To decyzja, która radykalnie zmieniła obraz tej choroby w naszym kraju.
W latach 80. i na początku 90. Polska należała do państw o jednym z najwyższych wskaźników zachorowań na ostre WZW typu B w Europie. W niektórych regionach liczba nowych przypadków sięgała ponad 40 na 100 tys. mieszkańców rocznie. Po wprowadzeniu powszechnych szczepień liczba ta spadła wielokrotnie — dziś rejestruje się zaledwie pojedyncze zachorowania u dzieci, a większość nowych przypadków dotyczy dorosłych w wieku 30-50 lat, którzy urodzili się przed erą szczepień i nie zostali objęci programami narodowymi.
Kluczowy jest fakt, że szczepienie noworodków pozostaje w Polsce nie tylko zaleceniem, lecz obowiązkiem prawnym z bardzo wysokim poziomem realizacji. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wyszczepialność przeciw WZW B u niemowląt w ostatnich latach utrzymuje się na poziomie 90-95 procent, co jest jednym z najlepszych wyników w Europie i skutecznie ogranicza krążenie wirusa w populacji. Równolegle prowadzone są badania przesiewowe kobiet w ciąży, co dodatkowo zmniejsza ryzyko zakażeń wertykalnych, choć nie zastępuje to szczepienia w pierwszej dobie życia.
W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych nie ma obecnie w Polsce żadnych sygnałów, że Ministerstwo Zdrowia, Główny Inspektor Sanitarny czy Zespół ds. Szczepień Ochronnych planowałyby modyfikacje tego schematu. Konsensus ekspercki jest stabilny: dawka „0” podawana przy porodzie jest fundamentem strategii eliminacji WZW B i nie ma alternatywy, która zapewniałaby tak wysoki poziom ochrony.
Nie oznacza to jednak, że polski system jest odporny na zmiany zachodzące za granicą. Ostrzeżeniem są chociażby doświadczenia z pandemii COVID-19 czy wcześniejsze debaty wokół szczepień MMR: fale dezinformacji z USA bardzo szybko trafiały do polskiego internetu, wpływały na opinie rodziców, a następnie na poziom wyszczepialności.
Już dziś w mediach społecznościowych widać, że narracje RFK Jr. dotyczące „nadmiernej liczby szczepień” czy „przenoszenia odpowiedzialności na rodziców” są w Polsce cytowane i rozpowszechniane, często przez grupy o dużych zasięgach.
WZW typu B to jedna z nielicznych chorób wirusowych, w której skuteczność działań profilaktycznych można zmierzyć niemal natychmiast — tam, gdzie szczepi się konsekwentnie, zachorowania znikają. To dlatego w krajach o wysokim poziomie wyszczepialności wirus praktycznie nie krąży już wśród dzieci.
WHO podkreśla, że preparat stosowany w profilaktyce działa nie tylko na poziomie indywidualnym, ale realnie przerywa łańcuch transmisji. W praktyce oznacza to, że im więcej noworodków otrzyma szczepionkę w odpowiednim czasie, tym rzadziej wirus ma szansę trafić do osoby podatnej, a cały system ochrony zdrowia jest mniej obciążony przypadkami przewlekłego zapalenia wątroby.
W Polsce znaczącą rolę odgrywa również nadzór nad zakażeniami u kobiet w ciąży. Badanie HBs jest obowiązkowe i wykonywane w ramach opieki okołoporodowej, co pozwala wykryć zakażenie i zaplanować dalsze postępowanie, w tym podanie dziecku immunoglobuliny w sytuacjach zwiększonego ryzyka.
Trzeba jednak pamiętać, że nawet taki system nie eliminuje zagrożenia całkowicie. Test odzwierciedla jedynie stan zdrowia matki w konkretnym momencie, dlatego zakażenie późniejsze — choć rzadkie — jest możliwe. Dodatkowo nie wszystkie ciężarne kobiety trafiają do opieki ginekologicznej na wczesnym etapie, co oznacza, że u części z nich badanie może być wykonane zbyt późno lub nie zostać wykonane w ogóle. Z tego powodu pierwsza dawka szczepienia pozostaje w Polsce środkiem podstawowym, a nie „dodatkiem”.
Jeżeli jednak do zakażenia dojdzie, dalsze postępowanie opiera się przede wszystkim na terapii przeciwwirusowej. Leki stosowane obecnie w Polsce — o udowodnionej skuteczności w hamowaniu replikacji HBV — pozwalają zmniejszyć obciążenie wirusowe i chronią przed najgroźniejszymi powikłaniami, takimi jak marskość czy rak wątroby.
Leczenie to wymaga stałej kontroli hepatologicznej, a jego skuteczność zależy od regularnego monitorowania parametrów wątroby i ścisłej współpracy pacjenta z lekarzem. Terapia bywa wieloletnia, bo wirus ma zdolność utrzymywania się w komórkach wątroby nawet wtedy, gdy w surowicy jest niewykrywalny.
Tym bardziej warto podkreślić, że profilaktyka — w przeciwieństwie do leczenia — działa natychmiast, trwa długo i nie wiąże się z ryzykiem powikłań chorobowych. Szczepienie w pierwszej dobie życia zamyka drogę zakażeniu w momencie, kiedy jest ono najbardziej prawdopodobne i najbardziej niebezpieczne. To właśnie dlatego globalne organizacje zdrowotne konsekwentnie podkreślają, że żaden test ani żaden lek nie są w stanie zastąpić tej pojedynczej, kluczowej interwencji.
Opóźnienie szczepienia przeciw WZW typu B zwiększa ryzyko przewlekłego zakażenia wirusowym zapaleniem wątroby u dzieci
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
W epidemiach najgroźniejsze są pozornie niewielkie zmiany. Systemy ochrony zdrowia funkcjonują dzięki stabilnym regułom — gdy zaczyna się przy nich majstrować, wirusy szybko znajdują drogę powrotną. Model „indywidualnej decyzji”, który RFK Jr. wprowadza w USA, nie wywoła epidemii jutro, ale osłabi fundament ochrony, który budowano przez trzy dekady.
HBV działa podskórnie. Dziś rodzi się dziecko, które nie zostanie zaszczepione. Za kilkanaście lat ten sam pacjent może trafić do szpitala z nowotworem wątroby. To choroba, której skutki rozciągają się w czasie — a systemy ochrony zdrowia odczuwają jej konsekwencje dopiero wtedy, gdy jest już za późno na interwencję.
Dlatego decyzja RFK Jr. jest tak niebezpieczna. Nie wywoła natychmiastowej fali zakażeń, ale natychmiastowo podważa zaufanie do jednego z najbardziej skutecznych narzędzi, jakie stworzyła współczesna medycyna. A w świecie chorób zakaźnych jest ono jak zostawienie uchylonych drzwi — nie widać, kiedy wirus przez nie przejdzie, dopóki nie znajdzie się już po drugiej stronie.
Biolog, dziennikarz popularnonaukowy, redaktor naukowy Międzynarodowego Centrum Badań Oka (ICTER). Autor blisko 10 000 tekstów popularnonaukowych w portalu Interia, ponad 50 publikacji w papierowych wydaniach magazynów „Focus", „Wiedza i Życie" i „Świat Wiedzy". Obecnie publikuje teksty na Focus.pl.
Biolog, dziennikarz popularnonaukowy, redaktor naukowy Międzynarodowego Centrum Badań Oka (ICTER). Autor blisko 10 000 tekstów popularnonaukowych w portalu Interia, ponad 50 publikacji w papierowych wydaniach magazynów „Focus", „Wiedza i Życie" i „Świat Wiedzy". Obecnie publikuje teksty na Focus.pl.
Komentarze