0:000:00

0:00

Ile? Zależy od szpitala. Niektóre biorą 10 zł, inne 30 zł, a jeszcze inne 50 zł. Część nie pobiera opłat wcale.

Karta Praw Dziecka Pacjenta i Europejska Karta Praw Dziecka gwarantuje prawo do obecności rodziców w szpitalu. Zgodnie z przepisami szpital może jednak nałożyć na rodziców (lub opiekunów) opłatę za poniesione koszty ich przebywania w szpitalu (zużycie wody, prądu, sprzątanie itp.) Regulacje są nieprecyzyjne, więc wycena zależy od szpitala.

Planowana przez rząd nowelizacja miała tę sytuację zażegnać, ale w projekcie pojawia się zapis o tym, że szpitale mogą jednak naliczać opłaty.

„Projekt nowelizacji to pusty gest. To nie jest systemowe rozwiązanie, którego tak bardzo dziś brakuje. Szpitale dalej będą same wyliczać opłaty i wciąż będą pozostawione same sobie. A ochrona zdrowia dalej będzie niedofinansowana” – mówi Daria Gosek-Popiołek z Lewicy Razem.

W petycji „Bądź przy mnie” Lewica Razem domaga się całkowitego zniesienia opłat za opiekę nad dziećmi w szpitalu.

Rodzic wliczony w pracę szpitala

„Opłaty?” – Agata, mama Franka i Matyldy, nie ukrywa zdziwienia. Z jej doświadczenia wynika, że rodzic jest w szpitalu niezbędny, a nawet wliczony w pracę szpitala — jak kolejny pracownik oddelegowany do opieki nad małym pacjentem. Nie przyszło jej do głowy, że za noce na karimacie miałaby jeszcze płacić.

„Dostajemy leki z instrukcją, kiedy i jak podawać. To, że to my będziemy zajmować się dziećmi, jest traktowane jak coś oczywistego. I trudno, żeby było inaczej, rodzice są przy dziecku niezbędni, więc pomysł, żeby żądać zapłaty, wydaje mi się absurdalny”.

Dlaczego? Bo rodzice wypełniają braki kadrowe wśród pielęgniarek, które nie byłby w stanie zaopiekować się małymi pacjentami.

„Karmienie niemowlaka to 10-20 minut co 2 godziny, do tego zmiana pieluch, a czasem też całej pościeli i ubrań” – wyjaśnia Agata. „Nawet karmienie starszych dzieci też nie jest łatwym zadaniem, a co dopiero, gdyby miała to robić obca osoba”.

„Małego dziecka nie można też zostawić choćby na chwilę. Nie mówię nawet o tym, że nieupilnowane coś sobie zrobi albo że bez rodzica będzie się bało. Moja córka była podłączona do aparatury, którą trzeba było stale monitorować. To rodzic jest tym czujnikiem, który ma zaalarmować, kiedy dzieje się coś niepokojącego”.

Między pomocnikiem a intruzem

Szpital, w którym Agata opiekowała się córką, miał do rodziców ambiwalentny stosunek. „Z jednej strony byliśmy tam niezbędni, a z drugiej — czuliśmy się często jak nieproszeni goście. Nie mogliśmy mieć łóżek, tylko karimaty. Spaliśmy pod łóżeczkami dzieci, a o 5 rano przychodziła pielęgniarka i dość ostentacyjnie nas z tej podłogi wywalała”.

Przebywanie z dziećmi w pokojach obwarowane było szeregiem zakazów – nie można było tam jeść ani pić.

Przeczytaj także:

„A gdzie miałam jeść, skoro nie mogę zostawić dziecka nawet na chwilę? Żeby pójść do toalety czy po herbatę, musieliśmy umawiać się z innymi rodzicami, żeby pilnować sobie nawzajem dzieci. Pielęgniarki też chyba zdawały sobie sprawę z absurdu tej sytuacji, więc przymykały oko na jedzenie w pokoju”.

„Czasem traktowano nas jak intruzów, a widzieliśmy, że bez nas personel nie dałby rady z ilością zadań, nie upilnowałby tylu dzieci. Cała pielęgnacja i odpowiedzialność za dziecko w szpitalu spoczywała więc na nas”.

Rodzic też pracuje

„Uważam, że rodzice nie powinni ponosić za pobyt w szpitalu opłat” – mówi Elżbieta Staśkiewicz, pielęgniarka z Łodzi, która pracuje na oddziale chirurgii plastycznej. „Przecież wykonują gigantyczną pracę. Są nam i dziecku bardzo potrzebni”.

Dlaczego obecność rodzica przy dziecku jest nieoceniona?

  • Zapewnia dziecku komfort psychiczny i poczucie bezpieczeństwa;
  • odciąża pielęgniarki, których w szpitalach jest zwykle za mało;
  • pozwala rodzicom nauczyć się opieki nad dzieckiem np. po operacji.

„Dziecko po operacji wymaga szczególnej opieki, spędza w szpitalu zwykle 2-3 doby, a my musimy w tym czasie nauczyć rodziców jak się nim właściwie zajmować – jak karmić, na co zwracać uwagę” – mówi Staśkiewicz.

Potwierdza to inna pielęgniarka, A. (woli zachować anonimowość, ze względu na trudną sytuację w miejscu pracy), która pracuje na oddziale intensywnej terapii noworodków. „Dla nas czas dziecka z rodzicem jest szczególne ważny i właściwie niezbędny. Pacjentem w neonatologii jest nie tylko noworodek, ale też rodzic. Nie da się ich rozdzielić, muszą przez wszystko przechodzić razem”.

„Kiedy dziecko rodzi się chore, rodzice wymagają każdego rodzaju wsparcia. To ludzie, którym świat właśnie zawalił się na głowę. Musimy mieć nerwy ze stali i poświęcić im dużo uwagi, wesprzeć, przytulić, a przede wszystkim — nauczyć pielęgnować dziecko, żeby nie bali się, że zrobią mu krzywdę”.

„W końcu w naszej pracy nie chodzi tylko o to, żeby ratować życie, ale żeby było ono dobrej jakości, a dzieci miały jak najmniej powikłań, z którymi będą się potem borykać w dorosłym życiu".

„Też uważam, że rodzice nie powinni płacić. Wykonują tu kawał dobrej roboty, a chore dziecko nie ma bez nich szans wyzdrowieć”.

Opłaty według uznania

W całej Polsce szpitale pobierają różne opłaty, kierując się różnymi kryteriami. Zwykle między 10 - 30 zł. Niektóre nie pobierają ich wcale.

Szpital Dziecięcy im. prof. Bogdanowicza przy ul. Niekłańskiej w Warszawie pobiera od rodziców opłaty tylko, jeśli zdecydują się na szpitalne posiłki.

W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach rodzice niekorzystający z łóżek nie płacą nic. Za korzystanie z łóżka płaci się już od 13 do 30 zł w zależności od wielkości i standardu pokoju.

W szpitalu, w którym pracuje A., rodzice nie mogą nocować na oddziale, ale korzystają ze specjalnego przyszpitalnego hotelu. Za noc w wieloosobowym pokoju z węzłem sanitarnym, kuchnią i pralką płacą 29 zł za dobę.

W szpitalu, w którym pracuje Staśkiewicz, opłata za noc z dzieckiem wynosi 50 zł. W cenie: posiłki, łóżko w sali dla dwójki dzieci z dorosłymi, łazienka.

Ministerstwo Zdrowia: Zniesiemy opłaty. Niektóre.

Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta przyjęty przez rząd 22 stycznia 2019 zakazuje pobierania opłat za pobyt rodzica z dzieckiem w szpitalu. Szpital będzie mógł jednak naliczać opłaty za pościel, łóżko czy posiłki.

„Najnowsza nowelizacja Ustawy o zmianie ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta nadal nie zmienia nic – i podtrzymuje sytuację, w której szpitale mogą obciążać nas opłatami za opiekę nad naszymi dziećmi” – pisze Lewica Razem w petycji Bądź przy mnie domagając się całkowitego zniesienia opłat za opiekę nad dziećmi w szpitalu.

„Jeszcze rok temu szpitale opłaty tłumaczyły dowolnie — za wodę, za prąd... Nowelizacja ustawy miała z tą praktyką skończyć, ale okazało się, że zmiana jest pozorna. Niby opłaty zostają zniesione, ale szpitale mogą je jednak pobierać. Wycena wciąż jest dowolna. Okazuje się, że na koszt łóżka może składać się pościel czy dezynfekcja. Każdy szpital może to policzyć po swojemu” – mówi OKO.press Daria Gosek-Popiołek z partii Razem.

„W projekcie nowelizacji nie ma też informacji o tym, co się stanie, jeśli rodzic nie zgodzi się płacić. W jaki sposób szpitale będą to egzekwować?” Dotychczas część szpitali rezygnowała z naliczania opłat, jeśli rodzice nie mogli sobie na nie pozwolić.

„Konieczność tłumaczenia się ze złej sytuacji finansowej po to, żeby być przy dziecku, też uważam za coś niedopuszczalnego” – komentuje Gosek-Popiołek.

Kto powinien płacić?

„Projekt nowelizacji to pusty gest, który zresztą i tak pewnie utknie na etapie konsultacji. To nie jest systemowe rozwiązanie, którego tak bardzo dziś brakuje. Szpitale dalej będą same wyliczać opłaty i wciąż będą pozostawione same sobie. A ochrona zdrowia dalej będzie niedofinansowana” – uważa Gosek-Popiołek.

„Koszt tych pobytów nie powinien obciążać szpitali, które i tak mają swoje problemy finansowe. Powinien zostać pokryty z NFZ” – tłumaczy polityczka. „Przecież ci rodzice opłacają składki, a ich opieka nad dziećmi jest niezbędna. Ważne, żeby głośno mówić o tym teraz kiedy o poprawę złej sytuacji w służbie zdrowia walczą także pielęgniarki i lekarze. My, rodzice też jesteśmy częścią tego systemu”.

Tymczasem rząd, zamiast przeznaczyć pieniądze na służbę zdrowia, próbuje przechytrzyć protestujących lekarzy. Wywalczony przez lekarzy rezydentów i zapisany w ustawie stopniowy wzrost wydatków na zdrowie (do 6 proc. PKB w 2025) okazał się fikcją. Rząd planując wydatki na 2019 rok, wziął pod uwagę PKB z 2017 roku, oszczędzając na zdrowiu 7,6 mld zł.

Polska pozostaje wśród państw UE, które wydają na zdrowie najmniej – zarówno w proc. PKB, jak i per capita.

  • W 2016 roku przeznaczyliśmy na ten cel 4,4 proc. PKB,
  • podczas gdy Węgrzy 5,2 proc.,
  • Czesi 6,0 proc.,
  • Francuzi 8,7 proc.,
  • a Niemcy 9,5 proc.

W tym samym roku Polska wydała na ochronę zdrowia 731 euro na jednego mieszkańca. Spośród państw należących do UE gorzej było tylko w Rumunii (432 euro) i Bułgarii (556 euro). Słowacy wydali 1061, Czesi 1193, a Francuzi 3847 euro.

;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze