Fala ostrych rolniczych protestów zapewne dotrze do Polski. „Nasza cierpliwość się skończyła” – twierdzą związkowcy, zapowiadając blokady na najważniejszych drogach i przejściach granicznych z Ukrainą. Rząd ma nadzieję na rozmowę. Ale czy nie jest już na nią za późno?
Obrazki z Paryża i Brukseli mogą powtórzyć się w Warszawie – zapowiada „Solidarność” Rolników Indywidualnych. Związkowcy twierdzą, że fala protestów na wielką skalę dotrze również do polskich miast. Oprócz powtarzającego się postulatu ograniczenia napływu żywności z Ukrainy do Polski rolnicy przywołują problemy wynikające z unijnej polityki klimatycznej.
Między innymi to zmiany w unijnym prawie skłoniły rolników z Zachodu do szturmu na metropolie. Duże poruszenie wywołały regulacje wymagające od rolników ugorowania – a więc utrzymywania bez upraw i na „cele nieprodukcyjne” – czterech procent swojego areału pod groźbą odebrania dopłat z Brukseli. To część normy CAEC 8, idącej w stronę wyznaczoną przez Europejski Zielony Ład. W zamierzeniu w ten sposób wzrosnąć ma różnorodność biologiczna na polach. Szczególnie na terenie wielkich gospodarstw opartych o jeden rodzaj upraw (monokulturach) jest z nią duży problem. Unia po rolniczych protestach zastosowała też wyjątek – warunki spełnią rolnicy, którzy 7 proc. terenu przeznaczą na rośliny wiążące azot, jak soczewica czy groch.
„Rolnicy stanowią podstawę bezpieczeństwa żywnościowego UE i serce naszych obszarów wiejskich. Dzisiejsze rozwiązanie zapewnia rolnikom dodatkową elastyczność w czasie, gdy stoją oni przed wieloma wyzwaniami. Będziemy w dalszym ciągu współpracować z naszymi rolnikami, aby zapewnić, że Wspólna Polityka Rolna osiągnie właściwą równowagę między reagowaniem na ich potrzeby a dalszym dostarczaniem dóbr publicznych naszym obywatelom” – mówiła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Według wielu rolników takie zmiany w regulacjach jednak nie wystarczą. Na terenie wysiewu uprawniających do skorzystania z wyjątku roślin bobowatych nie wolno będzie im korzystać z oprysków. I tak zostaniemy z ugorem – twierdzi część z przeciwników unijnej reformy.
"Bez środków ochrony roślin niemożliwe będzie zebranie plonu, bo niestety robaki i chwasty zaatakują te rośliny. Więc zasiać, to tyle co ugorować. Przecież nie wszyscy mogą wysiać lucernę i koniczynę. Jakby ktoś chciał wysiać groch czy inne bobowate, to nie ma szans. Nie ma przecież możliwości, by uchronić groch czy łubin przed robakami w strąkach – mówiła portalowi Top Agrar Małgorzata Szymańska, rolniczka i adiunktka z UMCS.
„Zgodziłem się na to, bo to lepsze niż nic. Natomiast moja propozycja zmierzała do tego, żeby po prostu zawiesić sankcje za brak ugorowania. Ale cały czas próbuję złagodzić obowiązek ugorowania” – tłumaczył unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski.
Unijny urzędnik z PSL-owską i PiS-owską przeszłością w ten sposób przystał na propozycję Francji, gdzie protesty rolników przybrały jak dotąd najbardziej gwałtowną formę.
Francuzi protestowali również przeciwko działaniom własnego rządu, starając się przekonać władze do zniesienia opodatkowania diesla do maszyn rolniczych. Między innymi dlatego w telewizji zobaczyliśmy obrazki zablokowanych przez ciągniki autostrad (jak mówili rolnicy, „zaugorowanych”) i gnojówki wylewającej się na policyjne posterunki.
Obniżenia cen paliwa domagają się również Niemcy. Z nieuczciwą według rolników konkurencją z zewnątrz (nie tylko z Ukrainy) chcą walczyć farmerzy z Włoch, Francji czy Belgii. W większości krajów protestujący zwracają uwagę na coraz wyższe koszty prowadzenia działalności przy coraz mocniejszej presji europejskich regulacji.
Dlatego rolnicze protesty w kulminacyjnej fazie musiały przetoczyć się również przez Brukselę. „Unijne regulacje, pod pozorem ochrony środowiska nakładają na nas restrykcyjne normy, którym nie możemy podołać. Dodatkowo import z Ukrainy i innych krajów pozaeuropejskich wywiera na nas presję cenową. To nieuczciwa konkurencja” – przekonywała dziennikarza Polskiej Agencji Prasowej jedna z protestujących.
Rolnicze protesty są rozpędzone, dlatego trudno powiedzieć. czy europejskich farmerów uspokoi odstępstwo od unijnej instrukcji. W Polsce gorąco dopiero będzie – zapowiada rolnicza „Solidarność”, która planuje strajk generalny. Na czwartek 9 lutego związkowcy zapowiadają blokady dróg krajowych i autostrad oraz wszystkich przejść granicznych z Ukrainą.
„Nasza cierpliwość się wyczerpała. Stanowisko Brukseli z ostatniego dnia stycznia 2024 roku jest dla całej naszej społeczności rolniczej nie do przyjęcia. Dodatkowo, bierność władz Polski i deklaracje współpracy z Komisją Europejską oraz zapowiedzi respektowania wszystkich decyzji Komisji Europejskiej w sprawie importu płodów rolnych i artykułów spożywczych z Ukrainy nie pozostawia nam innego wyboru jak ogłosić strajk generalny” – piszą związkowcy w swoim komunikacie.
„Nie ma zgody na wdrażanie »Europejskiego Zielonego Ładu«, unijnej strategii »od pola do stołu« i Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej w proponowanym kształcie. Rząd Polski, musi mieć jasny plan dla produkcji rolnej, opłacalności produkcji, odbudowy polskiego przetwórstwa i polskiego handlu. O to będziemy walczyć aż do skutku. Polskie, rodzinne gospodarstwa rolne są podstawą bezpieczeństwa żywnościowego kraju” – czytamy w zapowiedzi rolniczej „Solidarności”.
„Wszystkie rozporządzenia Zielonego Ładu są wprowadzane z pominięciem głosu rolników. Brałem udział w konsultacjach społecznych, ale one polegały jedynie na wysłuchaniu pomysłów urzędników. To, co chciałem wnieść, było źle odbierane, władza wie lepiej” – mówi nam Wiesław Gryn, rolnik z Lubelszczyzny i jeden z inicjatorów zeszłorocznych protestów na polsko-ukraińskiej granicy. Według niego rolnicy mają świadomość kryzysu klimatycznego i chcą mu przeciwdziałać, ale Bruksela powinna działać przez zachęty, pozwalając działać właścicielom gospodarstw.
„Europejscy urzędnicy jakby chcieli pouczyć rolników, że mówią prozą, i żeby ci się bardzo zdziwili. Rolnicy od dawna wchodzą w ekologię. Zapraszam pana do mojego gospodarstwa. Na każdym hektarze mam od trzech do pięciu ton dżdżownic. Mam 500 uli, przez co z opryskiwaczem muszę obchodzić się jak z brzytwą, żeby tych pszczół nie wytruć. Można podzielić rolników na świadomych i nieświadomych, ale ci świadomi już zauważają, że muszą współgrać z naturą, żeby móc przekazać gospodarstwo dzieciom” – twierdzi w rozmowie z OKO.press rolnik.
„Nie mogę już dbać tylko o płytką warstwę orną gleby, ale o półtora metra w głąb, bo tam lepiej zmagazynuję wodę niż w tych pierwszych 25 centymetrach. Rolnicy pierwsi odczują zmiany klimatyczne. Prywatnie, pomiędzy rolnikami, organizujemy szkolenia, robimy wyjazdy studyjne zagranicę, by uczuć się przystosowywać do zmiany klimatu. Jeśli nie będziemy się przystosowywać, to zginiemy jak mamuty. Ale nie możemy też pójść w utopię.”
Gryn twierdzi, że ugorowanie skończy się pustynnieniem, a ekologiczne cele można osiągnąć innymi środkami.
„Powinno się pójść w magazynowanie wody tam, gdzie ona spadnie, nie w zbiornikach retencyjnych. Jeśli woda zniknie z pola, to nie wróci. Powinny to zużyć rośliny, naddatek powinien pójść do zbiorników podziemnych, a źródłami wypływać jako czysta woda. Drugi pomysł to wiązanie węgla w roślinach, czyli jak największa produkcja roślinna, gdzie produkujemy jak największą materię organiczną. Ziarno wywozimy, a słomę, resztki pożniwne zostawiamy. W taki sposób wiążemy węgiel” – mówi nam rolnik.
Choć Gryn ma jeszcze nadzieję na załatwienie sprawy rozmową z rządem, nastawia się dziś na duże protesty w całej Polsce. Politycy koalicji starają się pokazywać troskę o rolników. Wiceszef resortu rolnictwa był w poniedziałek z wizytą na przejściu granicznym w Dorohusku. „Mam pierwsze ważne wnioski po tygodniowym skoordynowanym działaniu służb w dwóch województwach: lubelskim i podkarpackim. Jestem w ciągłym kontakcie z wojewodami, od których każdego dnia dostaję raport” – przekazywał po wizycie na Lubelszczyźnie zapewniając, że „polska granica będzie szczelna jak nigdy dotąd”. Pokazał też efekty swojej kontroli, na przykład zawrócenie do Ukrainy transportu, jak stwierdził, spleśniałych mrożonych malin. Jak stwierdził, owoce te również powinny być objęte polskim embargiem jeszcze w tym roku.
Na razie wojewodowie, sanepid, Główny Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, Inspektoraty Weterynarii i służby mundurowe mają uszczelniać granicę i prowadzić wzmożone kontrole jakości transportów.
„Cały czas rozmawiamy z rolnikami i ich organizacjami. W poniedziałek będę wizytował i sprawdzał przejścia graniczne, na wtorek poprosiliśmy o spotkanie ze związkami zawodowymi rolników. Patrzymy w kontekście przyszłych zbiorów, by do tego czasu opróżnić magazyny. Traktujemy bardzo poważnie rozmowy z rolnikami, potrzebujemy jednak czasu, prosimy o to, bo ten rząd funkcjonuje dopiero od sześciu czy siedmiu tygodni” – mówił minister rolnictwa Czesław Siekierski w RMF FM.
Na rozmowę pewnie nigdy nie jest za późno. Co innego, czy rolnicy będą skłonni wysłuchać rządowych propozycji i przynajmniej odroczyć drogowy i graniczny paraliż.
Do tej pory mieli prawo czuć się wyłączeni z dyskusji o klimatycznej polityce – przekonywała w rozmowie z OKO.press dr Paulina Sobiesiak-Penszko, dyrektorka Programu Zrównoważonego Rozwoju i Polityki Klimatycznej w Instytucie Spraw Publicznych.
„Rolnicy przede wszystkim mówią o głębokich problemach strukturalnych tego sektora – o nieopłacalności produkcji, niestabilności, o trudnościach z utrzymaniem się z rolnictwa. Jeśli nie zaczniemy tych problemów rozwiązywać, a będziemy traktować rolników jako krzykaczy, to znacznie wzrośnie ryzyko osunięcia się tej grupy w radykalizm i zagospodarowania przez radykalne partie populistyczne, które uznają politykę środowiskową za wrogą” – mówiła nam ekspertka.
Ukraiński eksport i unijne regulacje to więc tylko wierzchołek lodowej góry problemów rolnictwa. Rozwiązanie problemów, przez które autostrady mogą zablokować ciągniki, będzie więc pewnie jedynie początkiem długiego i trudnego dialogu nowego rządu z branżą rolniczą.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze