0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.plFot. Tomasz Pietrzyk...

Nowa Nadzieja, będąca częścią Konfederacji, rozpoczęła oficjalną współpracę z nacjonalistyczną niemiecką AfD w Parlamencie Europejskim. Troje jej eurodeputowanych weszło do frakcji Europa Suwerennych Narodów, a jeden z nich — Stanisław Tyszka – został jej wiceprzewodniczącym.

Frakcję stworzyło AfD i bułgarskie Odrodzenie. Oba te ugrupowania są prorosyjskie i negatywnie nastawione do wspierania Ukrainy w czasie wojny. AfD odbierana jest także jako antypolska.

Jak to możliwe, że polscy nacjonaliści dogadali się z niemieckimi neofaszystami, wspierającymi Kreml?

„Można wejść do grupy nawet z samym diabłem, jeśli będzie walczył o te same postulaty, o które my walczymy”

– tak ów fenomen wyjaśnił w radiowej Trójce wiceprezes Nowej Nadziei Konrad Berkowicz.

W europarlamencie jest także druga prawicowo-prorosyjska grupa — Patrioci dla Europy. To frakcja stworzona przez europosłów związanych głównie z węgierskim premierem Victorem Orbánem oraz francuską skrajną prawicą, której liderką jest Marine Le Pen.

Z tą grupą chciałby współpracować polski Ruch Narodowy, który ma w europarlamencie dwoje posłów: Annę Bryłkę i Tomasza Buczka. Tyle że Patrioci Europy ich nie chcą.

Bryłka i Buczek pozostają więc obecnie niezrzeszeni, podobnie jak Grzegorz Braun, lider innej frakcji Konfederacji — Konfederacji Korony Polskiej. Polska skrajna prawica właśnie się podzieliła. Na razie tylko w Parlamencie Europejskim.

Parlamentarne frakcje

Wyjaśnijmy to po kolei. Polską skrajnie prawicową Konfederację tworzą trzy partie:

  • Nowa Nadzieja,
  • Ruch Narodowy
  • i Konfederacja Korony Polskiej.

Współpracują ze sobą, a w Sejmie tworzą wspólny klub parlamentarny. Z jej list do Parlamentu Europejskiego dostało się sześć osób: trzy z Nowej Nadziei, dwie z Ruchu Narodowego i jedna z Konfederacji Korony Polskiej.

W PE pracuje się przede wszystkim we frakcjach, czyli parlamentarnych grupach, które ustalają wspólne stanowiska w kolejnych głosowaniach. Można być również posłem niezrzeszonym i nie uczestniczyć w pracach żadnej grupy, ale to ogranicza wpływ na politykę europejską. Ma to większe znaczenie, gdy chodzi o liczną reprezentację jakiegoś krajowego ugrupowania. Mniejszą, gdy mowa o zaledwie kilku eurodeputowanych (jak w przypadku Konfederacji).

Konfederacja, gdy weszła do Parlamentu Europejskiego, musiała zdecydować, do której frakcji wejdzie. Negocjowali to Stanisław Tyszka i Anna Bryłka. Szybko okazało się, że nie będzie to proste.

Konfederacji nikt nie chciał

Najpierw przeciwko wejściu Konfederacji do frakcji EKR (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) zaprotestował zadomowiony w niej od dawna PiS. Potem skrajnej prawicy nie udało się dołączyć do nowo tworzonych Patriotów dla Europy.

Grupa niemieckiej AfD i bułgarskiego Odrodzenia była więc ostatnią deską ratunku dla konfederatów. I dowodem na ich porażkę już na początku kadencji PE.

Konfederacja okazała się ugrupowaniem, którego prawie nikt nie chce, poza największymi politycznymi wyrzutkami z PE.

Jednym z głównych powodów niechęci do polskiej skrajnej prawicy miał być poseł Grzegorz Braun. Wieści o jego wyczynach w Polsce, prokuratorskim śledztwie i stawianych mu zarzutach dotarły bowiem do wielu europejskich państw.

Mimo tej sytuacji nie wszyscy posłowie Konfederacji zdecydowali się na współpracę z AfD i Odrodzeniem. Do grupy weszli tylko eurodeputowani z Nowej Nadziei: Ewa Zajączkowska-Hernik, Stanisław Tyszka i Marcin Sypniewski. Europarlamentarzyści z Ruchu Narodowego obecnie pozostali niezrzeszeni. Zaś Grzegorz Braun czeka na rozwój wypadków.

Przeczytaj także:

Nazistowskie slogany i wybielanie SS

Alternative für Deutschland (AfD) to partia budząca skrajne emocje. Po pierwsze – jej politycy znani są z wypowiedzi wybielających niemieckich faszystów. Wiceprzewodniczący AfD Björn Höcke został już dwukrotnie skazany za używanie nazistowskich sloganów podczas publicznych wystąpień.

Zaś inny poseł AfD, Maximilian Krah, w wywiadzie dla włoskiego dziennika „La Repubblica” powiedział, że nie każdy członek SS w nazistowskich Niemczech był przestępcą. Jego wypowiedź odbiła się na tyle szerokim echem w Europie, że władze AfD na trzy tygodnie wykluczyły go z udziału w kampanii do PE. Mimo to i tak wszedł do parlamentu.

Po drugie – kilku polityków AfD jest objętych śledztwem w sprawie nielegalnego finansowania przez rosyjskie służby, w zamian za prezentowanie prorosyjskich stanowisk i forsowanie decyzji korzystnych dla Kremla. Śledztwo dotyczy między innymi Maximiliana Kraha i Petera Bystrona. Natomiast asystent poselski Kraha został zatrzymany w związku z podejrzeniem o szpiegostwo na rzecz Chin.

Powiązania z Kremlem

Na kilka tygodni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego niemieckie media ujawniły kolejne powiązania AfD z Rosją. Opublikowały dowody wskazujące, że manifest programowy AfD miał powstać… na Kremlu.

Zimą Niemcy masowo protestowali przeciwko AfD. Zaś Francuzka Marine Le Pen doprowadziła do wyrzucenia tego ugrupowania z frakcji Tożsamość i Demokracja w Parlamencie Europejskim. Nawet dla francuskich nacjonalistów radykalizm AfD, a zwłaszcza nazistowskie wypowiedzi jej niektórych członków, stały się zbyt kontrowersyjne.

Dla wyborców Konfederacji najistotniejsze jest jednak to, że przynajmniej niektórzy politycy AfD co jakiś czas wracają do kwestii rewizji granicy z Polską. Zaledwie rok temu rzecznika AfD Alice Wedel, komentując sondaż z wynikami poparcia dla partii, stwierdziła, że jej ugrupowanie jest „największą siłą w środkowych Niemczech”, Chodziło jej o tereny dawnego NRD. Tyle że w takim określeniu kryje się sugestia, iż za tymi terenami są jeszcze jakieś wschodnie Niemcy, czyli… tereny współczesnej Polski.

Czy AfD jest antypolska?

W 2021 roku ówczesny lider AfD Alexander Gauland dowodził z kolei, że pakt Ribbentrop-Mołotow był „słuszną decyzją Stalina”, a Stalina do porozumienia z Hitlerem zmusiła polska polityka z okresu międzywojnia. Nazwał Polskę krajem „destabilizującym europejski ład” w tamtym okresie.

Była to wypowiedź mocno zbieżna z oskarżeniami, jakie odrobinę wcześniej sformułował Putin, powołując się na odtajnione dokumenty z rosyjskich archiwów.

Tego typu opinii o Polsce ze strony środowiska związanych z AfD było więcej. Pisał o tym zresztą w 2017 roku sam Stanisław Tyszka, ten sam, który właśnie wszedł do frakcji AfD w PE i został jej wiceprzewodniczącym.

Internauci przypominają mu facebookowy wpis z września 2019, w którym stwierdził wprost: „AfD jest zatem niebezpiecznie antypolskie”. Jeszcze kilka dni temu wpis był dostępny na FB, ale szybko zniknął.

Zrzut ekranu

Kontekst antypolskości AfD pojawił się też w tweecie Anny Bryłki, europosłanki Ruchu Narodowego. Uzasadniając, dlaczego nie weszła do frakcji z AfD, napisała:

„Stosunek tej partii do Nord Stream i Nord Stream II oraz wypowiedzi niektórych członków ugrupowania, które są wprost sprzeczne z polskim interesem narodowym, nie pozwalają myśleć o zbudowaniu zaufania i konstruktywnej współpracy w jednej grupie politycznej”.

Zrzut ekranu

Bułgarzy też prorosyjscy

Warto zwrócić uwagę także na drugą partię założycielską grupy Europa Suwerennych Narodów – bułgarskie Odrodzenie. Jak pisały w OKO.press Paulina Pacuła i Natalia Sawka, to także jest partia prorosyjska. Jej poparcie w Bułgarii wzrosło od wybuchu wojny w Ukrainie.

Część bułgarskiego społeczeństwa „przerzuciła swoje poparcie na partię, która wbrew liberalnemu wówczas rządowi, otwarcie sprzeciwiła się nakładaniu na Rosję sankcji, przekazywaniu pomocy Ukrainie czy pomocy ukraińskim uchodźcom. (…) Lider partii Kostadin Kostadinow objęty jest przez Ukrainę zakazem wjazdu na jej teren, ponieważ ukraińskie służby podejrzewają go o bycie rosyjskim szpiegiem. W Bułgarii jest on uważany – obok prezydenta kraju Rumena Radewa – za jednego z najbardziej zagorzałych prorosyjskich polityków, który sprzeciwiał się wszelkim działaniom przeciwko Rosji”.

Europosłowie z Nowej Nadziei weszli więc w oficjalną współpracę z dwoma prorosyjskimi ugrupowaniami, które nawet nie próbują ukrywać, że forsują korzystne dla Kremla stanowiska. Tę decyzję próbował wytłumaczyć lider Nowej Nadziei, Sławomir Mentzen. W długim wpisie w mediach społecznościowych przyznał, że

Europa Suwerennych Narodów to jedna grupa w PE, od której Konfederacja otrzymała zaproszenie.

„Mieliśmy wybór pomiędzy tą grupą a brakiem jakiejkolwiek przynależności. Bycie europosłem niezrzeszonym jest kompletnie bez sensu” – stwierdził. – „Jesteśmy teraz za to atakowani, ponieważ w Europie Suwerennych Narodów są też europosłowie niemieckiej AfD, która ma opinię w Niemczech taką, jak Konfederacja w Polsce”.

„Fikołki” intelektualne Mentzena

Mentzen zachowywał się trochę jak rzecznik AfD w Polsce. Zapewniał, że AfD nie chce rewizji polskiej granicy i że ta partia nie jest „antypolska, jest proniemiecka”.

„Nie mam problemu z tym, że niemieccy politycy dbają o realizację niemieckich interesów. To normalne, nawet jeżeli dzieje się to kosztem Polski”

– stwierdził Mentzen. – „Polscy politycy powinni starać się realizować swoje interesy kosztem innych państw, w tym Niemiec. Mam problem z tym, że polscy politycy realizują interesy niemieckie kosztem Polski”.

Z prorosyjskością Alternative für Deutschland też sobie poradził. Dokonał fałszywego uogólnienia, iż „cały niemiecki establishment jest prorosyjski”. Zaś AfD jest zupełnie inna, niż ją przedstawiają polskie media.

Wreszcie podsumował: „Zamierzam prowadzić politykę realną. Nie podoba mi się emocjonalne podejście polskich elit politycznych i sam nie zamierzam tak postępować. Polityka polega na realizowaniu interesów. Interes naszych wyborców będzie najskuteczniej realizowany dzięki wejściu do tej grupy. (…) Jesteśmy winni naszym wyborcom jak najskuteczniejsze działanie w ich interesie i zamierzamy się z tego wywiązać. W tym wypadku, aby było to możliwe, nasi europosłowie musieli wejść do grupy Europa Suwerennych Narodów”.

Zajączkowska: „pragmatyzm polityczny”

Skuteczność wyjaśnień Mentzena jest jednak ograniczona, skoro europosłanka Ewa Zajączkowska-Hernik poskarżyła się na hejt. „Spada na mnie fala krytyki za wstąpienie do frakcji w Parlamencie Europejskim o nazwie Europa Suwerennych Narodów” – napisała na Facebooku. – „Spodziewałam się tego, choć nie przebieracie w słowach, myśląc, że mając dostęp do 5G i prądu z kabla, możecie wobec mnie używać najgorszych epitetów i słów, bo przecież jestem osobą publiczną”.

Tłumaczyła, że weszła do frakcji z AfD, bo „jakaś decyzja w europarlamencie musiała zostać podjęta".

I dalej: "Zdecydowałam, że wolę należeć do grupy, złożonej z europosłów, którzy mają uniosceptyczne podejście i na pewno nie będą wspierać Ursuli von der Leyen i jej zielonych ładów, paktów migracyjnych, czy innych bzdur. (...) Wchodząc do grupy Europy Suwerennych Narodów, mogę wykazać się pracą dla Was. I choćby z tego względu była to decyzja lepsza od pozostania niezrzeszoną. To nic innego jak pragmatyzm polityczny”.

Sojusz taktyczny?

Zajączkowska-Hernik sojusz z AfD nazwała „taktycznym” i zapowiedziała, że jej celem jest powołanie w PE komisji do spraw nielegalnej migracji. „Realna polityka wymaga podejmowania trudnych decyzji, niosących za sobą konsekwencje, dających pewne możliwości i odbierających inne opcje” – dodała.

Jak widać, polityka realna Konfederacji, która przecież przedstawia się jako partia silnie katolicka, polega na współpracy z (przysłowiowym) diabłem, jeśli tylko pozwoli to osiągnąć cel.

Polska skrajna prawica właśnie w praktyce realizuje tradycyjne polskie przysłowie: „Cel uświęca środki”.

Jednak może się okazać, że skutkiem takiej decyzji Nowej Nadziei nie będą osiągnięcia w Parlamencie Europejskim, lecz odcięcie konfederatów od wpływowych europejskich środowisk oraz podział ugrupowania w Polsce.

Postanowienia polityków z ugrupowania Mentzena pogłębią bowiem i tak wyraźne podziały między Nową Nadzieją, Ruchem Narodowym oraz Konfederacją Korony Polskiej. Przyszłość Konfederacji stoi pod znakiem zapytania.

;
Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze