Bez jednoznacznego zwycięzcy, za to z licznymi proputinowskimi i antysemickimi wystąpieniami kandydatów skrajnych. Oddająca prawo zadawania pytań kandydatom debata „Super Expressu” była eksperymentem, który udał się częściowo
W trakcie poniedziałkowej (28 kwietnia 2025) debaty prezydenckiej zorganizowanej przez „Super Express” rola prowadzących ją dziennikarzy ograniczała się do funkcji porządkowych i pilnowania czasu wypowiedzi każdego z 13-ściorga kandydatów. Prawo zadawania pytań zostało natomiast oddane kandydatom. Każdy z nich mógł zadać po trzy pytania. Pierwsze skierowane do wybranego przez siebie rywala, drugie do kontrkandydata wylosowanego przez organizatorów i trzecie – znowu do dowolnie wybranego konkurenta. Po każdej odpowiedzi było 30 sekund na ripostę.
Taka formuła debaty zwiększyła jej dynamikę i zamieniła ją w show. Miało to jednak konsekwencje.
Po pierwsze – premię dostali dwaj kandydaci najsilniejsi sondażowo. Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki mieli więcej okazji do odpowiadania na pytania niż rywale. To do nich bowiem kierowali przynajmniej jedno z trzech regulaminowych pytań niemal wszyscy kandydaci.
Po drugie – i to był już zdecydowanie skutek uboczny niestandardowej formuły debaty – doszło na niej do całkiem udanej próby „wrogiego przejęcia” sporego kawałka czasu antenowego przez grupę kandydatów prorosyjskich – czyli Grzegorza Brauna, Macieja Maciaka i Marka Jakubiaka. Grzegorz Braun miał też dwukrotnie okazję do wygłoszenia antysemickich tyrad – bez żadnej interwencji ze strony prowadzących, za to z ostrymi ripostami ze strony rywalek i rywali.
Karol Nawrocki skupiał się przede wszystkim na Rafale Trzaskowskim, a Rafał Trzaskowski na Karolu Nawrockim. Nawrocki wielokrotnie nazywał Trzaskowskiego „zastępcą Donalda Tuska”. Trzaskowski równie wielokrotnie przywoływał słowa Nawrockiego z niedzielnej konwencji o tym, że „prezes zdecydował”, przedstawiając je jako ostateczny dowód na to, że Nawrocki nie jest „kandydatem obywatelskim”.
To wyraźny znak, że obaj kandydaci próbują sobie nawzajem nadkruszyć wynik w drugiej turze. Dla zdeklarowanych wyborców Nawrockiego jest bowiem jasne, że to kandydat PiS. Podobnie też zdeklarowani wyborcy Trzaskowskiego zdają sobie sprawę z funkcji prezydenta Warszawy w Platformie. Sklejanie kontrkandydata z partią ma oddziaływać na wyborców niezdecydowanych, niekoniecznie też zorientowanych w polityce. To ich głosy mogą odegrać decydującą rolę w drugiej turze. W pierwszej turze mogą zmienić wynik jedynie o pojedyncze punkty procentowe.
Szymon Hołownia był kandydatem odpytywanym niemal równie często jak Trzaskowski i Nawrocki. Wynika to przede wszystkim z faktu, że elektorat Hołowni stanowią w sporej mierze potencjalni wyborcy innych kandydatów – zatem konfrontacja z liderem Polski 2050 opłacała się zarówno Sławomirowi Mentzenowi, jak i Karolowi Nawrockiemu. Ale to między Hołownią i Mentzenem wyjątkowo mocno na tej debacie iskrzyło.
Sławomir Mentzen, kandydat Konfederacji, kilkakrotnie wyglądał na zagubionego. Formuła odpowiadania na pytania rywali wyraźnie go stresowała, chociaż tym razem niemal nie powtarzał wyćwiczonych na pamięć formułek znanych z poprzednich debat. Jako sprawny tiktoker zadbał o swoje media społecznościowe i na bieżąco wrzucał zdjęcia z debaty. Kandydat Konfederatów postawił na elektronikę – na smartfonie odpalał przygotowane wcześniej fragmenty wywiadów kontrkandydatów, by w nich uderzać. Pokazywał nagranie z cytatem prezydenta Warszawy, w którym Trzaskowski w 2015 roku mówił o solidarności wobec uchodźców. „Mówił pan, że będziemy musieli przyjmować nielegalnych migrantów, że przyjęcie migrantów to nasza polisa ubezpieczeniowa, a w trakcie obecnej kampanii próbuje nas pan przekonać, że to wcale nieprawda” – krzyczał Mentzen. Trzaskowski odpowiadał, że świat się zmienił, a za wschodnią granicą trwa wojna, którą do działań hybrydowych wykorzystują Putin i Łukaszenka.
Ale to między Hołownią a Mentzenem było najgoręcej. Były złośliwości i wzajemne ataki. „Nie jest pan już w Mam talent” – krzyczał do Hołowni kandydat Konfederacji. Mentzen próbował też wytrącić z równowagi Hołownię... robiąc sobie z nim selfie – chciał w ten sposób przywołać wpadkę kandydata Polski 2050, który robił zdjęcia na pogrzebie papieża Franciszka w Watykanie. Hołownia do wspólnego selfie z Mentzenem się uśmiechnął, a potem podał je dalej na portalu X z podpisem: „Fajne zdjęcie. Autograf też Pan chce?”. Wytykał Mentzenowi skandaliczne wypowiedzi o aborcji w przypadku gwałtu, płatne studia, ustawę o biciu dzieci. „To jest ta Polska, którą chce pan zaproponować” – mówił Hołownia.
Mentzen odtworzył w trakcie debaty także nagranie z wywiadu z Szymonem Hołownią, który w 2023 roku mówił, że Polska powinna przyjąć euro. „Był pan zwolennikiem przyjęcia waluty euro, zakończenia gotówki. W debacie Republiki mówił pan zupełnie coś innego. Kłamał pan?” – pytał Hołownię. „Czasy się zmieniły. Nie jesteśmy w stanie teraz przyjąć euro, o czym pan wie. W perspektywie kolejnej kadencji to się nie wydarzy, więc proszę nie wzbudzać strachów, których nie ma” – odpowiadał.
Gdy Rafał Trzaskowski pytał Mentzena o wypowiedzi Jacka Hogi, jego doradcy, który stwierdził, że wielką tragedią jest brak opcji rosyjskiej w Polsce, Mentzen przerywał kandydatowi KO, a potem zwracał się do niego plecami i bardzo długo mówił, zwracając się do... Szymona Hołowni.
Kandydatka Lewicy Magdalena Biejat miała kilka udanych momentów – choć z pytaniami wystąpiła dopiero po godzinie debaty. W starciu z Mentzenem zarzucała mu kłamstwa na temat sytuacji kobiety, której ciążę terminowano w 37. tygodniu ciąży w Oleśnicy. Joannie Senyszyn dała platformę do dyskusji o kwestii rozdziału Kościoła od państwa i Funduszu Kościelnego oraz zakończenia nauczania religii w polskich szkołach. Nawrockiego odpytywała z jego poglądów na temat podatku katastralnego i zarzucała mu, że nie wie, o czym w tej sprawie mówi.
„Opowiada pan bzdury” – mówiła Biejat do Nawrockiego. „Większość ludzi nie ma trzech czy czterech mieszkań. Większość ludzi wiąże koniec z końcem i większość ludzi martwi się, z czego ma zapłacić kredyt. Twierdzi pan, że chce pomóc najbiedniejszym rodzinom, ale nie rozumie pan, jak te mechanizmy działają i jak trzeba rozwiązać kryzys mieszkaniowy”.
To także kandydatka Lewicy jako pierwsza stanowczo sprzeciwiła się antysemickim wypowiedziom Grzegorza Brauna. Podkreślała, że jego wystąpienie jest skandaliczne i stanowiło przekroczenie wszelkich norm.
Krótka, ale bardzo merytoryczna była wymiana między Biejat a Trzaskowskim, który pytał kandydatkę Lewicy o mieszkalnictwo i zapraszał do wspólnej pracy nad ustawą, która miałaby pomóc samorządom budować mieszkania. „Cieszę się, że nie ma między nami sporu. Mam nadzieję, że przekonam pana, aby nie podpisywać ustaw o dofinansowaniu kredytów” – odpowiedziała Biejat.
Chyba najmocniejsze pytanie Adriana Zandberga było skierowane do Grzegorza Brauna. „Krew cywilów ma na rękach Władimir Putin. Czemu się pan broni rękami i nogami przed tym, aby powiedzieć, że prezydent Rosji jest zbrodniarzem?” – pytał, po czym w ripoście stwierdził, że ten nie skorzystał z okazji, by odciąć się od władcy Kremla. Niedługo później się okazało, że Braun zamierza skorzystać z zupełnie innej okazji.
Mniej więcej w połowie debaty Maciej Maciak, Grzegorz Braun i Marek Jakubiak urządzili sobie coś w rodzaju prorosyjskiego kółka wzajemnej adoracji. Były nawet oklaski dla Putina, po skierowanym do Maciaka pytaniu Jakubiaka, czy podziwia on prezydenta Rosji. „Tak, tak. Nikt z nas tutaj w Polsce nie wytrzymałby takiej presji. To pokazuje, że jest bardzo dobrym politykiem” – tę odpowiedź Maciaka natychmiast zacytowała zresztą rosyjska propaganda.
Ostro i w dobrym stylu zareagował na tę proputinowską demonstrację Rafał Trzaskowski, za co kilka rund pytań później spadła na niego tyrada Brauna o „eurokołchoźnikach i pederastach” rządzących Warszawą. Tak, rosyjska propaganda doceniła również słowa Brauna o konieczności „normalizacji stosunków z Rosją”, które padły w trakcie debaty.
„Zdrastwujcie tawariszcz Maciak” – tak zwracał się później do prorosyjskiego kandydata Szymon Hołownia.
Grzegorz Braun dawał również obfite popisy antysemityzmu. Pierwszy na samym początku debaty, gdy dowodził, że zamiast z „syjonistycznym Izraelem” Polska powinna robić interesy z putinowską Rosją.
To właśnie wtedy zaprotestowała przeciwko antysemickiemu wystąpieniu Brauna Magdalena Biejat.
„To jest skandaliczne, że pozwala się, aby ściek antysemicki pana Brauna przeszedł bez echa. To są skandaliczne słowa” – mówiła Biejat.
Około godziny później Braun uderzył w antysemickie tony raz jeszcze. „Był pan oflagowany żydowskim żonkilem, znakiem hańby” – mówił do Rafała Trzaskowskiego. „O czym pan mówi!? Chodzi o powstanie w getcie! Ja tego nie będę słuchał!” – prezydent Warszawy i zszedł z mównicy, przerywając w ten sposób swą odpowiedź na pytania Brauna.
Trzynaścioro kandydatów – w tym kilku o śladowym poparciu za to bardzo skrajnych poglądach – i zero moderacji – co mogło się nie udać? Organizatorzy debaty „Super Expressu” mogą być na pewno zadowoleni z zasięgów i oglądalności tego specyficznego eksperymentu. Ograniczenie roli prowadzących wyłącznie do liczenia czasu wypowiedzi i kierowania ruchem na mównicy przy jednoczesnym oddaniu praw do współreżyserii wydarzenia Grzegorzowi Braunowi i Maciejowi Maciakowi musiało się jednak skończyć tak, jak się skończyło. Debata z udziałem wszystkich liczących się kandydatów zostanie zapamiętana jako debata antysemickiego i proputinowskiego planktonu.
Opozycja
Władza
Wybory
Magdalena Biejat
Grzegorz Braun
Szymon Hołownia
Karol Nawrocki
Rafał Trzaskowski
Adrian Zandberg
Koalicja Obywatelska
Konfederacja
Polska 2050
Prawo i Sprawiedliwość
debata prezydencka
Wybory prezydenckie 2025
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.
Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.
Komentarze