Do tej pory rząd PiS robił to za pomocą paragrafów: wciskał w prawo antycovidowe przepisy o zwolnieniu funkcjonariuszy publicznych z odpowiedzialności za złamanie prawa w związku z walką z pandemią (lex Sasin i Szumowski).
W pierwszej ustawie antycovidowej odbierał możliwość ubiegania się o odszkodowanie za straty spowodowane przez działania władzy w związku z wirusem. Teraz chce ubezwłasnowolnić sądy, żeby nie orzekały odszkodowań za bezprawie legislacyjne.
Sąd miałby zapytać TK za każdym razem
Tym razem wybrał nie drogę ustawy, ale pewniejszą i przerzucającą odpowiedzialność: skargę do Trybunału Julii Przyłębskiej. 28 sierpnia premier Morawiecki skierował tam wniosek o uznanie przez TK, że sądy mają go pytać, zanim orzekną w sprawie o odszkodowanie od Skarbu Państwa, od jednostki samorządu terytorialnego lub innej instytucji wykonującej władzę publiczną „za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej” (art. 417 ze znaczkiem „1” par. 1 Kodeksu cywilnego).
To przepis, który wykonuje art. 77 Konstytucji o prawie do odszkodowania za niezgodne z prawem działania władzy.
Przepis mówi, że zanim sąd orzeknie odszkodowanie, musi zostać ustalone „we właściwym postępowaniu”, że władza działała niezgodnie z prawem.
Teraz premier chce, aby Trybunał Julii Przyłębskiej orzekł, że „właściwym postępowaniem” musi być postępowanie przed Trybunałem Konstytucyjnym.
A więc sąd nie mógłby badać, czy np. przepisy nakładające rozmaite ograniczenia antycovidowe są zgodne z konstytucją. Musiałby o to zapytać Trybunału Przyłębskiej (można powiedzieć: zbytek fatygi, bo wiadomo, co odpowie, ale formalności stałoby się zadość).
Bodnar: brak podstaw prawnych
Od kwietnia zgłaszane są wątpliwości co do legalności rządowych zakazów antycovidowych. RPO Adam Bodnar wielokrotnie zwracał uwagę, że przepis ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, na który powołują się kolejne rządowe rozporządzenia, nie może być podstawą do wprowadzenia ograniczeń obowiązujących wszystkich, bo mówi tylko o osobach zakażonych lub podejrzanych o zakażenie.
Sądy właśnie zaczynają rozpatrywać sprawy wykroczeniowe karne i administracyjne:
- o nienoszenie maseczek,
- udział w zgromadzeniach powyżej 150 osób,
- wchodzenie do lasów czy parków itd.
I mają podobne wątpliwości.
Uwalniają ludzi od zarzutów, uznając, że rządowe rozporządzenia są bezprawne.
Pozwy za bezprawne działania władzy
Za chwilę można się spodziewać pozwów o odszkodowania za bezprawne działania władzy. Także za nakładanie ograniczeń związanych z lockdownem. Tu też można zarzucić rządowi działania bezprawne, np. naruszające zasadę proporcjonalności. Nie mówiąc o tym, że uparł się nie wprowadzać stanu nadzwyczajnego, który daje możliwość nakładania ograniczeń.
Wolał je wprowadzać zwykłymi ustawami, bo zależało mu na przeprowadzeniu wyborów prezydenckich, zanim Andrzej Duda straci poparcie większości wyborców.
Morawiecki instruuje
Premier we wniosku do Trybunału Przyłębskiej przyznaje, że art. 178 ust. l Konstytucji pozwala sądom orzekać bezpośrednio w oparciu o ustawę zasadniczą i daje „możliwość pominięcia rozporządzenia, które wydaje mu się niezgodne z konstytucją”, ale twierdzi, że „taka możliwość nie powinna być dopuszczalna w orzekaniu o odpowiedzialności odszkodowawczej Skarbu Państwa za bezprawie legislacyjne”.
Dalej zaś pisze, że w ogóle zjawisko stosowania przez sądy konstytucji jest niepożądane: „niepokojąca jest kształtująca się tendencja dopuszczająca rozproszoną kontrolę konstytucyjności. Pojawiła się ona wbrew wcześniejszym poglądom i tezom o trwałej praktyce nakazującej poszanowanie kompetencji Trybunału Konstytucyjnego jako organu”.
Trybunał umyje ręce rządowi
Tak więc rząd umywa sobie ręce rękami Trybunału Przyłębskiej. Bynajmniej nie wyłącznie w sprawach antycovidowych. We wszelkich. Chce de facto usunięcia z polskiego prawa możliwości samodzielnego orzekania przez sądy odszkodowania za bezprawie legislacyjne. Nakłada na nie kaganiec Trybunału Przyłębskiej.
W normalnych warunkach, gdyby istniał niezależny Trybunał Konstytucyjny z orzekającymi w nim niezawisłymi sędziami, w takim rozwiązaniu nie byłoby nic złego. W dzisiejszych warunkach oznacza jednak carte blanche dla władzy. Także jak chodzi o ewentualną przyszłą odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu.
Nie tylko wirus, także „strefy wolne od LGBT”
Sprawa dotyczy też działań samorządów, w tym tych, które wydały uchwały o „strefach wolnych od ideologii LGBT”. Skoro to Trybunał Julii Przyłębskiej będzie miał monopol na ocenę konstytucyjności prawa miejscowego, to nie tylko nikt nie będzie np. mógł wytoczyć skutecznie przed sądem powództwa przeciwko władzom miasta czy gminy za doznaną w związku z tymi uchwałami konkretną dyskryminację, ale też samorządy dostają wolną rękę w uchwalaniu dyskryminacyjnego prawa lokalnego.
Na przykład mogą uchwalić, że osób nieheteronormatywnych nie wolno zatrudniać w samorządowych instytucjach. Sąd będzie musiał zapytać o to prawo Trybunału Przyłębskiej. A ten nawet nie musi silić się na odpowiedź, jeśli jej uzasadnienie nastręczałoby trudności natury prawnej.
Trybunał Przyłębskiej może sprawę zamrozić
Wystarczy, że odłoży sprawę ad acta. Sąd nie będzie mógł zakończyć postępowania, dyskryminacyjne prawo będzie obowiązywało i nikt nie będzie miał pobrudzonych rąk koślawą wykładnią prawa.
Jest jednak nadzieja. Sądy, do których trafią takie sprawy, mogą zamiast Trybunału Przyłębskiej pytać Trybunał Sprawiedliwości UE o zgodność z prawem unijnym – choćby Kartą Praw Podstawowych czy dyrektywami antydyskryminacyjnymi. Choć sędziowie, którzy to zrobią, mają jak w banku postępowania dyscyplinarne.
Rzeczywistość stała się do bólu przewidywalna.
Ewa Siedlecka jest publicystką „Polityki”. Ten tekst ukazał się na jej Blogu Konserwatywnym.
(…)W normalnych warunkach, gdyby istniał niezależny Trybunał Konstytucyjny z orzekającymi w nim niezawisłymi sędziami, w takim rozwiązaniu nie byłoby nic złego.(…)
To sparaliżuje spory obszar wymiaru sprawiedliwości, ale kto tym by się przejmował…
Jeśli macie nadzieję, że ktoś tym się przejmie to porzućcie ją. Ludzie nie interesują się wymiarem sprawiedliwości. Przeczytanie choćby takiego artykułu, jak powyższy to zbyt duży wysiłek intelektualny. Ważne jest tylko 500+, krótszy wiek emerytalny no i robienie porządku ze złodziejami (na czele z sędziami). A to potrafi tylko PiS. Swoją drogą na horyzoncie nie widać żadnej konstruktywnej alternatywy. Ewidentnych wpadek Kaczyńskiego nikt nie jest w stanie zagospodarować.
Zgadzam się i jednak obawiam się że jak w końcu PiS straci władzę to taka Przyłębska Muszyński i inne tego typu osoby z tego Trybunału Przyłębskiej, nie poniosą żadnej odpowiedzialności. Następcy też wykorzystają dane im zabawki i będziemy mieli to samo co teraz. Drzwi raz wymarzone nigdy już nas nie ochronią. PiS to organizacja działająca na naszą szkodę i nie chcę pisać, że kryminalistyczna bo to musi udowodnić sąd.
I dlatego potrzebujemy dePISacji i Norymbergii!!!
TK – Trybunał Kucharki (Kaczyńskiego).
Ale tam, zaraz kucharka? Więcej szacunku, kolego, dla WOTPJK (objaśniam skrót: Wielkie – albo Wiekopomne – Odkrycie Towarzyskie Prezesa Jarosława Kaczyńskiego).
BTW, czy koty Prezesa też gustują w specialites de la maison pani Julii?
Ach ten TK! To miała być opoka opok, fundament, sąd oceniający działalność władzy ustawodawczej. Żeby jednak był tym czym być powinien, tak jak zresztą wszystko co składa się na państwo, powinna istnieć, wyposażona w wolność słowa, opinia publiczna, która, jako ostatnia instancja demokracji, wyeliminuje z polityki , przy okazji wyborów, ludzi chętnych do likwidacji rządów prawa. No i tu mamy problem, bo przynajmniej połowa wyborców to idioci nie rozumiejący, że państwo prawa powołano dla ich dobra. Idioci nie rozumiejcy roli TK w systemie prawa. Idioci, ktorzy nie połapią się, że czynienie z TK sądu rewidującego każdy poszczególny wyrok nie ma sensu, że czyni z wymiaru sprawiedliwości atrapę, a o tym kogo posadzić będzie decydować Przyłębska, miernota w zamian za ślepe posłuszeństwo uczyniona prezesem TK. Co tylko będzie pasowało Kaczyńskiemu będzie kierowane do Przyłębskiej a kurvizja będzie tłumaczyć ciemniakom, że "patrzcie jak my szanujemy konstytucję, o co nie tylko zara pytamy TK" I ciemny lud to kupi.
I o to chodziło od 5 lat. O bezprawie. Zostaje Strasburg, póki Europa nie dała jeszcze Polsce kopa w d.. A potem? Cóż, idioci wybierają do władzy idiotów, ale w państwie idiotów muszą żyć wszyscy. Część ucieka, część się buntuje, a większość olewa nie widząc dalej końca własnego nosa. Przykre, ale historia w Polsce walcem się toczy, za każdym obrotem wyciskając trochę rozumu…
Jednym z poważniejszych problemów z demokracją jest to, że teoretycznie prezentuje głos/wolę ogółu, a faktycznie daje władzę wybrańcom większości. To powoduje, że partia/polityk pragnący rządzić, a rządzić pragną wszyscy wchodzący w skład kasty politycznej, musi pozyskać/kupić jak najwięcej głosów. Jest w miarę dobrze, jeśli kasa publiczna jest wydawana na poprawę systemów usług publicznych. Gorzej, jeśli są to proste transfery kasy publicznej do określonych grup społecznych albo wręcz na ślepo jak to jest u nas. W każdym państwie istotną rolę powinna pełnić elita mająca właściwe kompetencje merytoryczne jak i moralne i etyczne. Szczególne znaczenie ma to w państwie demokratycznym, ponieważ rządzą w nim osoby często wybrane przypadkowo przez tych, którzy podlegają różnym manipulacjom kasty polityków rwących się do władzy, lub tak jak jest u nas na całe zestawy partyjne umieszczone na listach wyborczych osób, które mają nie tylko wątpliwe przygotowanie merytoryczne, ale także kompetencje moralne i etyczne do pełnienia takich funkcji. A jak wyglądają nasze elity szkoda atramentu, aby o tym pisać. Komercjalizacja i pogoń za kasą w znacznej mierze przesłoniła wszystko to co atrybutem przynależności do tego szacownego grona, od którego kasta polityczna w naszym kraju raczej stroni i nie traktuje jako partnera w kierowaniu państwem. cdn
cd. Pytanie czy obecnie rządzący zdają się rozumieć, że praworządność, czyli: nadrzędności prawa, równości wobec prawa i pewności prawa, jest ważna. Moim zdaniem nie bo wybrali typowy woluntaryzm polityczny zamiast państwa prawa. A Prawo i praworządność stanowią fundament, na którym możemy wznosić gmach państwa. Tworzy dla obywateli i instytucji czytelne reguły dziania, dzięki którym czujemy się bezpieczni w relacjach z potężniejszym od nas aparatem administracji. W tym znaczeniu praworządność jest strażnikiem naszej wolności. Państwo budowane z pominięciem stabilnego prawa i niezależnego od polityków systemu jego egzekwowania nie będzie ani silne, ani trwałe.