Rząd przyszedł z niczym, a prowadząca rozmowy Beata Szydło szantażowała związki: „Spotkamy się, jak zrezygnujecie z groźby strajku”, „Duda nie siądzie do rozmów z Broniarzem" - opowiada OKO.press uczestnik poniedziałkowych negocjacji. Zalewska głównie milczała, przedstawiciel "Solidarności" wyszedł. Pracodawcy apelują o zmianę polityki wobec nauczycieli
Poniedziałkowe (25 marca) negocjacje ze związkami nauczycielskimi - w ramach spotkania Rady Dialogu Społecznego (rząd-związki-pracodawcy) w imieniu rządu prowadziła Beata Szydło. Obok niej siedziała minister edukacji Anna Zalewska, był też wiceminister finansów Filip Świtała, szef kancelarii premiera Michał Dworczyk i prezydencki minister Andrzej Dera.
Obecni byli także pracodawcy. I to Henryka Bochniarz z Konfederacji Lewiatan wprost miała stwierdzić, że
Anna Zalewska straciła zaufanie i tym samym mandat do prowadzenia negocjacji.
Jak mówi informator OKO.press - całe spotkanie trudno nazwać negocjacjami, bo rząd przyszedł z niczym. Wicepremier Szydło wyłożyła związkowcom dokładnie to, co na antenie TVP (patrz niżej):
Mówiła też, że rząd zastanawia się nad propozycją premiera. Mateusz Morawiecki w wywiadach prasowych mówił, że chciałby, żeby w 2020 r. średnie wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego wynosiło 6 tys. zł brutto. Średnie, czyli arytmetyczna suma wynagrodzenia zasadniczego i wszystkich możliwych dodatków.
Wypowiedź Szydło wzbudziła zdumienie. Już dziś ta kwota wynosi 5 603 zł brutto. Po zapowiadanej na wrzesień podwyżce 5 proc. ma wzrosnąć do ponad 5,900 zł. Ktoś ze związkowców wyliczył, że „obietnica 6 tysięcy” oznaczałaby, że wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli w 2020 roku wzrosłoby znów o grosze - dokładnie 64 zł netto.
Gdy związkowcy dopytywali, czy rząd zabezpieczył pieniądze - ok. 1 mld zł - na wrześniową podwyżkę (przyspieszoną, pierwotnie miała być w styczniu 2020 r.), wiceminister finansów stwierdził, że nowelizacja kwoty bazowej w budżecie nie jest potrzebna.
Inne zdanie zgłosiła jednak minister Zalewska. Pod koniec negocjacji uznała, że chyba trzeba będzie to zrobić. To o tyle ciekawe, że minister do tej pory dopytywana o wrześniową transzę broniła elastyczności budżetu („widzimy możliwości tego budżetu”).
Wszystkie trzy największe związki zawodowe działające w oświacie: Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP), Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” i Forum Związków Zawodowych domagają się podwyżek wyższych niż proponuje rząd.
Szefowa resortu edukacji przez większą część spotkania siedziała w milczeniu. Ale gdy zabrała głos, opowiadała jak wiele zrobiła dla i na wniosek nauczycieli. Chwaliła się wydłużeniem ścieżki awansu zawodowego z 10 do 15 lat, zmianą systemu oceny pracy nauczyciela, a nawet podwyżkami („zrobiliśmy milowe kroki”) i wprowadzeniem internetu do każdej szkoły.
Lista „zasług” minister Zalewskiej wzbudziła poruszenie wśród związków, bo chwaliła się właśnie tym, co nauczyciele oprotestowali, np. wydłużeniem ścieżki awansu, co oznacza opóźnienie wzrostu zarobków. Minister jak na zdartej płycie dodawała, że wysokość pensji kształtują samorządy, co jest tematem obok negocjacji z rządem.
Nieme negocjacje prowadzili przedstawiciele premiera i prezydenta: Michał Dworczyk i Andrzej Dera. Ani razu nie zabrali głosu.
Za to minister Dworczyk tuż po spotkaniu żywo komentował jego przebieg: „Czasami można odnieść wrażenie, że pan Broniarz chciałby, aby zrezygnować z innych programów solidarnościowych, prorozwojowych i spełnić wszystkie oczekiwania nauczycieli. Owoce wzrostu gospodarczego muszą być dzielone sprawiedliwie pomiędzy różne grupy społeczne i zawodowe. To staramy się zrobić od kilku lat".
Według naszego źródła, wicepremier Szydło prowadziła rozmowy tak, by sprowokować zerwanie negocjacji przez związki zawodowe. Kilkukrotnie w trakcie 4,5-godzinnego spotkania powtarzała, że szef NSZZ „Solidarność” Piotr Duda nie usiądzie przy jednym stole ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego, a zwłaszcza z jego przewodniczącym Sławomirem Broniarzem.
Pytała wiceprzewodniczącego „S” Henryka Nakoniecznego, jakie jest stanowisko „S". Nakonieczny ogłosił, że postulat „S” jest "szeroki" i dotyczy wzrostu wynagrodzenia w całej budżetówce. Po wygłoszeniu oświadczenia wyszedł.
Na sali został Ryszard Proksa, szef nauczycielskiej sekcji „S".
Enigmatycznie mówił, że: „nasze postulaty są, jakie są".
Można się domyślać, że chodzi o żądania złożone 11 marca w siedzibie Małopolskiego Kuratorium Oświaty, w którym „S” prowadzi strajk okupacyjny (od 25 marca trzy osoby prowadzą strajk głodowy). „S” domaga się 15 proc. wzrostu wynagrodzeń od stycznia 2019 r. i kolejnych 15 proc. od stycznia 2020 r. W sumie: 849 zł netto w ciągu dwóch lat.
Proksa zmiękczał przekaz dodając, że rozmowa o podwyżkach nie wystarczy, bo „S” domaga się zmian w systemie awansu zawodowego i w ogóle zmiany systemu wynagradzania nauczycieli. Chodzi o powiązanie wynagrodzeń nauczycieli ze wzrostem średniej w gospodarce narodowej (pisaliśmy o tym tutaj).
Na koniec dodał, że w zasadzie nie ma upoważnienia do prowadzenia negocjacji. „Nie mam mocy podpisania porozumienia, bo nie ma tu członków naszej komisji negocjującej z rządem” – mówił. Na to sala zareagowała śmiechem.
Jeden z reprezentantów pracodawców zapytał wprost: "Z kogo pan robi idiotów?"
Wicepremier Szydło - podobnie jak cały PiS - personalnie atakowała prezesa ZNP Sławomira Broniarza. Zarzucała mu, że nie jest związkowcem, tylko politykiem, a z wywiadów prasowych wynika, że przesądził, że strajk się odbędzie.
Szydło wielokrotnie podkreślała, że nie widzi u związkowców woli rozmowy. I dodała, że
rząd spotka się ze związkami kolejny raz, ale tylko pod warunkiem, że te zrezygnują z groźby strajku w oświacie.
Przekonywała też, że związki zawodowe muszą ujednolicić swoje postulaty i zdecydować się, czy walczą o podwyżki dla oświaty, czy całej budżetówki.
Rząd chciał opóźnić też kolejne spotkanie, proponował termin 4 czy 5 kwietnia, ale na wniosek związków zawodowych zaplanowano je na poniedziałek 1 kwietnia 2019 r. - tydzień przed planowaną datą rozpoczęcia strajku. Do tego czasu związki zawodowe i strona rządowa mają na piśmie przygotować swoje propozycje.
Miałkość dotychczasowych rokowań potwierdza list otwarty pracodawców polskich do rządu wydany 26 marca, po poniedziałkowych negocjacjach Rady Dialogu Społecznego.
Cytujemy go w całości:
„Oświata jest tym obszarem wydatków budżetowych, który finansowo nie był dostatecznie doceniony przez żaden z poprzednich rządów. W rezultacie, sytuacja bytowa nauczycieli ulegała stałej degradacji i zawód ten stracił obecnie nie tylko jakąkolwiek atrakcyjność, ale utracił też prestiż i poważanie, niezbędne dla wykonywania zawodu zaufania społecznego.
Oceniamy, że mimo znacząco lepszej obecnie sytuacji budżetu, oczekiwania tej grupy zawodowej nie zostały jak dotychczas wzięte przez rząd pod poważną rozwagę.
W tej sytuacji dotychczasowe propozycje niewielkich podwyżek płac i zmian regulacyjnych ze strony Ministerstwa Edukacji nie są ani wystarczające, ani zrozumiałe dla środowiska nauczycielskiego.
Zdaniem strony pracodawców potrzebna jest istotna decyzja polityczna np. o znaczącym przeorientowaniu wydatków o charakterze społecznym przewidzianych na rok 2019 i następne lata. Koszty dotychczasowych propozycji tzw. „piątki Kaczyńskiego” nie mogą być usprawiedliwianiem dla ignorowania żądań nauczycieli. Negocjacje, wynikające z procedury sporu zbiorowego, winne być podjęte niezwłocznie na szczeblu wyższym niż ministerialny.
Strona pracodawców dostrzega, że bolączek oświaty nie można sprowadzić wyłącznie do kwestii płac. Jednakże w zaistniałej sytuacji to od płac należy rozpocząć rozwiązywanie problemu. Bez pokonania tej pierwszej bariery nie uda się przejść do następnych, niezbędnych kroków służących faktycznej reformie systemu oświaty, jak np. zmiana systemu wynagradzania, zmiana modelu edukacji na dostosowany do potrzeb współczesnej gospodarki, dyskusja o Karcie Nauczyciela i traktowaniu oświaty jako zadań własnych samorządów. Rozmowa o tych zagadnieniach powinna rozpocząć się niezwłoczne, lecz dopiero po rozwiązaniu kwestii płacowych.
Strona pracodawców, kierując się poczuciem odpowiedzialności za przyszłość kraju
oczekuje, że rząd w najbliższych dniach podejmie niezbędne decyzje zapobiegające podjęciu strajku przez nauczycieli i służące dobru systemu edukacji w Polsce".
Po opisanych wyżej pseudonegocjacjach głosem rządu ws. podwyżek stała się wicepremier Beata Szydło. Jako gość wtorkowych (26 marca) „Wiadomości TVP” zapytana została, czy ma jakieś propozycje dla związkowców. Odpowiedź zabrzmiała jak z dobrze znanej płyty odtwarzanej przez min. Annę Zalewską: „Jesteśmy w trakcie realizowania podwyżek od 2018 roku. W tym [2019] roku przyspieszamy podwyżkę. Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom nauczycieli. W tym roku będzie to ponad 370 zł".
Jak wyjaśniało OKO.press taka podwyżka nie nastąpi "w tym roku”, jest sumą trzech transz podwyżek w 2018 i 2019 roku i to przy założeniu, że we wrześniu nauczyciele rzeczywiście dostaną kolejne 5 proc. Do tej pory wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego wzrosło od początku rządów PiS 261 zł netto, a stażysty - o 190 zł.
Wicepremier dodała, że o kolejnych podwyżkach można rozmawiać, ale w następnych latach.
Szydło zarzuciła ZNP, że „wprowadza w błąd opinię publiczną, a może nawet część nauczycieli”, bo żądane 1000 zł podwyżki netto kwoty bazowej to realnie 2,4 - 2,5 tys. zł więcej z budżetu państwa na statystycznego nauczyciela.
„To są ogromne środki, na które rządu nie stać” - powiedziała.
Kwota bazowa (obecnie 3,045 zł) to zarobki nauczyciela stażysty, na jej podstawie określa się zarobki pozostałych grup i nauczycielskie dodatki. Związki zawodowe nie były w stanie ocenić, czy kwota podana przez premier - 1 tys. zł zamieniające się w 2,5 tys. - nie jest zawyżona.
Wicepremier powtórzyła też, że prezes ZNP Sławomir Broniarz jest politykiem nie związkowcem i szykuje się do walki o kolejną kadencję szefa ZNP. Wypomniała mu wypowiedź, w której - jak to określiła - miał „szantażować” uczniów brakiem promocji do następnej klasy, czyli „poświęcić interes dzieci i młodzieży dla swoich celów".
Edukacja
Andrzej Dera
Piotr Duda
Michał Dworczyk
Beata Szydło
Anna Zalewska
Ministerstwo Edukacji Narodowej
nauczyciele
strajk nauczycieli
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze