Kraje UE zgodziły się na znaczące ograniczenie emisji CO2 do 2040 r. i przesunięcie o rok opłaty klimatycznej. „Wybiliśmy zęby ETS2” – triumfuje polski rząd. Problem w tym, że planu nowego uzębienia nie posiada. Polacy to odczują.
Państwa Unii Europejskiej osiągnęły wyczekiwany od miesięcy kompromis. Podczas posiedzenia unijnych ministrów środowiska 5 listopada ustalono, że UE zobowiąże się do ograniczenia emisji CO2 do 2040 r. o 90 proc.
Elementem negocjacji były też zmiany w ETS2 – systemie handlu emisjami, który od 2027 r. miał objąć sektor budownictwa i transportu. Już jednak nie obejmie, bo w ramach negocjacji termin wejścia w życie ETS2 przesunięto na rok 2028.
„Udało się wybić zęby systemowi ETS2” – nie ukrywał zadowolenia w rozmowie z PAP Krzysztof Bolesta, wiceminister klimatu i środowiska.
Triumfalny ton przyjął też premier. „Dwa tygodnie temu mówiłem, że rozbroimy ETS2, czyli opłaty za ogrzewanie i transport, na które zgodził się Morawiecki. Dziś to się stało. ETS2 odłożony, a jego rewizję Komisja Europejska musi przygotować w najbliższym czasie" – napisał Donald Tusk w mediach społecznościowych.
Czy jednak to sukces? Gdyby tak faktycznie było, to polski przedstawiciel zagłosowałby „za”. Tymczasem Polska była jednym z czterech państw, które zagłosowały przeciwko ustaleniom z posiedzenia. Warto mieć też na uwadze, że początkowo rząd Tuska walczył o przesunięcie ETS2 nie o rok, lecz trzy lata.
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”.
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”.
Komentarze