0:00
0:00

0:00

To ważny dla dziennikarzy wyrok, zwłaszcza teraz, gdy trwają protesty kobiet przeciwko wyrokowi TK Juli Przyłębskiej ws. aborcji. Bo z tego wyroku wynika, że dziennikarze mają prawo być w miejscach protestów i mają prawo do robienia relacji również z interwencji policji. A policja nie może im tego utrudniać pod pretekstem prowadzenia swoich czynności.

Policja potraktowała go jak ulicznego chuligana

Mariusz Malinowski jest dziennikarzem Video Kod. To obywatelskie medium, które robi relacje video z protestów ulicznej opozycji oraz z procesów przeciwników władzy PiS, w tym z procesów represjonowanych niepokornych sędziów i prokuratorów.

Mariusz Malinowski, twórca kanału Video-KOD

I taką relację Malinowski zrobił 10 czerwca 2017 roku. Na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie zebrali się wtedy obywatele - w tym członkowie Obywateli RP - żeby wyrazić protest przeciwko zmianom w prawie o zgromadzeniach.

Zmiany te uprzywilejowały prorządowe manifestacje, bo pozwalały na wcześniejsze zgłaszanie cyklicznych zgromadzeń, takich jak np. miesięcznica smoleńska. Takie zgłoszenie powodowało rezerwację miejsca dla takich zgromadzeń. I w ramach protestu obywatele usiedli na trasie przemarszu miesięcznicy smoleńskiej, w której biorą udział politycy PiS na czele z Jarosławem Kaczyńskim.

Na trasie przemarszu tego pochodu usiadł też wtedy Władysław Frasyniuk, legenda Solidarności. Policja wyniosła jednak obywateli - w tym Frasyniuka - i otoczyła ich kordonem, by ich spisać. Potem posypały się wnioski policji do sądu o ich ukaranie. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

A Malinowski z Video KOD relacjonował to do internetu. Nagrywał też tzw. kocioł; czyli miejsce, do którego wynoszono manifestantów. Nagrał również jak policja blokowała adwokatom dostęp do zatrzymanych. W końcu i jego na chwilę zatrzymano i spisano.

Nie pomogło pokazywanie legitymacji dziennikarskiej Video KOD, ani legitymacji Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Potem Malinowski wysłał policji oświadczenie, w którym tłumaczył w jakiej roli był na kontrmiesięcznicy.

Sędzia Mitera: dziennikarz nie „chuliganił”, ale jest winny

Stołeczna policja zlekceważyła to, że Mariusz Malinowski jest dziennikarzem. Wystąpiła do sądu o ukaranie za rzekome złamanie artykułu 52 tego kodeksu wykroczeń oraz artykułu 19 ustawy o zgromadzeniach.

Zdaniem policji dziennikarz przeszkodził w przebiegu miesięcznicy smoleńskiej. Bo miał stać i siedzieć na trasie jej przemarszu wraz z uczestnikami kontrmiesięcznicy. Miał też „głośno krzyczeć”. Czym według policji opóźnił marsz miesięcznicy i naruszył artykuł 52 par. 2 pkt 1 kodeksu wykroczeń, który mówi o odpowiedzialności za przeszkadzanie legalnemu zgromadzeniu.

Drugi zarzut, jaki mu postawiła policja, był za to, że Malinowski miał nie podporządkować się poleceniom przewodniczącego miesięcznicy smoleńskiej, który wzywał uczestników kontrmiesięcznicy do rozejścia się. I to policja zakwalifikowała jako naruszenie artykułu 52 par. 3 pkt 2 kodeksu wykroczeń oraz jako naruszenie artykułu 19 ust 5 ustawy o zgromadzeniach.

„Nie siedziałem na trasie przemarszu miesięcznicy. Nie krzyczałem. Chodziłem po Krakowskim Przedmieściu i pokazywałem w relacji wideo co robią demonstranci. Pokazywałem jak wynoszą Frasyniuka i jak potem wynoszoną kolejne osoby do tzw. kotła policyjnego” – mówił OKO.press Mariusz Malinowski, gdy opisaliśmy tę sprawę przed wyrokiem sądu pierwszej instancji. Opisaliśmy to w tym tekście:

Malinowski podkreślał: „Ten proces to zemsta policji za to, że pokazywałem jak bezprawnie nie wpuszczali adwokatów do kotła. Czasami zdarzają mi się podczas pracy w terenie problemy z policją, ale dotąd nikt mnie nie oskarżył za wykonywanie pracy dziennikarskiej. To ma wywołać efekt mrożący na dziennikarzach mediów obywatelskich”.

W czerwcu 2020 roku Malinowski został jednak skazany w procesie prowadzonym przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. Skazał go sędzia Maciej Mitera, rzecznik nowej KRS i prezes śródmiejskiego sądu z nadania resortu ministra Ziobry.

27.04.2018  Warszawa . Krajowa Rada Sadownictwa . Sedzia Krajowej Rady Sadownictwa Maciej Mitera podczas briefingu prasowego przed pierwszym posiedzeniem Rady w nowym skladzie . 
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Sędzia Maciej Mitera, rzecznik neo-KRS

Sędzia Mitera uznał go za winnego blokowania miesięcznicy smoleńskiej. „Doszło do popełnienia wykroczenia. Status pana jako dziennikarza się zgadza, ale przepisy nie wykluczają, że dziennikarz nie podlega przepisom” – mówił w ustnym uzasadnieniu swojego wyroku sędzia Mitera.

Sędzia Mitera orzekł, że dowody z akt, w tym zeznania policjantów, potwierdzają w jego ocenie, że dziennikarz utrudnił przemarsz miesięcznicy smoleńskiej oraz nie podporządkował się wezwaniom przewodniczącego miesięcznicy do opuszczenia trasy przemarszu. Tym samym w ocenie sędziego Mitery dziennikarz złamał dwa przepisy kodeksu wykroczeń.

Sędzia nie uznał tylko – jak chciała tego policja – że Malinowski siedział na trasie przemarszu z grupą obywateli, która marsz chciała zablokować. Odstąpił też od wymierzenia dziennikarzowi kary, uznając, że nie jest osobą, która „chuliganiła”. Pisaliśmy o tym wyroku w OKO.press:

Sąd okręgowy: dziennikarz ma prawo być w środku wydarzeń

Dziennikarz odwołał się od tego wyroku i w czwartek 22 października wygrał. Sąd Okręgowy w Warszawie - orzekając jako sąd odwoławczy - zmienił wyrok wydany przez sędziego Miterę i uniewinnił go. Ten wyrok wydała sędzia Agnieszka Jaźwińska.

Sąd okręgowy podzielił zarzuty z odwołania dziennikarza, że materiał dowodowy „nie wskazuje na to, że obwiniony dopuścił się zarzucanych czynów”. Sąd orzekł, że Malinowski nie brał czynnego udziału w kontrmiesięcznicy, ani nie zagłuszał okrzykami pochodu smoleńskiego.

„Policjanci tego nie pamiętają, nagrania tego też nie przedstawiają. Wbrew temu co uznał sąd pierwszej instancji, materiał dowodowy nie daje podstawy do uznania, że brał pan [Malinowski – red.] udział w zgromadzeniu. Na nagraniach widać, że pan na własnych nogach opuszcza trasę marszu [smoleńskiego – red.], nie był wynoszony jak inni i na dodatek nagrywa wynoszenie uczestników” – mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Agnieszka Jaźwińska.

Sędzia podkreślała, że nie ma dowodów na to, by miał rzekomo przeszkadzać miesięcznicy smoleńskiej. A co najważniejsze sędzia uznała, że Malinowski był tam jako dziennikarz i relacjonował wydarzenia. I w tej roli mógł być na trasie przemarszu miesięcznicy smoleńskiej.

Na koniec sędzia Jaźwińska dodała, że sprawa jest już przedawniona. Ale nie umorzyła jej z powodu przedawnienia ponieważ dowody w aktach wskazywały na to, że Malinowski jest niewinny. Więc go uniewinniła, co jest korzystniejsze dla dziennikarza. Bo taki wyrok oczyszcza go z zarzutów złamania prawa. Wyrok jest prawomocny.

Mariusza Malinowskiego z Video KOD pro bono bronił prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, adwokat Jacek Trela. W rozmowie z OKO.press mec. Trela podkreśla, że sąd potwierdził prawo dziennikarzy do swobodnego relacjonowania wydarzeń. I to, że policja nie może tego ani zabraniać, ani utrudniać.

Dlaczego mógł zapaść wyrok skazujący dziennikarza za relację z protestów

Do skazania Mariusza Malinowskiego w sądzie pierwszej instancji nigdy by nie doszło, gdyby takie sprawy nadal sądził sędzia Łukasz Biliński. Orzekał on w wydziale, który zajmował się wykroczeniami. I zasłynął płomiennymi orzeczeniami odwołującymi się do Konstytucji i praw człowieka, w których uniewinnił uczestników ulicznych protestów przeciwko władzy PiS.

Sędzia Biliński dał manifestantom prawo do wyrażania niezadowolenia na ulicy. Pisaliśmy o jego wyrokach wielokrotnie:

To nie spodobało się władzy PiS. Ministerstwo sprawiedliwości zlikwidowało wydział, w którym orzekał sędzia Biliński i sprawy wykroczeń trafiają teraz do wydziałów karnych śródmiejskiego sądu. I sądzą je wszyscy sędziowie. W ten sposób sprawa Malinowskiego trafiła do sędziego Macieja Mitery, rzecznika nowej KRS.

Dla sędziego Bilińskiego nie znalazło się jednak miejsce w wydziale karnym. Został zesłany do wydziału sądu pracy. Decyzję o przeniesieniu go tam wydał Maciej Mitera, działając jako prezes śródmiejskiego sądu. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze