Fala powodziowa zniszczyła miasta na Dolnym Śląsku i w województwie opolskim. Zniszczone są zabytkowe kamienice, zerwane zostały mosty. Część ludzi jest bez domów. Samorządowcy Kłodzka, Lądka-Zdroju i Nysy mówią, że przypomina im się powódź z 1997 roku. Apelują o pomoc, tłumaczą, czego najbardziej potrzebują
Premier Donald Tusk ogłosił w poniedziałek 16 września na terenach ogarniętych przez powódź stan klęski żywiołowej. We Wrocławiu obradował powodziowy sztab kryzysowy. Oprócz szefa rządu w spotkaniu wzięli udział również szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MSWiA Tomasz Siemoniak oraz przedstawiciele służb ratunkowych.
Mieszkańcy wielu miast liczą się ze stratami – brakuje prądu, zdatnej wody do picia, miały już miejsce przypadki szabrownictwa (mówił o tym burmistrz Lądka-Zdroju). Nasiąknięta wodą ziemia sprzyja przewracaniu się drzew. Dzieci nie chodzą do szkół.
W poniedziałek służby informowały, że łącznie ewakuowano 3241 osób. W powodzi zginęły cztery osoby.
Z żywiołem walczą także mieszkańcy Czech. W Ostrawie u zbiegu Odry i Opawy pękła tama. Woda wdarła się do miasta.
Do Kłodzka fala powodziowa dotarła w sobotę. Jeszcze rano tego dnia wydawało się, że zalanych zostanie tylko kilka ulic. Jednak sytuacja zmieniła się wczesnym popołudniem, kiedy przerwana została zapora w Stroniu Śląskim. Woda ze zbiornika retencyjnego zaczęła rozlewać się korytem rzeki Morawka na całe Stronie Śląskie.
W Kłodzku zalane zostały budynki, sklepy i lokale gastronomiczne. Mieszkańcy wielu części miasta nie mają prądu, potrzebne są agregaty prądotwórcze.
„Tu jest jak po wojnie, tragedia. Ciężko w ogóle coś mówić, bo sytuacja jest trudna” – mówi OKO.press Zdzisław Duda, wiceprzewodniczący rady miejskiej Kłodzka. W mieście ruszyło wielkie sprzątanie, przynajmniej tam, gdzie jest to możliwe.
„Woda była większa niż fala w 1997 roku” – dodaje radny. Dodaje, że gigantyczne zniszczenia są w Stroniu Śląskim. „Tam domy się waliły jak z zapałek” – mówi.
W niedzielę w Stroniu Śląskim z powodu potężnej fali pękła tama na Morawce. Władze apelowały do mieszkańców o ratowanie swojego życia. Do Stronia Śląskiego leciał śmigłowiec, który ewakuował mieszkańców.
Po kulminacyjnej fali powodziowej w Kłodzku stopniowo przywracana jest woda do sieci wodociągowej. „Sytuacja jest opanowana, ale działamy dalej” – mówi OKO.press Piotr Bryła, prezes Wodociągów Gminy Kłodzko, spółki, która zaopatruje w wodę mieszkańców 30 wsi i odprowadza ścieki do gminnej sieci kanalizacyjnej z ośmiu wsi gminy.
„Wciąż brakuje zdatnej wody do picia” – dodaje Zdzisław Duda.
Powódź to uzdrowiskowe miasto znane z zabytkowych domów i kamienic odcięła od świata – wszystkie drogi od polskiej strony są nieprzejezdne.
Po zdjęciach miasta widać ogrom zniszczeń. Skala jest niewyobrażalna. „Miasto jest pokryte błotem i żwirem. Zniszczone są mosty, zablokowane drogi, zatopione samochody, wyrwane bruki. Miasto będzie trzeba odbudować od podstaw” – mówi OKO.press Tomasz Nowicki, burmistrz Lądka-Zdroju.
Dodaje, że cały Lądek-Zdrój wraz z urzędem miejskim był całkowicie odcięty od prądu.
„Nie możemy też zapominać o wsiach, które zostały zalane. Budynki wzdłuż rzeki są tak zniszczone, że nie wiem, kiedy mieszkańcy będą mogli tam wrócić. To dotyka wszystkich, w tym moją rodzinę, która również straciła dobytek. To ludzki dramat, z którym musimy się zmierzyć. Najważniejsze jednak, że żyjemy” – podkreśla Nowicki.
„Pamiętam powódź z 1997 roku, byłem wtedy w Lądku. Ta fala, co przeszła w niedzielę, była o wiele gorsza” – wskazuje. „Tama w Stroniu Śląskim nie wytrzymała naporu wody, która z ogromną siłą napłynęła w krótkim czasie i zmiotła wszystko na swojej drodze. Stąd taka skala zniszczeń” – podkreśla Nowicki.
Czy po prawie 30 latach coś się zmieniło? „Wydaje się, że system komunikacji i analizowania sytuacji się poprawił, ale zabezpieczenia pozostają niewystarczające. Nie mamy tu większej retencji wody, a prace nad wzmocnieniem koryta rzeki niewiele pomogły. Woda, która przelała się przez miasto, po prostu nas zniszczyła” – tłumaczy Tomasz Nowicki.
Czy to wynik wyjątkowych warunków pogodowych, czy zaniedbań infrastruktury? „Myślę, że to połączenie obu. Masywne opady utrzymywały się nad nami przez wiele dni, powodując ciągłe podnoszenie się poziomu rzek i wód gruntowych. Można było zrobić więcej, ale często zapominamy o takich katastrofach, dopóki nie wydarzy się kolejna” – wskazuje burmistrz Lądka-Zdroju.
Czego potrzebują mieszkańcy? "Przede wszystkim wody pitnej, ale nie mamy także gazu – cała infrastruktura została zniszczona. Potrzebujemy beczkowozów do transportu wody pitnej, wody butelkowanej, chemii gospodarczej, środków opatrunkowych, łopat i sprzętu do odgruzowywania miasta” – mówi.
Burmistrz dodaje, że w Lądku-Zdroju z powodu fali powodziowej zginęła jedna osoba, a dwie są zaginione. „Ich auto zostało porwane przez rzekę, a według ostatnich informacji pojazd został już namierzony, niestety z osobami, które nie żyją” – powiedział.
„Mnóstwo osób się ewakuowało, ale nie wiemy jeszcze, ile osób straciło domy” – mówi OKO.press Renata Surma, burmistrzyni Bystrzycy Kłodzkiej.
"Szacujemy szkody w infrastrukturze. Widzę ogromne zaangażowanie i mam nadzieję, że uda się odbudować wszystkie straty” – mówi burmistrzyni Bystrzycy Kłodzkiej. Opowiada, że do pomocy zgłaszają się szkoły, księża, instytucje, posłowie oraz różne firmy oferujące wsparcie. „Wierzę, że wspólnymi siłami uda się, choć częściowo odbudować miasto” – mówi.
„Do miasta można dojechać, chociaż byliśmy odcięci przez jakiś czas od świata. Ale dzięki Bogu niektóre mosty się ostały" – dodaje.
Mieszkańcom brakuje zdatnej do picia wody. „Dostarczamy ją z różnych części kraju, m.in. z Polanicy (Staropolanka), Gorzanowa oraz z innych źródeł" – dodaje.
Jaka jest potrzebna pomoc? „W pierwszej kolejności wody i żywności. Potrzebne są agregaty prądotwórcze do wypompowywania wody oraz osuszacze" – wskazuje Surma.
Burmistrzyni Bystrzycy Kłodzkiej podkreśla, że fala, jaka nawiedziła miasto, była gorsza od tej w 1997 roku. „Niemniej straty są ogromne, szczególnie dotknięte zostały budynki. Miejmy nadzieję, że uda się zapobiec dalszym szkodom” – podkreśla.
Niestabilna sytuacja jest także w Nysie. W poniedziałek przed południem doszło do pęknięcia zbiornika Topola na Nysie Kłodzkiej koło Paczkowa. Miejscowość jest tym samym „bardzo mocno zagrożona” zalaniem. Artur Rolka, burmistrz miasta zaapelował do mieszkańców konkretnych ulic o natychmiastową ewakuację.
Prosił, by mieszkańcy oferowali pomoc ewakuującym się z terenów zalewowych. „Przyjmijcie swoich znajomych, bliskich i rodziny pod swój dach” – mówił w nagraniu opublikowanym na Facebooku.
W Nysie po przerwaniu wałów woda zalała centrum i okoliczne dzielnice. Wiele budynków zostało poważnie uszkodzonych lub zniszczonych. W mieście zawyły syreny alarmowe.
W poniedziałek po południu Kordian Kolbierz, burmistrz Nysy również apelował do mieszkańców o ewakuację. „Sytuacja jest bardzo groźna. Zagraża zdrowiu i życiu. Powodem jest ryzyko przerwania wału przy ul. Wyspiańskiego” – mówił w opublikowanym wpisie na Facebooku. Dodał, że na miejscu wojsko próbuje naprawić infrastrukturę, ale scenariusze nie są optymistyczne. „Kilkumetrowa fala może pójść w kierunku miasta. Ewakuujcie swój dobytek, siebie i bliskich, możemy mieć zalane całe miasto” – dodał.
"Spodziewamy się kolejnej fali” – mówi OKO.press Jolanta Trytko-Warczak, przewodnicząca rady miejskiej w Nysie. Dodaje, że władze samorządowe są cały czas w akcji.
"Pod wodą jest wiele budynków, duża część miasta jest wciąż zalana. W niektórych miejscach woda już opadła, ale w innych nadal utrzymuje się na wysokim poziomie. Dużym problemem jest to, że wody gruntowe zalewają piwnice wielu domów” – dodaje Trytko-Warczak.
Ze szpitala w Nysie, odciętego od miasta przez wodę, zostało ewakuowanych w niedzielę 33 pacjentów, w tym kobiety w ciąży i dzieci.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Publikowała m.in. w "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. prowadzonym przez międzynarodową grupę śledczą Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Studiowała filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Publikowała m.in. w "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. prowadzonym przez międzynarodową grupę śledczą Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Studiowała filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Komentarze