0:000:00

0:00

Arkadiusz Szczurek znany jest wszystkim uczestnikom ulicznych protestów przeciwko władzy PiS. Na ulicy jest od pięciu lat. Zaczynał od udziału w kontrmiesięcznicach smoleńskich, których głównym organizatorem byli Obywatele RP. Szczurek występował wtedy jako Obywatele Solidarni w Akcji. Pod Pałacem Prezydenckim i na trasie przemarszu zwolenników teorii spiskowej o zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego protestował przeciwko kłamstwom Jarosława Kaczyńskiego o katastrofie smoleńskiej.

Potem Szczurek razem z kilkoma innymi osobami założył Lotną Brygadę Opozycji, która w żartobliwy sposób obśmiewa władzę. Filmiki ze swoich akcji umieszczają na profilu Lotnej Brygady na Facebooku. Za te akcje też jest ścigany i ma procesy sądowe. W sumie Szczurek – jak sam szacuje – miał do tej pory ponad 50 procesów. Niektóre wciąż trwają. „Przegrałem dotąd tylko jeden, ale to orzeczenie nie jest prawomocne, bo odwołałem się" – mówił OKO.press.

Przeczytaj także:

Szczurek oskarża Holecką i Łosiewicz

Po jednej z takich akcji Szczurek sam jednak wystąpił w roli oskarżyciela. Zdecydował się złożyć prywatny akt oskarżenia przeciwko Danucie Holeckiej i Dorocie Łosiewicz z TVP. Szczurek oskarżył je z artykułu 212 paragraf 2 kodeksu karnego o zniesławienie za pomocą środków masowego komunikowania.

Chodzi o materiał z lutego 2020 roku, w którym odniesiono się do akcji związanej z wejściem na pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej na Pl. Piłsudskiego 10 maja 2019. Wtedy Jarosław Kaczyński – jak w każdą miesięcznicę smoleńską – składał kwiaty pod tym pomnikiem. Gdy prezes PiS zbliżał się do monumentu, Szczurek wbiegł na jego szczyt i rozwinął transparent z napisem: „Ein Volk, ein Reich, ein Kaczyński? – nie!". To zdanie nawiązujące do sloganu Trzeciej Rzeszy: „Jeden naród, jedna Rzesza, jeden wódz". Szczurek przerobił go na „Jeden naród, jedna Rzesza, jeden Kaczyński? – nie”. W ten sposób chciał zaprotestować przeciwko fałszywej narracji Kaczyńskiego o katastrofie z 10 kwietnia 2010 roku. Aktywista za tę akcję miał potem proces, ale go wygrał. Sąd umorzył przeciwko niemu sprawę o zakłócanie porządku publicznego. Sąd uznał, że Szczurek wyrażał swoje poglądy i nie miało to nic wspólnego z propagowaniem nazistowskiego hasła.

Szczurek prywatny akt oskarżenia złożył w kwietniu 2020 roku. Holecką oskarżył za użycie w jednym z materiałów TVP słów:

„Po raz kolejny i ponad wszelką wątpliwość ustaliliśmy, iż w tej grupie krzykaczy (...) był między innymi Pan Arkadiusz Szczurek, to jest pan działacz Obywateli RP, który już wcześniej usłyszał zarzut zakłócania porządku publicznego (...) on tam wchodził na pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej z jakimiś hasłami nazistowskimi, był też związany z innymi niesmacznymi akcjami”.

Szczurek poczuł się pomówiony tym zdaniem. Uznał, że zarzuca mu się propagowanie haseł nazistowskich. Z kolei Dorotę Łosiewicz oskarżył za wypowiedź sugerującą, że za udział w ulicznych protestach dostaje wynagrodzenie.

Arkadiusz Szczurek, pierwszy od prawej z Maciejem Bajkowskim. Zdjęcie zostało zrobione w śródmiejskim sądzie w 2018 roku. Sędzia Łukasz Biliński uniewinnił ich wtedy z zarzutów zakłócania miesięcznicy smoleńskiej. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak Mitera umorzył sprawę

Sprawę z prywatnego aktu oskarżenia Szczurka wylosował do prowadzenia sędzia Maciej Mitera, który jest jednocześnie prezesem Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia (z nominacji ministra Ziobry) oraz członkiem i rzecznikiem prasowym nowej Krajowej Rady Sądownictwa. W środę 25 listopada sprawa trafiła na wokandę. Sąd miał na posiedzeniu rozpoznać wniosek pełnomocnika oskarżonych o umorzenie sprawy.

Mitera nie wpuścił na salę dziennikarzy. Nie musiał, bo sprawy z prywatnego oskarżenia toczą się niejawnie. Jednak to, co wydarzyło się na sali zaskoczyło Szczurka i jego pełnomocnika adwokata Marka Małeckiego. Bo po ich wejściu na salę sędzia zaczął od razu odczytywać postanowienie o umorzeniu.

„Sędzia, zanim wyda orzeczenie, powinien najpierw wysłuchać stanowisk stron" – podkreśla w rozmowie z OKO.press adwokat Małecki. Po jego uwadze wygłoszonej na sali, sędzia Mitera zreflektował się i pozwolił stronom na przedstawienie stanowisk.

Mecenas Małecki poparł akt oskarżenia i zgłosił wnioski dowodowe, które sędzia oddalił. I potem ogłosił postanowienie o umorzeniu sprawy. „Nie mieliśmy na tej sprawie do czynienia z normalnym postępowaniem sądowym w procedurze przewidzianej w kodeksie postępowania karnego" – mówi OKO.press mec. Małecki. Zapowiada odwołanie od tego orzeczenia.

Dlaczego Mitera umorzył sprawę przeciwko Holeckiej i Łosiewicz? Z naszych informacji wynika, że sędzia orzekł, iż oskarżone mówiły prawdę o Szczurku, a ich wypowiedzi nie poniżyły go w oczach opinii publicznej. Odnosiły się też do faktów. Ponadto sędzia uznał, że Szczurek jest osobą prawie publiczną – ze względu na swoją uliczną działalność – i trzeba to brać pod uwagę przy ocenie wypowiedzi na jego temat. Czyli Szczurek, tak jak politycy, musi mieć grubszą skórę i musi się liczyć nawet z ostrą krytyką.

Sędzia odniósł się też do transparentu, który Szczurek wniósł na pomnik. Mitera orzekł, że użycie go w środku Warszawy, która była zniszczona przez nazistów było niestosowne. I takie zachowanie nie zasługuje na prawną ochronę.

Jak Mitera skazał dziennikarza

To kolejne orzeczenie sędziego Macieja Mitery związane z ulicznymi protestami. Wcześniej sędzia prowadził sprawę dziennikarza Video Kod Mariusza Malinowskiego, który relacjonował kontrmiesięcznicę smoleńską 10 czerwca 2017 roku.

To była szczególna miesięcznica. Obywatele RP i m.in. Władysław Frasyniuk chcieli wtedy zablokować marsz smoleński na Krakowskim Przedmieściu w proteście przeciwko nowelizacji ustawy o zgromadzeniach, która uprzywilejowała zgromadzenia cykliczne takie jak miesięcznica smoleńska. Policja rozbiła jednak blokadę i siłą wyniosłą protestujących, których potem spisywano.

Malinowski był w centrum tych wydarzeń. Relacjonował też to, co działo się w tzw. kotle policyjnym, w którym trzymano i spisywano zatrzymanych. Za to sam został zatrzymany i spisany przez policję, choć pokazywał legitymację dziennikarską. Potem policja zrobiła mu sprawę o wykroczenie. Postawiła mu absurdalne zarzuty, że jako dziennikarz brał udział w blokadzie miesięcznicy smoleńskiej.

Sprawa trafiła do sędziego Mitery, który uznał dziennikarza winnym. Malinowski się odwołał i Sąd Okręgowy w Warszawie oczyścił go z zarzutów. Malinowskiego bronił pro bono sam prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Jacek Trela.

Jak Mitera przesunął sędziego Bilińskiego na boczny tor

Maciej Mitera wcześniej znanych był z tego, że odsunął od sądzenia procesów ulicznej opozycji sędziego Łukasza Bilińskiego. Sędzia Biliński uniewinniał uczestników antyrządowych protestów i wygłaszał płomienne uzasadnienia orzeczeń, w których odwoływał się do podstawowych praw obywatela i do konstytucji. To nie spodobało się władzy PiS.

Ministerstwo sprawiedliwości zrobiło restrukturyzację w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia. Zlikwidowano wydział, w którym sędzia Biliński sądził sprawy o wykroczenia. A to właśnie takie sprawy były wytaczane ulicznej opozycji. Sprawy z tego wydziału podzielono zaś pomiędzy wszystkich sędziów z wydziału karnego.

Biliński nie został jednak przesunięty do wydziału karnego. Decyzją Macieja Mitery – jako prezesa sądu – trafił do wydziału pracy. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Co ciekawe, sędzia Mitera jako członek nowej KRS pozycjonuje się w grupie tzw. gołębi. Bo w nowej KRS doszło do podziału wśród jej członków. Część Rady bliska „dobrej zmianie” w sądach chce twardego kursu – to tzw. jastrzębie. Druga grupa – w której jest Mitera – chce, by decyzje w Radzie były podejmowane bardziej niezależnie. Podział ten widać podczas głosowań w nowej KRS.

Sędzia Mitera nie wylosuje jednak kolejnej sprawy, która być może czeka Arkadiusza Szczurka. Pracuje w Śródmieściu, a policja wzywa teraz na przesłuchania Lotną Brygadę Opozycji za niedawną akcję pod domem prezesa Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu. Pod koniec października uczestnicy akcji stanęli pod ogrodzeniem domu. Każdy z nich miał po jednej literce. Wszystkie literki ułożyły się w napis „Wypierdalaj”. Potem zawieszono je na ogrodzeniu domu Kaczyńskiego. Będzie to bodaj pierwsza sprawa za użycie jednej literki.

Protest Lotnej Brygady Opozycji pod domem Jarosława Kaczyńskiego. Zdjęcie pochodzi z profilu Brygady na Facebooku.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze