0:000:00

0:00

Już pod koniec 2018 roku sędziowie z Gdańska i Krakowa ogłosili, że nie zamierzają opiniować kandydatów na stanowiska sędziowskie, by powstrzymać nominacje, w których udział bierze nowa Krajowa Rada Sądownictwa. Obecnie protestują już sędziowie sądów apelacyjnych wszystkich 11 apelacji.

"To decyzja wszystkich apelacji, a w niektórych przypadkach wręcz podwójna - np. w Gdańsku i Katowicach taką uchwałę zgromadzenie sędziów wydało drugi raz. Mamy do czynienia ze stałą praktyką" - mówi OKO.press prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", sędzia Krystian Markiewicz.

Zgodnie z przepisami ustawy o ustroju sądów powszechnych, opinia zgromadzenia sędziów lub kolegium sędziowskiego jest ważnym elementem procesu nominacji. Prezes sądu przekazuje zaopiniowane kandydatury do KRS.

Ale status Rady został podany w wątpliwość i skierowany jako pytanie prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE. Po "reformie" ministra Zbigniewa Ziobry, członków KRS wybrał w marcu 2018 roku Sejm głosami posłów PiS i Kukiz'15. Wcześniej członkowie-sędziowie byli powoływani przez samych sędziów. W pytaniach do TSUE Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny, wyraziły wątpliwości, czy nowe zasady wyboru KRS są zgodne z unijnym prawem.

Jeśli Trybunał potwierdzi wątpliwości SN i NSA, Polskę czeka prawne trzęsienie ziemi.

KRS bierze udział we wszystkich konkursach na sędziowskie posady. Wyroki wydane przez tych sędziów, w których wyborze uczestniczyła, mogą zostać unieważnione.

"Rozsądek nakazuje nie powiększać chaosu prawnego. To przecież klasyka w działaniu sądu - zawiesić sprawę, gdy oczekujemy na prejudykat. To wyraz trochę rozpaczliwej w obecnych warunkach przezorności.

Oczekujemy rychłego rozstrzygnięcia w tych kwestiach. Znamy negatywną opinię Rzecznika Generalnego" - komentuje prof. Ewa Łętowska.

Oczekiwany wyrok TSUE

O opinii rzecznika generalnego TSUE Jewgienija Tanczewa pisaliśmy w OKO.press w ubiegły czwartek - 27 czerwca. Tanczew napisał w niej, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego "nie spełnia wymogów niezawisłości sędziowskiej", a "sposób powoływania członków Krajowej Rady Sądownictwa ujawnia nieprawidłowości", które mogą zagrażać jej niezależności od władzy wykonawczej i ustawodawczej.

Przeczytaj także:

Ostateczny wyrok Trybunału poznamy dopiero za kilka-kilkanaście tygodni. W znacznej większości przypadków sędziowie TSUE biorą pod uwagę opinie rzeczników generalnych. Zdaniem Krystiana Markiewicza będzie tak i w tym przypadku.

"Sędzia odpowiedzialny w takiej sytuacji mówi: "Poczekajmy". Bo jeżeli TSUE powie, że wszystko jest w porządku, to nie ma sprawy: my wyznaczmy posiedzenia przedstawiamy wnioski konkursowe KRS.

A Rada bierze się do pracy, wyznacza sobie po trzy posiedzenia w tygodniu i te wnioski proceduje. Czekaliśmy aż dwa lata, a Minister Ziobro nie ogłaszał nowych konkursów. To teraz powinniśmy poczekać jeszcze te sześć miesięcy, w trosce o to, aby ludzie mieli pewność, że ich postępowania w sądzie są ważne" - uważa Krystian Markiewicz.

"A co jeśli Trybunał orzeknie tak, jak rzecznik? Co wtedy z tymi wyrokami, co wtedy z tymi negatywnymi skutkami? Co wtedy powie KRS i prezesi? Niech oni wezmą odpowiedzialność za to, że w swoim zacietrzewieniu nie zwracali uwagi na potencjalne skutki dla innych osób, brali pod uwagę tylko własny interes" - podkreśla sędzia.

Lepiej poczekać niż odkręcać

Markiewicz przyznaje, że polskie sądy przeżywają obecnie kryzys. Liczba sędziów spada, a czas postępowania się wydłuża.

"Poprzez nieogłaszanie nowych konkursów przez Ministra przy jednoczesnych odchodzeniu w stan spoczynku liczba sędziów zmalała. Widzę to również po swoim sądzie. Terminy się wydłużają, są dziś o wiele dłuższe niż cztery lata temu. Czy to oznacza jednak, że mamy brać udział w tej hucpie, która grozi kompromitacją? I to nie tyle sądownictwa co Państwa Polskiego, w imieniu którego wydawany jest wyrok - bo mogłoby się okazać, po wyroku TSUE konieczne było odkręcanie całej procedury prawnej z uwagi na wadliwie powołanych sędziów" - pyta prezes "Iustitii".

Decyzja o nieopiniowaniu kandydatów w konkursach może dodatkowo wydłużyć oczekiwanie na rozstrzygnięcie sprawy.

"Czekanie na rozstrzygnięcie nie jest miłe. Ale dużo gorsza jest sytuacja, w której dostajemy coś na kształt wyroku i wydaje nam się, że już po wszystkim.

Że ktoś przekazał nam nieruchomość, że dostaliśmy rozwód, że zostaliśmy przywróceni do pracy albo wręcz przeciwnie. I nagle się okazuje, że tego orzeczenia tak naprawdę nie było. Lepiej poczekać, niż mieć cały proces na nowo"

- tłumaczy Markiewicz.

Samorządy kontra prezesi

Część sędziów zawiesiła opiniowanie kandydatów już na przełomie 2018 i 2019 roku. Czyli wkrótce po tym, jak Sąd Najwyższy i NSA zadały unijnemu Trybunałowi pytania prejudycjalne dotyczące sposobu wyboru członków KRS. W OKO.press pisaliśmy m.in. o uchwałach sędziów z Krakowa i Gdańska z końca listopada.

Jak napisali sędziowie krakowscy: "Jakikolwiek udział w procedurze opiniowania kandydatów do objęcia urzędu w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie byłby legitymizowaniem czynności zmierzających do zdeprecjonowania wymiaru sprawiedliwości”. Sędziowie apelowali do prezesa, by nie przedstawiał KRS kandydatur na stanowisko, które zwolniło się w sądzie. Zaznaczyli, że zawieszają opiniowane do czasu wyroku TSUE.

Po czystce, którą w latach 2016-2018 roku przeprowadził minister Zbigniew Ziobro, prezesi większości sądów są dziś przychylni rządom PiS. Są wśród nich tacy, którzy stosują się do uchwał zgromadzeń sędziów. Z przesyłaniem kandydatur do KRS wstrzymał się np. prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Część prezesów decyzje o wstrzymaniu konkursu jednak ignoruje.

"W Katowicach przyjęliśmy uchwałę krytykującą prezesa SA Witolda Mazura, który przesłał wnioski konkursowe do swojego brata Leszka Mazura [przewodniczącego KRS - red.]. Zrobił to, mimo że podjęliśmy uchwałę o odroczeniu opiniowania i zobowiązujemy go, żeby tego nie robił. To też pokazuje rozdźwięk między prezesami "dobrej zmiany", a samorządem sędziowskim" - mówi Krystian Markiewicz.

Bezprawne działanie

Zgodnie z art. 58 ustawy o ustroju sądów powszechnych bez opinii kolegium lub zgromadzenia ogólnego sędziów, prezes sądu nie powinien przesyłać wniosków do KRS.

"Opinia zgromadzenia sędziów nie jest wiążąca dla KRS, ale jej podjęcie jest obligatoryjne. Samorząd musi pochylić się nad kandydaturami, żeby postępowanie mogło potoczyć się dalej" - mówi Krystian Markiewicz.

Na kolejne uchwały sędziów reagowała sama KRS. Od grudnia 2018 roku wydała kilka stanowisk. Stwierdza w nich, że odmowa opiniowania kandydatów przez samorząd sędziowski nie zakazuje prezesowi przesłania kandydatur do KRS.

"[...] Należy uznać, że uchwała organu samorządu sędziowskiego o czasowej odmowie zaopiniowania kandydatów [...] lub niepodjęcie uchwały w tym zakresie, stanowi wystarczającą podstawę do przekazania dokumentacji postępowania nominacyjnego Krajowej Radzie Sądownictwa [...]. Rada ma możliwość rozpoznania sprawy pomimo braku odpowiedniej oceny kandydatów dokonanej przez organ samorządu sędziowskiego" - czytamy w komunikacie.

"Przeciwny wniosek mógłby prowadzić do paraliżu procedury powoływania sędziów ze szkodą dla funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, którego celem jest optymalna realizacja konstytucyjnego prawa do sądu" - tłumaczą członkowie KRS.

W stanowisku z maja 2019 roku Rada wezwała prezesów sądów "do niezwłocznego przesyłania całości dostępnych dokumentów związanych z procedurą nominacyjną".

"Nie czujemy się odpowiedzialni za chaos, który zapanował w sądownictwie po tzw. reformie, ale czujemy się odpowiedzialni za minimalizowanie negatywnych skutków działać Ministerstwa Sprawiedliwości. Zdajemy sobie sprawę z tego, jakie mogą być konsekwencje. Z jednej strony, jeśli się ugniemy, zostaną wybrani sędziowie i ktoś w Polsce będzie te wyroki wydawał. My teoretycznie powinniśmy być zadowoleni - będziemy mieli mniej pracy. Ale może się okazać, że wszystkie te procesy pójdą do wznowienia. To by było potęgowanie chaosu prawnego" - podkreśla sędzia Markiewicz.

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze