0:000:00

0:00

Głosowanie nad ustawą o KRS marszałek wprowadził do porządku obrad dopiero dzisiaj (12 lipca), prawdopodobnie po to, by posłowie opozycji nie mieli czasu na przygotowanie przemów, a obywatele - protestów.

Ustawa została przyjęta głosami PiS i WiS (koła Kornela Morawieckiego) i jednego posła niezrzeszonego (Jana Klawitera, startującego do Sejmu z listy PiS). Głosowało 232 posłów. Posłowie PO, Nowoczesnej, Kukiz’15, PSL, Europejskich Demokratów wyszli z sali sejmowej, by PiS-owi zabrakło kworum do uchwalenia ustawy - niezbędna jest obecność połowy, czyli 230 posłów.

Manewr się nie udał, bo na miejscu zostały trzy posłanki z koła Republikanie (odłączyły się od Kukiza w lutym 2017) i dwóch posłów PO (Artur Dunin, Tomasz Głogowski), którzy zagłosowali przeciw ustawie. Dzięki nim granica kworum została przekroczona o dwa głosy.

Posłowie opozycji zdecydowali się na bojkot, bo ustawa o KRS otworzy PiS drogę do podporządkowania sobie sądów. Za niekonstytucyjne rozwiązania krytykowali ją m.in.: Rzecznik Praw Obywatelskich, Biuro Legislacyjne Kancelarii Sejmu, Krajowa Rada Sądownictwa, stowarzyszenia sędziowskie, sędziowie Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, Biuro OBWE, Komisarz Praw Człowieka Rady Europy, Rada Adwokatur i Stowarzyszeń Prawniczych Europy, Rada Wykonawcza Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa.

Przeczytaj także:

Główne zarzuty wobec ustawy o KRS dotyczyły:

  • przerwania kadencji 15 sędziów wybieranych na członków KRS w ciągu 30 dni od wejścia w życie ustawy, choć Konstytucja mówi, że ich kadencja trwa cztery lata;
  • powierzenia Sejmowi wyboru 15 sędziowskich członków KRS. Choć Konstytucja nie mówi wprost, kto może ich wybierać, podczas prac nad nią ustalono, że będą to zgromadzenia sędziowskie. Konstytucja mówi za to, że Sejm wybiera czterech członków KRS spośród posłów;
  • podzielenia Rady na dwa “zgromadzenia”: do pierwszego miałoby trafić 15 wybieranych sędziów, w drugim znalazłoby się ośmiu przedstawicieli władzy wykonawczej i ustawodawczej oraz tylko dwóch sądowniczej (prezesi SN i NSA). Zgromadzenia miałyby równorzędny głos przy wyborze kandydatów na sędziów, a w razie ich konfliktu, kandydat może dostać pozytywną opinię jedynie przy jednomyślności wszystkich 17 sędziów. To rozwiązanie wzmacniające pozycję polityków w KRS nie ma żadnych podstaw w Konstytucji, nie ma w niej ani słowa o podziale na “zgromadzenia”.

Podczas dzisiejszego posiedzenia Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i przewodniczący komisji sprawiedliwości Stanisław Piotrowicz próbowali odeprzeć te zarzuty, powołując się na powtarzany przez nich zestaw manipulacji i kłamstw. Przytaczamy kilka najważniejszych:

Sądy muszą być nasze, bo reprezentujemy Naród

Stanisław Piotrowicz upolitycznienie sądownictwa uzasadniał czwartym przepisem Konstytucji o „zwierzchniej władzy Narodu”. Poseł PiS poprawnie przytoczył treść artykułu czwartego Konstytucji. Jego ustęp pierwszy mówi, że „władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu”, a drugi, że „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”.

Gdyby Konstytucja kończyła się na artykule czwartym, moglibyśmy przyznać Piotrowiczowi rację. Ale miejsce władzy sądowniczej w ustroju państwa i jej relacje z władzami wykonawczą i ustawodawczą regulują także inne przepisy ustawy zasadniczej.

Jak wykazał w swojej opinii o ustawie Rzecznik Praw Obywatelskich, narusza ona gwarantowane przez Konstytucję trójpodział władzy (art. 10), niezależność sądownictwa (art. 173 i 174)) oraz prawo do niezawisłego sądu (art. 45).

KRS utrwala w Polsce postkomunizm

Zbigniew Ziobro przekonywał, że obecna KRS kontynuuje komunizm w Polsce, bo została powołana jeszcze w PRL-u, a kolejni sędziowie są powoływani przez sędziów komunistycznych "na zasadzie kooptacji". W rzeczywistości wprowadzenie trójpodziału władzy i wynikająca z tego konieczność powołania Krajowej Rady Sądownictwa były postulatami „Solidarności”.

21 lutego 1989 roku, podczas drugiego posiedzenia Podzespołu ds. Reformy Prawa i Sądów, dyskutowano, czy opowiedzieć się za trójpodziałem władzy (czyli oddzielić władzę sądowniczą od innych władz), czy za utrzymaniem jedności władzy (czyli utrzymać centralny ośrodek kierowania państwem).

Jarosław Kaczyński opowiedział się wówczas jednoznacznie za podziałem władzy, o czym podczas dzisiejszej dyskusji w Sejmie przypomniała Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej.

O zasadzie jedności władzy państwowej mówił: „to była zasada bardzo mocno związana z tą, miejmy nadzieję, już odchodzącą epoką (…), to była po prostu część stalinowskiej teorii prawa i państwa, od której powinniśmy odchodzić we wszystkich dziedzinach”.

Po pierwszych, częściowo wolnych wyborach 4 czerwca 1989 roku realizowano kolejne ustalenia Okrągłego Stołu, w tym przyjętą 20 grudnia 1989 roku ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa.

Ustrojową rolę Krajowej Rady Sądownictwa rozumiał także Lech Kaczyński, który jako prezydent w liście do KRS z okazji 20-lecia jej powstania pisał: „popierany przeze mnie postulat utworzenia Krajowej Rady Sądownictwa stanowił ważny krok na drodze do uczynienia z Polski demokratycznego państwa”.

Na przerwanie kadencji pozwolił TK w roku 2007...

Stanisław Piotrowicz uzasadniając zapisane w ustawie PiS przerwanie kadencji KRS, powołał się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2007 r. w podobnej sprawie. Rzeczywiście, w 2007 r. Ziobro chciał skrócić ustawą kadencje części członków KRS i TK wypowiedział się w tej sprawie, ale.uznał te przepisy za niekonstytucyjne. W uzasadnieniu wyroku wspomniał o sytuacjach, w których skrócenie kadencji (członka Rady lub innego organu) może być uzasadnione np. w celu przeciwdziałania korupcji lub w przypadku pełnomocnego skazania członka danego organu. "W obydwu tych przypadkach istniał jednak ważny interes publiczny i chodziło o wyeliminowanie stanów faktycznych o charakterze patologicznym” - napisał TK w uzasadnieniu.

Stanisław Piotrowicz ma rację, że ten fragment uzasadnienia wyroku TK jest ważnym argumentem w sprawie oceny konstytucyjności jego aktualnego pomysłu na skrócenie kadencji członków KRS. Ale jest to argument wymierzony przeciwko niemu. Sędziowie zasiadający obecnie w KRS nie popełnili żadnych przestępstw. PiS chce ich wymienić tylko dlatego, że są niezależni.

...i w roku 2017

Piotrowicz stwierdził, że za wyjątkową okoliczność upoważniającą Sejm do przerwania kadencji KRS jest wyrok Trybunału z czerwca 2017 r., według którego obecnych sędziowskich członków KRS wybrano niezgodnie z Konstytucją.

Rzeczywiście, Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej orzekł, że przepisy, na podstawie których wybrano sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa, są niekonstytucyjne. Zaskarżył je Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, by rozwiać rzekome wątpliwości prezydenta Andrzeja Dudy wobec skracania kadencji KRS.

Jeśli jednak naprawdę to wątpliwości prezydenta były tą przeszkodą, wyrok Trybunału nie mógł ich rozwiać. Nie dotyczył przecież nowelizacji ustawy i jej przepisu skracającego kadencje, nie powiedział więc nic o jego zgodności z Konstytucją. Ze stwierdzenia, że niekonstytucyjne są przepisy, na podstawie których wybrano sędziów, nie wynika, że ich wybór był nieważny. Trybunał nic takiego nie powiedział. Uzasadnianie przepisów nowej ustawy o KRS przy pomocy wyroku dotyczącego obecnej, jest więc zwykłą manipulacją.

Jeśli prezydentowi naprawdę zależy na zablokowaniu niekonstytucyjnej ustawy, powinien po prostu ją zawetować. Sejm może odrzucić prezydenckie weto większością trzech piątych głosów. PiS takiej większości nie ma, byłby więc zmuszony wykreślić przepisy, które prezydentowi się nie spodobały.

Jeszcze więcej kłamstw

Piotrowicz i Ziobro w swoich wystąpieniach użyli jeszcze co najmniej kilku kłamstw i manipulacji. Mówili, że podobne rozwiązania do wprowadzanych przez PiS działają w krajach Zachodniej Europy, że w opinii OBWE o ustawie są kardynalne błędy, a dowodem na upolitycznienie obecnej KRS jest fakt, że jej członkowie wypowiadają się o projektach ustaw dotyczących sądownictwa. Te i wiele innych argumentów PiS OKO.press zbijało m.in. w tych tekstach:

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze