0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot: Mohsen KARIMI / AFPFot: Mohsen KARIMI /...

Jeszcze zanim talibowie przejęli władzę, Afganistan uznawany był za jedno z najgorszych miejsc do życia dla kobiet. Duży wpływ na taki stan rzeczy miały sprawy związane z tak zwanym zdrowiem reprodukcyjnym, a więc wszystkim, co wiąże się z życiem seksualnym i prokreacją.

Dzisiaj sytuacja kobiet afgańskich jest dużo gorsza. Po przejęciu władzy przez talibów kobiety poddawane są coraz większej presji, także w sferze seksualności. W lutym b.r. napłynęły doniesienia o rajdach talibskich bojowników na apteki, sprzedające środki antykoncepcyjne. Mimo że ministerstwo zdrowia nie wydało w tej sprawie oficjalnej decyzji, w praktyce antykoncepcja w Afganistanie została zepchnięta do podziemia.

Jakie jest kulturowe, społeczne i religijne tło stosunku do antykoncepcji i seksualności kobiet w Afganistanie? – pisze Ludwika Włodek, reporterka, specjalizująca się w tematyce Azji Środkowej, autorka książki Buntowniczki z Afganistanu”.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

Przeczytaj także:

Trudne macierzyństwo Afganek

Tuż po pierwszym upadku talibów, na początku istnienia Islamskiej Republiki, w 2002 roku, Afganistan był krajem o najwyższej okołoporodowej śmiertelności kobiet. Ciąży i porodu nie przeżywało 1600 na 100 tysięcy rodzących kobiet. W czasie 20 lat stosunkowo liberalnych, prozachodnich rządów, dzięki miliardom dolarów napływającej do Afganistanu zagranicznej pomocy, udało się te statystyki znacząco poprawić. Jak donosi raport Intersos, międzynarodowej organizacji niosącej pomoc humanitarną, śmiertelność kobiet spadła o 60 procent, do 638 zgonów na 100 tysięcy porodów.

Dostęp do opieki medycznej nadal był jednak dla Afganek bardzo ograniczony. Według raportu Human Rights Watch z wiosny 2021 roku, w Afganistanie było 4,6 lekarzy, pielęgniarek i położnych na 10 tysięcy osób, podczas gdy liczba określana jako minimalna przez Światową Organizację Zdrowia wynosi 23.

Teraz dostęp do opieki medycznej znacząco się pogorszył. Lekarze byli licznie reprezentowani w grupie kilkuset tysięcy Afganek i Afgańczyków z wykształconej klasy średniej, którzy opuścili kraj po upadku rządu Aszrafa Ghaniego. Ci, co zostali, pracowali w utrudnionych warunkach, bo pozbawiony zachodniej pomocy rząd talibów nie miał z czego wypłacać im pensji. Wiele placówek medycznych z braku środków zostało po prostu zamkniętych. Zdaniem ekspertów Intersos, jeśli nic się nie zmieni,

do 2025 roku śmiertelność okołoporodowa matek w Afganistanie znów może wzrosnąć o około 50 procent.

Jeśli do tego dodamy inne bolączki afgańskich kobiet – małżeństwa przymusowe, których liczba także wzrosła w związku ze wywołaną dojściem talibów do władzy ogólną pauperyzacją, mniejsze szanse na samodzielność, także finansową, wynikające z ograniczenia kobietom możliwości zarobkowych i edukacyjnych – łatwo zrozumieć, że macierzyństwo dla większości Afganek jest doświadczeniem co najmniej trudnym.

Czy pigułki to grzech?

W połowie lutego napłynęły kolejne złe wieści z Afganistanu. „The Guardian” donosił, że talibscy bojownicy zastraszają właścicieli aptek, usiłując na nich wymusić wstrzymanie sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Jak informowała gazeta, talibskie ministerstwo zdrowia nie wydało żadnego oficjalnego zakazu w tej sprawie, ale i tak większość aptek wstrzymała sprzedaż tabletek i innych środków antykoncepcyjnych. Przestały ich dostarczać położne, opiekujące się kobietami, których pracę nadal często sponsorują zagraniczne organizacje humanitarne.

Być może ten aspekt właśnie stał za całą akcją wymierzoną w antykoncepcję. Rozmówcy „The Guardian” twierdzili, że

talibowie wkraczający do aptek tłumaczyli, że antykoncepcja oraz planowanie rodziny to zachodnie wymysły.

Sęk w tym, że to przekonanie afgańskich fundamentalistów jest nie do końca zgodne z prawdą. Już w samym artykule znajdziemy ślad, że nawet w gronie talibskich funkcjonariuszy nie ma jednomyślności w tej sprawie (stąd być może brak oficjalnego rozporządzenia o zakazie antykoncepcji).

Niejaki Faridun, którego „The Guardian” przedstawił jako „talibskiego urzędnika z Kandaharu” (nie rzecznika talibów, jak błędnie podały „Wysokie Obcasy”) stwierdził, że: „Antykoncepcja jest czasem medycznie uzasadniona i niezbędna dla zachowania zdrowia matki.

Szariat pozwala stosować antykoncepcję, by chronić życie kobiety. Dlatego całkowity zakaz antykoncepcji nie byłby słuszny”.

„The Guardian” określił swojego rozmówcę mianem Ustod. Wbrew pozorom nie jest to imię własne, a raczej funkcja społeczna, dodawana grzecznościowo przed imieniem. Samo słowo oznacza dosłownie profesor. Takim tytułem opatruje się w Afganistanie także uczonych religijnych, znawców Koranu i prawa islamskiego.

Islam i antykoncepcja

Talibowie, choć stworzyli teokrację i wszystkie swoje działania uzasadniają religijnie, nie należą wcale do najlepszych znawców islamskiej jurysprudencji. Większość z nich ma raczej mgliste pojęcie o zawiłościach szariatu, a nawet o zawartości Koranu. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że prawo islamskie nie jest spisanym w jednym dokumencie kodeksem, a raczej zbiorem zwyczajów, precedensów i analogii. Opiera się o faktycznie na zapisach Koranu (ale te można bardzo różnie interpretować) i hadisach, czyli przypowieściach z życia proroka (jest ich bardzo wiele) oraz na tradycji orzecznictwa. Ta z kolei była różna w różnych okresach historycznych i regionach muzułmańskiego świata.

Niemniej wydaje się, że w sprawie antykoncepcji to raczej cytowany przez „The Guardian” Ustod Faridun ma rację, a nie młodzi zapaleńcy napadający na apteki. Profesor Abdel Rahim ze słynnego islamskiego uniwersytetu Al-Azhar również jest zdania, że

islam nie zakazuje antykoncepcji, pod warunkiem, że nie jest nieodwracalna.

Z jego wypowiedzi, którą cytuję za „Outlook India”, wynika, że pomiędzy VII i XIX wiekiem większość islamskich prawników, reprezentujących wszystkie islamskie szkoły prawne (w tym hanaficką, najbardziej rozprzestrzenioną w Afganistanie), uważało, że stosunek przerywany (al azl), jedyna, poza wstrzemięźliwością, niegdyś znana i powszechnie stosowana metoda antykoncepcyjna, nie jest grzechem.

Zdaniem większości uczonych islamskich prawników zarówno zdrowie, jak i kwestie ekonomiczne, uczuciowe czy wychowawcze były wystarczającym uzasadnieniem dla unikania kolejnych lub zbyt częstych ciąż. Uczeni zdania nie zmienili, gdy do stosunku przerywanego dołączyły bardziej nowoczesne metody zapobiegania ciąży, takie jak pigułki czy prezerwatywy. Uznano, że są nawet lepsze, bo umożliwiają normalne zbliżenia płciowe, które wzmacniają więź małżeńską.

Pod tym względem islam różni się od dwóch pokrewnych mu religii: judaizmu, a zwłaszcza katolicyzmu. Podczas gdy Kościół katolicki zwalcza antykoncepcję jak największe zło, zdecydowana większość islamskich autorytetów, nawet tych bardzo konserwatywnych, nie ma nic przeciwko niej. Podkreślają jedynie, by antykoncepcja miała charakter odwracalny (a więc sprzeciwiają się np. wazektomii). Uznają, że opóźnienie kolejnej ciąży ze względu na czas potrzebny do wychowania już urodzonego dziecka jest dopuszczalne. Zalecają antykoncepcję parom w kryzysie i zagrożonym rozwodem, czy kobietom, dla których kolejna ciąża mogłaby się wziąć z poważnym zagrożeniem zdrowotnym.

Co ciekawe, również w sprawach aborcji, islamscy prawnicy są bardziej pobłażliwi niż wielu chrześcijańskich duchownych.

Islam, podobnie jak chrześcijaństwo, potępia oczywiście dzieciobójstwo. Jego liberalniejsze podejście do aborcji wynika z innego rozumienia, czym jest początek życia. Większość islamskich szkół prawnych dopuszcza nieograniczoną aborcję do 120 dni po zapłodnieniu. Nawet te najbardziej restrykcyjne jednak zezwalają na usunięcie ciąży do 40 dni po zapłodnieniu.

Seks tylko w małżeństwie

Z islamskim liberalnym podejściem do aborcji, a także do antykoncepcji, jest jednak jedno wielkie ale. W styczniu 2021 roku niedługo po tym, jak polski Trybunał Konstytucyjny zaostrzył prawo antyaborcyjne, zakazując aborcji ze względu na poważne wady zdrowotne płodu, Jagoda Grondecka, polska dziennikarka mieszkająca wówczas w Afganistanie, opublikowała na Instagramie post. Napisała, że ma tam większe szanse na legalną aborcję niż w ojczyźnie. Zebrała blisko 9 tysięcy lajków.

Faktycznie, w Afganistanie można było wówczas przeprowadzić legalną aborcję. Niepotrzebna była nawet zgoda męża, wystarczyło, by ciężarną wsparli teściowie. Tyle tylko, że akurat Jagodzie Grondeckiej nikt by aborcji nie zrobił, bo wszystkie te liberalne w porównaniu z polskimi przepisy, dotyczyły tylko i wyłącznie mężatek.

Seks pozamałżeński w świecie islamu, także w Afganistanie, to wielkie tabu.

W teorii jest całkowicie zakazany. W praktyce oczywiście, jak wszędzie na świecie, jest praktykowany, ale o tym za chwilę.

Z założenia, że wszelkie zbliżenia fizyczne dopuszczalne są tylko w małżeństwie, a także ze ścisłej segregacji płci, która ma to gwarantować, wynika mnóstwo praktyk społecznych. Nie są to tylko kwestie ubioru (chusty, burki, czadory i inne stroje, gwarantujące przestrzeganie hidżabu, czyli zasady skromnego stroju dla kobiet), czy zwyczaje towarzyskie (oddzielne sale na weselach, żeby goście mogli się bawić w jednopłciowym gronie), ale także rozwiązania architektoniczne. To właśnie dlatego w krajach muzułmańskich dominują wysokie, nieprzezroczyste mury otaczające domy, a mieszkania budowane są w taki sposób, by wejście do kuchni i innych prywatnych pomieszczeń schowane było przed gośćmi spoza rodziny.

Ślub z kuzynką

Segregacja płci jest charakterystyczna również dla Afganistanu. Mimo że za islamskiej republiki działały koedukacyjne szkoły i uczelnie wyższe, a niespokrewnieni mężczyźni i kobiety spotykali się na przykład w pracy, choćby w administracji rządowej, gdzie około jednej trzeciej zatrudnionych stanowiły kobiety, przemieszane życie towarzyskie prowadzila tylko najbardziej zwesternizowana część wielkomiejskiej klasy średniej.

Dużo częściej kobiety odpoczywały i bawiły się we własnym gronie, mężczyźni we własnym.

Jedynym odstępstwem od tej reguły były spotkania rodzinne. Duże, wielopokoleniowe rodziny mieszkające pod jednym dachem to w tradycyjnym Afganistanie norma. Ponieważ kontakty w rodzinie nie są obłożone tym samym tabu, co poza nią, rodzice często zgadzali się, by dziewczyna w towarzystwie kuzyna wyszła z koleżankami do kawiarni (kiedy jeszcze oczywiście kobietom wolno było tam chodzić, bo talibowie bardzo im to utrudniają), albo poszła na wycieczkę górską.

– Spędzaliśmy mnóstwo czasu razem z moimi dwoma kuzynami – opowiadała mi moja afgańska przyjaciółka. – Wieczorami we trójkę jeździliśmy po mieście, paliliśmy fajkę wodną. Kiedy u nas w domu były kolacje, chłopaki później zostawali na noc, graliśmy w karty, czasem do białego rana. W końcu zrozumiałam, że do Abdullo czuję coś więcej.

Dziś ta dziewczyna jest żoną swojego kuzyna. Takich przypadków jest w Afganistanie mnóstwo. Małżeństwa z bliskimi krewnymi są na porządku dziennym. Czasem, faktycznie są to małżeństwa aranżowane, bo rodzice wolą, żeby na przykład majątek, choćby ziemia, został w rodzinie. Czasem jednak takie związki są spontaniczne i zawierane ze względu na prawdziwe uczucie, jakie rodzi się między młodymi, którzy dużo przebywają ze sobą i często są dla siebie jedynymi osobami płci przeciwnej, z jakim wolno im nawiązać bliższy kontakt.

Ukamienowanie za seks pozamałżeński

Nie znaczy to oczywiście, że seks pozamałżeński nie istnieje. W Afganistanie, tak jak wszędzie na świecie, ludzie nawiązują zakazane kontakty seksualne. Różnica polega tylko na tym, że, właśnie ze względu na ich tabuizację, są one jeszcze bardziej ryzykowne dla słabszej strony, czyli dla kobiet.

Talibowie zalecają karać cudzołóstwo, zgodnie z najsurowszymi przepisami szariatu, śmiercią przez ukamienowanie. Robili to, gdy rządzili Afganistanem w latach 1996-2001, ale także w czasie partyzanckiej wojny z liberalnym rządem w Kabulu. Na podległych sobie terenach kilka razy dopuścili się egzekucji na kobietach, które ich zdaniem popełniły „grzech śmiertelny”.

Na przykład w 2015 roku, w prowincji Ghor, zaledwie godzinę jazdy od kontrolowanej przez siły rządowe stolicy prowincji, talibowie ukamienowali niejaką Rochszanę.

Dziewczyna po raz pierwszy miała wyjść za mąż jako 10-letnia dziewczynka. Uniknęła tego, bo uciekła z domu w towarzystwie chłopca w swoim wieku. Drugi raz rodzina chciała ja wyswatać jako 19-latkę. Znów uciekła, znów z innym mężczyzną, niż ten wybrany dla niej przez krewnych. Zbiegli do sąsiedniego dystryktu, częściowo opanowanego przez talibów. Tam Rochszanę porwał miejscowy komendant talibów, który zażądał za nią okupu.

Kiedy bliscy dziewczyny nie zapłacili pieniędzy, została ukamienowana za cudzołóstwo.

W dużym mieście, w czasach islamskiej republiki, uprawianie seksu pozamałżeńskiego było oczywiście łatwiejsze i mniej ryzykowne, ale i tak dla kobiet obłożone wysoką ceną. Moja znajoma z bardzo liberalnej rodziny była w kilku związkach, zanim znalazła tego jedynego, z którym chciała wziąć ślub. Zanim to się stało, często słyszała za swoimi plecami uwagi ciotek i kuzynek o tym, jak to „żaden facet na pewno nie będzie chciał brać towaru z drugiej ręki”.

Druga żona zamiast kochanki

Często seks między ludźmi dopuszczany jest już po zaręczynach. Zdarza się to zwłaszcza w bardziej liberalnych rodzinach. Innym sposobem legalizacji nielegalnych kontaktów erotycznych jest oczywiście małżeństwo. Jak wszędzie na świece, także w Afganistanie, wpływowi i bogaci mężczyźni lubią seks z młodszymi i atrakcyjnymi kobietami. I jak wszędzie na świecie część tych kobiet traktuje takie relacje jako okazję do podwyższenia swojego statusu.

Zanim talibowie zajęli Kabul, w stolicy odbywało się wiele tajnych, zakazanych party z udziałem wyższych urzędników, pracowników ministerstw, współpracowników zachodnich NGO-sów i innych VIP-ów, na które zapraszano młode dziewczyny z prowincji, aspirujące do lepszego świata.

– Szczególnie Hazarki były w cenie. Ze względu na liberalniejsze podejście w naszej grupie etnicznej wiadomo było, że łatwiej im będzie na taką nocną imprezę się wybrać. Wiele dziewcząt chodziło. Tłumaczyły w domu, że jadą na konferencję, albo nocują u koleżanki. Wiele było tak naiwnych, że nie rozumiały, jaki jest rzeczywisty cel tych przyjęć – opowiadała mi znajoma, pracowniczka jednego z ministerstw w czasach Islamskiej Republiki.

Poligamia ma to do siebie, że ułatwia legalizację związku z kochanką. Można z nią po prostu wziąć ślub i uczynić ja drugą żoną.

Wielożeństwo było i jest popularne w Afganistanie nawet w kręgach liberalnej inteligencji, tej jej części, która za poprzednich rządów współpracowała z Zachodem i miała usta pełne frazesów na temat praw kobiet.

Kilka znanych działaczek, nagradzanych nawet zagranicznymi orderami za wysiłki na rzecz emancypacji swoich rodaczek, było drugimi żonami. Dla znajomych najczęściej miały zostawioną historyjkę o tym, że pierwsze małżeństwo ich męża od dawna było papierowe, a ze starą żoną nic go nie łączy. W rzeczywistości jednak ponowny ożenek mężczyzny dla jego pierwszej żony bywał prawdziwą tragedią.

Odrzucone pierwsze żony

Institute for War and Peace jeszcze w 2017 roku opublikował raport na temat seksualnego odrzucenia pierwszych żon. Zdaniem autorki tekstu, Nakiby Barakzaj, było to w Afganistanie prawdziwym problemem. Według islamu mężczyzna może mieć cztery żony, ale tylko pod warunkiem, że będzie je wszystkie traktował jednakowo. Jak wiadomo, w praktyce jest o to bardzo trudno. I nie chodzi tylko o materialne kwestie. Jeszcze trudniej ten warunki spełnić pod względem uczuciowym. W rezultacie wiele afgańskich pierwszych, a często nawet drugich żon „żyje jak wdowy”, choć ich mężowie nie umarli.

Nie mogą liczyć na żadne emocjonalne wsparcie z ich strony, a już tym bardziej na seks czy bliskość fizyczną.

„Wyszłam za mąż, jak miałam 15 lat, ale po tym, jak urodziłam trzecie dziecko, mój mąż się ożenił ponownie. Od tego czasu minęło 19 lat. Ani razu nie uprawialiśmy seksu. Czasem, gdy chciałam zbliżenia, szykowałam mężowi posłanie w moim pokoju, ale on wolał być z drugą żoną. Wołałam go ze swojego pokoju, żeby do mnie przyszedł, ale on tylko mnie obrażał i zostawał z tamtą” – zwierzała się autorce raportu kobieta o imieniu Nafisa, czterdziestolatka z Heratu.

Teoretycznie, kobiety takie jak Nafisa, mogłyby wziąć rozwód. Nawet konserwatywne islamskie przepisy pozwalają kobiecie rozwieść się z mężczyzną, który nie wypełnia wobec nich swoich obowiązków. W praktyce jednak, w patriarchalnym społeczeństwie, niewiele kobiet się na to decyduje.

Żyją w wymuszonym celibacie, samotne i odrzucone.

* * *

Seks jest świetnym papierkiem lakmusowym. W opresyjnych społeczeństwach staje się bronią, wykorzystywaną przeciwko kobietom. Mogą być zarówno do niego zmuszane, jak i go pozbawiane. W Afganistanie już wcześniej społeczeństwo miało ambicję kontrolowania seksualności kobiet. W państwie talibów pozbawienie kobiet kolejnych wolności, a ostatnio także dostępu do środków antykoncepcyjnych, sprawiło, że życie seksualne jest następną sferą życia, po pracy i edukacji, w której kobiety poddawane są jeszcze większej presji.

Na zdjęciu: Afgańskie kobiety niosą kosze z kwiatami szafranu na polu na obrzeżach prowincji Herat, 31 października 2022 roku.

Udostępnij:

Ludwika Włodek

Dziennikarka, socjolożka, adiunktka w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, autorka m.in. zbioru reportaży z Azji Środkowej „Wystarczy przejść przez rzekę" i „Buntowniczek z Afganistanu" (WAB 2022).

Przeczytaj także:

Komentarze