„Należy się wsłuchać w głos obywateli i się wycofać” - mówił w poniedziałek Borys Budka. Po awanturze o podwyżki w Platformie Obywatelskiej trwa szukanie winnych. Jednym z nich ma być właśnie Budka. Lewica przeprosiła i przyjęła linię partii Razem, ale wcześniej się podzieliła
„W piątek kierowaliśmy się zdrowym rozsądkiem” — tłumaczył w poniedziałek Borys Budka, dlaczego posłowie i posłanki opozycji podnieśli ręce za projektem ustawy podnoszącym płace osób pełniących funkcje publiczne. Posłowie mieliby trafić, jak pisaliśmy, do grona 2 proc. najlepiej zarabiających. Ustawa przeszła przez Sejm lotem błyskawicy: trzy czytania załatwiono w niecałe siedem godzin.
Jednak przez weekend politycy opozycji musieli się mierzyć z niemal zgodną, ostrą krytyką ze strony swoich zwolenników w mediach społecznościowych. W poniedziałek 17 sierpnia 2020 opozycja wycofała swoje poparcie dla ustawy.
Senat odrzucił ustawę 48 głosami do 45.
Rozwiązania z ustawy „absolutnie nie spodobały się opinii publicznej”, a „Polacy powiedzieli to nie ten czas i pora, żeby te kwestie regulować” - przyznał w poniedziałek Borys Budka, przewodniczący Platformy Obywatelskiej, na wspólnej konferencji prasowej z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim.
Padały słowa o tym, że „zabrakło refleksji", „najpierw należy uregulować kwestie lepszych płac obywateli" (Grodzki) oraz: „każdy może popełnić błąd, nie sztuką jest trwać w błędzie, sztuką jest ten błąd naprawić" (Budka).
Budka, szef PO i parlamentarnego klubu KO, opowiadał, że przez cały weekend prowadził konsultacje i „wsłuchiwał się" w głos wielu osób. W odpowiedzi na pytanie „Gazety Wyborczej", kto podjął decyzję o poparciu ustawy, stwierdził, że rekomendowało ją kolegium klubu i nie było głosów sprzeciwu.
Jednocześnie zapowiedział, że opozycja przygotuje „kompleksowe rozwiązanie", które zawierać będzie m.in. jawny rejestr umów zawieranych przez parlamentarzystów i jawność majątków małżonków osób pełnionych kierownicze funkcje w państwie.
Sam Budka musi się teraz mierzyć z krytyką wewnątrz własnej partii, o czym piszemy niżej.
Z poparcia dla projektu wycofała się też Lewica.
Jeszcze w piątek prawie cały klub Lewicy poparł ustawę. W weekend w mediach bronił jej m.in. poseł Maciej Gdula (Lewica/Wiosna). Z poparcia wyłamali się jedynie posłowie i posłanki Razem - od początku głosowali przeciw - oraz Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (niezrzeszona). „Chcemy być blisko ludzi, a nie blisko elit" - mówiła w poniedziałek rzeczniczka Razem Dorota Olko.
Obecne stanowisko Lewicy to sukces najmniejszego z koalicjantów: cały lewicowy klub mówi teraz głosem partii Razem. Nową linię reprezentowała wicemarszałkini Senatu Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica/Wiosna), to ona była autorką senackiego wniosku o odrzucenie ustawy w całości: „Jesteśmy z naszymi wyborcami. A dzisiaj nasi wyborcy mówią nam, żeby nie głosować za tą ustawą”.
„Przez weekend wiele zrozumieliśmy. Przepraszamy, cieszymy się, że jest taki proces ustawodawczy w Polsce, że błędy pozwala naprawić” - przyznała w poniedziałek Anna Maria Żukowska (Lewica/SLD).
W piątek projekt ustawy poparły wszystkie kluby parlamentarne, przeciwko były tylko 33 osoby: koło Konfederacji, posłowie partii Razem (którzy należą do klubu Lewicy), Zieloni i posłowie niezrzeszeni (m.in. Franciszek Sterczewski, Klaudia Jachira, Tomasz Zimoch). Przeciw było też dwóch posłów Platformy (Michał Szczerba i Cezary Grabarczyk) oraz posłanka Nowoczesnej Monika Rosa.
Jeszcze w weekend marszałek Tomasz Grodzki mówił: „Myślę, że ci, co będą przeciw, będą musieli myśleć o starcie w następnej kadencji jako niezależni lub z innych list niż PO". W poniedziałek całkowita zmiana - Senat błyskawicznie przeprocedował ustawę i o gdzo. 19:05 ją odrzucił
Takie opinie słyszymy z Platformy Obywatelskiej. Ustawa o podwyżkach jest autorstwa PiS-u, ale krytyka spada dziś na opozycję. Obrywa się zwłaszcza Platformie i Lewicy. Jakby nikt już nie pamiętał, że w piatkowym głosowaniu wstrzymało się tylko dwóch posłów obozu rządzącego, a cała reszta obecnych ze Zjednoczonej Prawicy była za.
W poniedziałek jeden z posłów Platformy Obywatelskiej powiedział nam, że parlamentarzyści opozycji płacą dziś za pazerność polityków PiS-u, którzy wzięli wielkie nagrody. Za błędy Szydło, Morawieckiego i innych zapłaciła wtedy cała klasa polityczna, łącznie z samorządowcami, którym obcięto pensje. Również teraz swój kłopot Kaczyński załatwił rękami wszystkich sił politycznych.
„Poniesiemy konsekwencje" - ocenia teraz poseł PO. Obawia się, że najpierw poparcie ustawy, a potem wycofanie się z niej wzmocni opinię o opozycji, że „jest do niczego", nie wie, co robi.
W Platformie boją się też, że po awanturze o podwyżki stracą to, co zyskali dzięki dobrej kampanii Rafała Trzaskowskiego. Posłowie wspominają 10 milionów wyborców, którzy głosowali na kandydata KO: „Oni jeszcze nie byli nasi, ale byli bliżej nas, teraz ich straciliśmy" - mówi z żalem poseł PO.
W Platformie martwią się też, że partia straci walor „moralnej wyższości" - jak krytykować PiS za skok na kasę w spółkach skarbu państwa, skoro samemu się przyznało sobie znaczne podwyżki?
Inne podejście mają w PSL-u: „Nie ma dobrego wyjścia wizerunkowego. Straty już i tak są” — stwierdza jeden z parlamentarzystów ludowców. Jego zdaniem opozycja nie ma szans odzyskać sympatii wyborców, wycofując się teraz z poparcia dla ustawy. I dlatego lepiej było przeczekać.
W PO obawiają na całej awanturze zyska Szymon Hołownia. „Nie bałbym się tak tego Hołowni" - komentuje poseł PSL, który jest zwolennikiem niewycofywania się z podwyżek.
A Hołownia faktycznie sytuację próbuje wykorzystać. „Skok na kasę, bubel, ponadpartyjny deal" - komentował ustawę podwyżkową. W swoim stylu używał mocnych słów, niemal cytując to, co przez weekend padało w mediach społecznościowych: „To jest sytuacja, która woła o pomstę do nieba. To jest akt takiej pogardy, takiej buty, takiej chciwości, takiej głupoty politycznej i takiego braku zrozumienia realiów”.
„Niczego dziś Polakom tak nie brakuje, jak pieniędzy na partie polityczne" - ironizował Hołownia.
Zachęcał, by wysyłać listy do posłów: tym, którzy głosowali przeciwko, dodać otuchy, a pozostałych przywołać do porządku. Ma temu służyć założona przez Hołownię strona listdoposla.pl.
Jednocześnie przyznał, że „ten problem [zarobków osób pełniących funkcje państwowe] istnieje i trzeba go rozwiązać". Zapowiedział, że jego think tank Strategie 2050 przygotuje rozwiązania, które ogłosi 3 września. Potem ma być wysłuchanie publiczne i konsultacje: wysłuchanie publiczne i konsultacje społeczne: „Skoro posłowie nie potrafią zrobić tej roboty, to my ją zrobimy".
W Platformie Obywatelskiej oprócz bicia się w piersi przez poszczególne posłanki i posłów trwa szukanie winnych. Jednym z nich ma być przewodniczący partii i szef klubu Borys Budka. Posłowie mają pretensje, że nie wyczuł politycznej wagi i konsekwencji tego głosowania. Jedni uważają, że to brak politycznego doświadczenia, inni - nadmiar obowiązków, który nie pozwala nadzorować tego, co dzieje się w Sejmie.
„Gdybym to ja był szefem [klubu], podałbym się do dymisji" - mówi bez ogródek jeden z posłów Platformy Obywatelskiej.
Na razie Budka nie bierze na siebie odpowiedzialności, raczej ją spycha: na poniedziałkowej konferencji mówił, że decyzję podjęło kolegium klubu i nikt się nie sprzeciwiał.
Budka łączy dwie funkcje: przewodniczącego partii i szefa koalicyjnego klubu parlamentarnego. W poprzedniej kadencji przywództwo partyjne i parlamentarne było rozdzielone. Za partię odpowiadał Grzegorz Schetyna, za klub - Sławomir Neumann.
Posłowie, z którymi rozmawialiśmy, skarżą się, że nie znali szczegółów ustawy podwyżkowej, nie zostały im przedstawione możliwe konsekwencje, myśleli, że pensje wrócą do stanu sprzed obniżki. O braku pełnej informacji ze strony władz klubu mówił też OKO.press w sobotę poseł Franciszek Sterczewski (głosował przeciwko).
„[Posiedzenie klubu] wiem, że było krótkie i zdawkowe. Większość osób nie zdawała sobie sprawy, że skala podwyżek będzie aż taka. Wiele osób zostało postawionych przed faktem dokonanym. Ja dopiero dziś się dowiedziałem, że ta ustawa pozwala na zwiększenie subwencji dla partii".
„Klub nie działa" - ocenia poseł koalicji Obywatelskiej. Zaś inny mówi o Budce: „Nie ma doświadczenia, nie umie walczyć z Kaczyńskim".
„Jesteśmy świadkami wewnętrznej rozgrywki w Platformie Obywatelskiej" - komentuje opozycyjny poseł spoza PO/KO.
Czy to jest szansa na powrót Grzegorza Schetyny, który do stycznia 2020 był przewodniczącym PO? Jak zachowywał się w tej sprawie?
Pierwsze głosowanie projektu odbyło się o godzinie 12:30 w piątek. Schetyna nie wziął w nim udziału. Chociaż jeszcze sześć minut wcześniej, kiedy głosowano, by stwierdzić kworum, wcisnął przycisk „przeciw".
W kolejnych głosowaniach, tych po godzinie 17, gdy w mediach społecznościowych trwała już burza, Schetyna wstrzymywał się od głosu. Wstrzymywali się też m.in. Joanna Mucha, Tomasz Siemoniak, Dariusz Rosati. W weekend Schetyna mówił, że ustawa to „prowokacja przeciw opozycji", a poparcie projektu to "polityczne samobójstwo opozycji".
Budka przekonywał w poniedziałek, że ustawa miała przede wszystkim podnieść płace samorządowcom i to z tego powodu poparło ją kolegium klubu Koalicji Obywatelskiej.
Faktycznie, według projektu wzrosłyby nie tylko pensje posłów i ministrów, ale również wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Zarabialiby do 0,70-krotności wynagrodzenia sędziego SN. „Samorządowcy nam dziękują" - mówi OKO.press poseł PSL.
Wiemy jednak od innych posłów, że to nie o samorządowcach (a przynajmniej nie tylko) myśleli głosujący posłowie, lecz o sobie. A negatywne stanowisko w sprawie ustawy zajął Związek Miast Polskich: twierdzi, że ustawa jest „nieprzemyślana, nielogiczna, a przede wszystkim (...) niezgodna z Konstytucją RP i Europejską Kartą Samorządu Lokalnego".
Polityk PO twierdzi w rozmowie z OKO.press, że do podwyżek parli posłowie, którzy zasiadają w Sejmie kolejną kadencję. To oni mocniej niż debiutanci odczuli obniżenie poselskich uposażeń, wzięli kredyty i z trudem je dziś spłacają.
Inni opowiadają jednak, że podwyżek chcieli wszyscy, niezależnie od parlamentarnego stażu. Mówił o tym OKO.press w piątek jeden z posłów opozycji: „To był układ PiS-u i opozycji. PiS powiedział, że wprowadzi to pod głosowanie pod warunkiem, że opozycja też zagłosuje za ustawą”.
„Posłowie dokładają do polityki. Wyjazdy do okręgu, ubrania - bo jak jesteś politykiem, kupujesz więcej ubrań" - usłyszeliśmy.
Ustawy bronili w weekend w mediach społecznościowych m.in. Barbara Nowacka i Maciej Gdula, którzy są sejmowymi debiutantami.
Poseł mówił nam również, że nie wchodziło w grę, by projekt przeszedł bez poparcia opozycji. „Gdybyśmy oszukali, PiS by się zemścił. Mógłby np. wszystkim obniżyć pensje do 4 tys. Albo przeciągać wypłatę subwencji dla partii. Albo docisnąć prokuraturę w sprawach, które dotyczą posłów. Ciągnęłoby się też za nami: „Chcieli rozegrać PiS, ale pensje wzięli” - mówił nam opozycyjny poseł.
Inny parlamentarzysta stwierdził w rozmowie z nami w poniedziałek, że jeżeli Senat odrzuci ustawę, to PiS się nią już nie zajmie. Nie będzie próbował odrzucić weta Senatu. Ma to być kara dla opozycji.
Jak na razie 1:0 dla PiS.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze