0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agnieszka Sadowska / Agencja GazetaAgnieszka Sadowska /...

Senat 13 sierpnia 2020 r. poparł wniosek o odrzucenie nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE), która - wprowadzając definicję drewna energetycznego - pozwala na spalanie niesprzedanego przez Lasy Państwowe drewna w elektrowniach.

Wyniki głosowania w Senacie za odrzuceniem projektu nowelizacji ustawy o OZE w całości. Źródło: senat.gov.pl

Kilkadziesiąt minut wcześniej projekt odrzuciły również połączone Komisja Gospodarki Narodowej i Innowacyjności oraz Komisja Środowiska - głosami 12 do 10.

O utrącenie noweli zabiegają organizacje ekologiczne, które obawiają się, że projekt doprowadzi do "biomasakry", czyli m.in. wycinki drzew niepełnowartościowych z punktu widzenia gospodarki leśnej, ale za to bardzo cennych przyrodniczo.

Pomysłowi sprzeciwia się też przynajmniej część polskiego środowiska naukowego, a nawet - z innych powodów - przedstawiciele branży drzewnej i meblarskiej.

Teraz projekt nowelizacji trafi z powrotem do Sejmu, gdzie ostatecznie rozstrzygną się jego losy.

Przeczytaj także:

Co zrobić z zalegającym drewnem? Spalić!

Zdaniem Ministerstwa Środowiska – to właśnie resort stoi za projektem – zalegające w lasach, niesprzedane drewno stwarza zagrożenie pożarowe i jest miejscem rozwoju owadów-szkodników. Tylko drewna iglastego, czytamy w uzasadnieniu noweli, nagromadziło się obecnie ok. 2,8 mln m³.

Dlatego resort zaproponował umożliwienie sprzedaży części drewna jako biomasy dla energetyki – poprzez wprowadzenie nowelą do ustawy o OZE definicji drewna energetycznego. Chodzi o tzw. drewno niepełnowartościowe, m.in. chrust, igliwie, liście, korę, korzenie, ale też drewno poklęskowe i z drzew zniszczonych przez korniki. Ustawa ma obowiązywać czasowo: od 1 października 2020 do 31 grudnia 2021 roku.

Nowela 31 lipca zyskała poparcie senackiej Komisji Środowiska, ale przegłosowano dwie ważne zmiany do projektu:

  • skrócenie okresu obowiązywania przepisów noweli – do końca marca 2021 roku;
  • wyłączenie z nowelizacji wszystkich terenów objętych Ustawą o ochronie przyrody – parków narodowych i rezerwatów, ale też m.in. parków krajobrazowych, obszarów Natura 2000, obszarów chronionego krajobrazu oraz użytków ekologicznych (najniższa forma ochrony przyrody przewidziana przez polskie prawo).

Przez senatora Stanisława Gawłowskiego (bezpartyjny) został zgłoszony również wniosek mniejszości, by całkowicie odrzucić projekt. Tak 11 sierpnia zrobiła Komisji Gospodarki Narodowej i Innowacyjności, choć nie kierowała się ekologicznymi przesłankami.

"Pomóc przetrwać Lasom Państwowym"

Podczas senackiej 13 sierpnia debaty dominowały głosy krytyczne senatorów opozycji. Wspomniany senator Gawłowski zarzucał autorom projektu, że

ustawa jest tylko po to, by "pomóc przetrwać Lasom [Państwowym - red.]".

Dodał - wspominał o tym również wcześniej, na Komisji Środowiska - że Lasy Państwowe są źle zarządzane, co przekłada się na ich problemy finansowe związane z obecną sytuacją. Przypomniał, że zdaniem wszystkich organizacji ekologicznych, które zabierały głos w sprawie, nowelizacji stwarza zagrożenie dla bioróżnorodności polskich lasów.

Senator Władysław Komarnicki (KO) podkreślił, że projekt jest procedowany w pośpiechu i nie poddano go konsultacjom, co jest złamaniem art. 34 Regulamin Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej (czytamy w nim m.in., że uzasadnienia projektów ustaw powinny zawierać wyniki przeprowadzanych konsultacji).

"Wycinka lasów na cele energetyczne jest niemoralna"

Komarnicki zaznaczył, że spalanie drewna w elektrowniach nie ma sensu biznesowego, a na dodatek zagraża przyrodzie. Podkreślił, że w tej sprawie są zgodni specjaliści z branży energetycznej, meblarskiej i przyrodniczej. "Eksperci wskazują, że na tej fundamentalnej zmianie zarobią jedynie Lasy Państowe - i chyba o to chodzi" - dodał.

"Wycinanie lasów na cele energetyczne jest według mnie i wielu opinii tych, którzy się na tym znają, niemoralne w sytuacji, kiedy są dostępne inne źródła odnawialne a inne sektory gospodarki bardziej potrzebują drewna" - podkreślił.

Zwrócił uwagę na to, że nie tylko ekolodzy są przeciwni ustawie, ale przemysł meblarski, który mówi, że drewna niskiej jakości nie trzeba palić, ale można je również przetworzyć, np. na palety czy płyty wiórowe. Mówi, że tylko kwestią czasu jest moment, gdy drewno przestanie być uznawane za OZE.

Wiceministra Golińska: w pierwszym półroczu Lasy mają 600 mln straty

Negatywnie o projekcie nowelizacji wypowiadał się również senator Janusz Pęcherz (KO). "Zmiany prawa bez przeprowadzenia rzetelnych konsultacji publicznych, a także bez przeprowadzenia oceny skutków przyrodniczych tych legislacji mogą przynieść katastrofalne skutki dla lasów, ale i pogłębić kryzys klimatyczny" - mówił.

Noweli bronił senator Krzysztof Mróz (PiS). Przekonywał, że polska gospodarka leśna jest na świecie uznawana za wzorcową, a w LP pracują ludzie zatroskani o przyrodę, którzy z pewnością by zaprotestowali, gdyby w tej ustawie było coś niebezpiecznego dla lasów.

W posiedzeniu brała również udział wiceministra środowiska Małgorzata Golińska, którą senatorowie pytali m.in. o finanse LP. Mówiła, że z powodu mniejszego pozyskania oraz mniejsze sprzedaży drewna straciły w pierwszym półroczu 2020 r. 600 mln zł, choć starała się odbijać argument, że uzasadnienia nowelizacji jest jedynie ekonomiczne.

Słowacki ekolog: podobne prawo u nas doprowadziło do "biomasakry"

Organizacje ekologiczne nazywają projekt nowelizacji ustawy o OZE "biomasakrą".

„Wycinane pod pretekstem cięć sanitarnych i spalane będą drzewa martwe i zamierające, dziuplaste i biocenotyczne, czyli takie, które nie są wartościowe z punktu widzenia produkcji surowcowej, ale są kluczowe dla ochrony różnorodności biologicznej kraju” – czytamy we wspólnym stanowisku 31 organizacji ekologicznych, m.in. Greenpeace.

Przed ustawą niedawno ostrzegał w wywiadzie dla "Gazety Prawnej" Peter Sabo ze słowackiego Ruchu Ochrony Lasu VLK. Tam podobne do właśnie procedowanego w Polsce prawo wprowadzono ok. 10 lat temu.

Organizacja zaniepokoiła się, gdy według oficjalnych danych w elektrowniach na biomasę spalano ok. 1,5 mln m3 drewna, w domach ok. 2 mln m3 a według ich wyliczeń w całym kraju były tylko 2 mln m3 drewna, którego spalanie umożliwiała ustawa.

"Postanowiliśmy zrobić własne dochodzenie w tej sprawie: udaliśmy się do elektrowni, gdzie odkryliśmy ogromne ilości drewna wysokiej jakości" - mówił Sabo. Dalsze dochodzenie ujawniło, że

"ponad 85 proc. surowca spalanego w poddanych kontroli słowackich elektrowniach na biomasę to było drewno wyższej jakości niż pozwalały przepisy".

W efekcie w 2019 r. zmieniono na Słowacji przepisy, które jako OZE traktują tylko odpady z procesu przetwarzania drewna, a także drewno z upraw energetycznych.

List kontra list

Sprawa nowelizacji ustawy o OZE poruszyła również środowiska naukowe. 28 lipca 66 polskich naukowców i naukowczyń zaapelowało do ministra środowiska Michała Wosia oraz marszałka Senatu RP Tomasza Grodzkiego o odrzucenie nowelizacji i przeprowadzenie szczegółowej oceny oddziaływania proponowanych zmian w ustawie o OZE na środowisko.

Badacze i badaczki krytykowali m.in. pomysł spalania martwych lub zamierających drzew (ze we względu na ich ważną rolę w ekosystemach leśnych), a także tych powalonych i połamanych przez wichury.

„Wyniki licznych krajowych i zagranicznych badań jasno wskazują, że usuwanie z lasu drzew uszkodzonych w wyniku wichur, pożarów i zabitych przez korniki przynosi więcej strat niż zysków: wpływa ujemnie nie tylko na bioróżnorodność leśną, ale też na tempo regeneracji ekosystemu po uszkodzeniu” – czytamy w liście.

Pojawił się również inny list, również kierowany do ministra Wosia i senatora Grodzkiego, podpisany przez 106 badaczy, m.in. związanych z LP. Krytykowali oni część tez zawartych w apelu, m.in. tę o tym, że "polskie lasy w większości regionów przypominają plantacje drewna" i poparli ministerialny projekt nowelizacji. List został udostępniony na fanpejdżu Ministerstwa Środowiska.

Według informacji OKO.press, list nie był spontaniczną inicjatywą naukowców-zwolenników noweli, ale wyszedł z gabinetu Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych Andrzeja Koniecznego.

Pismo drogą mejlową - wraz z prośbą o poparcie - było rozsyłane do wybranych pracowników naukowych uczelni i wydziałów leśnictwa.

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze