Na rynku nie brak środków i gadżetów, które mają uchronić nas przed kleszczami. Które z nich są skuteczne, a które to pic na wodę? Wyjaśniamy
Lato, prócz słońca, to także dokuczliwe owady. Komary potrafią uprzykrzyć najpiękniejsze chwile nad wodą lub w lesie. Pajęczaki – bo kleszcze nie są owadami – nie występują tak licznie. Budzą za to lęk.
Słusznie i nie. Słusznie, bo w przypadku ukąszenia kleszcza istnieje pewne ryzyko zakażenia boreliozą oraz odkleszczowym zapaleniem mózgu. Od początku stycznia tego roku do końca czerwca, jak podaje Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny, potwierdzono w Polsce 9134 przypadki boreliozy i 159 kleszczowego zapalenia mózgu.
Jak unikać kleszczy? Wbrew powszechnemu przekonaniu nie żyją wcale na drzewach i nie spadają z nich na ludzi. Naturalnym środowiskiem kleszczy są wysokie trawy, zarośnięte brzegi rzek, czy śródleśne mokradła, czyli łąki i ewentualne obrzeża lasów.
To tam ryzyko „złapania kleszcza” jest największe. Przynieść je można jednak i z miejskiego parku.
Wybierając się na wędrówki na łonie przyrody, warto założyć coś z długim rękawem, długie spodnie, wysokie buty i nakrycie głowy. Po spacerze warto pamiętać o wytrzepaniu odzieży i obejrzeć całe ciało.
Można też zastosować środki odstraszające kleszcze. Ba, ale jakie?
Spore doświadczenie walce z kleszczami (i komarami) mają armie świata. Nie mogą sobie pozwolić na to, by żołnierzy dziesiątkowała przenoszona przez komary denga, czy przenoszone przez kleszcze zapalenie mózgu.
Stąd armie amerykańska i brytyjska od dziesięcioleci impregnują mundury polowe permetryną. To środek zabójczy dla owadów i kleszczy. Gdy nieszczęśnik wyląduje na tkaninie nasączonej permetryną, ginie.
Permetryna nie jest szkodliwa dla ludzi. Stosuje się ją także w kremach przeciw świerzbowi i szamponach przeciwko wszawicy.
Jest i „cywilna” odzież reklamowana jako „przeciwkleszczowa”. W sprzedaży można znaleźć nasączone permetryną skarpetki czy koszulki. Czy to działa?
Amerykańskie mundury zachowują swoją owadobójczą i kleszczobójczą właściwość przez 50 prań, w każdym bądź razie tyle gwarantują producenci.
Cóż, my nie możemy być pewni, czy zakupiona przez nas odzież naprawdę została zaimpregnowana permetryną. Nie wiemy też, w jakim stężeniu użyto tego środka i jaką technologię stosowano.
Nawet jeśli tkaninę rzeczywiście zaimpregnowano, nie mamy gwarancji, że przetrwa na włóknach choć jedno pranie.
Środki do impregnacji odzieży zawierające permetrynę można kupić i nanieść na odzież samemu. Skuteczne są roztwory zawierające 0,5 procent permetryny (większe stężenie naprawdę nie jest potrzebne).
Trzeba pamiętać o jednym – permetryna jest trująca dla kotów (ale nie dla innych ssaków) i zadziała także na pożyteczne owady w naszym ogródku, jeśli tam będziemy nanosić preparat.
Działanie owadobójcze i przeciwko pajęczakom ma nie tylko permetryna. Stosuje się ją, bo jest skuteczna, bezpieczna i tworzy względnie trwałą powłokę na włóknach.
Są jednak i inne związki. Należą do nich na przykład olejki eteryczne. Aktywnym składnikiem, który jest zabójczy dla owadów i pajęczaków, są różne terpeny, głównie terpinen-4-ol.
Najwięcej zawiera go olejek z drzewa herbacianego (z tego powodu coraz częściej stosuje się go w leczeniu świerzbu i wszawicy).
Olejki eteryczne mają jednak kilka zasadniczych wad. Przede wszystkim bardzo szybko się ulatniają, więc na skórę lub odzież trzeba je często nanosić. Cóż komu po środku przeciw kleszczom, który po kwadransie znika z odzieży lub ze skóry?
Jest też inny problem. Olejki ekstrahowane są z roślin, a skład ekstraktu zależy od wielu czynników: odmiany danego gatunku rośliny, miejsca i warunków uprawy, metody zbierania, wreszcie sposobu ekstrakcji.
Nikt takich olejków nie bada – nie ma bowiem wymogu ich standaryzacji.
Z tego powodu nie mamy gwarancji, że jakikolwiek olejek zawiera śmiertelną dla kleszcza dawkę jakiegoś związku.
Z zabójczymi środkami jest inny problem. Permetryna nie odstrasza ani kleszczy, ani komarów. Zginą, gdy wylądują na odzieży, ale żywe wcale nie będą nas omijać.
Od wieków wiadomo, że niektóre rośliny odstraszają niektóre owady. W tym celu stosowano lawendę, rozmaryn, bazylię, miętę i kocimiętkę, należące do astrowatych aksamitki, geranium oraz – w cieplejszych klimatach – palczatkę, zwaną trawą cytrynową, cytryny.
Rośliny te zawierają chemiczne związki, których owady nie lubią (czyli repelenty). Pozyskiwane z nich olejki eteryczne również mogą odstraszać owady. Mogą, ale nie muszą.
Jest na rynku wiele preparatów, które mają odstraszać owady czy kleszcze, zawierających naturalne olejki. Jednak – jak pamiętacie Państwo – olejki eteryczne szybko się ulatniają. Znów trzeba wspomnieć, że olejki nie są standaryzowane. Jeden preparat zawierający ten sam olejek może zadziałać, inny niekoniecznie.
Nie miejmy też fałszywego przekonania, że naturalne jest nieszkodliwe. Wiele olejków eterycznych jest drażniących, może powodować uczulenia. Większość jest trująca w przypadku spożycia.
Wraz z rozwojem chemii stwierdzono, że może przydałoby się coś lepszego — a na pewno trwalszego. Nie bez znaczenia były oczywiście wojny prowadzone w tropikach. Żołnierze też nie chcą odganiać się od komarów.
W laboratoriach powstał dimetylotoluamid, znany jako DEET. Działa odstraszająco na większość owadów (w tym komary i meszki) oraz kleszcze. Również nie jest ideałem, bo nie jest trwały. Może uszkodzić tkaniny z włókien syntetycznych i jest tłustawy w dotyku.
Ma tę zaletę, że na skórze i odzieży utrzymuje się kilka do kilkunastu godzin. Ile, to zależy od jego stężenia. Czysty, stuprocentowy DEET, działa nawet do 12 godzin. Preparaty zawierające 20-35 procent tego związku około 3 do 6 godzin.
Podobne działanie ma ikardyna (zwana też dawniej pikardyną). Jej dwudziestoprocentowy roztwór również zapewnia około 12 godzin ochrony. Ikardyna ma tę przewagę, że nie jest tłusta, nie rozpuszcza sztucznych włókien i działa w mniejszych stężeniach.
DEET i ikardyna są stosowane na siatkach przeciwko komarom w obszarach zagrożonych malarią. Uratowały miliony istnień. Między 2004 a 2019 rokiem nasączane tymi związkami siatki oraz opryskiwania i leki zapobiegły 1,2 miliardom przypadków malarii i ponad 7 milionom zgonów (szacowali autorzy „World Malaria Report 2020”).
Najlepsze do odstraszania kleszczy i komarów są olejki eteryczne i urządzenia emitujące ultradźwięki
Czy na owady i kleszcze działają różne elektroniczne odstraszacze? Jest ich na rynku wiele. Mają formę do zawieszek, breloczków do noszenia przy pasie, a nawet bransoletek. Ich działanie ma zasadzać się na tym, że emitują ultradźwięki, których owady rzekomo unikają.
Przykro mi nabywców takich gadżetów rozczarować. Nie ma żadnych naukowych dowodów, że takie metody działają.
W testach laboratoryjnych urządzenia emitujące ultradźwięki okazują się do niczego, niezależnie od konstrukcji czy częstotliwości emitowanych fal. Równie dobrze mogłyby nadawać np. alfabetem Morse’a słowo „N A C I Ą G A N I E”.
Oto opinia amerykańskich inspektorów domów (US Certified Home Inspectors). Przypominają, że w 2001 roku jeden z producentów takich urządzeń otrzymał pozew od Federalnej Komisji do Spraw Handlu za reklamowanie twierdzeń o swoich produktach niepopartych wynikami badań naukowych.
(Elektryczne urządzenia odstraszające komary wsadzane do gniazdka działają inaczej – ogrzewając delikatnie wkład, który pod wpływem temperatury uwalnia repelenty).
Kleszcze żyją raczej w trawach i na krzewach. Chrońmy się przed nimi, jak przed komarami – przede wszystkim zasłaniając ciało ubraniem. Możemy impregnować odzież permetryną, ale nie odstraszy to ani owadów, ani kleszczy.
Do tego potrzebujemy środków zawierających DEET lub ikardynę. Działają od kilku do 12 godzin. Olejki naturalne owszem, niektóre działają, ale znacznie krócej. Zawierają bowiem głównie substancje lotne.
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Komentarze